John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Voyles kiwnął głową, lecz nie odezwał się.
– Rano o dziewiątej mam konferencję prasową. Liczę na pańską obecność.
Voyles ponownie kiwnął głową. Mijały sekundy i nikt się nie odzywał. W końcu Voyles podniósł się hałaśliwie z fotela i zawiązał pasek płaszcza.
– No cóż, na mnie już czas. A na pana czekają Etiopczycy.
Raporty balistyczne i wstępne ustalenia sekcji zwłok podał Coalowi. Wiedział, że prezydent nigdy ich nie przeczyta.
– Panowie, dziękuję za przybycie – pożegnał ciepło swych gości przywódca państwa. Coal zamknął za nimi drzwi, a prezydent chwycił kij do golfa. – Nie zapraszałem żadnych Etiopczyków – oznajmił, wbijając wzrok w żółtą piłeczkę na dywanie.
– Wiem. Wysłałem już do nich pańskie przeprosiny. Przeżywamy wielki kryzys, panie prezydencie, i naród oczekuje od pana wytężonej pracy w swoim gabinecie, w otoczeniu doradców.
Prezydent uderzył i piłeczka potoczyła się wprost do kubka.
– Chcę porozmawiać z Hortonem. Nominacje muszą być trafione w dziesiątkę – oświadczył.
– Na jego liście jest dziesięć osób. Według mnie niezłych.
– Chcę, żeby byli to młodzi, konserwatywni biali, przeciwnicy aborcji, pornografii, pedałów, nadzoru nad posiadaniem broni, parytetów rasowych i tym podobnych gówien. – Tym razem nie trafił do kubka. – Chcę mieć sędziów, którzy nienawidzą narkomanów i przestępców i mają entuzjastyczny stosunek do kary śmierci. Zrozumiano?
Coal był już przy telefonie, wystukiwał numery i kiwał głową w stronę szefa. Sam wybierze kandydatów, a potem przekona do nich prezydenta.
K.O. Lewis siedział z dyrektorem z tyłu dobrze wygłuszonej limuzyny, wjeżdżającej sprzed Białego Domu wprost w ruchliwą o tej porze aleję. Voyles milczał, bo nie miał nic do powiedzenia. Prasa obeszła się z nim brutalnie, mimo że nie upłynęła jeszcze doba od tragedii. Nad głową dyrektora zaczynały krążyć sępy. Trzy podkomisje Kongresu oznajmiły już, że przeprowadzą niezależne śledztwo i rozpoczną przesłuchania winnych zaniedbań. A ciała jeszcze nie ostygły. Politycy całkiem oszaleli, walcząc ze sobą o miejsce w świetle kamer. Prześcigali się w składaniu pełnych oburzenia oświadczeń. Senator Larkin z Ohio nienawidził Voylesa, który rewanżował mu się tym samym, dlatego senator zwołał konferencję prasową, na której oznajmił, że jego podkomisja natychmiast zbada sposób ochrony przez FBI dwóch zamordowanych sędziów. Larkin miał jednak przyjaciółkę – i to w dość młodym wieku – a FBI dysponowało pewnymi zdjęciami, dlatego Voyles był przekonany, że śledztwo podkomisji przeciągnie się w nieskończoność.
– Jak tam prezydent? – spytał w końcu Lewis.
– Który?
– Nie chodzi mi o Coala. Ten drugi…
– Świetnie. Po prostu znakomicie. Choć serce rozdziera mu ból po stracie Rosenberga.
Jechali w milczeniu w kierunku Budynku Hoovera. Zapowiadała się długa noc.
– Mamy nowego podejrzanego – odezwał się po jakimś czasie Lewis.
– Zamieniam się w słuch.
– Facet nazywa się Nelson Muncie.
– Nie słyszałem o takim. – Voyles pokręcił głową.
– Ja też nie. To długa historia.
– Podaj mi krótszą wersję.
