Gérard De Villiers - Cyklon w ONZ

Здесь есть возможность читать онлайн «Gérard De Villiers - Cyklon w ONZ» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Temark, Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cyklon w ONZ: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cyklon w ONZ»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Nowym Jorku ginie członek delegacji małego państewka afrykańskiego.Książę Malko wkracza do akcji,która tym razem toczy się w kręgach dyplomatycznych. Szantaż,przekupstwo,bezwzględność,seks i duże pieniądze-oto kulisy wielkiej polityki.

Cyklon w ONZ — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cyklon w ONZ», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— O, to dziwne, nie ma nikogo — zauważył Dennis.

Strażnik wraz z Malkiem dokonywał obchodu na dole. Malko pchnął drzwi wiodące do małego biura.

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mu się w oczy był but mężczyzny w okularach. Leżał na wznak i już nie oddychał.

— Mój Boże! — wykrzyknął Dennis — on nie żyje.

Jak wszyscy cywilni strażnicy, uzbrojony był w pistolet, ale nie posługiwał się nim od dziesięciu lat. Zaskoczony, wytrzeszczał oczy. Malko zrozumiał w mig — Tanaka wrócił. Przypomniał sobie, że przed paru laty ktoś chciał już otruć delegatów gazem.

— W jaki sposób można wyłączyć klimatyzację? — zapytał Dennisa.

Strażnik potrząsnął głową.

— Nie mam pojęcia. Trzeba iść do sali kontroli. Tam powinni wiedzieć.

Ruszyli biegiem. Sam Goodis o mało nie udławił się kanapką na ich widok.

— Gdzie są konserwatorzy klimatyzacji? — zapytał Malko.

Upłynęła minuta, nim otrzymał odpowiedź.

— Widziałem, jak Joe wchodził na górę. Ale Ted powinien być na miejscu. Zawsze jeden jest w biurze.

— Ted nie żyje — odpowiedział Malko. — A trzeba natychmiast wyłączyć klimatyzację. Jak to zrobić?

— Obok, przy pokoju nadzoru — bełkotał strażnik — ale musicie zapytać pułkownika...

Malko już był w tamtym pomieszczeniu. Na ścianie migały dziesiątki światełek, jak w centrali kontrolującej pracę nowoczesnej fabryki. Obok siedział mężczyzna czytając komiks. Wstał.

— Ejże! Wstęp wzbroniony!

Dennis pokazał mu znaczek.

— Wszystko w porządku. Powiedz, jak zatrzymać klimatyzację. Natychmiast. Sprawa życia i śmierci.

Pracownik ochrony wskazał tablicę w głębi pokoju.

— Wszystkie bezpieczniki są tam... Ale muszę mieć rozkaz na piśmie.

Malko już naciskał pierwsze wyłączniki. Pracownik usiłował się sprzeciwić.

— Ściągnie pan strażników z całego Nowego Jorku!

— To się może przydać — mruknął Malko.

Kolejno zapalały się czerwone światełka na ściennej tablicy. Tu i ówdzie w budynku przestawała działać klimatyzacja. Ale to jeszcze nie wystarczyło, jako że trujący gaz zalegał prawdopodobnie w przewodach i jako cięższy od powietrza, mógł przedostać się na dolne piętra, czyli do sali Zgromadzenia Ogólnego.

— Jak odwrócić przepływ powietrza? — zapytał Malko.

Kontroler potrząsnął głową.

— To nie tu. Trzeba iść do pokoju kontroli.

Obaj mężczyźni już wybiegli. Na szczęście Dennis znał topografię budynku. Przeszli przez biuro, w którym leżały zwłoki i zeszli po żelaznej drabince do maszynowni. Duża tablica z dźwigienkami o numerach od l do 400 znajdowała się przed nimi. Był to cały system wentylacyjny.

Malko i Dennis opuścili wszystkie dźwigienki najszybciej jak mogli. Ponieważ bezpieczniki były wyłączone, nic się nie stało. Opuściwszy ostatni przełącznik, wyszli.

Pułkownik Tanaka gwałtownie szarpnął Joe Ruarka za ramię.

— Co się dzieje?

Joe przetarł spocone czoło.

— Nie wiem. Wygląda na to, że wszystko Stanęło.

Jakby awaria. Może to świństwo, które pan tam wsypał, coś uszkodziło.

Japończyk milczał. Pudło z cyklonem było prawie pełne. Ale bez powietrza, które mogłoby rozprowadzić gaz, cały plan brał w łeb.

Nie wierzył w awarię. Przeciwnicy wykryli jego akcję i przeciwdziałali jedyną możliwą metodą: zatrzymując klimatyzację.

— Trzeba uruchomić maszyny — powiedział.

Joe spojrzał na niego przestraszony.

— Ale to jest w sali kontroli, na trzecim dolnym poziomie.

Pułkownik Tanaka uśmiechnął się jadowicie.

— Wy, Amerykanie, macie pewną słabostkę — szanujecie życie ludzkie. Zrobię, co zechcę, grożąc im, że w przeciwnym razie pana zabiję.

Joemu zrobiło się słabo. Policjanci niedługo będą się wahali, czy ratować cenne życie delegatów, czy jego nędzną osobę. Najwyżej odznaczą go pośmiertnie.

Wstał, krzywiąc się. Tanaka wyciągnął pistolet i zabrał pudełko.

