Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Здесь есть возможность читать онлайн «Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kto się boi dzikiej bestii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kto się boi dzikiej bestii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsza powieść „norweskiej królowej zbrodni”, Karin Fossum. Halldis Horn zamordowano na progu jej domu. Na miejscu przestępstwa widziano Errkiego, uciekiniera z zakładu dla obłąkanych.
Wątpliwości co do jego winy ma tylko Sara, psycholog chłopca. Śledztwo prowadzi znany z innych kryminałów Fossum Konrad Sejer. Następnego ranka napada na bank Morgan. Jego zakładnikiem zostaje właśnie Errki. Uciekają w góry, gdzie porywacz i porwany się zaprzyjaźnią.

Kto się boi dzikiej bestii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kto się boi dzikiej bestii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak.

Głowa opadła Errkiemu na ramię. Wyglądało na to, że zasnął.

– Nie mógł się powstrzymać – wyjaśniał Morgan. – Ma pomieszane w głowie.

– Pomieszane?

– Nawet tego nie pamięta.

– Nie pamięta?

– Może nawet nie pamięta, że wziąłem go jako zakładnika, kiedy dzisiaj rano okradłem Fokus Bank.

Rzucił chłopcu rozbawione spojrzenie.

– Znalazł się pod ręką, a ja potrzebowałem kogoś, żeby zaszantażować kasjerkę. Wiesz co? Morgan zachichotał. – Napad na bank i wzięcie zakładnika to tak, jakbyś kupował jajko-niespodziankę. Niektórzy mają szczęście i trafia im się kompletna zabawka. A ja dostałem kilka puzzli do ułożenia.

Zapomniał o zmasakrowanym nosie.

– W ogóle niczego nie pamięta. A poza tym robi tylko to, co mu każą jego wewnętrzne głosy. Pewnie tego nie zrozumiesz, ale ja mu współczuję.

Morgan usiadł na podłodze i spojrzał na Kannicka z poważnym wyrazem twarzy.

– Wiesz co? Kiedy byłem dzieckiem, chodziłem do przedszkola. Co rano mieliśmy apel. Musieliśmy siedzieć w kółku na podłodze, a jedna z opiekunek czytała nam albo śpiewała. Mieliśmy taką zabawę, która polegała na łapaniu myśli. Pani patrzyła nam głęboko w oczy i szeptała: „Pomyślcie o czymś!". I myśleliśmy naprawdę mocno. Wtedy krzyczała: „Łapcie ją, łapcie!" I wyciągała dłoń w powietrze, jakby naprawdę łapała jakąś myśl. A my robiliśmy to samo. – Morgan przerwał. – „Teraz trzymajcie!" – krzyczała, a my trzymaliśmy mocno, przerażeni, że odleci. I odlatywała. Bo kiedy otwieraliśmy dłonie, nic w nich nie było. Tylko brud i pot. Teraz myślę, że miało to być jakieś ćwiczenie na koncentrację, ale wtedy czuliśmy się okropnie. Dorośli wyprawiają z dziećmi cholernie dziwne rzeczy.

Potrząsnął głową zrezygnowany.

– Errki ma ten sam problem. Albo ma mętlik w głowie i nie może poukładać myśli, albo bez przerwy wałkuje jedną. To się nazywa obsesja. Wiem, że są takie choroby, bo pracowałem z ludźmi podobnymi do niego.

Od strony szafy dobiegało ich ciche postękiwanie Errkiego.

– Wiesz, dlaczego ugryzł mnie w nos?

– Nie mam pojęcia – jęknął Kannick.

– Chciałem, żeby sobie popływał w stawie, tam na dole, a on odmówił. Nie umie pływać. Nie lubi, jak mu ludzie ciosają kołki na głowie. Więc ty też nie powinieneś. Bo bez uprzedzenia przyssie ci się do ucha, albo jeszcze gorzej.

– Mogę już iść? – Kannick zniżył głos do szeptu, żeby Errki go nie usłyszał.

Morgan przewrócił oczami.

– Czy możesz już iść? A gdzie ty się, do cholery, wybierasz? Dlaczego mamy pozwolić, żebyś się z tego wywinął łatwiej niż my sami? Zrobiłeś coś, żeby na to zasłużyć? To nasze przeznaczenie – wyrzekł uroczyście. – Znaleźliśmy się w pułapce. Czekamy na policję, żeby przyszła i nas pozamykała. Ale nie zamierzamy składać broni. Jesteśmy dumni, odważni i nie poddamy się bez walki.

Głos Morgana tchnął pijackim patosem. Mówi jak Geronimo, pomyślał Kannick. Nie tylko Errki jest szalony. Obaj mają nie po kolei w głowie. Może ja też jestem nienormalny? Jeżeli już o to chodzi, trudno było powiedzieć. Ale przecież mieszkam w domu poprawczym, a nie w zakładzie dla umysłowo chorych. Kto wie, może to jednak jest zakład dla umysłowo chorych? Nagle dostał ataku mdłości i starał się pozbyć wrażenia, że w gardle rośnie mu wełniana kulka. W pewnym sensie pasował do tego miejsca i do tych kolesi. Dobrze o tym wiedział.

– Czy twoja matka żyje? – zapytał nagle Morgan. Wyciągnął strzałę Kannicka ze ściany i przyglądał jej się z uwagą.

– Chyba tak – mruknął ponuro chłopiec.

