Następna godzina i pięćdziesiąt minut stanowiły studium ograniczania szkód, drobiazgowe podsumowanie śledztwa policyjnego. Wracając do znalezienia zwłok w Chew Valley Lake, przeorując się systematycznie przez procedury, które doprowadziły do oskarżenia Dany Didrikson, sir Job punkt po punkcie rehabilitował Johna Wigfulla jako wiarygodnego świadka.
Na korzyść Wigfulla trzeba stwierdzić, że jego zeznania sprostały wyzwaniom. Mówił znowu z pewnością siebie, odpowiadając, starał się patrzeć na ławę, jego język był prosty i bezpośredni. Już się nie wahał. Musiał być świadom, że Diamond obserwuje go z galerii dla publiczności, bo opisał pierwsze fazy śledztwa, kiedy prowadził je Diamond, z nieskazitelną precyzją: przeszukanie brzegu jeziora i opóźnienie w identyfikacji zwłok; apele o informację za pośrednictwem prasy i telewizji; i to, jak profesor Jackman w końcu przyszedł i zidentyfikował zwłoki. Sir Job przeprowadził go przez przeszukanie John Brydon House, przesłuchania Jackmana i zamorską rozmowę telefoniczną z amerykańskim uczonym, doktorem Junkerem (zaprzysiężone oświadczenie Junkera zostało dołączone do akt sprawy). Wigfull objaśnił, jak sprawdzono informacje w University College i w Air France, co dało Jackmanowi alibi i jak śledztwo skoncentrowało się na Danie.
– Co się stało, kiedy pojechaliście ją przesłuchać?
– Uciekła tylnymi drzwiami. Rzuciłem się w pogoń, ale wsiadła do mercedesa i odjechała. Przypadkiem natknęła się na inny samochód w ciasnej uliczce, w pobliżu domu. Nadjechał z przeciwnej strony. Było nawet lekkie zderzenie.
– Odniosła obrażenia?
– Nie.
– I przyznała, że uciekała przed policją?
– Jej słowa brzmiały: „Próbowałam uciec”.
I tak to trwało przez cały ranek, ten proces umacniania oskarżenia, żeby nie dopuścić do zasadniczych wątpliwości. Sir Job nie pominął niczego. Przeprowadził Wigfulla przez przesłuchanie Dany i ustalił, że powiedziała, iż nie ma nic więcej do powiedzenia, podczas gdy w istocie było tego jeszcze mnóstwo. Detektyw przedstawiał, jak stopniowo się odsłaniała. Wskazał, że w końcu przyznała się do wizyty w domu Jackmanów w dniu morderstwa, kiedy zobaczyła martwą Geraldine leżącą na łóżku. Wreszcie zeznał, że gdy z laboratorium kryminalistycznego spłynęły raporty potwierdzające, że ciało zostało umieszczone w bagażniku samochodu Dany, formalnie, w obecności jej adwokata, oskarżył ją o zabójstwo.
Była za dziesięć pierwsza, kiedy sir Job podsumował bezpośrednie przesłuchanie świadka. Sąd odroczył proces na czas lunchu. Danę, szarą jak popiół po porannych mękach, odprowadzono do celi.
Jej adwokat, Siddons, czekał na Diamonda u stóp schodów, wiodących z galerii dla publiczności.
– Ma pan kilka minut? Pani Bargainer chciałaby się teraz z panem spotkać.
– Pamięć już nie ta – skomentował Diamond. – Pół roku temu poddała mnie na tej samej sali krzyżowemu ogniowi pytań.
Zaprosili go na lunch po przeciwnej stronie ulicy. Bez peruki i togi Lilian Bargainer wyglądała na jedną ze stałych klientek komfortowego baru w pubie. Piła wytrawną sherry ze szklanki do piwa i zaciągała się papierosem, który trzymała między kciukiem a palcem wskazującym.
– Ależ stary Szpon robi przedstawienie – powiedziała. – Działa wedle zasady, że jeśli Wigfull będzie długo mówił, ława zapomni o wpadce z zaginionymi listami. Nie bój nic, ja im to przypomnę. – Złapała Diamonda za rękaw. – Peter, stary druhu, jestem twoją dłużniczką. Co pijesz?
– Sok pomarańczowy – odparł Diamond, klepiąc się po zabandażowanej głowie.
Popchnęła dziesięciofuntowy banknot do Siddonsa.
– Bądź aniołem. Sobie też weź. Mam na myśli piwo, czy coś takiego. I zobacz, co mają do jedzenia. – Kiedy została sama z Diamondem powiedziała. – Muszę zapukać do twojej głowy.
