– Pilton zasłużył na premię – oświadczyła Margaret. – Kiedy przyjmował tę pracę, nie przyszło mu do głowy, że będzie się musiał ukrywać. Policja będzie go szukać.
– To daj mu premię.
– Dużą premię. Jest dobrym…
– Gdzie jest samochód Fiske’a? – zapytała nagle Eve. – Znaleźliście go?
– Pilton go znalazł. Był zaparkowany na podjeździe pustego domu do wynajęcia, niedaleko naszej kryjówki.
– Wyczyściliście go?
– Całkowicie. Wszystko, co było w schowku i w bagażniku, zapakowaliśmy do worków na śmiecie. Potem pojechałam samochodem na lotnisko i zostawiłam go na długoterminowym parkingu.
– Gdzie są te worki?
– W mikrobusie.
– Chodźmy po nie, Logan.
Margaret obserwowała, jak przerzucają worki do samochodu Logana.
– Myślicie, że miał ze sobą coś ważnego?
– Nie wiem – przyznała Eve. – Raczej nie, skoro był zawodowcem, ale nie mamy innych śladów.
– Uważajcie na ten większy worek. W bagażniku Fiske miał tyle broni, że mógłby zacząć wojnę – powiedziała Margaret, wsiadając do mikrobusu. – Strzelba, dwa pistolety, naboje, parę pudełek z jakimiś elektronicznymi urządzeniami podsłuchowymi. Najwyraźniej nie lubił jeździć pustym samochodem. Powodzenia – dodała z ponurym uśmiechem. – Nie pozwól jej zabić, John. Premia, jaką sobie policzę za udział w tej sprawie, nie będzie miała żadnego porównania z premią Piltona.
Nim jeszcze mikrobus odjechał z parkingu, Eve wsiadała do samochodu.
– Ja się zajmę rzeczami Fiske’a. Ty prowadzisz. Najpierw otworzyła większy worek. Co wiedziała o broni? Że jej nie lubi, że się jej boi, że jest dla niej jedynie symbolem gwałtu i mordu.
Jednakże Fiske nie bał się broni. Używał jej. Lisa Chadbourne też się nie bała. Kazała strzelać do ludzi.
Eve dotknęła palcem lufy strzelby. Metal był ciepły, gładki, niemal przyjemny w dotyku. Spodziewała się, że lufa będzie zimna.
– Znalazłaś coś? – spytał Logan.
– Jeszcze nie.
– Założę się, że w żaden sposób nie uda nam się powiązać tej broni z Lisa Chadbourne.
– Wiem.
Lisa na pewno nie zostawiła śladów. Poszukiwanie tutaj czegoś było przypuszczalnie bez sensu. Utrata nadziei równała się przyznaniu do porażki. Eve nie miała zamiaru tracić nadziei.
Odsunęła pierwszy worek i zabrała się do drugiego. Papiery z wypożyczalni samochodów w zielonej teczce, bilet pierwszej klasy na samolot Delta Airlines do Waszyngtonu, rozkład lotów, kilka paragonów z restauracji – dwóch z Atlanty i jednej z Bainbridge.
Bainbridge. Nie wolno myśleć o Bainbridge. Nie wolno myśleć o pokoju w motelu, gdzie umarł Gary.
Złożona kartka papieru. Kolejny paragon?
Eve rozłożyła papier i zesztywniała.
Lista z wieloma nazwiskami. Niektóre wydrukowane, inne wpisane ręcznie.
Jej własne nazwisko, Logana, Joego, matki…
I jeszcze dwa nazwiska, na których widok otworzyła szeroko oczy.
Mój Boże! Zmusiła się, żeby dalej odczytywać listę.
Gary Kessler. Wykreślony. Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w jego nazwisko. Tylko kolejne nazwisko na liście.
Gil mówił, że Fiske ma obsesję na punkcie porządku i skuteczności działania. Najpierw zabić człowieka, potem wykreślić z listy jego nazwisko.
– Co to jest? – spytał Logan, spoglądając na nią w lusterku.
– Lista. Nazwisko Gary’ego – odparła Eve, składając papier i chowając go do torebki. Jeszcze mu się przyjrzy i zastanowi. Na razie zbyt mocno wszystko przeżywała. Przejrzała pozostałe papiery i nie znalazła niczego ciekawego. – Zatrzymaj się gdzieś.
– W jakimś motelu?
– Nie, będą nas szukać w tej okolicy. Ona zacznie się zastanawiać, dlaczego Fiske się nie odzywa i spowoduje dyskretne poszukiwania. Dowiedzą się o Joem.