— Idziemy — powiedział.

Miał jeszcze nikłą szansę. Kiedy człowiek decyduje poświęcić swe życie, wiele może osiągnąć.

— Proszę uruchomić maszyny — rozkazał Malko.

Za pośrednictwem MacCarthy’ego powiadomił wszystkie służby bezpieczeństwa nie wyłączając Chrisa Jones’a i FBI.

Kontroler wykonał polecenie. Czerwone światełka gasły jedno po drugim.

Nagle do pokoju wpadł Chris Jones z Magnum 357 w dłoni.

— Szybko! Zlokalizowano go! Są na szóstym.

Japończyk strzelał do jednego ze strażników. Zabarykadowali się w pomieszczeniu z urządzeniami klimatyzacyjnymi.

— Trzeba go wziąć żywcem — ostrzegł Malko.

Za tą sprawą kryła się wielka tajemnica. Dla kogo pracował pułkownik Tanaka?

Wcisnęli się do windy. Agenci FBI zaczęli stopniowo napływać do gmachu ONZ-u, dublując wszędzie tutejszą straż. Po raz pierwszy w całej historii prześwietnej organizacji wydarzyło się coś takiego. Pułkownik MacCarthy o mało nie wyskoczył przez okno.

W korytarzach szóstego piętra panował stan wyjątkowy. Milton Brabeck stanął przed Malkiem.

— Są tam.

Wskazał metalowe drzwi z czerwonym napisem:

Keep out, przestrzelone w dwóch miejscach. Przed drzwiami, na plastikowej wykładzinie rozpościerała się rozległa plama krwi.

— Jest ranny?

— Nie, oberwał grubas. — Milton pokręcił głową.

— Bardzo?

Goryl spuścił głowę. Jego kolt robił dziury jak spodki.

— Nie powinienem był strzelać — szepnął.

Malko przesunął się wzdłuż muru, pozostając poza zasięgiem strzałów Japończyka. Potem zawołał:

— Pułkowniku Tanaka, proszę wyjść.

Ponowił wezwanie, ale bez skutku. Mimo to Japończyk, na pewno go słyszał.

— Przystąpimy zaraz do ataku — ciągnął Malko. — Proszę przynajmniej wypuścić człowieka, którego pan więzi.

Ciągłe milczenie. Malko dołączył do Miltona i agentów FBI. Goryl powiedział:

— Będą tu za dziesięć minut z gazami łzawiącymi.

Malko spuścił głowę. Wojna na Pacyfiku dowiodła, że Japończycy nigdy nie poddawali się żywi.

Oparty o ścianę, osłonięty przed kulami pułkownik Tanaka z przykrością spoglądał na agonię grubego Joe.

Rozciągnięty na ziemi, niczym wielka meduza, ciężko oddychał. Z kącika ust spływała mu strużka różowej krwi. Kula Miltona uszkodziła prawe płuco. Nie było cienia nadziei. Palcami drapał posadzkę, nie mógł mówić. Zamglone oczy już nie widziały.

Tanaka był uwięziony. Wiedział, że tamci wykurzą go ogniem albo gazem. Do wyboru. Pozostawało kilka możliwości: rozwiązanie samurajskie, kula w łeb albo skok z szóstego piętra.

Żaden z tych trzech pomysłów nie satysfakcjonował go w pełni. Pułkownik nie odczuwał cienia nienawiści wobec ludzi, którzy oblegali go. Perspektywa zabicia wielu z nich nie nęciła go.

Nagle dobiegł go jakiś szmer. Drgnął i odskoczył w bok, przeklinając się w duchu za nerwowość.

To tylko włączyła się klimatyzacja.

Przez ułamek sekundy doznał okrutnej radości: przez pomyłkę uruchomiono aparaturę zapomniawszy o nim.

Odłożył pistolet i gorączkowo odkręcił pokrywkę pudełka.

W tej samej chwili do jego nozdrzy napłynął zapach gorzkich migdałów. I zrozumiał, że powietrze nie jest wchłaniane lecz wtłaczane do pomieszczenia.

Aparatura działała odwrotnie, wydmuchując śmiercionośny gaz.

Pułkownik Tanaka podszedł do okna i zatrzymał się.

Wystarczyło otworzyć je i wpuścić świeże powietrze.

Rozmyślił się i wpadł na lepszy pomysł. Nie było mu już pisane ujrzeć kwitnących wiśni w Tokio. Ale takie już jest życie. Ukląkł i pochylił się nad wlotem powietrza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cyklon w ONZ»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cyklon w ONZ» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Gérard Villiers - Les canons de Bagdad
Gérard Villiers
libcat.ru: книга без обложки
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - Opération apocalypse
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - Le printemps de Varsovie
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - Naufrage aux Seychelles
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - Cyclone à l'O.N.U.
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - SAS à Istanbul
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - La panthère d'Hollywood
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - Aventure en Sierra Léone
Gérard de Villiers
Gérard Villiers - Arnaque à Brunei
Gérard Villiers
Gérard de Villiers - Le disparu de Singapour
Gérard de Villiers
Gérard de Villiers - Rendez-vous à San Francisco
Gérard de Villiers
Отзывы о книге «Cyklon w ONZ»

Обсуждение, отзывы о книге «Cyklon w ONZ» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x