Frederic Dard - Trawnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Frederic Dard - Trawnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trawnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trawnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Gdy zauważyłem, że wsiada do mojego wozu pomyślałem, że chce go ukraść".
Tak rozpoczyna swoją niezwykłą opowieść Jean-Marie Valaise, sympatyczny Francuz, trochę lekkoduch, który z pewnością wołałby, aby jego relacja zaczęła się całkiem inaczej! Ale wtedy – nie poznałby fascynującej Marjorie Faulks, co na pewno ucieszyłoby jego przyjaciółkę Denise… Nie musiałby też wyjechać do Szkocji i pewnego dnia na pewnym trawniku w parku w Edynburgu nie stałoby się to, co się stało. Inspektor Brett nie miałby rąk pełnych roboty…
Wszystko to wyjaśni świetna powieść Frederica Darda.

Trawnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trawnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

O ósmej wieczorem pogoda zaczęła być prawie ładna. Zrobiło sie nagle tak jasno, iż można było pomyśleć, że jest trzecia po południu. Wstąniłem do restauracji. Dosłownie umierałem z ałodu. Zakład miał dwie sale – na parterze i na piętrze – ale o tej porze czynne było tylko piętro. Zająłem miejsce przy małym stoliku obok szerokiego okna, z którego widziałem całą Princes Street.

W słońcu błyszczały trawniki i złociły się blanki cytadeli. Dlaczego Marjorie nie siedziała naprzeciwko mnie? Co mogło się stać? Kto zabrał telegram z tablicy w hotelu „Learmonth"?

Szorstka, stara i brzydka kelnerka przyjęła zamówienie. Miałem ochotę na świeżego łososia i „lamb with mint sauce".

Jedzenie było bez smaku, a frytki, które towarzyszyły baraninie, były dosłownie surowe. Zalałem wszystko ketchupem wmawiając sobie, że mimo wszystko jest to jadalne. Inni goście restcuracji siedzieli bez ruchu. Byli posępni i niemi, a gdy zwracali się do kelnerów, czuli sie w obowiązku mówić szeptem jak w kościele. Ich obecność ciążyła mi. Wolałem patrzeć na groźna perspektywę Princes Street, na ciąg budynków, na szeroką jezdnię, po której sunęły piętrowe autobusy, na pochyłe ogrody, na dnie których wystrojone pary dolej tańczyły kadryle o skomplikowanych figurach. Jedyna zabawna rzecz w tym ponurym krajobrazie to pasażerowie autobusów, a przynajmniej ci, którzy siedzieli na ich piętrach. Gdy przyjeżdżał autobus, znajdowali sie na tym samym poziomie co ja i swoim wyaladem przypominali niedźwiedzie w szklanych klatkach z Juan-les-Pins.

Ruch na tej szerokiej arterii był spory. Autobusy jechały jeden za drugim, tak jakby dopiero co opuściły zajezdnie. Nagle podskoczyłem. W orzodzie ciemnoczerwonego autobusu zauważyłem Marjorie. Podniosłem sie tak gwałtownie, że wywróciłem na obrus butelkę piwa. Machając rękami, przywarłem do panoramicznej szyby. Niestety, od Marjorie dzieliła mnie przestrzeń i hałas Princes Street. Siedząca kobieta, mimo że autobus zatrzymał się przed czerwonym światłem, nie zauważyła mnie.

Miała na sobie czarny płaszcz przeciwdeszczowy, błyszczący jak skóra morskiego Iwa, a włosy były związane aksamitną wstążką. Patrzyłem na nią bezradnie, przeżywając prawdziwe katusze.

Stałem zaledwie dziesięć metrów od niej, ale nie było siły, aby mnie zauważyła. Autobus ruszył. Nie było mowy, żebym zdążył zapłacić rachunek, zbiec na dół i dogonić opasły pojazd. A może taksówkę? Jeden rzut oka wyjaśnił mi wszystko: na postoju nie było żadnej. Pozostało mi tylko zapamiętać numer autobusu. Była to dwunastka.

Śledziłem go dalej wzrokiem. Z daleka wyglądał, z powodu zaokrąglonego dachu, jak ogromny chrząszcz. Kelnerka wycierała rozlane piwo; jej powolne i ociężałe ruchy przyjąłem jak niemą wymówkę. Miała szare zaczerwienione oczy, a jej rzadkie rzęsy trzepotały, gdy na nią patrzyłem. W restauracji panowała głęboka, wroga cisza. Poprosiłem o rachunek. Miałem na niego czekać dość długo, co wyraźnie ucieszyło kelnerkę.

* * *

O tej porze wszystkie sklepy były zamknięte zamierał ruch uliczny; Princes Street pogrążała się w senność niedzielnego wieczoru. Było jasno jak za dnia – słońce świeciło na bezchmurnym niebie – ale miasto już zasnęło. Wielkie budynki z czarnego granitu wyglądały jak gigantyczne mauzolea. Nikogo już nie było w zielonym amfiteatrze, nie było widać żadnych turystów na esplanadzie obok zamku, tak jakby nagle ogłoszono alarm i wszyscy pochowali się w schronach. Dręczyło mnie uczucie bliskiego niebezpieczeństwa, tym groźniejszego, że nie byłem w stanie określić, jakiego może ono być rodzaju.

