P. James - Czarna Wieża
Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Czarna Wieża» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czarna Wieża
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czarna Wieża: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Wieża»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Adam zatrzymuje się w ośrodku na pewien czas, by uporządkować odziedziczony po przyjacielu księgozbiór, i poznaje pensjonariuszy oraz łączące ich stosunki, z pozoru tylko proste i bezkonfliktowe. Wydarzenia, które później następują, utwierdzają go w przekonaniu, że w ośrodku dzieje się coś złego…
Czarna Wieża — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Wieża», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Lecz ojciec Baddeley go wezwał. Coś go nurtowało. Gdyby Dalgliesh, bez większego wplątywania się w tę sprawę oraz nadmiernego zaangażowania czy kłopotania mieszkańców, mógł podczas następnego tygodnia czy dziesięciu dni odkryć, o co chodziło, miał obowiązek to uczynić. Tyle przynajmniej winien był staruszkowi. I na tym koniec. Jutro złoży kurtuazyjną wizytę policji i prawnikowi ojca Baddeleya. Gdyby cokolwiek wyszło na jaw, wówczas sprawą mogłaby zająć się policja. On osobiście zakończył pracę w tej instytucji, zarówno zawodową, jak i amatorską. Trzeba czegoś więcej niż śmierć jednego księdza, żeby zmienił tę decyzję.
V
Gdy tuż po północy wrócili do Folwarku Toynton, Henry Carwardine odezwał się opryskliwie:
– Obawiam się, że teraz będą liczyli na to, że położy mnie pan do łóżka. Dennis Lerner zazwyczaj odwozi mnie do Chaty Toynton i wraca po mnie o północy, ale ponieważ pan tu jest… Jak to powiedział Julius, mieszkańcy Folwarku Toynton potrafią wszystkich wykorzystywać. Poza tym chciałbym wziąć prysznic. Dennis ma jutro rano wolne, a ja nie mogę strawić Philby'ego. Mój pokój jest na pierwszym piętrze. Jedźmy windą.
Henry wiedział, że brzmi to bardzo niegrzecznie, ale doszedł do wniosku, że jego cichy towarzysz woli nieuprzejmość niż upokorzenie i rozczulanie się nad swoim losem. Odniósł wrażenie, że Dalgliesh też wygląda na człowieka potrzebującego pomocy. Być może był bardziej chory, niż im się zdawało. Detektyw powiedział cicho:
– Jeszcze pół butelki i podejrzewam, że obaj wzywalibyśmy pomocy. Ale postaram się. Proszę złożyć moją niezdarność na karb braku doświadczenia i wina.
Okazało się jednak, że wyjątkowo delikatnie i umiejętnie rozebrał Henry'ego, pomógł mu wjechać do łazienki i ustawił go pod prysznicem. Przez chwilę oglądał urządzenie i kołowrotek, po czym zręcznie je uruchomił. Gdy nie wiedział, co robić dalej, pytał. Poza tą krótką wymianą niezbędnych pytań i odpowiedzi, obaj milczeli. Henry doszedł do wniosku, że rzadko kiedy kładziono go do łóżka z taką rozwagą i delikatnością. Lecz gdy dojrzał w lustrze łazienki skupioną i przejętą twarz policjanta, ciemne tajemnicze oczy, podkrążone ze zmęczenia, pożałował nagle, że poprosił o pomoc. Wolałby zwalić się na łóżko bez prysznica, w ubraniu, byle tylko uwolnić się od poniżającego dotyku tych sprawnych dłoni. Wyczuwał, że za maską pozornego spokoju Dalgliesh skrył niechęć do dotykania jego nagiego ciała. Także i Henry'ego – niezbyt logicznie i rozsądnie – dotknięcie chłodnych dłoni Dalgliesha przejmowało strachem. Chciał krzyknąć na głos:
“Co pan tu robi? Proszę sobie stąd iść; nie wtrącać się; zostawić nas w spokoju." Pragnienie to było tak silne, że Henry niemal wierzył, iż rzeczywiście wypowiedział te słowa. Gdy wreszcie tymczasowy pielęgniarz ułożył pacjenta wygodnie w łóżku, pożegnał się szybko i wyszedł bez jednego zbędnego słowa. Henry wiedział, że policjant nie zniósłby choćby najbardziej zdawkowego i najmniej szczerego podziękowania.
4
I
Obudził go tuż przed siódmą niemiły dźwięk dobrze znanych hałasów; odgłosy kanalizacji, szczęk aparatury, pisk kół foteli, nagłe pośpieszne kroki; wymuszone, radosne powitania. Pomyślał sobie, że łazienki są teraz potrzebne pacjentom i znów zamknął oczy, by nie widzieć ponurego bezosobowego pokoju. Zmusił się do dalszego snu. Godzinę później, po niezbyt głębokiej drzemce, wsiał i zauważył, że w przybudówce panuje cisza. Ktoś – niejasno zapamiętał postać w brązowym okryciu – postawił kubek z herbatą na jego szafce nocnej. Była już zimna, a jej powierzchnię pstrzyły szarawe plamki mleka. Włożył szlafrok i ruszył na poszukiwanie łazienki.
