Obudziłam się trzy godziny później i poczłapałam do kuchni. Wrzuciłam do klatki Reksa kawałek krakersa i winogrono i przeprosiłam go. Byłam nie tylko ździrą, która pała żądzą do dwóch mężczyzn jednocześnie, ale i wyrodną matką chomika.
Moja sekretarka mrugała wściekle. Większość wiadomości pochodziła od matki. Dwie były od Morellego. Jedna od obsługi sklepu Tiny – suknia gotowa. Wiadomość od Komandosa, że Czołg pozostawił harleya na moim parkingu plus przypomnienie, bym uważała. Sophia i Christina wciąż się ukrywały.
Ostatnia wiadomość była od Vinniego. “Gratulacje na okoliczność uwolnienia babki. Właśnie się dowiedziałem, że masz także Księżyca i Dougiego. A wiesz, kogo brakuje? Eddiego DeChoocha. Pamiętasz go jeszcze? To ten gość, którego miałaś mi przyprowadzić. Ten sam, który pośle mnie z torbami, jeśli nie zaciągniesz jego zramolałej dupy do pierdla. Jest stary jak świat. Ślepy. Nie słyszy. A ty nie potrafisz go złapać. Na czym polega problem?".
Cholera. Eddie DeChooch. Tak naprawdę, to o nim zapomniałam. Siedział w jakimś domu. A ten dom miał garaż, z którego wchodziło się do piwnicy. Z opisu babki wynikało, że był bardzo duży. Nie znalazłabym podobnego w Burg. Ani w okolicy Ronalda. Co mi pozostawało? Nic. Nie miałam pojęcia, jak odszukać Eddiego DeChoocha. Prawdę powiedziawszy, nie miałam na to nawet ochoty.
Była czwarta rano, a ja ledwo trzymałam się na nogach. Wyłączyłam sygnał przy telefonie, powlokłam się do sypialni, wpełzłam pod kołdrę i nie obudziłam się do drugiej po południu.
Zdążyłam już włożyć kasetę do magnetowidu i usadowić się z miską popcornu na kolanach, kiedy zabrzęczał mój pager.
– Gdzie się podziewasz? – spytał Vinnie. – Dzwonię i nikt się nie odzywa.
– Wyłączyłam sygnał w telefonie. Chcę mieć wolny dzień.
– Twój wolny dzień właśnie się skończył. Podsłuchałem przed chwilą rozmowę na policyjnej linii. Pociąg towarowy z Philly staranował białego cadillaca na przejeździe przy Deeter Street. Kilka minut temu. Wygląda na to, że z wozu nic nie zostało. Masz tam natychmiast pojechać. Przy odrobinie szczęścia uda ci się zidentyfikować resztki, jakie pozostały z tego, co było kiedyś DeChoochem.
Spojrzałam na zegar w kuchni. Prawie siódma. Zaledwie przed dwudziestoma czterema godzinami byłam w Richmond, szykując się do drogi powrotnej. To przypominało zły sen. Niewiarygodne.
Chwyciłam torebkę i kluczyki od motoru, a resztę kanapki wepchnęłam do ust. Co prawda DeChooch nie należał do moich ulubieńców, ale nie marzyłam o tym, by przejechał go pociąg. Z drugiej strony, bardzo by mi to ułatwiło życie. Przewróciłam oczami, idąc przez hol. Powinnam trafić do piekła za takie myśli.
Dotarłam na Deeter Street po dwudziestu minutach. Okolica była zablokowana przez wozy policyjne i samochody ratownictwa technicznego. Zaparkowałam trzy przecznice dalej i resztę drogi pokonałam na piechotę. Kiedy się zbliżyłam, miejsce katastrofy odgradzano właśnie taśmą policyjną. Chodziło raczej o powstrzymanie gapiów niż zabezpieczenie samego terenu. Szukałam w tłumie znajomych twarzy, by przedostać się za taśmę. Dostrzegłam Joego Juniaka i Carla Costanzę w otoczeniu kilku mundurowych. Otrzymali wezwanie i stali teraz blisko wraku, potrząsając głowami.
Przepchnęłam się do nich, starając się nie patrzeć zbyt uważnie na szczątki wozu ani na porozrzucane członki.
– Hej! – zawołał Car! na mój widok. – Spodziewałem się, że przyjedziesz. To biały cadillac. W każdym razie to był biały cadillac.
– Zidentyfikowany?
– Nie. Tablic nie widać.
– Jest ktoś w środku?
– Trudno powiedzieć. Wóz ma teraz wysokość mniej więcej pięćdziesięciu centymetrów. Przewróciło go i sprasowało. Strażacy przygotowują wykrywacz ciał na podczerwień.
