Margery Allingham - Jak najwięcej grobów
Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jak najwięcej grobów
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Mijali skąpane w deszczu miasto i gdy w milczeniu wracali tą samą drogą do komisariatu na Barrow Road, w obu pojazdach panował nastrój narastającego podniecenia.
Na miejscu Luke przekazał zatrzymanego policjantowi, który wybiegł im na spotkanie, a potem w towarzystwie Lugga podszedł do wozu, który właśnie się zatrzymał.
– Zachowuje się bardzo spokojnie – stwierdził bez żadnego wstępu.
– Ja też sobie to pomyślałem. – W głosie- Yeo brzmiała niepewność, obaj spojrzeli na szczupłą postać Campiona, teraz prawie niewidocznego w ociekającej wodą pelerynie z ceraty.
Campion nic nie powiedział. Zsiadł spokojnie z kozła i poszedł na" tył wozu. Gdy konstabl odebrał lejce, pozostali ruszyli w ślad za nim. Zdążył już otworzyć klapę i latarką oświetlał znajdującą się wewnątrz trumnę. Była czarna, błyszcząca, niezwykle duża i bogato złocona jak królewska kareta.
– Przecież to ta sama, szefie. – Głos Lugga był bardziej chrypliwy niż zwykle, ręką dotknął ostrożnie drewna. – Zawiasy muszą ani chybi być wpuszczone w brzegi. Wcale ich nie widać. Z tego Jasa to prawdziwy artysta.
Yeo również wyciągnął z kieszeni latarkę.
– Wydaje mi się zupełnie normalna – oświadczył wreszcie. – Niech mnie kule biją, jeśli mi się ta cała heca podoba, Campion, ale niech Luke decyduje.
. Inspektor zawahał się i spojrzał na Campiona, rozterka wyraźnie malowała się w jego głęboko osadzonych oczach. Twarz Campiona, jak zawsze u niego w chwilach decydujących, była bez wyrazu.
– I ja tak sądzę – powiedział cicho. – Niech więc decyduje i otworzy trumnę.
W komisariacie inspektor, Campion i Lugg ustawili dwa drewniane krzesła tak samo, jak to widzieli w pokoju na zapleczu apteki.
Po jakichś pięciu minutach inspektor Luke, sierżant Dice i dwóch konstabli weszło powoli niosąc lśniącą trumnę. Ustawili ją ostrożnie na krzesłach i cofnęli się, a Yeo, który towarzyszył im z rękami, schowanymi głęboko w kieszeniach, zaczął gwizdać coś pod nosem ponuro i fałszywie.
– Waga jest jak trzeba – powiedział do Luke'a.
Jego podwładny spojrzał na niego zmieszany, dając do zrozumienia, że pojął aluzję. Jednak podjął decyzję i nie mógł się już cofnąć. Skinął na sierżanta.
– Wprowadźcie go.
Trwało to dłuższą chwilę, zanim usłyszeli na korytarzu kroki przedsiębiorcy i jego eskorty. Bowels szedł tak samo pewnie jak towarzyszący mu policjant, a kiedy znalazł się w pokoju, z gołą głową, bez ciężkiej peleryny woźnicy, wyglądał niezwykle czcigodnie.
Wszyscy uważnie śledzili jego twarz, gdy spojrzał na trumnę, ale mogli tylko stwierdzić, że znakomicie nad sobą panuje. To prawda, że stanął jak wryty i kropelki potu wystąpiły mu na czoło, ale był raczej oburzony niż przerażony. Z nieomylnym instynktem zwrócił się do Yeo.
– Tego, proszę pana się nie spodziewałem – powiedział cicho. – Może to bezczelność z mojej strony tak mówić, ale to nieładnie. – Słowa te zawierały zarówno pogardę dla odrażającego pomieszczenia, bezceremonialnego obchodzenia się ze zmarłym, sponiewierania praw obywatelskich i w ogóle samowoli władz. Oto stał przed nimi uczciwy, zgorszony człowiek interesu.
Luke spojrzał mu prosto w oczy i starał się jednak – zdaniem Campiona – patrzeć spokojnie, bez wyzwania.
– Otwórz ją, Bowels.
– Ja mam otworzyć trumnę, proszę pana?
– I to zaraz. Jeśli ty tego nie zrobisz, my cię wyręczymy.
– Ależ nie, nie, oczywiście, że to zrobię, panie inspektorze. Pan nie wie, co pan mówi. – Jego gotowość o wiele bardziej była zaskakująca niż pełne oburzenia protesty. – Zaraz to zrobię, muszę robić to, co mi pan każe. Znam swój obowiązek. Ale jestem zaskoczony, zupełnie zaskoczony. Nie mam nic więcej do powiedzenia. – Urwał i rozejrzał się wkoło z niesmakiem. – Czy dobrze zrozumiałem, że mam to zrobić tutaj, proszę pana?
