Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wielki Diament. Tom II
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wielki Diament. Tom II: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielki Diament. Tom II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wielki Diament. Tom II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielki Diament. Tom II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tu się nieco zająknął. Wiedziałam doskonale, że doszedł właśnie do owej nadludzko pięknej Arabelli i musiało mu zamajaczyć coś o dawnym skandalu.
– Oczywiście – rzekł. – Tuszę… Mam nadzieję… Pewne sprawy… Nieistotne szczegóły… Niekoniecznie muszą być eksponowane. Różne błędne interpretacje… – I nagle ucieszył się. – O właśnie, różne błędne interpretacje przy tej okazji będzie można skorygować!
Z tym poglądem zgodziłam się chętnie, aczkolwiek wcale nie byłam pewna, czy korekta przypadnie mu do gustu. Upewniłam się, że do dziadka możemy zadzwonić, umawiając się na wizytę, zapisałam numer telefonu, wdzięcznie przyjęłam obietnicę, że on też zadzwoni i niejako nas zarekomenduje, po czym zaczęłam się żegnać. Krystyna starała się być niewidoczna, chwilami tylko pogadując na stronie z małżonką. Państwo domu nie zatrzymywali nas wcale, chociaż pożegnanie wypadło znacznie czulej niż przywitanie. Lokaj, a może to był w ogóle taki sługa do wszystkiego, odwiózł nas na stację.
– Głodna jestem cholernie – powiedziała z irytacją Krystyna, na wszelki wypadek już po opuszczeniu pojazdu. – Wyobrażasz sobie ich u nas i żeby im nie dać nawet herbaty?
– Chyba też byli głodni i dlatego tak skwapliwie nas się pozbyli. Czy ja wiem… Co byś im dała? Bo ja mam w domu żółty serek i jajka.
– I wino masz, widziałam. Zostawiłam w lodówce paczkowaną szynkę i zdaje się, że gdzieś się poniewiera spleśniały pumpernikiel. Może masz rację… Ale ja nie mam służby, a w ogóle miałam na myśli babcię!
– U babci owszem, zgadza się, całą kolację by zeżarli. Jadę do ciebie, bo Eden Plaza nie ma restauracji. Doskonały hotel na odchudzanie.
– Przebieramy się?
– Po co? Wystąpię jako ty. Nie będą pamiętać, w co byłaś ubrana. Potem wyjdę jako ta druga, najwyżej zamienimy kiecki. Jak jej na imię?
– Komu, do diabła?
– Naszej wujence. Może przypadkiem wiesz?
– A… Wiem. Zwyczajnie ją o to spytałam, zaraz na początku. Sheila. Nie dla urody ją poślubił, to pewne, wyjątkowo podobna do konia.
– To przez te zęby. Słuchaj, jak myślisz, co w nich było? Odniosłam wrażenie, że jakaś ostrożność. Nie w stosunku do nas, bo później się rozkrochmalili, ale ogólnie. Jakby czegoś pilnowali.
Krystyna zastanowiła się, patrząc przez okno pociągu, który właśnie ruszał. Wsiadłyśmy do niego, nie przerywając plotkowania.
– A wiesz, że chyba rzeczywiście… O rodzinie on mówił swobodnie, no, poza tym jednym potknięciem. Ale cała reszta brzmiała tak, jakby uważali, żeby im się nie wyrwało coś niepotrzebnego. O…! Może to głupie, ale wiesz, co mi się wydaje? Cholernie się bali, żeby nas nie zaprosić przez pomyłkę do siebie, ganc pomada, na wikt czy na nocleg.
– Chyba słusznie ci cię wydaje…
– Słusznie! – przerwała z nagłą stanowczością. – Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale jakaś tajemnicza siła kazała mi powiedzieć, że stoimy w Grosvenor. Musiała to być inteligentna podświadomość.
Później okazało się, że odgadła doskonale. Kuzynek William wraz z małżonką tworzyli zgodne stadło o wspólnych upodobaniach. Obydwoje byli wściekle skąpi, najchętniej mieszkaliby w psiej budzie i żyli suchym chlebem, ściboląc łaty na portkach i sweterkach. Cierpieli chyba głęboko na co dzień, bo willa i dwie osoby służby stanowiły dno, poniżej którego absolutnie nie wypadało zejść. Zdaje się, że benzyna, przy odwożeniu nas na stację kolejową, wypadła im taniej niż telefon po taksówkę, a do ojca kuzyn zadzwonił z miejsca pracy. Dowiedziałyśmy się tego wszystkiego od dziadka, który natrząsał się z syna i synowej.
Wujeczno-wujeczny dziadek rzeczywiście przyjął nas chętnie, zapraszając na pobyt u siebie, dowolnie długi.
