Fern Michaels - Twarz z przeszłości

Здесь есть возможность читать онлайн «Fern Michaels - Twarz z przeszłości» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Остросюжетные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Twarz z przeszłości: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Twarz z przeszłości»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdy doktor Blake Hunter spotyka Casey Edwards błąkającą się po ulicach miasteczka Sweetwater, jest ona kobietą bez przeszłości. Pamięć wyparła ślady przerażających wydarzeń, jakie stały się jej udziałem przed dziesięcioma laty. Jedyne, co ma, to skrawek papieru z adresem wspaniałej posiadłości, w której mieszka jej matka.

Twarz z przeszłości — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Twarz z przeszłości», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– I co ty na to?

Pytanie Blake’a przywróciło ją do rzeczywistości. Zaskoczona nieoczekiwanym widokiem, który miała przed sobą, wciągnęła powietrze, podziwiając krajobraz.

Dęby rozstępowały się z wdziękiem, ich szerokie łuki ocieniały pokrytą kurzem drogę. Światło słoneczne przenikało przez liście, posyłając krótkie błyski przez ich koronkowy wzór. Blake zwolnił. Przed nimi wyłonił się Łabędzi Dom, otoczony zielenią. Dziesiątki magnolii rosły wokół rezydencji z czerwonej cegły. Kolisty podjazd uwydatniał bukiet jaskrawych barw. Nigdy nie widziała takiego bogactwa kwiatów. Ich kolory były tak żywe, że poczuła się szara i nudna.

Oniemiała, nie przestawała wpatrywać się w imponującą budowlę. Z całą pewnością pamiętałaby, gdyby kiedykolwiek w niej mieszkała. Dom wyglądał tak, jakby Scarlett pożyczyła nowy i poprawiony plan Tary architektowi i jakby razem zaprojektowali rezydencję jej marzeń sprzed wojny secesyjnej. Kolejna myśl, której nie potrafiła wyjaśnić. Jak to się działo, że wiedziała o Scarlett i Tarze, ale nie mogła sobie przypomnieć innych rzeczy?

Zamknęła oczy. Mogła sobie wyobrazić powozy, kobiety w atłasowych sukniach, ich wydęte krynoliny, czepki z kolorowymi wstążkami trzepoczącymi na ciepłym letnim wietrze. Wyobrażała sobie, że słyszy przenikliwe piski radości młodych dziewcząt, gdy biegną truchtem po pokrytej kurzem ścieżce w drodze do nieznanych miejsc.

– Co myślisz o swoim nowym domu? – zapytał Blake.

– Nie wyobrażałam sobie, że jest taki ogromny! Jest prawie tej wielkości co szpital.

Grube białe kolumny podpierały balkon, który opasywał cały front rezydencji. Osiem kolumn, stojących w doskonale równym szeregu, biegło wzdłuż całego frontu domu.

Kominy z czerwonej cegły wyglądały zza zasłony dębów. Gałęzie drzew kołysały się delikatnie na wietrze późnego popołudnia, jakby chciały powitać Casey.

– Jest w rodzinie od setek lat. Pokolenia Worthingtonów zostawiły po sobie ślady. John dobudował kolejne osiem albo dziesięć pokoi, salę balową i oszkloną werandę. Potem dodał kryty basen. W Łabędzim Domu są wszelkie wygody – dodał kpiąco.

Casey przyszło do głowy, czy kiedykolwiek zdoła przyzwyczaić się do takiej wystawności po pobycie w surowych szpitalnych warunkach.

Samochód przyśpieszył. Gdy zjeżdżali z pagórka w stronę Łabędziego Domu, spokojny głos Blake’a wypełnił wnętrze limuzyny.

– Pozory czasami mylą, jak na pewno wiesz.

Casey wyczuła, że jego nastawienie się zmienia. Z przyjacielskiego w posępne. Ta uwaga sprawiła, że ciarki przeszły jej po plecach.

– Nie mogę się doczekać, kiedy obejrzę posiadłość. Musi być tego ze czterdzieści hektarów!

Jej sztuczny entuzjazm wyrwał Blake’a z ponurego nastroju. Kiedy spojrzał na nią, znowu się uśmiechał.

– Myślę, że sześćdziesiąt, ale kto by to liczył? Będziesz miała mnóstwo czasu, kiedy już się zadomowisz.

Dotarli do podstawy wzgórza i zatrzymali się na skraju kolistego podjazdu. Drewniane drzwi otworzyły się gwałtownie i niska, podobna do elfa kobieta zbiegła po ceglanych stopniach z wyciągniętymi ramionami, jakby próbowała wziąć w objęcia cały świat.

Blake wysiadł pierwszy i okrążył samochód, aby otworzyć drzwi po stronie Casey. Ledwie to zrobił, poczuła, że drobna kobieta ciągnie ją za ręce i miażdży w zaskakująco silnym uścisku. Czyją znała?

Kobieta cofnęła się, gdy Casey wysiadła z samochodu. Czując się tak, jakby była obiektem inspekcji, wyprężyła się niczym struna i popatrzyła na Blake’a, który z trudem powstrzymując śmiech, stał teraz za kobietą.

– Cóż, niech mnie cholera! To naprawdę ty! Och, przepraszam, zwykle tak nie klnę, cóż, w każdym razie nieczęsto.

Kobieta uniosła rożek fartucha w kwiaty i dotknęła nim błyszczących niebieskich oczu.

– Owszem, często. – Przywiązanie Blake’a do tej kobiety było widoczne na jego twarzy.

