John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Jaką organizację masz na myśli?
– Bo ja wiem…
– Armię Podziemia?
– Armia jest już znana. Zabójstwo sędziego Fernandeza w Teksasie to sprawka tych ludzi.
– Zdaje się, że oni używają bomb.
– Tak, bardzo fachowo posługują się plastikiem.
– Możesz ich skreślić.
– Na razie nie skreślam nikogo – stwierdziła Darby, po czym wstała i zawiązała szlafrok. – Chodź, zrobię ci krwawą mary.
– Dobrze, pod warunkiem, że wypijesz ją ze mną.
– Thomas, jesteś profesorem i możesz odwoływać wykłady, kiedy tylko chcesz. Ja natomiast studiuję i…
– Jaki to ma związek z krwawą mary?
– Nie mogę opuszczać zajęć.
– Obleję cię na egzaminie, jeśli natychmiast nie wyjmiesz szklanek i nie upijesz się ze mną. Mam wydanie orzeczeń Rosenberga. Poczytamy je sobie, sącząc krwawą mary, potem wino, a potem cokolwiek. Czuję pustkę, jaką ten człowiek po sobie zostawił.
– O dziewiątej mam wykład z kodeksu postępowania federalnego. Nie mogę go opuścić.
– Zadzwonię do dziekana i odwołam wszystkie moje zajęcia. Czy wtedy upijesz się ze mną?
– Nie! Nie wygłupiaj się, Thomas!
Zszedł za nią na dół, do kuchni, gdzie była kawa i wódka.
ROZDZIAŁ 6
Przyciskając słuchawkę ramieniem do ucha, Fletcher Coal wcisnął kolejny guzik w aparacie telefonicznym na biurku w Gabinecie Owalnym. Trzy linie były zajęte, o czym świadczyły mrugające światełka. Coal przechadzał się przed biurkiem i słuchał rozmówcy, kartkując jednocześnie dwustronicowy raport Hortona z Departamentu Sprawiedliwości. Nie zwracał uwagi na prezydenta, który stał w rozkroku pod oknem, trzymając w dłoniach obciśniętych sportowymi rękawiczkami kij do golfa. W skupieniu celował żółtą piłeczką do oddalonego o dziesięć stóp mosiężnego kubka, zastępującego dołek. Coal warknął coś do słuchawki. Prezydent nie dosłyszał jego słów. Skoncentrował się i lekko uderzył piłeczkę, która potoczyła się wprost do leżącego na boku kubka, po czym odbiwszy się od dna, wypadła i poturlała o trzy stopy w bok. Prezydent – w samych skarpetkach – przesunął się o kilka cali do następnej piłeczki, na którą chuchnął z góry. Tym razem piłeczka była pomarańczowa. Uderzył w nią leciuteńko i patrzył z satysfakcją, jak wpada wprost do kubka. Osiem trafień z rzędu! W sumie dwadzieścia siedem na trzydzieści!
– Dzwonił prezes Runyan – oświadczył Coal, trzaskając słuchawką. – Jest wstrząśnięty. Chciałby się spotkać z panem dziś po południu.
– Niech się wypcha.
– Kazałem mu przyjść jutro o dziesiątej. O wpół do jedenastej rozpoczyna się posiedzenie gabinetu, a o wpół do dwunastej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Nie podnosząc głowy, prezydent ścisnął kij i wbił wzrok w następną piłkę.
– O niczym innym nie marzę! Co z sondażami? – Wziął ostrożny zamach i śledził tor piłki.
– Właśnie rozmawiałem z Nellsonem. Od południa przeprowadził dwa badania opinii publicznej. Komputery nie opracowały jeszcze wyników, ale według niego procent ocen pozytywnych może wahać się od pięćdziesięciu dwóch do trzech.
Gracz podniósł na chwilę głowę i uśmiechnął się, po czym znów skupił uwagę na piłeczce.
– Ile mieliśmy w zeszłym tygodniu?
– Czterdzieści cztery. Wszystko dzięki swetrowi i sportowej koszulce. Tak jak przewidywałem.
– Myślałem, że czterdzieści pięć – stwierdził prezydent, uderzając tym razem w żółtą piłeczkę i patrząc, jak wpada do kubka.
– Ma pan rację. Czterdzieści pięć.
– To nasz najlepszy wynik od…
– Od jedenastu miesięcy. Nie przekroczyliśmy pięćdziesięciu procent od porwania samolotu w listopadzie zeszłego roku. To cudowny kryzys, szefie. Ludzie są wstrząśnięci, ale wielu odetchnęło z ulgą na wiadomość o śmierci Rosenberga. Pana postawa nie budzi zastrzeżeń. Nie mogło być lepiej. – Coal wcisnął mrugający guzik i podniósł słuchawkę. Po chwili bez słowa rzucił ją na widełki. Poprawił krawat i zapiął marynarkę. – Wpół do szóstej, szefie. Voyles i Gminski czekają.