– Też jadę! – zarządziła Krystyna kategorycznie. – Przylepię sobie plaster na nosie. Nie będziesz się sama szlajać po historycznych apartamentach i opływać w pączki na maśle!
– A biblioteka? – zaprotestowałam bez przekonania.
– Przez dzisiejszy dzień zdążymy, pójdziemy razem i już wiemy, gdzie szukać. Do dziadka jedziemy jutro.
– No dobrze, niech ci będzie. Ale dzisiaj ja mieszkam tu, a ty tam. Dość się natarzałaś w luksusach!
Dziadek trzymał się świetnie, wysoki, chudy, siwy i dziarski. Powitał nas w bibliotece, spojrzał na Krystynę i rzekł:
– Nie potrzeba mi żadnych dokumentów. Mam oczy w głowie i widzę nieźle bez okularów. Chodźcie, dziewczynki, coś wam pokażę.
Nie dopuszczając nas do słowa, ruszył do salonu. Dzień był biały, pogodny, wczesne popołudnie, salon oświetlało słońce. Wujeczno-wujeczny dziadek zatrzymał się przed jednym z portretów.
– Proszę – powiedział z wyraźnym upodobaniem i satysfakcją. – Przyjrzyjcie się. Jedna z naszych wspólnych, waszych i moich, prababek, Arabella Blackhill. Za plecami macie lustro.
Popatrzyłam na Arabellę i w osłupieniu odwróciłam się do Krystyny. Na litość boską…!!!
To ona była przebrana, a nie ja. Na głowie miała rudą perukę, barwy młodych kasztanów, oświetlonych ogniem, skręty połyskiwały czerwono. Włosy peruki były dość długie, w lokach opadały aż na kark. Zmieniła nieco kształt brwi, z plastra na nosie chwilowo zrezygnowała, ubrana była w zieloną bluzkę ze stojącym kołnierzykiem i dekoltem z przodu, w uszach zaś kiwały się jej zielone klipsy. Wyglądała absolutnie, ale to absolutnie identycznie jak Arabella na portrecie. W ogóle był to jej portret i przez moment zastanawiałam się, czy nie kazała się kiedyś komuś malować.
– I ja mam żądać od was dowodów? – powiedział dziadek, wciąż tak zadowolony, jakby to przeraźliwe podobieństwo było jego dziełem. – Mój syn chyba zaniewidział, przecież zna ten portret…
Kuzynek William mógł sobie znać portret, mógł go nawet widywać każdej nocy we śnie. U niego Kryśka miała krótkie czarne włosy i całą resztę twarzy zupełnie inną. Ugryzłam się w język, żeby tego przypadkiem nie powiedzieć.
– Ależ ona była piękna…! – wyrwało się Krystynie.
– A ty, moje dziecko, to co? – odparł dziadek natychmiast. – Obie jesteście piękne, a ty również jesteś do niej podobna – zwrócił się do mnie. – Nie tak, jak twoja siostra, ale też ogromnie. Miło mi was widzieć. Prababka Arabella była barwną postacią, mimo iż pełnej krwi Angielką, i przyjemnie mi widzieć ją żywą.
Przypadek ciągle działał na naszą korzyść. W obliczu portretu Arabelli stosunki rodzinno-przyjacielskie zostały nawiązane na mur. Dziadek nas pokochał, zanim zdążyłyśmy otworzyć usta, z wzajemnością, było w nim coś bliskiego. Może i rzeczywiście geny Arabelli przetrwały do naszych czasów… Jedyny kłopot błysnął nam od razu, ta ruda peruka musiała być w ciągłym użyciu, bez względu na to, która z nas miałaby ją na głowie.
Dokumenty jednakże wyciągnęłam. Po kolacji, typowo angielskiej, zatem średnio jadalnej. Jakim cudem ktokolwiek z nich mógł od tego utyć…?
Dziadek papiery obejrzał, ale wyraźnie było widać, że czyni to ze zwyczajnej ciekawości, dla sprawdzenia, jak też potoczyły się losy potomków Jacka i Justyny, którzy stanowili parę wiążącą. Mój historyczny pomysł bardzo pochwalił i obiecał nazajutrz udostępnić mi archiwum rodzinne w całej okazałości, aż do średniowiecza. Mogłam prowadzić studia, ile mi się podobało, on sam zaś postanowił korzystać z towarzystwa Krystyny-Arabelli.
Przed snem Kryśka przyszła do mojego pokoju.
– Słuchaj, ja cholery dostanę – powiedziała gniewnie. – Dziadek mi się podoba, nie przeczę, ale ile ja mam wytrzymać w tej piekielnej peruce?! Ona grzeje!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wielki Diament. Tom II»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielki Diament. Tom II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wielki Diament. Tom II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.