Frederic Dard - Trawnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Frederic Dard - Trawnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trawnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trawnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Gdy zauważyłem, że wsiada do mojego wozu pomyślałem, że chce go ukraść".
Tak rozpoczyna swoją niezwykłą opowieść Jean-Marie Valaise, sympatyczny Francuz, trochę lekkoduch, który z pewnością wołałby, aby jego relacja zaczęła się całkiem inaczej! Ale wtedy – nie poznałby fascynującej Marjorie Faulks, co na pewno ucieszyłoby jego przyjaciółkę Denise… Nie musiałby też wyjechać do Szkocji i pewnego dnia na pewnym trawniku w parku w Edynburgu nie stałoby się to, co się stało. Inspektor Brett nie miałby rąk pełnych roboty…
Wszystko to wyjaśni świetna powieść Frederica Darda.

Trawnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trawnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z mego monstrualnych rozmiarów pokoju, można było, przy odrobinie fantazji architekta, wygospodarować trzyizbowe mieszkanie. Do sufitu było ze cztery metry, a parapet okna znajdował się na wysokości piersi. Pokój mnie przytłaczał, a szkocka makieta oraz pstrokata tapeta wywoływały torsje. Usiadłem ciężko w fotelu i zacząłem się zastanawiać nad sytuacją.

Marjorie musiała zapewne odłożyć swój wyjazd do Szkocji. Prawdopodobnie zawiadomiła mnie o tym, ale wyjechałem, zanim jej list dotarł do mnie. Jakie kroki podjąć? Może zatelegrafować do Londynu na poste-restante, prosząc o wyznaczenie mi spotkania? Nic innego, co mogłoby doprowadzić do skontaktowania się z nią, nie przychodziło mi do głowy. Nagle ogarnęła mnie nowa fala nadziei: może mój telegram dotarł z opóźnieniem i trafił do hotelu dopiero dziś rano? Może Marjorie jeszcze śpi po drugiej stronie ściany! A może wczoraj zapomniała spojrzeć na tablicę z listami… Możliwe było również, że nie dotarła do Edynburga. W liście pisała co prawda o wyjeździe do Szkocji, ale nie określała dnia. Czy uda się jej prędko przyjechać, skoro strajk transportowców wydaje się rozszerzać? Zszedłem znowu do recepcji.

Na dole ustał ruch autokarów i hol był pusty. Recepcjonista, siedząc za szybą, pił herbatę.

– Przepraszam pana – rzekłem – czy wśród gości znajduje się pani Marjorie Faulks z Londynu?

Chrupał wolno jakieś ciasteczka, które moczył w filiżance. Skończył jeść, zrobił jakiś ruch ręką, sięgnął po rejestr gości i zaczął uważnie czytać. Przez cały czas oczyszczał sobie dziąsła językiem.

– Jest tutaj od dawna?

– Najwyżej od dwóch dni…

Jego wskazujący palec zaczął szybko przemierzać kolumny nazwisk, aż doszedł do białej kartki.

– Nie, proszę pana, nie mam tego nazwiska.

– W takim razie pani Faulks musiała zamówić pokój i zaraz się zgłosi.

Podsunął księgę; sądziłem, że po to, abym mógł sam sprawdzić, ale jemu chodziło o to, żebym wpisał swoje nazwisko i adres. Skorzystałem z okazji i jeszcze raz przejrzałem listę gości przybyłych w ciągu ostatnich dwu dni. Nie był z tego zadowolony i rzucił mi niechętne spojrzenie.

– Czy zechciałby pan sprawdzić w księdze zamówień? – powiedziałem.

Rozłożył o wiele mniejszy zeszyt i szybko przebiegł go wzrokiem.

– Czy ta pani wchodzi w skład jakiejś wycieczki?

– Nie, nie sądzę.

– A zatem nie mam żadnych indywidualnych zgłoszeń.

– Przecież jest do niej telegram – zaprotestowałem…

Zbliżyłem się do tablicy z wyciągniętym palcem, ale telegramu już nie było…

* * *

Zacząłem jak w transie sprawdzać każdą przesyłkę. Może włożyłem telegram pod jakąś kopertę? Zaglądałem po kolei pod każdy list. Recepcjoniście wyraźnie się to nie podobało, co dał mi do zrozumienia podchodząc do mnie w pobliże tablicy.

– Niespełna dziesięć minut temu znajdował się tu telegram przeznaczony dla pani Marjorie Faulks – powiedziałem z naciskiem. – Kto rozdziela pocztę?

– Ja, proszę pana.

– A zatem musi pan pamiętać, że był telegram. Nadszedł wczoraj…

– Wczoraj nadeszło sporo telegramów, proszę pana.

Oblewał go powoli rumieniec, a wzrok jego stawał się nieruchomy.

– Niech pan sobie przypomni…

– Mój hotel stanowi tylko jeden z wielu etapów turystycznego szlaku gości, proszę pana. Nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich, a zwłaszcza ich nazwisk. Codziennie mamy ich ponad setkę, a zostają tylko na jedną noc. Listy ustawiamy na widocznym miejscu, nie interesując się nazwiskami adresatów.

Czułem, że za chwilę wybuchnie i uśmiechając się do niego ze skruchą, starałem się go uspokoić.

