— To prawda — musiał przyznać Daud.
— Jednak nie rozumiem dlaczego.
— Nie wiedzą, kim jest naprawdę — uciął Nassiw.
Nagle, zaniepokojony, zapytał swojego zastępcę:
— Czy mogą trafić aż tutaj?
Raszid skubał swoje wielkie wąsy.
— Nie, nie sądzę. Amina Jawal nie żyje.
Rozmawiałem o tym tylko z nią.
Trochę uspokojony, szef służby prewencyjnej odprawił swojego zastępcę.
Gdy został sam, nagle coś przyszło mu do głowy.
Musiał dowiedzieć się o los agenta CIA. W przeciwnym razie ten mógłby uznać jego postępowanie za dziwne.
Wezwał sekretarkę.
— Proszę wysłać wiadomość do Commodore.
Do pana Malko Linge. Żeby do mnie zatelefonował.
Podał numer swojej linii bezpośredniej.
Problem został rozwiązany. Lecz co powie Izraelczykom. Prawdopodobnie nie wiedzą jeszcze o niepowodzeniu tej całkowicie tajnej operacji.
W każdym razie nie mogliby mu zarzucić że nic nie zrobił.
Trzeba czekać, aż dadzą o sobie znać.
Jamal Nassiw patrzył na morze, które lśniło w promieniach słońca, zastanawiając się, czy śmigłowiec nie zniknął już w chmurach poza zasięgiem wzroku, gotowy zamienić go w każdej chwili w gorąco i światło.
Leila el Mugrabi nie zdążyła się nawet przestraszyć.
Zaledwie zjawiła się na ulicy, zamierzając wsiąść do swojego czerwonego audi, kiedy dwaj silni mężczyźni skoczyli w jej stronę i — mimo że się opierała — porwali ją ze sobą, a następnie wciągnęli do samochodu terenowego z przyciemnionymi szybami.
Jeden z napastników odebrał jej kluczyki od czerwonego audi, które trzymała w ręku i usiadł za jego kierownicą.
Kiedy samochód terenowy odjechał, audi ruszyło za nim.
W ten sposób nie został żaden ślad po porwaniu.
Siedząc na tylnym siedzeniu, pomiędzy dwoma wąsatymi mężczyznami, Leila zapytała:
— Kim jesteście?
— Szef chce cię widzieć — powiedział tylko jeden z nich.
— Jaki szef?
Odpowiedział jej i puls młodej kobiety zaczął się powoli uspakajać.
El Husseini nie miał opinii człowieka stosującego tortury do wymuszania zeznań.
Dwaj strażnicy pozwolili nawet Leili zapalić papierosa, lecz mimo wszystko jej ręce drżały tak bardzo, że musiała dwukrotnie użyć swojej niezawodnej, pozłacanej zapalniczki Zippo „Hollywood”, zanim to jej się udało.
Trochę uspokojona, zastanawiała się jednak, dlaczego ją po rwano.
Chociaż obie palestyńskie służby bezpieczeństwa konkurowały ze sobą, konflikty zdarzały się rzadko.
Dwadzieścia minut później samochód zwolnił i Leila zobaczyła długą bramę która się przed nimi otwierała.
Lecz zamiast stanąć naprzeciwko wind, samochód wjechał od razu na długą rampę, prowadzącą do podziemia.
Puls Leili el Mugrabi znowu zaczął bić szybciej. To nie wróżyło nic dobrego.
Nikt nie widział, jak wjeżdżała do „piramidy”.
A zatem, gdyby stąd nie wyszła…
Samochód zatrzymał się w końcu i strażnicy kazali jej wysiąść.
Zobaczyła słabo oświetloną piwnicę z pustymi, betonowymi ścianami, która zrobiła na niej przygnębiające wrażenie.
Poczuła ulgę, gdy porywacze zaprowadzili ją prosto do windy.
Gdy zobaczyła, że goryl naciska na guzik czwartego piętra, krzyknęła z radości: jechała do Atepa el Husseiniego.
Korytarz był pusty.
Nie trafiła do biura szefa Mukhabaratu, lecz do pustego pomieszczenia, do niedokończonej sali konferencyjnej, gdzie nie było nawet telefonu.
Bez pytania przyniesiono jej gorącą herbatę.
Była już zdecydowanie bardziej rozluźniona, kiedy wszedł generał el Husseini, z poważnym wyrazem twarzy i z teczką w ręku.
Usiadł po przeciwnej stronie stołu i, nie częstując jej, zapalił papierosa swoją zapalniczką Zippo z wygrawerowanym orłem.
