Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Здесь есть возможность читать онлайн «Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kto się boi dzikiej bestii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kto się boi dzikiej bestii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsza powieść „norweskiej królowej zbrodni”, Karin Fossum. Halldis Horn zamordowano na progu jej domu. Na miejscu przestępstwa widziano Errkiego, uciekiniera z zakładu dla obłąkanych.
Wątpliwości co do jego winy ma tylko Sara, psycholog chłopca. Śledztwo prowadzi znany z innych kryminałów Fossum Konrad Sejer. Następnego ranka napada na bank Morgan. Jego zakładnikiem zostaje właśnie Errki. Uciekają w góry, gdzie porywacz i porwany się zaprzyjaźnią.

Kto się boi dzikiej bestii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kto się boi dzikiej bestii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co jest, do kurwy nędzy!

Kannick wzdrygnął się i szeroko otworzył oczy.

– Co się dzieje?

– Tu wszędzie jest krew! On krwawi jak cholera!

Kannick poczuł, jak zimny dreszcz przebiega mu po plecach.

– To Errki! – krzyknął Morgan, odskakując. – Wykrwawił się na śmierć. Jest zimny!

– Nie! – krzyknął ostro i ochryple Kannick. Z trudem wstał, lecz natychmiast musiał oprzeć się o ścianę.

– Nie żyje!

Jak w złym śnie Kannick patrzył na Morgana, który powoli odwracał się w jego stronę.

– Czy ty wiesz, co zrobiłeś? Zabiłeś Errkiego. A niech to wszystko cholera weźmie!

Kannick potrząsnął głową. Z jego ust wydobył się krzyk, który zaniki, nim zdążył się w pełni uformować.

– Ja tylko trafiłem go w nogę.

– Musiałeś mu przebić żyłę w pachwinie. Albo tętnicę.

Morgan cofnął się, nie spuszczając oka z Kannicka.

– Mam tego dość. Zjeżdżam z tego domu wariatów!

Zachwiał się. Przydałaby mu się broń, ale musiałby najpierw dotknąć zimnego ciała, może nawet poplamić sobie ręce krwią.

– Musisz mi pomóc!

Chłopak uczepił się drewnianej ściany i zalał się łzami.

– Nie chciałem! Otworzył drzwi, kiedy ja już wypuściłem strzałę. Musisz im powiedzieć, co się stało. Nikt inny tego nie widział!

Morgan przerwał, poruszony widokiem grubego, zdesperowanego chłopca. Z trudem przełknął ślinę, rzucił jeszcze jedno spojrzenie na ciało Errkiego i osunął się na podłogę.

– I bez tego mam już przechlapane. Napadłem na bank i wziąłem zakładnika. Nieźle za to beknę.

– Moglibyśmy wrzucić ciało do jeziora. Powiemy, że uciekł! – Kannick bezradnie załamywał ręce. – Ja tego nie chciałem. To był wypadek! Wrzućmy go do jeziora!

– Wystarczy, że powiesz policji prawdę. Ale ja muszę stąd zjeżdżać.

Morgan zmrużył oczy. Próbował skupić się na tyle, by móc pomyśleć o ucieczce.

Zrozpaczony Kannick odchodził od zmysłów, wstrząsany wybuchami płaczu.

– Wrzucenie ciała do jeziora nic nie da – stwierdził Morgan niecierpliwie. – Wszędzie jest krew. Cała kałuża krwi.

– Możemy zastawić ją szafą.

– To nic nie pomoże.

– Proszę cię!

– Szukają nas. Mogą tu trafić lada chwila. Nie mamy czasu. Poza tym gdybyśmy spróbowali znieść go na dół do wody, umażemy się krwią. To bez sensu, Kannick. Jesteś za młody, żeby iść do więzienia. Wywiniesz się. Tak samo jak Errki za zamordowanie tej staruszki, bo jest walnięty. Ale ja – zawył, tłukąc pięściami w podłogę z furią – ja się nie wywinę. Nie mam żadnej cholernej wymówki!

