Margery Allingham - Jak najwięcej grobów
Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jak najwięcej grobów
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Albercie – zniżyła głos i rozejrzała się wokoło – że policja wie teraz, kogo ścigać; że zarzuciła sieć?
– Nie słyszałem o tym – powiedział zaskoczony.
– Racja, byłeś przecież cały dzień poza domem. Sądzę, że- się sam o tym przekonasz. Cłarrie nakazał mi, żebym nikomu nie pisnęła o tym ani słówka i oczywiście nie pisnę, ale po domu kręci się z dziesięciu policjantów, którzy nic tylko obserwują i czekają na rozkaz.
– Jaka szkoda, że nikt go nie wydaje.
– Nie ma się z czego śmiać, mój drogi. Muszą przecież mieć dowód, prawda? Och, jakże będę szczęśliwa, kiedy się to wszystko skończy; chociaż to będzie wielki wstrząs, a już przeżyłam niejeden. Weź choćby mego starego kapitana! Wymykał się do wróżki i zabawiał z… och, nie chcę się poniżać, Albercie, ale ze starą wywloką. Zadrwiła sobie ze mnie. Przeraziła go okropnie wypisując te listy, o czym on musiał wiedzieć. Przysięga że nie, stary kłamczuch, ale mu wypaliłam, że wcale mu nie wierzę, może nie jestem najmądrzejsza, ale aż taka głupia z pewnością nie., – Była nastawiona bojowo, ale przy tym bardzo kobieca. W oczach jej paliły się gniewne błyski jak u młodej dziewczyny. – Oczywiście, źle się czuje i głupio mu. Trudno mu nie przebaczyć, ale kiedy zaklął się na wszystkie świętości, że nawet nie przypuszczał, że to ona; dopóki sama się nie przyznała, a do tego miała czelność napisać taki list do Lawrence'a i wrzucić do skrzynki tuż koło domu, miałam ochotę sprawić mu dobre lanie! Kiedy się zorientował, że Lawrence jest na tropie, czmychnął do siebie na górę i upił się butelczyną, o której istnieniu nic nie wiedziałam. Mogłabym go zabić, daję słowo.
Campion roześmiał się.
– A co teraz robisz, cioteczko? – spytał. – Czy przypadkiem nie pilnujesz, żeby nie umknął?
– Kochany! On nawet nie może stanąć na nogach! – Zachichotała złośliwie. – Jest ogromnie skruszony, kołdrę podciągnął pod brodę i czeka, żeby się nim zająć. Po prostu stoję tu, żeby powiedzieć dobrym znajomym, którzy idą na górę, że w kuchni Cłarrie ma- coś w rodzaju barku: trochę dżinu i mnóstwo piwa. Idź na górę i porozmawiaj trochę, ale nic nie pij, a zwłaszcza tego żółtego świństwa, które podają w szklankach. Jessica zrobiła ten napój z krzyżownika, co wywołuje dziwny skutek. Kiedy już dosyć będziesz miał uduchowienia, zejdź do sutereny. Nie mogę pozwolić na to, żeby ludzie, którzy przychodzą do mego domu, nie dostali nic przyzwoitego.
Podziękował jej z uśmiechem prawdziwej czułości. Wieczorne światło padające przez otwarte drzwi oblewało jej twarz, ukazując delikatne rysy i zmarszczki. Kiedy się odwrócił, żeby wejść na schody, zajrzał do pokoju Lawrence'a i wzrok jego padł na kominek. Przez chwilę mu się przyglądał, potem spojrzał na nią z wyrazem zaskoczenia na bladej twarzy.
Oto jeszcze jeden supeł w splątanym kłębku rozwikłał się gładko i jej, niezrozumiała do tej pory, pozycja w tym domu nagle stała się jasna i logiczna. Zaryzykował:
– Renee, wydaje mi się, że wiem, dlaczego robisz to wszystko..
Ledwie wypowiedział te słowa, zrozumiał, że popełnił błąd. Twarz jej stała się bez wyrazu, oczy wrogie.
– Naprawdę, mój kochany? – W głosie jej brzmiała nuta wyraźnego ostrzeżenia. – Nie bądź za mądry, bardzo cię proszę. Spotkamy się w kuchni.
– Jak sobie -życzysz, cioteczko- mruknął, i zaczął iść po schodach, świadomy, że ona patrzy w ślad za nim, ale bez uśmiechu. '
23. Vive la bagatelle!
Na szerokim podeście zatrzymał się Lugg z tacą.
– Ma pan ochotę na pieczeń? – spytał wyciągając pięć herbatników na pięknym chińskim półmisku i głową uczynił gest w kierunku pokoju panny Evadne. – Tam się bawi Stowarzyszenie Starych Trucicieli! Trumny podają o ósmej!
