Margery Allingham - Jak najwięcej grobów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy miłośnicy Herkulesa Piorota z pewnością pokochają także Alberta Campiona. Ten niezwykłe inteligentny i błyskotliwy detektyw amator, bohater siedemnastu powieści Margery Allingham, z pomocą służącego, Lugga – zresztą byłego włamywacza – rozwiązuje równie skomplikowane zagadki jak te, z którymi przyszło się zmierzyć słynnemu Belgowi…

Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Może i miało. Nie widziałem. Owinięta była workiem, a obok stała wyjęta chyba z niej skrzynia. Nie spojrzałem drugi raz. Kiedy człowiek ma do czynienia z Jasem, lepiej mieć nakaz i w ogóle być bardzo ostrożnym. Pomyślałem sobie, że więcej zrobię złego niż dobrego. Zresztą byłem już spóźniony. Dobra, dobra, niech pan nie kaszle, jeśli pan nie potrzebuje. – W ochrypłym głosie przebijało rozżalenie. – Tutaj dano mi do zrozumienia, że ta cała heca zaraz zostanie rozwikłana.

– Doprawdy?

– To dla pana nowina? – powiedział Lugg rozjaśniając się. – Mam tę wiadomość prosto od krowy. Naszych przyjaciół glin pełno tu jak krewnych na weselu. Zarzucili sieć. Wiedzą już, czego chcą, i szykują się do skoku. Gdyby ten facet dał drapaka,.upadną na pysk.

– Kto to powiedział?

– Każdy, kto ma oczy do patrzenia, z wyjątkiem samej-policji. Nasz mądrala nic nie- wie. A to ci heca! Ale wracajmy do rzeczy. Pan może tu coś wywącha, szefie. Pan tego nie zlekceważy – dodał poważnie. – To coś nie z tego świata. Poza tym niech się pan. zdecyduje, czego się pan napije: herba matę albo naparu z pokrzyw. Naszykowali też coś, co zajeżdża jak te kwiaty w hallu. Nie ma na to wielu amatorów – urwał z ręką na gałce drzwi. Nie wyglądał specjalnie wesoło. – Niech się pan przyjrzy mojej starej ślicznotce. Warta tego. Jedną pończochę ma do połowy opuszczoną, a w jej kredensie pustki – z wyjątkiem butelki po sherry. Jej siostra została wykończona i większość gości przyszła po to, żeby się czegoś więcej o tym dowiedzieć. Ona częstuje ich serowymi biskwitami, a oni chcieliby rozmawiać o truciźnie. Ale gdyby zamiast mnie pojawili się Jego Królewska Mość i lady Godiva, nie byłaby wcale zdziwiona ani zaskoczona. To się nazywa opanowanie. Zaimponowała mi. Czy mam pana zaanonsować, czy sam pan wejdzie?

Campion podziękował mu i powiedział, że sam sobie poradzi.

Przyjęcie panny Evadne było w pełnym toku. Chociaż pokój był pełen ludzi, a poczęstunek niezwykły, jakiś cień elegancji, który wyróżniał przyjęcia w Portminster Lodge w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, nadal się błąkał wśród źle dobranego towarzystwa.

Goście stali bardzo blisko siebie, wśród wielkich sprzętów, i rozmawiali przyciszonymi głosami. Można było się zorientować, że przyszło więcej osób niż zwykle i że ludzie teatru tylko nieznacznie przeważali.

Na przykład pierwszym znajomym, jakiego Campion zauważył, był Harold Lines, główny reporter działu zbrodni „Słowa Niedzielnego", ponuro spoglądający znad pełnej – co mu się nigdy nie zdarzało – szklanki.

Gospodyni stała na dywaniku przed kominkiem, tuż obok swego fotela. I teraz ubrana była w czerwoną, kwiecistą suknię, która tak źle pasowała do jej karnacji, ale na szczęście szal i diamenty oprawne w złoto rozjaśniały ponure wrażenie. Nie była specjalnie przystojna, ale minę miała władczą i górowała zarówno nad panem Henry Jamesem, dyrektorem banku, jak i małym, smagłym, we włoskim typie, młodzieńcem, który z pewnością wywodził się z „Tespisa".

Zanim Campion zdołał do niej dotrzeć, musiał uporać się ze sporym tłumkiem, z którego wiele osób patrzyło na niego pytająco. Nagie znalazł się twarzą w twarz z właścicielem wąsów, które dobrze sobie przypominał. Drudge-„Knot" powitał 'go wylewnie spoza gęstwy wąsów.

– Halo! Jak się panu to podoba? – Od razu było widać, że czuje się nieswojo. – Niezbyt stosowna na to pora, co? – powiedział enigmatycznie i machnąłby ręką w kierunku gospodyni, gdyby było dość miejsca. – Człowiek wprost ma ochotę czerwienić się ze wstydu. A najgorsze, że to takie niewinne. – Mówił bardzo wyraźnie". Jego dziadek nie mógłby się wyrażać bardziej precyzyjnie.- Jabłka – dodał.