– Przestań przeszkadzać, do licha. A kto cię w ogóle pytał? – Kobieta popatrzyła w górę na Blake’a i uśmiechnęła się.

– Widzisz? Te twoje usta jeszcze wpędzą cię do grobu. Casey, poznaj największe usta Południa, Florę Farley, naszą… Nie wiem, kim ona jest! Czasami opiekowała się tobą i pomagała twojej matce, kiedy byłaś dzieckiem. – Czule przytulił Florę.

– „Największe usta Południa?” To tak mnie teraz nazywasz? No, tylko poczekaj, panie Blake. Kiedy będziesz chciał zjeść jedno z moich słynnych ciasteczek z orzeszkami pekana, dam ci jedno, ale wypełnione łupinami!

Casey słuchała, jak Blake przekomarza się z Florą. Wyglądało na to, że cieszy ją każda wspólna minuta. Jej uśmiech ukazał doskonałą sztuczną szczękę. Flora czule odsunęła Blake’a na bok i zamknęła Casey w matczynym uścisku.

– Chodź, Casey, czeka na nas praca. – Flora poprowadziła dziewczynę ku dwuskrzydłowym drzwiom.

Blake pokręcił głową.

– Praca? – Casey odzyskała mowę…

Nie miałaby nic przeciwko temu, ale myślała, że na początku spędzi dzień albo dwa na odpoczynku, przyzwyczajając się do Łabędziego Domu i na nowo poznając matkę. Czy matka oczekiwała, że będzie pracować na swoje utrzymanie? Jeśli tak, pokazałaby jej, że nie jest leniem.

Flora poprowadziła ją na górę po dębowych schodach pokrytych mocno wytartym dywanem. Nie raczyła zatrzymać się na którymś z trzech podestów w drodze na najwyższe piętro. Najwyraźniej nie usłyszała pytania Casey albo postanowiła je zignorować.

Na trzecim piętrze doszły na koniec długiego korytarza. Casey zatrzymała się w ostatniej chwili, inaczej zderzyłaby się z kobietą elfem.

– Umieściłam cię tutaj. – Flora wskazała ruchem głowy dwuskrzydłowe drzwi. – Wiem, że to daleko, ale będziesz mi za to dziękować. Pomyślałam, że po szpitalu wolisz być jak najdalej od hałaśliwej kuchni.

Flora otworzyła drzwi sypialni. Widok zaparł Casey dech w piersi. Od soczystej roślinności ogrodów w dole oddzielała ją tylko szyba. Nigdy dotąd nie widziała takiego panoramicznego okna. Podziwiając widok, Casey przyglądała się bogatym, urozmaiconym ogrodom. Kwiaty, których nazw nie znała, tworzyły wspaniały barwny dywan.

– Cóż, panienko, widzę po twoim zachowaniu, że nie będę miała kłopotów ze skłonieniem cię do posłuchu. Jak na razie, nie jesteś zbyt rozmowna. Są cudowne, prawda? – Wskazała gestem roślinność za oknem. – Pan Worthington zajmuje się nimi, kiedy tylko może, ale Hank jest naszym głównym ogrodnikiem. Na niego lepiej uważaj. Tylko dlatego, że był ogrodnikiem w Anglii u jakiegoś księcia czy kogoś takiego, myśli, że jest tutaj królem posiadłości. Pracuje jednak bez zarzutu.

Oczarowana przepięknymi ogrodami Casey ledwie słyszała paplaninę Flory. Gdy odwróciła się, żeby stanąć twarzą do tej miłej kobiety, opanowało ją uczucie niepokoju. Popatrzyła znów za okno. W centralnym punkcie ogrodów dostrzegła kamienną ścieżkę prowadzącą do wielkiej fontanny. Promienie słoneczne rozświetlały kaskadę wody w mniejszej fontannie, tkwiącej w środkowej części ogrodu. Co ciekawe, Casey poczuła, że światło ją przyciąga. Nie rozumiejąc tego, podeszła do okna, a promienie światła ją przywoływały, jakby pytając, czy odważy się zmieszać z ich jasnością. Wciągana w wir słonecznego światła, poszła za nim, nie słysząc ciągłego trajkotania Flory.

Kuliła się w ciemnościach na dnie szafy. Kurtki dotykały jej żałośnie chudych ramion, gdy wstrząsał nią szloch. Zacisnęła powieki, próbując stłumić ból. Obiecał, że już nigdy jej nie skrzywdzi. Tym razem mama ich zobaczyła. Po prostu popatrzyła na nią tak jak zawsze, szczególnie kiedy trzymała tę szklankę. Mówiła, że to woda, ale ona nie wierzyła, miała dziewięć lat, nie była już dzieckiem. Wspomnienie ostatniego razu to było dość. Rozcierając obolałe uda, czknęła i otarła jeszcze jedną łzę. Obiecał, że zrobi coś jeszcze gorszego. Powiedział to też ostatnim razem, przypomniała sobie. A jednak nie miała zamiaru ryzykować. To, co robił, było i tak bardzo złe. Co mogłoby być gorsze? Wyszedł. Tylne drzwi trzasnęły i usłyszała, że mama wrzeszczy. To oznaczało, że może wyjść ze swojej kryjówki. Uchyliła nieznacznie drzwi i popatrzyła badawczo przez wąski pasek światła. Nie wiadomo skąd sięgnęła po nią ręka, zakryła jej usta, uwięziła jej krzyk.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Twarz z przeszłości»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Twarz z przeszłości» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Twarz z przeszłości»

Обсуждение, отзывы о книге «Twarz z przeszłości» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x