Dean Koontz - Szepty

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Szepty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szepty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szepty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Piękna hollywoodzka scenarzystka uśmierca napastnika, który wdarł się do jej domu. Niebawem zaczyna ją prześladować nieznajomy, łudząco podobny do zabitego. Tymczasem z ręki szaleńca padają kolejne ofiary.

Szepty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szepty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tony włączył radio, z którego nie korzystali przez cały ranek, wezwał centralę i poprosił, by w wydziale komunikacji sprawdzono Juana Mazquezzę i jego jaguara.

Kobieta obsługująca ich pasmo częstotliwości miała miękki, namiętny głos. Przyjąwszy polecenia Tony’ego, poinformowała go, że dwie godziny wcześniej otrzymała wezwanie dla niego i Franka. Była już 11.45. Chodziło znowu o Hilary Thomas i potrzebowano ich w jej domu w Westwood, z którego inni policjanci odebrali telefon o 9.30.

Ściskając mikrofon, Tony spojrzał na Franka i powiedział:

– Wiedziałem! Do cholery, wiedziałem, że nie kłamała na temat całej tej sprawy.

– Jeszcze się tak nie nadymaj – zauważył Frank z dezaprobatą. – Cokolwiek się wydarzyło, ona prawdopodobnie to wymyśliła, tak jak i całą resztę.

– Ty nigdy nie przyznajesz się do błędu, co?

– Nie wtedy, gdy wiem, że mam rację.

Parę minut później podjechali pod dom Hilary Thomas. Na drodze wjazdowej stały dwa wozy prasowe, wóz z policyjnym laboratorium i zwykły samochód policyjny.

Kiedy wysiedli z samochodu i szli przez dziedziniec, z domu wyszedł im naprzeciw policjant w cywilu. Tony go znał: nazywał się Warren Prewitt. Spotkali się w połowie drogi do drzwi frontowych.

– To wy odpowiedzieliście na wezwanie zeszłej nocy? – spytał Prewitt.

– Zgadza się – potwierdził Frank.

– Co jest grane, pracujecie dwadzieścia cztery godziny na dobę?

– Dwadzieścia sześć.

– Co z tą kobietą? – spytał Tony.

– W szoku – powiedział Prewitt.

– Nie jest ranna?

– Kilka siniaków na gardle.

– Poważnych?

– Nie.

– Co się stało? – spytał Frank.

Prewitt przekazał im w skrócie wcześniejsze zeznanie Hilary Thomas.

– Czy są dowody, że mówi prawdę? – spytał Frank.

– Słyszałem, co myślisz o całej sprawie – powiedział Prewitt. – Ale są dowody.

– Co na przykład? – spytał Frank.

– Włamał się nocą do tego domu przez okno w gabinecie. Koronkowa robota. Podkleił szybę, żeby nie słyszała, jak ją tłucze.

– Mogła to zrobić sama – zauważył Frank.

– Wybić własne okno? – spytał Prewitt.

– Tak. Czemu nie? – upierał się Frank.

– Dobra – powiedział Prewitt – tylko że to nie ona tak tu napaskudziła krwią.

– Ile jest tej krwi? – spytał Tony.

– Nie tak dużo, ale też niemało – mówił Prewitt. – Trochę na podłodze w hallu, wielki krwawy odcisk ręki na ścianie, krople na schodach, kolejny rozmazany odcisk na ścianie w przedsionku i ślady krwi na klamce.

– To ludzka krew? – spytał Frank.

Prewitt zamrugał.

– Co?

– Zastanawiam się, czy to nie jest jakaś lipa.

– Weź się zlituj! – krzyknął Tony.

– Chłopcy z laboratorium przyjechali tu dopiero czterdzieści pięć minut temu – wyjaśniał Prewitt. – Jeszcze nic nie powiedzieli. Ale jestem pewien, że to ludzka krew. Poza tym trzech sąsiadów widziało uciekającego mężczyznę.

– No tak – powiedział już spokojnie Tony.

Frank rzucił groźne spojrzenie na trawnik pod swoimi stopami, jakby miał zamiar zmiażdżyć go wzrokiem.

– Facet wyszedł z domu zupełnie zgięty wpół – kontynuował Prewitt. – Trzymał się za brzuch i wlókł zgarbiony, co pasuje do oświadczenia panny Thomas, że dwukrotnie pchnęła go nożem w splot słoneczny.

– Dokąd poszedł? – spytał Tony.

– Mamy świadka, który twierdzi, że widział, jak wsiada do szarego dodge’a zaparkowanego dwie przecznice na zachód stąd. Odjechał.

– Macie numer rejestracyjny?

– Nie – powiedział Prewitt. – Ale daliśmy komunikat. Poszukuje się furgonetki.