– Łagodnie, jeśli już musisz.
– Po południu wezmę Johnny’ego Wigfulla w krzyżowy ogień pytań. Chcę, żeby to było krótkie i druzgocące, ale nie wolno mi niczego pominąć. Jakie są słabe punkty w materiale dowodowym?
– Na twoim miejscu nie zajmowałbym się słabymi punktami – powiedział Diamond. – Rzuć się na te mocne.
– Ciało w bagażniku?
– Oczywiście. Gdybyś nie zaproponowała tego spotkania, szepnąłbym to Siddonsowi do ucha.
– Aha, coś wiesz?
– Nie ująłbym tego aż tak dosadnie – szczególnie po operacji mózgu. Nie wiem, na ile godne zaufania są te moje małe szare komórki, ale pracowały w nadgodzinach, żeby nadrobić stracony czas.
W rzeczywistości doceniał wagę tego, co chciał jej powiedzieć. Po cichu lubował się tą chwilą tak, jak lubował się sensacją, której oczekiwał na sali rozpraw. Mimo manier wyrzutka Lilian Bargainer dysponowała bystrym umysłem. Doceni to. Zrozumie znaczenie zwycięstwa obrotnego detektywa nad ludźmi w białych kitlach.
– Do rzeczy, kochany. Czas jest na wagę złota.
– Jeśli mam rację, istnieje pewien szczegół, ważny szczegół, który możesz sprawdzić, pytając klientkę. Przy okazji ona tego nie doceni.
– Kolego, jest w takim stanie ducha, że niczego nie doceni, ale chętnie spróbuję.
– Poproś, żeby wróciła pamięcią do poranka, kiedy zabrała Matthew do John Brydon House i zobaczyła blondyna, wychodzącego z Geraldine.
– Tego dilera, Andy’ego Coventry’ego?
– Tak. Powiedziała w zeznaniu, że wydał się jej znajomy, ale nie potrafiła go umiejscowić. Wydaje mi się, że możemy odświeżyć jej pamięć. Zapytaj, czy widziała, jak pływał.
– Pływał? Stary, skryty draniu, lepiej powiedz, o co chodzi.
***
Wigfull wyglądał na wystraszonego, kiedy znowu zasiadł na miejscu dla świadka. Miał ku temu powód. Rehabilitację zawdzięczał wyłącznie Moggowi. Lilian Bargainer nie włoży jedwabnych rękawiczek na czas przesłuchania. W górze, na galerii dla publiczności, siedział Peter Diamond. Był w dobrym nastroju. Ostatnie słowa, jakie powiedział pani Bargainer, brzmiały:
– Wigfull to nie jest zły detektyw. Myli się, ale nie jest zły. Nie musisz wycierać nim podłogi.
Wstała.
– Nadinspektorze, nie będę pana długo zatrzymywać. Przedstawił pan sądowi obfity materiał ze swojego śledztwa, ale zaniedbał pan dodać, że zmarła pani Geraldine Jackman była kokainistką. Czyżby uważał pan, że to nie ma znaczenia?
– Dotarło to do naszej wiadomości dopiero niedawno – oświadczył Wigfull, delikatnie sugerując, że spodziewał się tego pytania.
– Ale to nie ma wpływu na tę sprawę?
– Zgadza się.
– To pańska opinia. – Odwróciła się do ławników i podniosła oczy ku górze, jakby rozpaczą przejmowała ją kondycja policji. Potem znów odwróciła się do Wigfulla. – Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałabym wyjaśnić. Dotyczy ona przesłuchania oskarżonej, pani Didrikson. We wtorek, dziesiątego października, były nadkomisarz Diamond i pan zawieźliście panią Didrikson do Bath na przesłuchanie. Dobrze mówię? Może pan zerknąć do swoich notatek. Chcę, żeby to było jasne.
Wigfull wyjął notes i przekartkował go kciukiem.
– Tak, dziesiątego października.
– Zatrzymano ją na noc? Zgadza się?
– Tak.
– A jedenastego października zabrano jej samochód do badań kryminalistycznych?
– Tak, ale za jej zgodą.
– Oczywiście. Pańskie zachowanie w stosunku do pani Didrikson jest bez zarzutu. Sądzę, że posunął się pan nawet do tego, żeby powiadomić jej pracodawcę, pana Buckle’a, że pani Didrikson nie będzie w stanie wozić go rano.
Читать дальше