Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wszystko Czerwone
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wszystko Czerwone: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszystko Czerwone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wszystko Czerwone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszystko Czerwone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Za mały - powiedział Paweł. - Nie da się uchwycić.
- Złap obcęgami - poradziłam. - Zosiu, daj mu obcęgi, bo ja nie mogę.
- Podważ nożem - zaproponowała Zosia. - Albo widelcem. Cienki widelec wejdzie w tę szparę.
Wszystkie trzy z zadartymi do góry głowami udzielałyśmy mu rad. Zosia podawała różne narzędzia, wciąż nie wypuszczając z ręki mojego pantofla. Za pomocą obcęgów i widelca Paweł otworzył szafkę, wyszarpując ów mały uszczelniający kawałek. Rozpuszczalnik stał w butelce na samym froncie i okazał się znakomity. Zmywał farbę bez trudu, tyle że śmierdział nieziemsko. Po paru minutach zaczęłam śmierdzieć i ja.
- Alicja, nie orientujesz się, czy to kiedykolwiek wywietrzeje? - spytałam z niepokojem.
- Z butów też schodzi - powiedziała Alicja uradowana. - Nie, to śmierdzi miesiącami. Dlatego właśnie trzymam go w tej szafce, a nie w pokoju. Z dwojga złego wolisz śmierdzieć czy być czerwona?
- Nie wiem. W ciemnościach chyba wolę być czerwona.
- Zawsze jeszcze możesz się pomalować na nowo... Zosiu, z ubrania schodzi?
- Schodzi. Ale tego jest za mało, na całą pościel nie starczy. Poza tym rzeczywiście śmierdzi potwornie, nie wytrzymasz tego. Co za świństwo w tym jest? Aż w nosie kręci!
Paweł pod sufitem kichnął. Stał ciągle na stołku i oglądał to coś małego, co wyciągnął obcęgami.
- Za grubo złożone - powiedział. - Dlatego tak ciasno siedziało.
Znów kichnął potężnie i o mało nie zleciał ze stołka.
- Cały smród leci do góry - powiedział z urazą.
- Zamknij tę szafkę i zejdź stamtąd! - zdenerwowała się Zosia. - Trzeba chociaż podłogę oczyścić, bo się każdy będzie przylepiał! Na litość boską, ten Herbert ma jutro przyjść, usuńmy to przynajmniej stąd! Bierz się do roboty?
- O rany boskie, rzeczywiście, ten Herbert!... - przestraszyła się Alicja. - Już bierz diabli mój pokój i pościel! Tutaj musimy posprzątać!
Paweł spróbował zamknąć szafkę bez pomocy dodatkowych elementów, ale nie udawało się. Nawet najgłębiej wepchnięte, drzwiczki wyłaziły po chwili z listew i kiwały się szeroko otwarte, lekko poskrzypując.
- Wetknij to, co tam było, i nie zawracaj sobie głowy - powiedziała Alicja.
- To za grube.
- To rozłóż i będzie cieniej. Weź połowę tego. Paweł posłusznie rozłożył to coś, ale okazało się teraz za cienkie. Spróbował złożyć inaczej.
- To jest niedobre. Dajcie inny... - zaczął i nagle urwał. Z namysłem przyglądał się trzymanemu w ręku przedmiotowi.
- Alicja - powiedział jakby z lekkim zaskoczeniem w głosie. - Czy ty w ogóle wiesz, co to jest?
- Nie wiem - odparła Alicja niecierpliwie. - Prawdopodobnie jakiś papier. Możliwe, że kawałek gazety.
- Nie, to jest koperta. Słuchaj, to jest jakiś list do ciebie. Zaklejony.
Alicja była właśnie bardzo zajęta glansowaniem mojej zelówki.
- Możliwe. Wyrzuć połowę albo złóż na trzy części, albo rób, co chcesz, tylko zamknij te drzwiczki, niech mi tu przestaną skrzypieć nad głową! Joanna, czy to ci będzie bardzo przeszkadzać, jeśli tu, w kancie, koło zelówki, zostanie ci takie czerwone?
- Byle nie wszystko - mruknęłam i odebrałam Zosi kłąb waty. - Pozwolisz, że skórę z twarzy będę już sobie sama zdzierać...
- Alicja! - wrzasnął Paweł. - Ale to jest list do ciebie! Zaklejony!
Do Alicji wreszcie dotarło.
- List do mnie? - zdziwiła się. - A cóż on robi w tej szafce? Od kogo?
- Nie wiem, nie ma nadawcy.
- Na litość boską, zamknij wreszcie tę szafkę i weź się do roboty! - zawołała Zosia z irytacją.
- Kiedy nie mam czym...
- O Boże, przylepiłam się - powiedziała Alicja. - Zamknij listem, co za różnica w końcu!... Słuchaj, z tej spódnicy już chyba nic nie będzie. Ewentualnie możesz ją ufarbować na czerwono.
