– Zgadza się.
– Czy mógłbyś włączyć którąś z moich stacji radiowych, John? – poprosił Gil. – Potrzebuję ukojenia. Jestem ranny i napięcie działa na mnie niekorzystnie.
– Nie ma mowy – odparł Logan.
Eve zwróciła się do Gila.
– A pan nie jest wcale poczciwym chłopakiem z Południa, zatrudnionym jako szofer.
– Jestem. Poza tym pracowałem w służbach specjalnych za poprzedniego rządu i przez pół roku za rządów Chadbourne’a. Zbrzydził mnie reżim Timwicka i chciałem uciec jak najdalej od Waszyngtonu. Myślałem, że przyjemna praca przy Seventeen Mile Drive jest tym, czego pragnę, choć wyszło trochę inaczej. Z drugiej strony moje kontakty ze starej pracy przydały się Johnowi.
– A Margaret?
Gil skrzywił się z niesmakiem.
– Jest tym, kim jest. Żandarm w świecie biznesmenów.
– I nie ma pojęcia o Benie Chadbournie?
– Starałem się trzymać ją od tego z daleka – powiedział Logan. – Nie wie nawet o domu na plaży. Sam wszystko załatwiałem.
– To bardzo miło z pana strony.
– Nie jestem aż takim draniem – oświadczył ostro. – Nie ryzykuję cudzego życia bez potrzeby.
– A ja byłam tym niezbędnym ryzykiem, co? Od kiedy jest pan Bogiem, Logan?
– Zrobiłem to, co musiałem.
– Dla pańskiej przeklętej polityki.
– Tu chodzi o coś więcej. Człowiek w Białym Domu zachowuje się jak Ben Chadbourne, ale nie ma jego poziomu etycznego ani jego umiejętności. Nie chcę, żeby ten facet nacisnął guzik, od którego zacznie się trzecia wojna światowa.
– Teraz nie jest pan już politycznym oportunistą, lecz patriotą?
– Do diabła z patriotyzmem. Bronię własnego tyłka.
– O tak, w to jestem skłonna uwierzyć.
– Nie musi mi pani wierzyć. Musi pani wiedzieć, że jesteśmy po tej samej stronie.
– Na pewno. Sam pan o to zadbał. Wciągnął mnie pan w sam środek całej tej zabawy – powiedziała z goryczą, opierając się wygodniej i zamykając oczy. – Czy wie pan, kim jest ten człowiek w Białym Domu?
– Sądzimy, iż to Kevin Detwil. Jest jednym z trzech sobowtórów, których używano w czasie pierwszego roku prezydentury Chadbourne’a – powiedział Gil. – Detwil wystąpił zaledwie dwukrotnie przy mało ważnych okazjach, a potem zrezygnował. Oznajmił, że wraca do domu, do Indiany, z powodów rodzinnych, a w gruncie rzeczy pojechał do Ameryki Południowej, gdzie przeszedł kolejne operacje plastyczne.
– Kolejne operacje?
– Częściowo operowano go w Waszyngtonie, nim podjął pracę w Białym Domu. Kiedy wciągnięto go w spisek, musiał wyglądać dokładnie tak jak Chadbourne, łącznie z bliznami w okolicach krzyża. Ponadto musiał przejść szczegółowe szkolenie w zakresie gestów, intonacji głosu, i tak dalej. Oraz dokształcić się w dziedzinie polityki i codziennego życia w Białym Domu. Miał wprawdzie do pomocy Lisę Chadbourne, ale nie mógł wejść w rolę z marszu.
– Zakładam, że to są tylko przypuszczenia.
Gil wzruszył ramionami.
– Pozostałe dwa sobowtóry żyją, mają się dobrze i od czasu do czasu występują. Detwil nigdy się nie zjawił w Indianie.
Udało mi się jednak wytropić go w prywatnej klinice koło miasta Brazylia, należącej do niejakiego doktora Hemandeza, producenta nowych twarzy dla oszustów, morderców i terrorystów. Detwil położył się do kliniki pod nazwiskiem Herberta Schwartza. Gdy pan Schwartz wyszedł z kliniki, biedny doktor Hernandez spadł z tarasu na wysokim piętrze.
– Kevin Detwil – powtórzyła wolno Eve. – Trzeba być niezrównoważonym psychicznie, żeby robić coś takiego. A przecież musiał przejść badania rządowe.