Wzdrygnęłam się odruchowo.
– Jezu.
– Tak, wiem. Przyjechałem na miejsce drugi. Rzuciłem okiem na cadillaca i ścisnęło mi jaja.
Z miejsca, w którym stałam, niewiele mogłam zobaczyć. Teraz, kiedy orientowałam się w rozmiarach zniszczenia, nie przeszkadzało mi to specjalnie. Wóz został uderzony przez pociąg towarowy, który na pierwszy rzut oka nie poniósł żadnego szwanku. O ile mogłam się zorientować, nawet się nie wykoleił.
– Wezwał ktoś Mary Maggie Mason? – spytałam. – Jeśli wóz prowadził Eddie DeChooch, to ona jest właścicielką cadillaca.
– Wątpię, czy ktoś ją powiadomił – odparł Juniak. – Nikt nie zdążył jeszcze o tym pomyśleć.
Miałam gdzieś adres i numer telefonu Mary Maggie. Zaczęłam przerzucać drobne, papierki po gumie, pilnik do paznokci, pastylki miętowe i inne śmieci, które zbierają się na dnie mojej torby, i w końcu znalazłam to, czego szukałam.
Mary Maggie odebrała po drugim sygnale.
– Mówi Stephanie Plum – powiedziałam. – Dostałaś już swój samochód?
– Nie.
– Doszło do zderzenia pociągu z białym cadillakiem. Pomyślałam, że może przyjechałabyś tu i spróbowała zidentyfikować ten wóz.
– Ktoś został ranny?
– Za wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć. Dopiero oglądają wrak.
Podałam jej lokalizację i powiedziałam, że będę czekać.
– Słyszałem, że ty i Mary Maggie jesteście kumpelkami – wyznał Costanza. – Tarzacie się razem w błocie.
– Owszem. Myślę o zmianie zawodu.
– Lepiej się zastanów. Obiło mi się o uszy, że Jaskinię Węża mają zamknąć.
– Niemożliwe. Był komplet widzów.
– Taki lokal robi forsę na wódzie, a ludzie nie piją tyle, ile trzeba. Przychodzą i kupują minimalną ilość. Wiedzą, że jak przeholują, to mogą stracić prawo jazdy. Dlatego Pinwheel Soba wycofał się z interesu. Otworzył budę w South Beach, gdzie ma zapewnioną frekwencję. Dave Vincent się nie przejmuje. Nigdy nie traktował tego poważnie. Robi pieniądze na towarze, o którym lepiej nie wiedzieć.
– Więc Eddie DeChooch nie zarabia na swojej inwestycji?
– Nie wiem. Ci faceci zgarniają śmietankę, ale podejrzewam, że DeChooch niewiele z tego ma.
Sprawę Loretty Ricci prowadził Tom Beli i wyglądało, że tę też będzie nadzorował. Był jednym z kilku funkcjonariuszy po cywilnemu, którzy kręcili się wokół samochodu i pociągu. Odwrócił się i podszedł do nas.
– Jest ktoś w samochodzie? – spytałam.
– Trudno powiedzieć. Silnik lokomotywy jest tak rozgrzany, że zakłóca czujnik ciepła. Musimy poczekać, aż przestygnie, albo ściągnąć wrak z torów i go rozciąć. A to może trochę potrwać. Część wozu utkwiła pod lokomotywą. Czekamy na sprzęt. Wiemy tylko jedno, w samochodzie nie ma nikogo żywego. Uprzedzę twoje pytanie – nie byliśmy w stanie odczytać tablic rejestracyjnych, nie mamy więc pojęcia, czy to wóz, którym jechał DeChooch.
Jak się jest dziewczyną Morellego, to ma się pewne przywileje. Człowiek doświadcza różnych uprzejmości, na przykład odpowiedzi na pytania.
Przejazd kolejowy przy Deeter Street jest wyposażony w sygnały ostrzegawcze i szlabany. Staliśmy spory kawałek dalej, bo lokomotywa pchała przed sobą samochód. Pociąg był długi, jego koniec znajdował się gdzieś poza Deeter Street. Widziałam z tego miejsca, że szlabany wciąż są opuszczone. Przyszło mi do głowy, że to niemożliwe, by wadliwie funkcjonowały i zamknęły się dopiero po katastrofie. Przypuszczałam, że kierowca zatrzymał samochód na torach celowo i czekał na nadjeżdżający pociąg.
Dostrzegłam po drugiej stronie ulicy Mary Maggie i pomachałam do niej. Przepchnęła się przez tłum ciekawskich i stanęła obok. Spojrzała pierwszy raz na samochód i zbladła jak ściana.
Читать дальше