Frank Howard podniósł wzrok.

– Wiecie, może ten napad nie jest związany z tą historyjką, którą nas nakarmiła zeszłej nocy. Może wczoraj narobiła fałszywego rabanu i dopiero dziś rano została naprawdę napadnięta.

– Czy do ciebie nie dociera, że jest tu trochę zbyt wiele zbiegów okoliczności? – zapytał Tony rozdrażnionym głosem.

– A poza tym to się wszystko łączy – dodał Prewitt. – Ona przysięga, że to był ten sam człowiek.

Frank napotkał wzrok Tony’ego i powiedział:

– Ale to nie mógł być Bruno Frye. Wiesz, co powiedział Laurensky.

– Nigdy się nie upierałem, że to był Bruno Frye – stwierdził Tony. – Zeszłej nocy przypuszczałem, że została zaatakowana przez kogoś, kto przypominał Bruno Frye’a.

– Ona uparcie twierdziła…

– Tak, ale była przestraszona i rozhisteryzowana – ciągnął Tony. – Nie myślała jasno i wzięła sobowtóra za prawdziwego. To zrozumiałe.

– A ty mi mówisz, że opieram sprawę na zbiegu okoliczności – powiedział z niesmakiem Frank.

W tym momencie z domu wyszedł inspektor Gurney, partner Prewitta, i zawołał:

– Hej, znaleźli go. Tego faceta, którego ona pocięła nożem!

Tony, Frank i Prewitt pośpiesznie podeszli do drzwi wejściowych.

– Właśnie dzwonili z komendy – powiedział Gurney. – Około dwudziestu pięciu minut temu znalazły go jakieś dzieciaki na deskorolkach.

– Gdzie?

– Szmat drogi stąd, przy Sepulveda. Na parkingu jakiegoś supermarketu. Leżał na ziemi obok swojej furgonetki.

– Nieżywy?

– Jak amen w pacierzu.

– Czy miał jakiś dowód tożsamości? – spytał Tony.

– Tak – powiedział Gurney. – Jest tak, jak mówiła ta pani. To Bruno Frye.

* * *

Zimno.

W ścianach łomotała automatyczna klimatyzacja. Z dwóch kanałów pod sufitem napływały strumienie mroźnego powietrza.

Hilary była ubrana w jesienną suknię koloru morskiej zieleni, nie z lekkiej letniej tkaniny, ale też nie z tak grubej, by ją chroniła przed zimnem. Obejmowała się ramionami i drżała.

Porucznik Howard stał po jej lewej stronie, nadal wyglądając na odrobinę zmieszanego. Porucznik Clemenza stał po prawej.

Pomieszczenie nie wyglądało jak część kostnicy. Przypominało raczej kabinę statku kosmicznego. Hilary bez trudu wyobraziła sobie, że tuż za szarymi ścianami jest przenikające do szpiku kości zimno przestworzy kosmicznych, a monotonne brzęczenie klimatyzatorów mogło być odległym rykiem silników rakietowych. Stali pod oknem, które wychodziło na następne pomieszczenie, ale ona wolałaby za tym grubym szkłem zobaczyć niezgłębioną ciemność i dalekie gwiazdy. Prawie żałowała, że to nie druga, międzygalaktyczna podróż, tylko pobyt w kostnicy, podczas którego miała zidentyfikować zwłoki człowieka, którego zabiła.

Zabiłam go, pomyślała.

Gdy te słowa zabrzęczały w jej myślach, poczuła się jeszcze bardziej zlodowaciała, niż sekundę wcześniej.

Spojrzała na zegarek.

15.18.

– Za minutę będzie po wszystkim – powiedział uspokajającym tonem porucznik Clemenza.

Gdy mówił te słowa, pracownik kostnicy wprowadził nosze na kółkach do pomieszczenia znajdującego się po drugiej stronie okna. Ustawił je prostopadle do szyby. Leżało na nich ciało przykryte prześcieradłem. Pracownik odsłonił twarz i połowę klatki piersiowej zmarłego mężczyzny i odszedł na bok.

Hilary popatrzyła na ciało i poczuła zawrót głowy.

Zaschło jej w ustach.

Twarz Frye’a była biała i nieruchoma, ale Hilary miała wariackie uczucie, że on w każdej chwili może odwrócić głowę w jej kierunku i otworzyć oczy.

– Czy to on? – spytał porucznik Clemenza.

– To Bruno Frye – powiedziała słabym głosem.

– Ale czy to ten człowiek, który włamał się do pani domu i panią napadł? – spytał porucznik Howard.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szepty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szepty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szepty»

Обсуждение, отзывы о книге «Szepty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x