– Zgadza się, ale na świecie nie ma znowu tak wielu mężczyzn, którzy mogą uchodzić za prezydenta i wybór jest poważnie ograniczony. Służby specjalne upewniają się jedynie, czy facet potrafi być dyskretny i czy nagle nie zacznie strzelać. Detwil był normalnym, zdrowym dzieckiem o przeciętnej inteligencji, który wyrósł na zwykłego, nieciekawego mężczyznę. Wychowywała go matka, z którą mieszkał do jej śmierci pięć lat temu. Nieżonaty.
– A ojciec?
– Rozeszli się, kiedy Detwil był dzieckiem. Najwyraźniej dorastał pod wpływem matki.
– Co było doskonałą zaletą z punktu widzenia Lisy Chadbourne – wtrącił Logan. – Mężczyzna tego typu da się zdominować następnej kobiecie.
– I chciałby tak ryzykować? Powiedział pan, że był zwykłym, nieciekawym mężczyzną.
– Widziała pani taśmy. On to kocha. Błyszczy i promienieje. Przypuśćmy, że ktoś spędził całe swoje dotychczasowe życie jako nudny, stary kawaler i znienacka staje się najpotężniejszym człowiekiem na świecie. Wszyscy go szanują, wszyscy się mu kłaniają, wszyscy go słuchają. Jest męskim kopciuszkiem, któremu Lisa Chadbourne wręczyła szklany pantofelek.
– Ze sznurkami – powiedziała Eve.
– Na pewno mu to odpowiada. Jest przyzwyczajony do sznurków. One powodują, iż niektórzy ludzie czują się bezpiecznie.
– A zatem nie jest jej słabym ogniwem?
– Czasami zachowuje się nerwowo, ale tylko kiedy jest sam, a Lisa praktycznie nie spuszcza go z oczu. Najprawdopodobniej zrobiła z siebie najważniejszą osobę w jego życiu.
– Na tyle ważną, aby zabił dla niej Chadbourne’a?
– Przypuszczam, że nie angażowała go do samego przestępstwa – odparł Logan. – Na to jest za słaby.
– Jeśli to ona go zabiła. Nie ma pan dowodu, że został zamordowany.
– Miałem nadzieję, iż pani nam w tym pomoże. Wiedziała, że ma takie intencje, lecz nie miała zamiaru się na razie deklarować. Musiała to sobie wszystko przyswoić i zdecydować, gdzie leży prawda.
– Nie wątpię.
– Ma pani dość ograniczony wybór.
– Bzdura.
– W każdym razie z tych przyzwoitych.
– Niech mnie pan nie poucza o przyzwoitości.
– Pora włączyć radio – mruknął Logan. – Proszę się trochę zdrzemnąć. Obudzę panią, jak dojedziemy.
Włączył radio i dźwięki Peera Gynta Griega wypełniły samochód.
– O matko! – Gil skulił się na siedzeniu. – Niech mu pani powie, żeby to wyłączył i nie skazywał mnie na śmierć. Czuję, że czeka mnie nerwowe załamanie.
– Ratuj się pan sam – odparła Eve, której muzyka koiła sterane nerwy. – Nie zauważyłam, żeby się pan zbytnio o mnie troszczył. Zwłaszcza jeśli jest to sprzeczne z potrzebami Logana.
– Ups! Nie ma sprawy. Mogę się przyzwyczaić do muzyki klasycznej. Zanim dojedziemy do domu na plaży, pewno będę wolał Griega od Reby Mclntyre.
– Jesteś pewien, że tak się stało, Jamesie? – spytała Lisa Chadbourne Timwicka. – Na litość boską, zabrało ci to strasznie dużo czasu. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne błędy.
– Barrett House właśnie płonie. Opóźnienie wynikło z przygotowania właściwej przyczyny pożaru. Śledztwo wykaże, że zawiniła wadliwa instalacja elektryczna.
– I ludzie są już w drodze po ciało? Nie chciałabym, żeby sanitariusze ze straży pożarnej dotarli tam pierwsi.
– Nie jestem głupcem, Liso. Zabiorą ciało i przewiozą je do Bethesdy.
Timwick nie był w najlepszym nastroju. Zapewne zachowała się zanadto autorytatywnie. Z innymi zawsze szło jak po maśle, ale z Timwickiem trudno było utrzymać odpowiedni dystans. Oficjalnie zachowywał się z szacunkiem i usłużnie, kiedy jednak pozostawali sam na sam, nie pozwalał jej zapomnieć, iż są równorzędnymi partnerami.
– Przepraszam – powiedziała cieplejszym głosem. – Wiem, że robisz, co możesz. Po prostu się boję i czuję się trochę bezradna.
Читать дальше