Zatrzymałem się przy najbliższym przystanku autobusowym; prawie wszystkie linie miasta krzyżowały się w tym newralgicznym punkcie. Przystanąłem w miejscu, przy którym zatrzymywała się „dwunastka" i uzbroiłem się w cierpliwość.

Po dziesięciu minutach zatrzymał się przy mnie prawie pusty pojazd. Stanąłem na platformie, tuż obok konduktora. Oznajmił, że wieczór jest „lovely", ale ponieważ nie miałem najmniejszej ochoty na pogawędkę, odpowiedziałem mu, że nie rozumiem po angielsku.

Autobus posuwał się szybko. Miasto składało się z samych wzniesień i zjazdów. Jechałem po szerokich i pustych arteriach, otwierając szeroko oczy na granitowe ściany, łudząc się, że w którymś oknie ujrzę Marjorie. Zamiast radować się z wiadomości, że przebywa ona w Edynburgu, umierałem z niepokoju. W chwili, gdy ujrzałem ją na górnym pokładzie autobusu, myślałem tylko o jednym: aby zwróciła na mnie uwagę. Ale teraz, odtwarzając spokojnie tamtą scenę, uderzało mnie to, że wyglądała na przygnębioną. Widziałem ją tylko przez trzydzieści sekund, i to z dość daleka, wystarczyło jednak, żebym zarejestrował w pamięci wyraz zatroskania. Czułem, że ma do czynienia z czymś groźnym . Z czymś, co zmusiło ją do zmiany własnych planów. Gdzie mogła teraz przebywać? Chciałem biec trasą dwunastki, wykrzykując co dziesięć metrów jej imię. Im dalej jechał ciężki pojazd, w którym siedziałem, tym większy ogarniał mnie niepokój.

Posuwaliśmy się teraz przez ponure przedmieście pełne fabryk, zbiorników gazu i niskich zabudowań. Sklepy stawały się coraz rzadsze. Jakieś tory kolejowe przecinały jezdnię, łącząc bramy z fabrycznymi dziedzińcami…

Dwunastka zatrzymała się. Sądziłem, że to kolejny przystanek, ale wszyscy wysiadali. Ostatni pasażerowie wyglądali skromnie, nosili czapki, które dawno wyszły z mody. Trzymali w ręku walizeczki, w których nosili śniadanie. Zmęczenie przebijało się szarymi plamami przez ich rudy zarost.

– To już pętla, sir.

ROZDZIAŁ IX Idąc trasą dwunastki do centrum wróciłem pieszo Od miejsca w - фото 4

ROZDZIAŁ IX

Idąc trasą dwunastki, do centrum wróciłem pieszo. Od miejsca, w którym wsiadłem do autobusu, do jego pętli było siedem przystanków Odwoływałem się do jakiegoś iluzorycznego szóstego zmysłu, starając się zgadnąć, gdzie ona mogła wysiąść.

Odrzuciłem odlotnie trzy przystanki, gdyż znajdowały sie zbyt daleko na przedmieściach. Od miejsca, w którym domy zaczęły wyglądać przyzwoicie, podjąłem uważną obserwację każdej łasady mając nadzieję trafić na jakiś hotel, który mogłem pominąć w czasie porannej „rundy". Znalazłem jeden, ale był to raczej pensjonat niż hotel. Mimo to postanowiłem zadzwonić. Otworzyła mi starsza kobieta o błękitnych włosach i lękliwej postawie. Miała okulary o grubych szkłach, które powodowały, że miałem wrażenie, iż patrzy na mnie wielka żaba. Oświadczyła mi zaraz, że wszystko jest zajęte. Zapytałem, czy mieszka u niej pani Marjorie Faulks, a ona zapewniła mnie, że nie.

Reszta drogi była wyjątkowo nużąca. Zatrzymywałem się przy każdym domu stojącym przy trasie, a ponadto penetrowałem wszystkie sąsiednie ulice. Było to zajęcie męczące i przygnębiające, ponieważ nie miałem już żadnych złudzeń co do wyników poszukiwań. Nie sposób odnaleźć młodą kobietę o dziesiątej w nocy na pustych ulicach Edynburga. Im bardziej ciemności opanowywały miasto, tym ciemniejsze, bardziej nieludzkie i odpychające stawały się mijane kamienice. Mimo, że niebo było jeszcze jasne, paliły się już lampy uliczne. Po biegnących w dół ulicach hulał wiatr z Morza Północnego; po każdym jego podmuchu tłusty bruk pokrywał się kropelkami wilgoci; nie był to prawdziwy deszcz, raczej pył wodny z pobliskich fal.

Nie miałem już czego oczekiwać od tej kamiennej samotni. Mury, które więziły Marjorie, nie rozstąpią się dziś wieczorem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trawnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trawnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frederic Brown - Don't Look Behind You
Frederic Brown
Frederic Forsyth - The Cobra
Frederic Forsyth
Frederic John H. MacLawrence - GSC
Frederic John H. MacLawrence
Frederic Edward Weatherly - Oxford Days
Frederic Edward Weatherly
Frederic Kummer - The First Days of Man
Frederic Kummer
Frederic Kummer - The Brute
Frederic Kummer
Frederic Isham - The Lady of the Mount
Frederic Isham
Frederic Kummer - The Film of Fear
Frederic Kummer
Отзывы о книге «Trawnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Trawnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x