John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dlaczego? – wtrącił uparty Coal.
Przekrwione oczy Voylesa zwrócone były ku prezydentowi. Dyrektor całkowicie ignorował totumfackiego głowy państwa.
– Mamy do czynienia z wielce utalentowanym przestępcą, który zabił sędziego Sądu Najwyższego, może nawet dwóch, nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Według mnie jest to profesjonalny morderca. Włamanie nie stanowiło dla niego problemu. Podobnie jak ukrycie się podczas pobieżnej inspekcji Fergusona. Człowiek ten jest zapewne bardzo cierpliwy. Nie ryzykowałby włamania do domu podczas obecności mieszkańców i gliniarzy na ulicy. Wydaje mi się, że dostał się na teren posiadłości po południu i po prostu czekał… Być może w garderobie na górze albo na strychu. Pod składaną drabinką prowadzącą na strych znaleźliśmy dwa skrawki izolacji termicznej, co oznacza, że ktoś chodził po strychu.
– W zasadzie nie jest istotne, gdzie się ukrył – stwierdził prezydent. – Liczy się to, że go nie znaleziono.
– Zgadza się. Nie zezwolono nam na przeszukiwanie domu, pojmuje pan?
– Wiem tylko, że Rosenberg nie żyje. A co z Jensenem?
– Również nie żyje. Ma złamany kark poprzez zawęźlenie kawałkiem żółtej nylonowej linki, jaką można kupić w każdym sklepie przemysłowym. Patolodzy sądzą, że umarł nie na skutek pęknięcia kręgów szyjnych, lecz przez zadławienie, którego przyczyną było zaciśnięcie linki. Brak odcisków palców. Żadnych świadków. Obawiam się, że charakter miejsca, w którym znaleziono ciało, nie będzie sprzyjał współpracy ze świadkami, jeśli w ogóle ich znajdziemy. Śmierć nastąpiła około wpół do pierwszej w nocy. Obydwa morderstwa dzielą dwie godziny.
– O której Jensen wyszedł z domu? – zapytał prezydent.
– Nie wiemy. Proszę pamiętać, że kazano nam pilnować go z parkingu. O szóstej po południu eskortowaliśmy go z pracy, potem nasi ludzie obserwowali kamienicę przez siedem godzin, dopóki nie nadeszła wiadomość o śmierci sędziego. Agenci stosowali się do poleceń Jensena. Czmychnął z domu w samochodzie przyjaciela. Znaleźliśmy auto w odległości dwóch przecznic od kina.
Coal postąpił dwa kroki w stronę biurka, trzymając ręce splecione z tyłu.
– Dyrektorze, czy według pańskiej opinii obu morderstw dokonał jeden zabójca?
– Skąd mam, do diabła, wiedzieć?! Ciała jeszcze nie ostygły. Potrzebujemy czasu. Na razie nie mamy jeszcze żadnego materiału dowodowego. Żadnych świadków, odcisków palców, kapusiów… Złożenie wszystkiego do kupy zajmie nam parę dni. Nie wykluczam, że dokonał tego jeden człowiek, ale jeszcze za wcześnie na wyciąganie wniosków.
– A co podpowiada panu nos? – spytał prezydent.
Voyles milczał przez chwilę, wpatrując się w okno.
– Jeśli zrobił to jeden facet, to mamy do czynienia z supermanem. Prawdopodobnie było ich jednak dwóch albo trzech i mieli pomoc z zewnątrz. Ktoś dostarczył im wielu informacji.
– Na przykład jakich?
– No, choćby takich, jak często Jensen chodzi do kina, w którym rzędzie zwykle siada, o której godzinie rozpoczyna oglądanie, czy jest sam, czy może z kimś się spotyka. Biuro nie ma takich informacji. Jeśli chodzi o Rosenberga, to ktoś musiał wiedzieć, że w jego domu nie ma systemu alarmowego, że nasi chłopcy siedzą na dworze, że Ferguson przychodził na dziesiątą i schodził z posterunku o szóstej i że siedział z tyłu domu, że…
– O tym Biuro było poinformowane – przerwał mu prezydent.
– Oczywiście. Ale mogę pana zapewnić, że nie dzieliliśmy się z nikim tą wiedzą.
Prezydent rzucił szybkie, porozumiewawcze spojrzenie w stronę Coala, który w zamyśleniu tarł brodę.
Voyles zmienił pozycję w fotelu, unosząc nieco swój szeroki zad, a potem uśmiechnął się do Gminskiego, jakby chciał powiedzieć: “Pograjmy z nimi w te klocki”.