Joe. Szybko porzuciła myśl o nim. Kiedy przypominało jej się, że jest w szpitalu, nie mogła się skupić na niczym innym.
– Wiesz, że powinniśmy się stąd wynieść?
– Nie, mogę być potrzebna Joemu.
– Zachowuj się rozsądnie. Nie możesz nawet pójść do…
Nic mnie to nie obchodzi. – Nie mogła opuścić Joego, przynajmniej dopóki się nie dowie, co z nim będzie. – Znajdź jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy się na chwilę zatrzymać. Muszę to przemyśleć.
– Ja już się zastanowiłem. Uważam, że powinniśmy się skontaktować z Peterem Brownem, dziennikarzem z gazety w Atlancie.
– Może – powiedziała, masując skroń. – Ale on jest przyjacielem Joego. Joe musi…
Znów Joe. Był im potrzebny. Był jej potrzebny. Wróciły wspomnienia. Joe, który przychodził do laboratorium, żeby jej powiedzieć, że za dużo pracuje. Żarty Joego, jego spokojny sposób mówienia…
– Nie przejmuj się tak – poradził Logan. – Nie musimy podejmować decyzji w tej sekundzie. Niedługo znajdę jakieś spokojne miejsce, gdzie się zatrzymamy.
Logan zatrzymał się przy „McDonald’sie” piętnaście kilometrów na południe od Gainesville. Kupił dwa hamburgery i dwie cole. Zjechał z autostrady i przejechał wyboistą drogą kolejne kilka kilometrów, po czym przystanął nad dużym stawem.
– Tu nas nikt nie zobaczy – uznał, wyłączając silnik. – Choć zapewne za tym wzgórzem jest jakaś ferma. W dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć odludne miejsce.
– Jak daleko jesteśmy od szpitala?
– Czterdzieści minut szybkiej jazdy. – Logan wysiadł, wziął torbę z czaszką, obszedł samochód i otworzył drzwi Eve. – Chodź, przespacerujemy się nad stawem. Potrzebujemy ruchu na świeżym powietrzu.
Eve wzięła torebkę i ruszyła za nim, zadowolona, że może się trochę rozluźnić.
Woda w stawie była mętna, a brzeg śliski. Pewno niedawno padał deszcz. Słońce zaczynało zachodzić, rzucając błyszczące promienie na powierzchnię wody.
– Lepiej? – spytał Logan po półgodzinie.
– Nie. Tak. – Eve przystanęła koło drzewa i oparła policzek o pień. – Sama nie wiem.
– Chciałbym ci pomóc. Powiedz jak.
Niechby sprawił, żeby Gary zmartwychwstał. Niechby powiedział, że Joe będzie żył. Eve potrząsnęła głową.
– Quinn nie jest jedynym człowiekiem na świecie, który potrafi ci pomóc. Pozwól mi spróbować.
Eve usiadła na ziemi.
– Nic mi nie będzie. Muszę tylko to przemyśleć. Wiem, że jest sposób, aby wszystko zakończyć, jednakże nie widzę tego jeszcze wyraźnie.
– Nie jesteś głodna?
– Nie.
– To dziwne. Ostatni raz jadłaś prawie dwadzieścia cztery godziny temu.
Grill „Bubba Blue”. Jedzenie, które zamówił Gary…
– Zostań tu – powiedział Logan i postawił jej u stóp torbę z Benem. – Przyniosę ci jedzenie.
Przyglądała się, jak wspina się po zboczu. Weź się w garść, skarciła się z niesmakiem. Zachowuje się jak niedołęga, a Logan się o nią martwi. Nazwisko Gary’ego na tej liście wytrąciło ją z równowagi i potrzebowała czasu, żeby doj…
Zadzwonił jej telefon.
Matka?
Drżącą ręką wyciągnęła telefon z torebki.
– Eve?
Lisa Chadbourne. Eve zaczęła drżeć na całym ciele.
– Niech cię diabli porwą wprost do piekła!
– Nie dałaś mi szansy. Chciałam znaleźć jakieś wyjście.
– I dlatego zabiłaś Gary’ego.
– Fiske go zabił… Nie, masz rację. Kazałam mu to zrobić.
– I kazałaś mu też zabić Joego?
– Nie, tego na razie nie planowałam.
Jednakże nie zaprzeczyła, że myślała o takiej ewentualności.
– Joe jest umierający.
– Zakładam, że martwy człowiek, którego znaleziono obok Quinna, to Fiske?
Читать дальше