Jęczał i targał się za włosy, próbując sobie przypomnieć, jak zaczął się dzień. Zdziwił się, jak niewiarygodnie długo trwał. Prawie jak całe życie. Owładnęło nim straszliwe uczucie paraliżu. Jego mózg nie chciał działać. Wszystko przez tę pieprzoną whisky. Kannick leżał wyciągnięty na podłodze i z trudem łapał dech.

– Za domem jest stok – zaszlochał. – Może ciało samo stoczy się na dół?

– Jezu Chryste! Dłużej tego nie wytrzymam!

Kannick wstał, przyskoczył do Morgana i zaczął nim mocno potrząsać.

– Musisz! Musisz!

– Nie, nie muszę.

– Zrobimy to razem. A potem ruszymy w drogę. Musimy! Nikt za nim nie zatęskni.

– I tu się mylisz – zaoponował spokojnie Morgan. A gdy tylko wypowiedział te słowa, z zaskoczeniem odkrył, że to prawda.

Wyjrzał przez okno i rozpłakał się. Krajobraz w oddali wyglądał na zamglony. Wiedział, że musi uciec, albo straci rozum tak jak Errki. Zaraz zacznie pleść coś bez sensu, jeśli tylko sobie na to pozwoli. Teraz czuł, że może utonąć i zostawić świat samemu sobie, ze zdziwieniem przyglądać się ludziom, nie rozumiejąc, co mówią. Nic go nie będzie obchodzić. Niech się dalej zajmują swoimi sprawami. To nie jego interes. Ludzie są popieprzeni. Społeczeństwo zmusza do myślenia o zbyt wielu rzeczach naraz. Jak szantażysta czekający w więzieniu. Jak stojący przed nim gruby, pożałowania godny chłopak.

– Musimy! – krzyczał Kannick.

Morgan spuścił głowę. Słyszał sapanie Kannicka i jakiś odgłos z oddali, który stopniowo stawał się coraz wyraźniejszy. Szczekanie psów.

– Jest za późno – jęknął. – Już po nas idą.

Sejer uważnie studiował mapę.

– Zbliżamy się do starych zagród. – Zmrużył oczy i wskazał kierunek. – Idę o zakład, że ukrywają się w jednej z tych chat.

– Co zrobimy, kiedy ich znajdziemy? – zapytał Skarre.

Sejer przyjrzał się uważnie każdemu z mężczyzn.

– Myślę, że nie powinniśmy robić nic widowiskowego. Proponuję trzymać się na dystans i uprzedzić ich, żeby wiedzieli, ilu nas jest i że jesteśmy uzbrojeni.

– A co zrobimy, jeżeli zasłoni się zakładnikiem i zacznie grozić mu bronią?

– Wtedy go wypuścimy. Daleko nie zajdzie. Nas jest pięciu, a ich tylko dwóch.

Skarre otarł pot z twarzy.

– Niech nikt nie wyciąga broni – instruował Sejer. – Nie mam zamiaru nieść żadnego z was do domu w tym przeklętym upale. Pamiętajcie, że kiedy to wszystko się skończy, będziemy musieli szczegółowo wyjaśnić całą sprawę. Na piśmie. Zgodnie z prawdą i z czystym sumieniem. Bez mojego pozwolenia nawet nie patrzcie na broń. Jeżeli zmienię zdanie, poinformuję was o tym.

Ruszył. Pozostali mężczyźni, sapiąc, podążyli za nim. Pokładali w nim zupełną ufność, choć uważali, że niekiedy bywa zbyt ostrożny. Zadania tego rodzaju zdarzały się rzadko. Tak naprawdę nie mieli ochoty wałęsać się po dusznym i gorącym lesie, ale smaku adrenaliny nie dało się z niczym porównać.

– Myślę, że jezioro Himmerik jest tam, w dole – powiedział Sejer, wskazując kierunek ręką. – Według mapy jest blisko, chociaż stąd jeszcze nic nie widać. Zakładam się o piwo, że psy poprowadzą nas właśnie w tamtym kierunku.

– Nie widzę żadnych zabudowań. – Ellmann osłonił oczy dłonią i wbił wzrok w gęsty zagajnik przed nimi.

– Pewnie są tam, za drzewami. To dobrze, bo nie od razu nas zobaczą.