- Aha. I bluzkę też. I żakiet. To już i buty trzeba było zostawić. Wszystko czerwone. Jak wyście to, do diabła, zrobili?!
- To ten klej... - zaczęła Alicja.
- Ja miałem rozlać przed progiem - powiedział Paweł z ożywieniem. Odruchowo wetknął trzymaną w ręku kopertę w szparę, zatrzasnął drzwiczki i zlazł ze stołka. - Chcieliśmy, żeby robiło ślady...
- Tyle ględził o tej pułapce, że w końcu przypomniałam sobie, że mam tę farbę - ciągnęła Alicja, szarpiąc na mnie spódnicę. - Spróbuj to zdjąć z siebie i włożyć szlafrok... Nie, nie możesz, masz jeszcze ręce...
- I nogi... - powiedziała Zosia z troską.
- Pewnie, ręce i nogi cholernie przeszkadzają - stwierdziłam zgryźliwie. - Bez rąk i nóg jest bez porównania wygodniej...
- Miało być coś jaskrawego, żeby morderca zostawiał wyraźne ślady - mówił Paweł. - I żeby to było coś nie do zmycia...
- A to, owszem, udało wam się osiągnąć...
- I Alicja mieszała w słoiku z klejem...
- Paweł, bierz to i ścieraj podłogę - przerwała Zosia stanowczo, wtykając mu kawał waty. - Tylko tego brakuje, żeby się ta arystokratka Herberta tu gdzieś przylepiła. Nie tam, tylko tu! Tu, w kuchni! I w przedpokoju. I koło wychodka! Wszędzie tam, gdzie Joanna chodziła!
- Latała po całym domu... - mruknął Paweł z dezaprobatą.
- Rozumiesz, trzeba było pomieszać od dna - objaśniała mnie Alicja. - No i wylało mi się trochę na podłogę. Od razu się do tego przylepiłam. Odstawiłam słoik na półkę... Nie, słoik odstawiłam na stół, a na półce postawiłam miskę. Chciałam domieszać jeszcze trochę kleju, ale ten słoik zleciał. Wszystko się mazało i w końcu zdecydowaliśmy poczekać z tym do jutra, żeby sprawdzić, czy wyschnie, czy się będzie dalej mazało. A jak oni już poszli spać i ja się też położyłam, to jeszcze i ta miska zleciała, najpierw na mnie, a potem na podłogę. Chciałam wytrzeć, ale tylko bardziej rozmazałam, jakoś dziwnie dużo się tego zrobiło, nie wiem, rosło czy co, nie miałam się gdzie podziać, więc sobie poszłam. No, a potem ty byłaś uprzejma wpaść w pułapkę. Po diabła właziłaś oknem?
- Myślałam, że śpicie. Zapomniałam klucza i nie chciałam was budzić.
- No tak, to ci rzeczywiście nieźle wyszło...
Po godzinie galerniczych wysiłków, w które wreszcie mogłam się włączyć, udało nam się osiągnąć tyle, że po mieszkaniu można było chodzić. Swoją odzież dorzuciłam do pościeli Alicji.
- Co za szczęście, że mi ta torba przeszkadzała i od razu odstawiłam ją na bok - westchnęłam z ulgą, idąc spać. - Chociaż jedno ocalało. W złą godzinę wymyśliłam to wszystko czerwone.
* * *
Kłopoty, związane z wytworną, a zarazem swojską kolacją, mnożyły nam się jak króliki na wiosnę. Herbert ze swoją Anne Lize miał przybyć o siódmej. Przedtem należało nie tylko dogotować bigos, ale także wywietrzyć mieszkanie, żeby usunąć woń kapusty. Kapustę wzmógł rozpuszczalnik, przenikliwie świdrujący w nosie prawie w całym domu, bo Alicja dokupiła go więcej. Okazało się, że trzeba jeszcze doczyścić kanapę, na którą zostałam wczoraj zawleczona, i zewnętrzną stronę drzwi pokoju Alicji, o które się otarłam. Woń rozpuszczalnika na kanapie Zosia bezskutecznie usiłowała zabić spirytusem, perfumami i kawą.
- Nic nie pomaga - powiedziała z rozpaczą, obwąchując mebel. - Przechodzi przez wszystko.
- Co za szkoda, że nie ma pluskiew! - powiedział Paweł z żalem. - Wyginęłyby co do jednej!
- Trudno, musicie coś wykombinować - powiedziała stanowczo Alicja. - To rzeczywiście robi wrażenie, jakbym truła karaluchy. Nie może tak zostać!
Po namyśle zaproponowałam, żeby użyć cebuli. Wymazanie kanapy sokiem z cebuli bez wątpienia zagłuszyłoby wszelkie inne aromaty. Ewentualnie czosnkiem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wszystko Czerwone»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszystko Czerwone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wszystko Czerwone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.