Ostatnia aluzja była niejasna, ale ze swej nowej pozycji Campion mógł dostrzec, że na prawym ramieniu panna Evadne miała małą siatkę do zakupów, zrobioną.z drutu i zielonego sznurka. Była "do połowy zapełniona jasnymi, lecz wyglądającymi na niedojrzałe, jabłkami, choć sporo gości trzymało w urękawiczonych dłoniach zielone jabłka. Spłynęło na niego natchnienie.

.- Czy to siatka panny Ruth?

– Stara dziwaczka nosiła ją wszędzie. – Knot robił wrażenie zdziwionego, że Campion o tym nie wie. Starał się mówić cicho i wreszcie zaczął nawet szeptać: – Nigdy bez niej nie chodziła. Miała zwyczaj wszystkim, kogo tylko dopadła, wtykać jabłka. Mawiała przy tym: „Trzymaj się z daleka od lekarzy" i wtykała jabłko w rękę. Evadne wie, że każdy musi to pamiętać i stąd ten poroniony pomysł w stylu „Hamleta". Kiepska zgrywa.

Campion nie odpowiedział, gdyż nagle uświadomił sobie, że nie brał dotąd pod uwagę detektywistycznych zapędów panny Evadne. Zapewne chciała sprowokować reakcję winnego. A teatr, jak widać, miała we krwi.

Następna uwaga Knota, również wypowiedziana szeptem, zaskoczyła go:

– Czy to prawda, że cała ta zabawa się kończy? Że policja szykuje się do skoku i tak dalej?

– Oficjalnie nic mi nie wiadomo.

Fala czerwieni oblała jego twarz.

– Przepraszam, nie powinienem był tego mówić. – W głosie młodego człowieka brzmiała skrucha. – Popełniłem nietakt, jeszcze raz przepraszam. Ale, ale, dobra koleżeńska rada, niech pan unika tego żółtego płynu.

. Campion podziękował mu z całą powagą i zaczął torować sobie drogę wśród gości.

Następną prawdziwą przeszkodą była panna Jessica w kapeluszu z tektury. Zapewne nie zdążyła się rozebrać po spacerze. Rozmawiała z doktorem. W jej wysokim głosie brzmiała nuta entuzjazmu.

– Powiada pan, że mu to dobrze zrobiło? Jakież to interesujące, przecież Herbert Boon twierdzi, że to najstarszy sposób na puchlinę wodną, znany jeszcze z czasów lecznictwa saksońskiego. Zbiera się pączki krwawnika, kiedy wschodzi Wenus – obawiam się, że ja tego nie przestrzegałam – uciera się je z masłem, ja używałam margaryny, i po prostu robi się okład. Spróbuje pan? Ach, Jakaż byłabym dumna, gdyby pan spróbował.

– No, cóż, sam nie wiem. – Słaby uśmiech przewinął się przez wąskie wargi doktora. – Najpierw chciałbym wiedzieć, jaka jest przyczyna puchliny wodnej.

– Uważa pan, że to takie ważne? – Była wyraźnie rozczarowana, a on wpadł w irytację.

– Oczywiście, że tak. To niezmiernie istotne! Trzeba być bardzo ostrożnym. Jeśli skóra nie jest uszkodzona, nie może pani zaszkodzić, ale, na miłość boską… – Spojrzał ponad jej głowę i spostrzegł Campiona. – Witam, witam, miło spotkać pana tutaj. Czy jest tu gdzieś pański kolega?

– Nie widziałem go… – zaczął Campion, kiedy czyjaś drobna dłoń spoczęła na jego ramieniu.

– Ach, to pan. – Jessica była wyraźnie ucieszona ze spotkania. – Czyż to nie cudowne? Zrobiłam okład na kolano właścicielowi sklepu kolonialnego i świetnie się teraz czuje. Sam doktor przyznał to. Przygotowałam też herbatę z pokrzyw i napar z wrotycza. W szklankach. Pozna go pan, bo jest żółty. Musi pan spróbować. O tam stoi. – Skinęła głową w dziwacznym kapeluszu w stronę odległego kąta pokoju, gdzie na stole zasłanym pięknym koronkowym obrusem rozstawiono baterie nalanych do pełna szklanek, filiżanek i dwa wielkie emaliowane dzbany. – Nigdy w życiu nie- pił pan nic podobnego. – Nie mówiła tego całkiem niewinnie, najwyraźniej, żartowała sobie z niego.

– Spróbuję, jak tylko złożę wyrazy uszanowania pani siostrze – obiecał.

– Jestem tego pewna -odparła. – Pan jest zawsze bardzo uprzejmy.

Zanim zdołał umknął, złapał go za guzik doktor Smith. Był wzburzony i nadal zirytowany.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Jak najwięcej grobów»

Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x