Yeo znowu zaczął bezgłośnie gwizdać. Najwidoczniej nie orientował się, że wydaje jakieś dźwięki. Wpatrywał się intensywnie w szeroką różową twarz, w chytre małe oczka i nieprzyjemne usta.
– Tutaj,, i to natychmiast. – Luke był stanowczy. – Masz przy sobie śrubokręt?
Jas nie usiłował już dłużej grać na zwłokę. Pogrzebał w kieszeni i kiwnął potakująco głową.
– Mam, panie inspektorze. Nigdy nie ruszam się bez narzędzi. Jeśli panowie pozwolą, zdejmę marynarkę.
Patrzyli, jak się powoli rozbiera i zostaje w białej koszuli ze staroświeckimi mankietami. Starannie wyjął złote spinki i położył je na brzegu biurka, potem podwinął rękawy, ukazując mięśnie atlety.
– Jestem gotów, ale jeszcze jedno.
– Mów, człowieku – wtrącił się Yeo, mimo iż zamierzał się trzymać zupełnie na uboczu. – Masz pełne prawo mówić, co chcesz. O co chodzi?
– Chciałbym, proszę pana, mieć kubeł z wodą, a do tego trochę lizolu, żeby obmyć ręce.
Kiedy wysłano konstabla po kubeł, wyjął dużą chustkę do nosa, równie nieskazitelnie białą jak koszula i złożył ją po przekątnej
– Ten dżentelmen zmarł na jakąś ciężką chorobę – rzucił w przestrzeń. – Proszę stać nieco dalej przez pierwszych kilka minut. Ze względu na własne dobro. Macie, panowie, swoje obowiązki do wykonania, ale nie trzeba ryzykować więcej niż konieczne. Jestem pewien, że mi to wybaczycie.
Chustką owinął sobie dolną część twarzy i zanurzył ręce w zwyczajnym białym kuble, który mu przyniósł konstabl. Potem strzepnąwszy przenikliwie woniejący płyn na podłogę zabrał się do roboty. Jego silne ręce sprawnie pracowały przy śrubach, które były osadzone w stalowych gniazdkach i odkręcały się z łatwością, ale było ich bardzo dużo, a on każdą starannie odkładał rzędem koło spinek.
Kiedy wreszcie skończył, wyprostował się i rozejrzał wokoło, co skłoniło Yeo i Luke'a do tego, żeby podejść bliżej. Zatrzymał ich jednak o jakieś pięć stóp od trumny i patrząc to na jednego, to na drugiego, skinął głową dają do zrozumienia, że decydujący moment nadszedł.
Gdy wpatrywali się weń zafascynowani tym, co mieli za chwilę ujrzeć, podniósł wieko trumny.
Wszyscy obecni w pokoju zobaczyli ciało. Było całe owinięte w coś białego, przypominającego gazę, ale ręce złożone na wysokości pasa niewątpliwie należały do człowieka.
W ciszy pokoju zabrzmiała głośna jedna nuta – to pogwizdywał Yeo. Luke zgarbił się nagle, jego szerokie ramiona zwisały bezwładnie.
Nagle ktoś go chwycił za przegub ręki, to Campion pociągnął go bez wysiłku do trumny.
W chwili gdy Jas Bowels miał z powrotem nałożyć wieko, zostało mu ono gwałtownie wytrącone z ręki, a dłoń Luke'a prowadzona przez Campiona spadła na złożone palce zmarłego. Inspektor najpierw wzdrygnął się, ale zaraz opanował i kiedy Yeo, u którego z racji wieku refleks był wolniejszy, stanął obok niego, pochylił się, uniósł złożone ręce i odwrócił je. W następnej chwili zerwał gazę z biało upudrowanej twarzy i w pokoju zrobił się wielki ruch, bowiem widok był doprawdy niezwykły.
W trumnie leżał człowiek ubrany w grubą wełnianą bieliznę, jakby przymocowany do chirurgicznego urządzenia, które przypominało jednak pikowaną wiktoriańską kozetkę; w leżącej pozycji utrzymywał go rodzaj gorsetu, a tuż poniżej ciała znajdowała się drewniana przegroda dzieląca jego więzienie na pół. Głowa i górna część klatki piersiowej były swobodne, a przemyślnie ukryte otwory, niewidoczne z zewnątrz, umożliwiały dopływ powietrza. Mężczyzna oddychał głęboko, ale cicho, a jego ręce zabezpieczały skórzane bransoletki takiej długości, że pozwalały na swobodne stukanie w wieko trumny.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.