Tak jak przypuszczał, śniadanie w Folwarku Toynton odbywało się we wspólnej jadalni. Lecz o ósmej trzydzieści albo było za wcześnie, albo za późno i prawie nikogo nie zastał. Gdy wszedł do sali, tylko Ursula Hollis jadła śniadanie. Pozdrowiła go nieśmiało, po czym ponownie skierowała wzrok na książkę z biblioteki, przezornie opartą o słoik z miodem. Dalgliesh zauważył, że śniadanie było niewyszukane, ale zadowalające. Na stole stała waza z gotowanymi jnbikuini. Musii domowej roboty składało się głównie z płatków owsiunych, otrąb i kawałków jabłka. Był też ciemny chleb i margaryna oraz jajka na miękko, które ustawiono w kieliszkach z wypisanym imieniem. Teraz zostały już tylko dwa zimne jajka. Prawdopodobnie ugotowano je razem wcześnie rano i ci, którym zależało na ciepłym jajku, musieli przyjechać na czas. Dalgliesh wziął to, na którym wypisano ołówkiem jego imię. Było kleiste z wierzchu, a bardzo twarde na dnie, co zapewne wynikało z jakiejś wyjątkowo perwersyjnej sztuczki kulinarnej.
Po śniadaniu wyruszył na poszukiwanie Ansteya, by podziękować mu za gościnę i zapytać, czy nie potrzebuje czegoś z Wareham. Doszedł do wniosku, że część popołudnia musi poświęcić na zakupy, jeśli ma wygodnie mieszkać w chacie Michaela. Po krótkim przeszukaniu na pozór pustego domu znalazł Ansteya z Dorothy Moxon w portierni. Siedzieli przy stole nad księgą rachunkową. Gdy zapukał i wszedł, spojrzeli na niego równocześnie z minami konspiratorów przyłapanych na gorącym uczynku. Wyglądało na to, że dopiero po paru sekundach przypomnieli sobie, kim właściwie jest. Kiedy Anstey wreszcie się uśmiechnął, uczynił to słodko jak zawsze, lecz jego oczy były nieobecne, a pytania o samopoczucie gościa czysto formalne. Ansteyowi na pewno nie byłoby przykro, gdyby detektyw wyjechał. Wilfred widział się w roli gościnnego średniowiecznego opata, zawsze gotowego na przyjęcie przybysza, ale tak naprawdę pragnął uchodzić za gościnnego bez kłopotania się o samego gościa. Powiedział, że niczego nie pragnie z Wareham, a następnie zapytał Dalgliesha, jak długo zamierza pozostać w domku. Oczywiście, nie ma żadnego pośpiechu. Detektyw bynajmniej nie powinien się obawiać, że komukolwiek przeszkadza. Kiedy Dalgliesh odparł, iż zostanie tylko do chwili, gdy posortuje i spakuje książki ojca Baddeleya, Anstey nie potrafił ukryć ulgi. Zaproponował nawet pomoc Philby'ego przy zniesieniu pudeł do Chaty Nadziei. Dorothy Moxon milczała. Wpatrywała się w Dalgliesha uporczywie, jakby w obawie, że najmniejsze mrugnięcie ponurym okiem zdradzi jej irytację z powodu jego obecności i chęć powrotu do ksiąg rachunkowych.
Dalgliesh z zadowoleniem wrócił do Chaty Nadziei, z ulgą wdychał znajomy kościelny zapach i cieszył się już na myśl o długim, odkrywczym spacerze wzdłuż skał przed wyjazdem do Wareham. Ledwie zdążył rozpakować walizkę i włożyć mocne buty do pieszych wypraw, gdy usłyszał, że autokar dla pacjentów zatrzymuje się przed domkiem. Policjant podszedł do okna. Philby wyładowywał właśnie pierwsze z obiecanych pudeł do pakowania. Zarzucił je na ramię, przeszedł kilka kroków krótką ścieżką, kopnięciem otworzył drzwi, wniósł ze sobą do pokoju odór stęchłego potu i rzucił pudła Dalglieshowi pod nogi.
– Zostało jeszcze parę – powiedział krótko.
Była to niewątpliwie propozycja, by detektyw wziął się do pomocy przy rozładowaniu i Dalgliesh zastosował się do tej sugestii. Po raz pierwszy ujrzał majstra w pełnym świetle i nie uważał tego za miły widok. W gruncie rzeczy rzadko oglądał ludzi równie odrażających fizycznie. Philby mierzył niewiele ponad pięć stóp wzrostu i był krępy. Miał krótkie, pulchne ramiona i nogi – blade i bezkształtne jak okorowane pnie drzew. Jego głowa była okrągła, a skóra – pomimo przebywania na powietrzu – różowa, błyszcząca i bardzo gładka, jakby napompowana powietrzem. W bardziej atrakcyjnej twarzy jego oczy uznano by za niesamowite. Były nieco skośne, a duże tęczówki miały głęboki niebieski odcień. Czarne rzadkie włosy zaczesywał do tyłu nad kopulastą czaszką, a fryzura ta kończyła się tłustą i niechlujną grzywką. Nosił sandały, z których prawy przywiązał sznurkiem; miał też na sobie brudne białe szorty, tak krótkie, że niemal nieprzyzwoite; szarą kamizelkę znaczyły plamy potu. Na to wkładał nie zapięty, a jedynie związany sznurem w talii brązowy mnisi habit. Bez tego okrycia wyglądałby po prostu na nędznego brudasa. W habicie zaś sprawiał wrażenie człowieka groźnego.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czarna Wieża»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Wieża» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Wieża» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.