– Zaraz, zaraz – warknął Morgan. – Czy naprawdę tak mało cię to obchodzi? Nie próbuj mi wmówić, że nie wiesz, czy żyje, czy nie. Moja matka żyje. Jest na zasiłku. Mam jeszcze siostrę, która prowadzi salon kosmetyczny.

– Więc pewnie przyszyje ci nos.

– Nie bądź taki cyniczny. Naprawdę dobrze sobie radzi. No więc, Kannick, czy twoja matka żyje?

– Tak.

– Na koszt państwa?

– Co?

– Znaczy: ma pracę czy jest na zasiłku?

– Naprawdę nie wiem.

– Przysyła ci pieniądze?

– Tylko paczki, od czasu do czasu.

– Dam ci dobrą radę na następne urodziny. Poproś o paczkę SlimFastu.

Kannick nie miał pojęcia, co to jest SlimFast. Pomyślał o matce, którą widywał bardzo rzadko. Odwiedzała go tylko wtedy, kiedy zadzwoniła do niej Margunn z wymówkami. Zwykle przynosiła mu czekoladę. Prawie zapomniał, jak wygląda. Niewiele ze sobą rozmawiali. Matka właściwie nigdy na niego nie patrzyła, tylko rzucała ukradkowe spojrzenia, a potem kuliła się i z przerażeniem odwracała wzrok. Nagle pomyślał o czymś, co zdarzyło się dawno temu. Pewnego dnia wrócił ze szkoły, zatrzymał się w drzwiach do kuchni i spojrzał na nią. Wyglądała inaczej. Jej włosy nagle urosły o jakieś trzydzieści centymetrów, w jeden dzień, który on spędził w szkolnej ławce.

– Kupiłaś sobie perukę? – zapytał.

Odłożyła na bok brukowca, którego wcześniej czytała, i przyjrzała się z niechęcią synowi.

– Nie, nie kupiłam. To prawdziwe włosy, tylko specjalnie przymocowane.

– Co? – Zdziwił się tak bardzo, że aż usiadł przy stole. Nie tylko włosy się zmieniły. Jej paznokcie nagle stały się długie, ciemnoczerwone i błyszczące, jak lakier na nowym samochodzie.

– Co to znaczy „przymocowane"? – spytał z niekłamaną ciekawością. – Są przyklejone?

– Tak. Będą się trzymać przez kilka tygodni.

Potrząsnęła głową, rozkładając je na plecach w wachlarz, żeby mu zademonstrować. Nowa fryzura przydała jej powagi. Wyraz jej twarzy zmienił się, wyprostowała się, nosiła się jak królowa.

Pokusa była zbyt wielka. Kannick szybko nachylił się nad stołem, brudną dłonią chwycił garść włosów. Szarpnął i nic. Dziwne.

– Ty idioto! – wrzasnęła, wstając od stołu. – Wiesz, ile kosztowały?

– Mówiłaś, że są przyklejone.

– A ty oczywiście musiałeś spróbować, czy przypadkiem nie dadzą się wyrwać?

– Kto ci je zrobił?

– Moja fryzjerka.

– Ile kosztowały? – spytał ponuro.

– Chciałbyś wiedzieć, nie? Ale to nie twój interes. Nie masz swoich pieniędzy.

– Nie mam, bo mi nie dajesz kieszonkowego.

– A za co masz niby dostawać kieszonkowe? W domu nawet palcem nie kiwniesz!

– Nigdy mnie o nic nie prosisz.

– A co ty właściwie potrafisz? – Nagle pochyliła się nad stołem i rzuciła mu wyzywające spojrzenie. – Czy ty w ogóle cokolwiek potrafisz zrobić, Kannick?

Zaczął zeskrobywać plamę zaschłego dżemu z obrusa. Nic nie przychodziło mu do głowy. Niezbyt dobrze radził sobie z czytaniem, w sportach był beznadziejny, ale nikt nie mógł z nim wygrać w strzałki. O tym nie wspomniał.

Później, kiedy weszła pod prysznic, chowając nowe włosy pod foliowym czepkiem, zajrzał do jej torebki. Wiedział, że nie znajdzie tam pieniędzy. Była sprytniejsza od Margunn i zabierała je z sobą. Ale znalazł paragon od fryzjerki. Trudno mu było odcyfrować odręczne pismo dorosłej osoby, ale tym razem postarał się. Włosy i paznokcie – dwa tysiące trzysta koron, zapłacono gotówką. Poczuł, że wściekłość zapiera mu dech w piersiach. Z krzykiem poszedł do łazienki i szarpnął za zasłonę od prysznica.

– Tyle forsy! Wystarczyłoby na rower! – krzyczał. – Wszystkie inne dzieci mają rowery!

Zaciągnęła zasłonę.

– Włosy rosną same – krzyczał – i to za darmo!

– Nie grzeb w moich rzeczach! – odkrzyknęła. – Potrzeba ci ojca, żeby ci pokazał, co to jest dyscyplina! Nigdy nie znajdę nikogo, jeżeli będę wyglądać jak wiedźma. Muszę dbać o urodę. To wszystko dla twojego dobra.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Karin Fossum - The Drowned Boy
Karin Fossum
Karin Fossum - Eva's Eye
Karin Fossum
Karin Fossum - Utracona
Karin Fossum
Karin Fossum - Broken
Karin Fossum
Karin Fossum - Presagios
Karin Fossum
Karin Fossum - Don't Look Back
Karin Fossum
Karin Fossum - The Water's Edge
Karin Fossum
Отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii»

Обсуждение, отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x