John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Tak – wydusił wreszcie Voyles.
– Mój chłopak ma raport “Pelikana”, Denton, a ja patrzę w tej chwili na pannę Shaw.
– Bałem się, że nie żyje.
– Żyje i ma się dobrze. Panna Shaw i Gray Grantham zdobyli z niezależnego źródła dowody potwierdzające tezę wysuniętą w raporcie. To długa historia, Denton.
Voyles westchnął głęboko i poddał się.
– No cóż… my też gromadzimy dowody przeciwko Mattiece’owi. Jest podejrzany…
– Uprzedzam cię, Denton, że nagrywam tę rozmowę. Uważaj, co mówisz.
– Wiem, co mówię. Musimy porozmawiać. W cztery oczy. Niewykluczone, że będę mógł ci pomóc w… naszkicowaniu tła.
– Zapraszam do redakcji.
– Przyjadę. Będę u ciebie za jakieś dwadzieścia minut.
Wszystkich rozbawiła świadomość, że wielki F. Denton Voyles wskakuje w tej chwili do limuzyny i pędzi do “Posta”. Znali go od lat i wiedzieli, że jest mistrzem w niwelowaniu strat. Dyrektor nienawidził prasy, dlatego ochota, z jaką przystał na ich warunki, mogła oznaczać tylko jedno – Voyles chce zwalić winę na kogoś. Prawdopodobnie na Biały Dom.
Darby nie miała zamiaru rozmawiać z Voylesem. Myślała o ucieczce. W zasadzie mogłaby wskazać dyrektorowi faceta w czarnej czapeczce, ale co mogło zrobić FBI? Złapać go, i co dalej? Oskarżyć o włóczęgostwo i planowanie zasadzki? Wydać na męki i zmusić do powiedzenia prawdy?
Nie będzie układała się z FBI. Nie potrzebuje ich ochrony. Niedługo wyruszy w podróż i nikt na świecie jej nie znajdzie. Może powie Grayowi. A może nie…
Grantham dzwonił do Białego Domu. Wszyscy zamarli przy słuchawkach. Keen włączył magnetofon.
– Mówi Gray Grantham z “Washington Post”. Chciałbym rozmawiać z panem Fletcherem Coalem. Mam bardzo pilną sprawę.
Kazano mu czekać.
– Dlaczego z nim? – spytał Keen.
– Coal nadzoruje teraz kontakty z prasą – szepnął Gray, zasłaniając słuchawkę.
– Kto tak mówi?
– Źródło.
Sekretarka poinformowała Graya, że pan Coal za chwileczkę podejdzie do telefonu. Gray uśmiechnął się. Napięcie rosło…
Wreszcie usłyszeli głos:
– Fletcher Coal.
– Mówi Gray Grantham z “Washington Post”. Uprzedzam, panie Coal, że nagrywam tę rozmowę. Czy przyjmuje pan to do wiadomości?
– Owszem.
– Czy to prawda, że wydał pan polecenie zakazujące całemu personelowi Białego Domu, z wyjątkiem prezydenta, jakichkolwiek kontaktów z prasą bez uprzedniego uzgodnienia z panem treści wypowiedzi?
– Nieprawda. Tymi sprawami zajmuje się rzecznik prasowy.
– Rozumiem. Jutro rano w naszej gazecie ukaże się artykuł, w którym, mówiąc pokrótce, potwierdzamy fakty opisane w raporcie “Pelikana”. Czy znany jest panu ten dokument?
– Taak – przyznał z ociąganiem Coal.
– Wiemy, że pan Victor Mattiece podczas ostatniej kampanii prezydenckiej zasilił fundusz wyborczy pańskiej partii kwotą przekraczającą cztery miliony dolarów.
– Pan Mattiece przekazał nam dokładnie cztery miliony dwieście tysięcy dolarów, i to w sposób całkowicie legalny.
– Wedle naszych informacji Biały Dom interweniował w śledztwo prowadzone przez FBI przeciwko panu Mattiece’owi, co naszym zdaniem nosi znamiona przestępstwa kwalifikowanego jako utrudnianie pracy wymiarowi ścigania. Czy zechce pan to skomentować?
– Czy rozmawiamy o tym, co jest czym według waszego zdania, czy też o tym, co chcecie wydrukować?
– Staramy się potwierdzić zdobyte informacje.
– I ja według pana mam być źródłem, które je potwierdzi?
– Mamy inne źródła, panie Coal.