Psy popędziły naprzód, prosto ku zagajnikowi. Od czasu do czasu Skarre spoglądał w górę, mając nadzieję, że Bóg ma na nich oko. Spokojny las emanował czymś groźnym, jakby cisza zapowiadała gwałtowną burzę. Lecz na niebie nie było żadnych chmur, tylko lekka mgiełka unosiła się nad drzewami. Bezustannie i niepowstrzymanie upał odbierał ziemi resztki wilgoci – para wodna unosiła się w górę i osiadała jak mleczna mgła nad okolicą. Może obaj uciekinierzy czekali na nich przy otwartym oknie z bronią gotową do strzału albo już dawno przeszli na drugą stronę górskiego grzbietu. Policjanci krok po kroku zbliżali się do zagajnika. Żadnej zagrody w zasięgu wzroku.

Postanowili zaufać znakomitemu słuchowi Zeba. Ellmann wezwał psa, a reszta mężczyzn stanęła, z zaciekawieniem patrząc na czarne, podpalane zwierzę. Zeb delikatnie kołysał głową, a uszy drżały mu lekko jak czułki owada. Nagle odwrócił głowę ku drzewom. Nasłuchiwał odgłosów z miejsca, którego nie widzieli. W myślach Ellmann nakreślił linię prostą od uszu psa do zarośli.

– Tam ktoś jest – wyszeptał.

Sejer ruszył, żeby to sprawdzić. Zeb skoczył za nim, lecz treser powstrzymał go szarpnięciem smyczy. Niezadowolony pies szczeknął ostro. Włosy Sejera świeciły jak srebro na tle zieleni, gdy skradał się ku zaroślom. Sekundy mijały. Skarre pocił się. Przewodnicy głaskali psy. Sejer szedł dalej. Po kilku krokach skręcił w lewo i zanurzył się w gęstwinie. Próbował rozluźnić napięte mięśnie. Teraz pomiędzy drzewami zaczynał dostrzegać jakiś ciemniejszy i bardziej zwarty kształt. Sięgnął po broń. Rozgrzana skórzana kabura parzyła mu rękę. Wkrótce drzewa przerzedziły się, ukazując polanę, na której stał ciemny i masywny dom. Drewniana chata z powybijanymi szybami. Nikogo w zasięgu wzroku. Przykucnął w trawie, pewny, że nie widać go z żadnego okna. Z wnętrza chaty nie dobiegał żaden odgłos. Może spali albo odpoczywali? A może czekali na niego? Dach domu porastały kępy wyschniętej, wypalonej słońcem trawy. Małe okna ze szprosami nie wpuszczały do wnętrza zbyt wiele światła. W chacie prawdopodobnie panował miły chłód. Wyczuwał, że ktoś tam jest, ale nadal nie słyszał nawet najdrobniejszego szelestu. Gdyby teraz wstał i podszedł do drzwi, z przerażenia mogliby otworzyć na oślep ogień. Zatrzymał się. Postanowił rzucić szyszką w drewnianą ścianę. Może hałas wywabi kogoś z chaty? Albo jeden z nich podejdzie do okna, żeby sprawdzić, co się dzieje? Sejer rozejrzał się i pod wyschniętą sosną znalazł dużą szyszkę. Może lepiej celować w drzwi? Jeżeli ktoś tam jest, z pewnością usłyszy. Dostrzegł ciemną, brązowawą plamę na kamiennych schodach. Wyglądała jak zaschnięta krew. Zmarszczył brwi. Czy ktoś został ranny? Zamachnął się i rzucił szyszkę. Rozległo się ciche stuknięcie. Przykucnął, lecz nic się nie wydarzyło. Dał sobie całą minutę. Sekundy mijały. Trudno było kucać, mając na sobie przyciasny kombinezon.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kto się boi dzikiej bestii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Karin Fossum - The Drowned Boy
Karin Fossum
Karin Fossum - Eva's Eye
Karin Fossum
Karin Fossum - Utracona
Karin Fossum
Karin Fossum - Broken
Karin Fossum
Karin Fossum - Presagios
Karin Fossum
Karin Fossum - Don't Look Back
Karin Fossum
Karin Fossum - The Water's Edge
Karin Fossum
Отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii»

Обсуждение, отзывы о книге «Kto się boi dzikiej bestii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x