– Muncie jest bardzo bogatym przemysłowcem z Florydy. Szesnaście lat temu jego siostrzenica została zgwałcona i zamordowana przez obywatela pochodzenia afroamerykańskiego, nazwiskiem Buck Tyrone. Dziewczynka miała dwanaście lat. Gwałt i morderstwo miały niesłychanie brutalny przebieg. Oszczędzę ci szczegółów. Muncie nie ma własnych dzieci i całą swą nie zaspokojoną rodzicielską miłość przelał na siostrzenicę. Proces Tyrone’a odbył się w Orlando. Skazano go na karę śmierci. Facet był dobrze strzeżony, bo pojawiły się groźby. Jacyś żydowscy prawnicy z dużej firmy adwokackiej w Nowym Jorku składali wszystkie możliwe apelacje i w roku 1984 sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Dalej, jak się domyślasz, wszystko potoczyło się według znanego schematu: Rosenberg zakochał się w Tyronie i wysmażył orzeczenie powołując się na absurdalną Piątą Poprawkę, zakazującą wykorzystywania w postępowaniu karnym oskarżeń składanych przeciwko sobie, co wyłączyło ze sprawy zeznanie tego śmiecia, złożone tydzień po aresztowaniu, ośmiostronicowe przyznanie się do winy, które Tyrone napisał własną ręką. W ten sposób sprawa upadła. Oddalono ją pięcioma głosami do czterech, a Rosenberg był autorem pokrętnego uzasadnienia. Była to jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji Sądu. Tyrone wyszedł na wolność. Dwa lata później zniknął, i od tamtej pory nikt go nie widział. Jeśli wierzyć pogłoskom, Muncie sporo zapłacił za wykastrowanie, okaleczenie i rzucenie Tyrone’a na pożarcie rekinom. Ale to tylko plotki, jak twierdzą władze na Florydzie. Potem, w roku 1989, główny obrońca Tyrone’a, niejaki Kapłan, został zastrzelony przed swoim domem na Manhattanie. Zbieg okoliczności, prawda?
– Kto ci dał cynk?
– Dwie godziny temu dzwonili do mnie z Florydy. Są przekonani, że Muncie zapłacił kupę pieniędzy za zabicie Tyrone’a i jego adwokata. Nie mogą mu jednak niczego udowodnić. Mają co prawda nie zidentyfikowanego, niezbyt chętnego do współpracy kapusia, który twierdzi, że zna Munciego, i od czasu do czasu podrzuca na niego jakiś drobiazg. Teraz kapuś dał znać, że Muncie od dawna nosił się z zamiarem zabicia Rosenberga. Wszyscy uważają, że trochę mu odbiło po stracie siostrzenicy.
– Ile ma pieniędzy?
– Dosyć. Miliony. Dokładnie nie wie tego nikt. Muncie kryje się ze wszystkim. Floryda jest przekonana, że miał motyw.
– Musimy to sprawdzić. Wygląda obiecująco.
– Zabiorę się do tego jeszcze dzisiaj. Jesteś pewny, że chcesz zatrudnić do tej sprawy trzystu agentów?
Voyles zapalił cygaro i wypuścił dym przez szparę w oknie.
– Może nawet czterystu. Musimy dobrać się komuś do dupy, zanim prasa dobierze się do nas.
– Nie będzie łatwo. Nie mamy niczego oprócz naboi i linki. Ci faceci nie zostawili żadnych śladów.
Voyles zaciągnął się cygarem.
– Wiem. Czysta robota. Według mnie trochę za czysta…
ROZDZIAŁ 7
Pierwszy prezes Sądu Najwyższego siedział zgarbiony za biurkiem w swoim gabinecie, z rozluźnionym krawatem i nieprzytomnym spojrzeniem przyglądał się trzem swym szanownym kolegom oraz kilku asystentom i sekretarzom rozmawiającym szeptem. Wszyscy byli wstrząśnięci i bardzo już zmęczeni. Najgorzej wyglądał Jason Kline, najbliższy współpracownik Rosenberga. Siedział na niedużej sofie i tępo wpatrywał się w podłogę, słuchając sędziego Archibalda Manninga, który po śmierci Rosenberga przejął honorową funkcję sędziego seniora i teraz mówił o protokole i pogrzebach.
Matka Jensena życzyła sobie pochować syna po małej, prywatnej uroczystości żałobnej, celebrowanej przez pastora episkopalnego. Pogrzeb miał się odbyć w piątek w Providence. Natomiast syn Rosenberga, również prawnik, przedłożył Runyanowi pośmiertną wolę sędziego, sporządzoną przez samego zainteresowanego po drugim wylewie. Rosenberg życzył sobie kremacji, poprzedzonej uroczystościami żałobnymi bez asysty kompanii reprezentacyjnej wojska. Dalej żądał, aby jego prochy rozsypano nad rezerwatem Siuksów w Dakocie Południowej. Rosenberg był Żydem, lecz już dawno odszedł od judaizmu, twierdząc, że jest agnostykiem. Chciał być pochowany wśród Indian. Runyan w skrytości ducha uważał to za wielce stosowne, lecz nie powiedział tego na głos.
W sąsiadującym z gabinetem westybulu stało sześciu agentów FBI. Popijali kawę i rozmawiali nerwowym szeptem. W ciągu dnia nadeszło sporo gróźb, kilka z nich tuż po porannym wystąpieniu prezydenta. Na dworze było już niemal ciemno – najwyższy czas, by odwieźć sędziów do domu. Każdy z nich miał teraz czterech ochroniarzy. Niektórzy czekali już w samochodach.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.