– Doprawdy? Otóż oświadczam panu, że Biały Dom kategorycznie zaprzecza domniemaniom, jakoby miał coś wspólnego ze sposobem prowadzenia śledztwa. Po tragicznej śmierci sędziów Rosenberga i Jensena prezydent zażądał, aby szefowie odpowiednich służb informowali go na bieżąco o przebiegu dochodzenia, ale nasz urząd nigdy nie wywierał pośrednich ani bezpośrednich nacisków na jakikolwiek aspekt śledztwa. Otrzymał pan nieprawdziwe i szkalujące Biały Dom informacje.
– Czy prezydent jest zaprzyjaźniony z Victorem Mattiece’em?
– Nie. Prezydent spotkał pana Mattiece’a tylko raz w ciągu całej swojej kariery politycznej. Jak już wspomniałem, pan Mattiece zasilił fundusz wyborczy naszej partii niebagatelną sumą, co nie czyni go jednak przyjacielem głowy państwa.
– Kwota, którą wpłacił, należy do największych, czy tak?
– Nie mogę tego potwierdzić.
– Czy ma pan jeszcze coś do powiedzenia?
– Nie. Sądzę, że nasz rzecznik prasowy jutro ustosunkuje się do tej sprawy.
Rozmowa dobiegła końca, Keen wyłączył magnetofon. Feldman zerwał się z krzesła i zatarł ręce.
– Oddałbym swoją roczną pensję, żeby zobaczyć, co się teraz dzieje w Białym Domu – rzucił.
– Facet ma klasę – dodał z podziwem Gray.
– Zobaczymy, jaką klasę będzie miał jutro, kiedy wsadzimy mu dupę do garnka z wrzątkiem!
ROZDZIAŁ 42
Dla człowieka pokroju Voylesa, przyzwyczajonego do wydawania rozkazów i egzekwowania posłuszeństwa, wędrówka z kapeluszem w dłoni do siedziby gazety była prawdziwą udręką. Szedł jednak pokornie, kołysząc się na boki, a za nim K.O. Lewis i dwaj agenci. Miał na sobie pognieciony jak zwykle prochowiec, przewiązany paskiem i ciasno opinający jego korpulentną, niską postać. Nie sprawiał groźnego wrażenia, ale ruszał się i zachowywał jak ktoś, komu schodzi się z drogi. W towarzystwie swoich ubranych na czarno ludzi wyglądał jak mafijny don w otoczeniu goryli. Sala agencyjna zamarła, gdy dyrektor pojawił się w progu. Groźny czy pokorny, F. Denton Voyles zawsze wywoływał podobne wrażenie.
Mała grupa zdenerwowanych redaktorów tłoczyła się w krótkim korytarzyku przed gabinetem Feldmana. Howard Krauthammer znał Voylesa i powitał go w imieniu redakcji. Uścisnęli sobie ręce i poszeptali chwilę. Feldman rozmawiał właśnie przez telefon z panem Ludwigiem, wydawcą, który bawił w Chinach. Smith Keen dołączył do rozmawiających i przywitał się z Voylesem i Lewisem. Agenci trzymali się dyskretnie na uboczu.
Feldman otworzył drzwi i dostrzegł swego gościa. Gestem zaprosił go do środka. K.O. Lewis ruszył za szefem. Wymienili uprzejmości, po czym Smith Keen zamknął drzwi i wszyscy zajęli miejsca.
– Rozumiem, że macie mocne potwierdzenie raportu “Pelikana” – zaczął Voyles.
– Owszem – odparł Feldman. – Możecie przeczytać ostateczną wersję artykułu. Wydaje mi się, że to wyjaśni sprawę. Za mniej więcej godzinę rozpoczynamy druk, a nasz reporter, pan Grantham, chciałby dać panom szansę skomentowania tekstu.
– Doceniam to.
Feldman podniósł z biurka kopię artykułu i podał ją Voylesowi, który z namaszczeniem wziął do ręki kartki. Lewis i jego szef zaczęli czytać.
– Zostawimy panów teraz samych – oświadczył Feldman. – Nie będziemy przeszkadzać.
Razem z Keenem wyszli z gabinetu i zamknęli drzwi. Agenci stanęli na straży.
Feldman i Keen przeszli przez salę agencyjną. Przed drzwiami pokoju posiedzeń stali dwaj rośli strażnicy. Kiedy redaktorzy weszli do środka, zastali tam Graya i Darby.
– Musisz zadzwonić do White’a i Blazevicha – powiedział Feldman.
– Czekałem na ciebie.
Podnieśli słuchawki. Krauthammer musiał wyjść na chwilę z redakcji i Keen wskazał Darby jego miejsce. Gray wystukał numer.
– Poproszę z Martym Velmanem – zaczął. – Tak, mówi Gray Grantham z “Washington Post”. Koniecznie muszę z nim rozmawiać. Mam bardzo pilną sprawę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.