– Sugeruje pan istnienie spisku – stwierdził dosyć inteligentnie Coal, marszcząc brwi.
– Niczego, do cholery, nie sugeruję. Oznajmiam panu, panie Coal, i panu, panie prezydencie, że wedle naszej wiedzy istniał spisek, którego celem było zabicie sędziów. W spisek musiało być zaangażowanych wiele osób. Morderca był jeden albo dwóch, ale pomagało im kilku ludzi z zewnątrz. Wskazuje na to szybkość, dobra organizacja i sposób, w jaki wykonano robotę.
Coal wyglądał na zadowolonego. Wyprostował się i ponownie założył ręce z tyłu.
– Kim są w takim razie owi spiskowcy? – spytał prezydent. – Kogo pan podejrzewa?
Voyles wziął głęboki oddech i usadowił się wygodniej w fotelu. Zamknął teczkę i odstawił ją na podłogę.
– W tej chwili podejrzewamy jedynie kilka osób. Zaznaczam, że należy utrzymać to w tajemnicy.
– Wiemy, że sprawa jest poufna – warknął Coal. – Znajduje się pan w Gabinecie Owalnym, dyrektorze.
– Wiem, gdzie się znajduję, bywałem tu wcześniej. Mówiąc szczerze, panie Coal, byłem tu już wtedy, kiedy pan nosił jeszcze pieluchy. Stąd wiem o istnieniu przecieków.
– Które swego czasu zdarzały się również w Biurze – odparował Coal.
– Sprawa jest poufna, Denton. Ma pan na to moje słowo – zażegnał kłótnię prezydent.
– Jak wszyscy wiemy – ciągnął Voyles – Sąd Najwyższy rozpoczął sesję w poniedziałek. Od kilku dni w mieście odbywały się demonstracje. Przez ostatnie dwa tygodnie wzmogliśmy kontrolę organizacji podziemnych. Wiemy, że w dystrykcie Kolumbii od tygodnia przebywało co najmniej jedenastu członków Armii Podziemia. Paru zatrzymaliśmy dzisiaj i po przesłuchaniu wypuściliśmy bez stawiania zarzutów. Zdajemy sobie sprawę, że ludzie ci mają odpowiednie siły i środki, a także motywy, by uderzyć w sędziów. W tej chwili są na czele listy podejrzanych. Nie wykluczam jednak, że jutro wszystko może się zmienić.
Na Coalu nie zrobiło to wrażenia. Armię Podziemia podejrzewali wszyscy.
– Słyszałem o nich – odezwał się dosyć głupio prezydent.
– Doprawdy? To znaczy, że stają się popularni. Według nas są odpowiedzialni za zamach na pewnego sędziego z Teksasu. Nie możemy im jednak tego udowodnić. Ich specjalnością jest podkładanie bomb. Podejrzewamy, że w całym kraju podłożyli ich co najmniej sto: pod kliniki ginekologiczne, biura ACLU, kina porno i kluby dla gejów. Są to ludzie, którzy z zasady nienawidzili Rosenberga i Jensena.
– A inni podejrzani? – spytał Coal.
– Od dwóch lat mamy na oku aryjską grupę o nazwie Ruch Oporu Białych. Działają w Idaho i Oregonie. W zeszłym tygodniu ich przywódca przemawiał w Wirginii Zachodniej i przez kilka dni kręcił się w okolicy Waszyngtonu. W poniedziałek rozpoznano go w tłumie demonstrantów przed Sądem Najwyższym. Na jutro zaplanowaliśmy przesłuchanie tego człowieka.
– Czy ci ludzie to profesjonalni mordercy? – zapytał Coal.
– Nie reklamują się, pojmuje pan? Wątpię, żeby wspomniane przeze mnie grupy same dokonały morderstw. Mogły jednak wynająć zabójców i zadbać o zaplecze.
– Więc kim są zabójcy? – drążył prezydent.
– Mówiąc szczerze, mogą na zawsze pozostać nieznani.
Prezydent wstał, by rozprostować nogi. Kolejny ciężki dzień w pracy. Uśmiechnął się do Voylesa.
– Ma pan przed sobą trudne zadanie – odezwał się głosem dobrego wujaszka, pełnym ciepła i zrozumienia. – Nie zazdroszczę panu. Jeśli łaska, chciałbym codziennie o piątej po południu, przez siedem dni w tygodniu, dostawać dwustronicowy, pisany z podwójną spacją na maszynie, na papierze o znormalizowanych wymiarach, raport, informujący mnie o postępach śledztwa. Jeśli nastąpi jakiś przełom, spodziewam się, że da mi pan znać natychmiast.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.