Prezydent uderzył w piłeczkę i patrzył, jak się toczy. Minęła kubek o cal, prezydent skrzywił się.
– Niech czekają. Zorganizuj konferencję prasową na dziewiątą rano. Zabiorę ze sobą Voylesa, ale nie pozwolę mu gadać. Każę mu stanąć z tyłu. Podam kilka szczegółów i odpowiem na parę pytań. Sieci telewizyjne puszczą to chyba na żywo, jak sądzisz?
– Oczywiście. Świetny pomysł. Zajmę się wszystkim.
Prezydent zdjął rękawiczki i rzucił je w kąt.
– Wprowadź ich.
Ostrożnie oparł kij o ścianę i wsunął stopy w miękkie mokasyny od Bally’ego. Zgodnie z codziennym rytuałem zdążył przebrać się już sześć razy od śniadania i teraz miał na sobie dwurzędowy garnitur w kratę, do którego dobrał czerwono-granatowy krawat w groszki. Strój biurowy. Marynarka wisiała na wieszaku pod drzwiami. Usiadł za biurkiem i z nienawiścią rzucił okiem na rozłożone na blacie papiery. Po wejściu Voylesa i Gminskiego kiwnął głową, lecz nie wstał i nie podał im ręki. Tamci usiedli przed biurkiem, a Coal stanął jak zwykle pod oknem, niczym wartownik gotowy do strzału. Prezydent ścisnął nasadę nosa, jakby cierpiał na migrenę wywołaną stresem.
– Mieliśmy ciężki dzień, panie prezydencie – zaczął Gminski, chcąc przełamać lody.
Voyles wyglądał przez okno. Coal kiwnął głową, a prezydent stwierdził:
– Owszem. Bardzo ciężki i długi dzień, Bob. Czeka mnie jeszcze obiad z Etiopczykami, więc nie przedłużajmy sprawy. Zacznijmy od ciebie, Bob. Kto ich zabił?
– Nie wiem, panie prezydencie. Ale mogę zapewnić, że agencja nie miała z tym nic wspólnego.
– Jesteś gotów przysiąc, Bob? – spytał niemal nabożnie.
– Przysięgam. Klnę się na grób mojej matki. – Gminski podniósł prawą dłoń.
Coal pokiwał z zadowoleniem głową, udając, że mu wierzy. Sprawiał wrażenie człowieka, od którego zależą losy świata.
Prezydent spojrzał gniewnie na Voylesa, którego potężna postać wypełniała fotel. Dyrektor nie zdjął nawet obszernego prochowca. Żuł gumę i rzucał głowie państwa szydercze spojrzenia.
– Raporty? Balistyka i sekcja zwłok? – spytał prezydent.
– Mam je – odparł krótko Voyles, otwierając teczkę.
– Nie będę ich teraz czytał. Proszę je streścić.
– Użyto pistoletu małego kalibru, prawdopodobnie dwudziestkidwójki. Jak wskazują oparzenia od prochu, do Rosenberga i jego pielęgniarza strzelano z bardzo bliska. Jeśli chodzi o Fergusona, trudno powiedzieć, z jakiej odległości oddano strzały, w każdym razie nie większej niż dwanaście cali. Każdy z zabitych dostał po trzy kule w głowę. Z Rosenberga wyjęto dwie, trzecią znaleziono w poduszce. Wygląda na to, że sędzia i pielęgniarz spali, gdy morderca do nich strzelał. Pociski są jednakowe, wystrzelono je z tego samego pistoletu i zrobiła to bez wątpienia jedna osoba. Pełne raporty z sekcji zwłok są na ukończeniu, ale nie spodziewam się żadnych rewelacji. Przyczyny śmierci są całkiem oczywiste.
– Odciski palców?
– Żadnych. Wciąż szukamy, ale robota była bardzo czysta. Zdaje się, że sprawca niczego po sobie nie zostawił oprócz kul i trupów.
– Jak się dostał do domu?
– Nie ma śladów włamania. O czwartej, po powrocie sędziego, Ferguson sprawdził posiadłość zgodnie z procedurą. Dwie godziny później sporządził pisemny raport, w którym stwierdza, że przeszukał całą górę, czyli dwie sypialnie, łazienkę i trzy garderoby, oraz cały dół. Oczywiście niczego nie znalazł. Potem sprawdził wszystkie okna i drzwi. Zgodnie z poleceniami Rosenberga nasi agenci byli na zewnątrz. Według nich Ferguson przeszukiwał dom przez jakieś trzy do czterech minut. Podejrzewam, że morderca czekał w ukryciu na powrót sędziego, a Ferguson po prostu go nie znalazł.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.