– Rozumiem. Proszę mi wybaczyć. Jest jednak faktem, że telegram, o którym mówię, znajdował się w tym miejscu jeszcze kwadrans temu, a teraz go nie ma. Kto go zabrał, jeśli nie ma pani Faulks?

Hotelarz był człowiekiem myślącym logicznie i logika mojego rozumowania zrobiła na nim wrażenie. Wsadził język pod dolną wargę napinając w ten sposób skórę brody. Był świeżo ogolony i pachniał dobrym mydłem.

– Przypuszczam, proszę pana, że pani, o której mowa, zamierzała zatrzymać się w naszym hotełu. Ale wczoraj w „Learmonth" nie było ani jednego wolnego miejsca. Przypuszczalnie poszła gdzie indziej, a dziś rano przyszła odebrać swoją korespondencję. To się często zdarza.

Miałem ochotę go ucałować. Musiało być tak, jak mówił!

– Siedział pan przed chwilą w recepcji, może więc zauważył pan młodą kobietę o kasztanowych włosach?

– Może zauważył pan, proszę pana, ze w holu było pełno ludzi?

– A wczoraj? Jeśli wczoraj przyszła tutaj, żeby zamówić pokój, nie mógł pan jej nie spostrzec!

Zastanowił się wypychając językiem lewy policzek.

– Nie przypominam sobie, żebym kogoś takiego zauważył, proszę pana. Ale nie siedzę cały dzień za okienkiem. Zapytam żonę, gdy zejdzie.

– Dziękuję panu.

Na niskim stoliku leżały stosy folderów o Edynburgu. W jednym z nich znalazłem opis najważniejszych hoteli miasta. Zabrałem go I wyszedłem.

Dopiero co przestało padać, a nieśmiałe północne słońce, blade i zamglone, odbijało się niewyraźnie w błyszczących jezdniach. Przez chwilę czekałem, aż nadjedzie jakaś taksówka. Gdy przekonałem się, że czekam na próżno, wsiadłem do autobusu, którego trasa wiodła do centrum.

Odwiedziłem wszystkie hotele, które figurowały w folderze. Zabrało mi to co najmniej trzy godziny, a rezultat był żaden. Nigdzie nie widziano Marjorie Fculks, nigdzie też o niej nie słyszano. Byłem śmiertelnie znużony i przybity tajemniczością sytuacji. Wszystko wyglądało na monstrualny kawał.

Kiedy przekraczałem próg hotelu „Learmonth", miałem nadzieję, iż uzyskam jakąś informację. Okazało się jednak, że nikt mnie nie prosił, a żona właściciela hotelu, drobna kobieta o czarnych włosach i srogiej twarzy osoby mocno zajętej, zapewniła mnie, że żadna kobieta odpowiadająca rysopisowi Marjorie nie zamówiła poprzedniego dnia pokoju. Również nazwisko Faulks nic jej nie mówiło.

ROZDZIAŁ VIII

Co za koszmarny dzień!

Gubiąc się w domysłach, wlokłem się wzdłuż nędznych wystaw sklepowych Princes Street, na które spoglądałem obojętnym okiem. Wszystko wydawało mi się brzydkie i ponure: przechodnie i budynki, przedmioty i pogoda. Deszcz padał falami. Zaczynał nagle i równie nagle ustawał, przy absolutnym braku jakiegokolwiek rozpogodzenia!

Wydawało mi się, że słyszę dochodzący z pochmurnego nieba bulgot podobny do tego, jaki wydobywa się ze starych rur kanalizacyjnych. Nic nie było w stanie oderwać mnie od moich myśli, nawet spacerujący chodnikami wojskowi w szkockich strojach.

W ogrodach przy Princes Street, na dnie doliny oddzielającej nowe miasto od starego, w takt ludowej muzyki tańczyły jakieś pary. Większość miała na sobie niemal identyczne, różniące się tylko barwarhi tartanu, stroje narodowe. Spacerowicze gromadzili się w amfiteatrze, żeby się im przyglądać. Na skraju estrady kobieta o zaokrąglonych kształtach i wyglądzie podstarzałej harcerki głosem stanowczym i chropawym rzucała przez mikrofon jakieś polecenia.

Po prawej i lewej stronie tego teatru rozciągały się dobrze utrzymane trawniki, których soczysta zieleń przełamana była klombami kwiatów. Po każdym rozpogodzeniu tłumy rzucały się na trawę, na której uprzednio rozłożyły swoje płaszcze. Zakochani, nie zważając na spacerujących po wąskich asłaltowych ścieżkach przechodniów, ściskali sie bezwstydnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trawnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trawnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frederic Brown - Don't Look Behind You
Frederic Brown
Frederic Forsyth - The Cobra
Frederic Forsyth
Frederic John H. MacLawrence - GSC
Frederic John H. MacLawrence
Frederic Edward Weatherly - Oxford Days
Frederic Edward Weatherly
Frederic Kummer - The First Days of Man
Frederic Kummer
Frederic Kummer - The Brute
Frederic Kummer
Frederic Isham - The Lady of the Mount
Frederic Isham
Frederic Kummer - The Film of Fear
Frederic Kummer
Отзывы о книге «Trawnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Trawnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x