Następnie położył zapalniczkę przed młodą kobietą, wypuścił kłąb dymu i zapytał spokojnie:
— Wiesz, dlaczego tu jesteś?
Leila el Mugrabi odpowiedziała sucho:
— Nie i uważam to postępowanie za skandaliczne.
Wystarczyło do mnie zatelefonować, przyszłabym.
Generał się uśmiechnął.
— Nie byłem tego pewien.
Bardzo dobrze ukryłaś swoją podwójną grę.
— Jaką?
— Amina Jawal to wyjaśniła.
Potwierdziła to, co wiedziałem od dawna.
Raszid Daud dostał od ciebie rozkaz zlikwidowania agenta CIA, by chronić twoich przyjaciół z Hamasu.
Młoda Palestynka podskoczyła z oburzenia.
— To kłamstwo, nigdy nie rozmawiałam z Raszidem.
— Wobec tego, kto z nim rozmawiał?
Otworzyła usta i natychmiast je zamknęła, pod surowym spojrzeniem el Husseiniego.
— Nie wiem — wymamrotała.
Generał wzruszył ramionami.
— Nieważne! Interesuje mnie zadanie, które powierzył ci Harnaś, a które ty wspaniale wypełniasz.
— Co pan mówi? — zaprotestowała Leila.
— Nie mam nic wspólnego z Hamasem. Przysięgam na Boga.
— Nie przysięgaj — poradził jej generał. — Niepotrzebnie się trudzisz.
Tutaj mam wszystkie dowody.
Poklepał swoją teczkę na dokumenty.
— Moi agenci śledzili cię od dawna.
Spójrz! To są sprawozdania z podsłuchów w miejscu, które dobrze znasz.
Popchnął w jej stronę kilka kartek, które przebiegła wzrokiem.
Kiedy skończyła czytać, była trupio blada.
Zmieniając nagle strategię, rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
— Tak, to prawda. Pracuję dla szejka Jassine, który jest świętym człowiekiem.
Będziemy walczyć, aż do ostatecznego zwycięstwa nad Izraelem.
— Wiesz, że to nie jest oficjalna polityka raisa — zauważył łagodnie el Husseini — lecz ja cię nie potępiam.
Chciałem się po prostu z tobą zobaczyć, zanim przekażę moje informacje Jamalowi Nassiwowi.
Twojemu szefowi i kochankowi.
Myślę, że będzie chciał wiedzieć więcej i poleci Raszidowi, by cię przesłuchał.
— Raszid! Nie mogła powstrzymać krzyku.
Raszid Daud to był praw dziwy koszmar.
W ułamku sekundy zobaczyła siebie w piwnicy, w towarzystwie tego psychopaty, który na pewno skorzystałby z okazji, by ją zgwałcić, upodlić, torturować.
Zmusiłby ją, żeby powiedziała wszystko, co wie na temat Hamasu.
Kochanek nie obroniłby jej.
Jaser Arafat nie ufa Hamasowi, chce go kontrolować, by uniknąć komplikacji i móc zaofiarować wiarygodny pokój Izraelczykom.
Gdyby się dowiedział, że Harnaś przeniknął do jednego z jego najważniejszych systemów bezpieczeństwa, pod nosem człowieka, do którego miał pełne zaufanie, dostałby furii. W Gazie Jaser Arafat sprawował władzę absolutną.
Ludzie byli tym, czym pozwalał im być.
Jamal Nassiw mógł z dnia na dzień, jeśliby rais tego chciał, znaleźć się na samym dole drabiny społecznej.
Albo umrzeć.
Nie zabrakłoby kandydatów z Fatahu, gotowych go zastąpić, zachwyconych, że mogą się pozbyć tego młodego, ambitnego człowieka…
Dlatego kochanek Leili nie kiwnie nawet palcem, by wyrwać ją ze szponów Raszida Dauda.
Generał el Husseini zgniótł w popielniczce papierosa i wstał.
— Chodź, zaprowadzę cię sam na dół.
Leila el Mugrabi siedziała jak przyklejona na swoim krześle, nogi miała całkiem miękkie.
W wielkim gmachu panowała kompletna cisza.
Przez opancerzone szyby ledwie było widać świat zewnętrzny.
Myśli kłębiły się w głowie kobiety.
W końcu jakoś wstała, trzymając się stołu i poszukała wzroku Atepa el Husseiniego.
Przyglądał się jej obojętnie. Przypomniała sobie, co o nim mówiono:
Читать дальше