Campion spojrzał na niego z zainteresowaniem.
– Co ty teraz właściwie robisz?
– Pomagam, szefie. Przyszedłem tutaj do pana, a jakieś podstarzałe babsko z głosem jak belfer kazało mi pomagać. Od razu się zorientowała, że to potrafię robić. Cholernie śmieszne, że jej posłuchałem, ale spodobała mi się.
– Która z nich? Panna Evadne?
– Tak, starsza panna P. Nie mówimy sobie jeszcze po imieniu. „Jesteś brudny i nie bardzo rozumiesz, co mówię, ale podobasz mi się". Taka ona jest. – Wyraźnie był zawstydzony. – Coś w sobie ma, chyba to właśnie nazywają urokiem.
– Tak sądzisz? Czyś dowiedział się czegoś od Thosa?
– Niewiele. Wejdźmy tu na chwilę. To pański pokój, prawda? Tak mi się wydawało, że poznaję pański stary nadłamany grzebień na toaletce. – Zamknął starannie drzwi. – Dowiedziałem się kilku rzeczy – powiedział zniżając głos. – Thos nie jest teraz w branży. Jest prawie szanowanym obywatelem. Pracuje.
– Wiem o tym. To przekleństwo wieku. Dowiedziałeś się czegoś o Apron Street?
– Jednej małej.rzeczy. Na temat Apron Street żartowano sobie jeszcze-jakiś rok temu, a potem nagle prze- stano.
– Nikt o tym później nie wspominał?
– Raczej nie. – Lugg mówił z niezwykłą jak na niego powagą, a w jego czarnych oczach malowało się zdziwienie. – Od tej pory ludzie zaczęli się bać. Najwidoczniej londyńskie chłopaki coś o tym wiedzą. Zrobiłem, jak pan kazał, i starałem dowiedzieć się jakiegoś nazwiska, ale jeden jedyny facet, jaki miał coś wspólnego z Apron Street, to Ed Geddy z gangu z West Street. Thos powiada, że któregoś dnia, kiedy miał kłopoty, upił się i zaczął za dużo obracać jęzorem „Pod Podwiązką" na Paul's Lane. Kumple zaczęli się z niego zgrywać, zezłościł się, poszedł sobie i nikt go od tej pory nie widział więcej. Wie pan, szefie, ten gang z West Street zajmuje się papierosami. Pamięta pan tę historię z dziewczyną zabitą w kiosku, która próbowała się opierać? To ich robota. Policja się wtedy skompromitowała na całego. Mówi to coś panu?
– Prawie nic – stwierdził Campion, ale był zamyślony. – Napad na kiosk i morderstwo miały miejsce rok temu, ale Apron Street nie wydaje mi się drogą tytoniową. Co jeszcze?
– Obejrzałem sobie Peter George'a Jelfa i jego małą ciężarówkę. Otworzył interes we Fletcher's Town, zatrudnia dwóch ludzi. Nazywa siebie „przedsiębiorcą przewozowym" i jego nowe nazwisko brzmi P. Jack. To on był wczoraj przed apteką. Zachowuje się bardzo grzeczniutko i skromnie. „Całuję rączki" i tak dalej. To niewiele, przyznaję, ale mam jego adres i policja może sobie z nim pogadać w.chwili wolnej od zajęć. Ale najlepszy kawałek schowałem na koniec. Trumna wróciła.
– Co takiego?….
– Zdziwił się pan, no nie? – spytał Lugg z prawdziwą satysfakcją. – Ja też. Kiedy dziś po południu nie zastałem tu pana, wpadłem sobie do mego szwagra Jasa. Jakom członek rodziny nie zapukałem, ale wszedłem przez tylne drzwi i zacząłem go szukać. Warsztat stolarski jest na małym zacisznym podwóreczku. Dawniej tam trzymano kubły na śmiecie. Szopa ma wywietrznik i jak zobaczyłem, że drzwi są zamknięte, pozwoliłem sobie przez ten wywietrznik zajrzeć do środka. Obaj tam byli, nad czymś pochyleni. Jakby coś wypakowywali. Nie myliłem się. Czarna jak noc, a złoceń na niej jak na spodniach portiera hotelowego. Ale powiem panu jedno, pełniutka była po brzegi.
– Naprawdę? – Zdumienie Campiona musiało Luggowi sprawić przyjemność, tak było szczere. – Jesteś pewien?
– Jak Bozię kocham. Złożona t dwóch części jak parawan w salonie. Zaraz po cichu odszedłem.
– Powiadasz, że wieko miało zawiasy?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.