Moreno nic nie powiedziała.
– Zabiłam go przecież. Zamordowałam i zakopałam. Jasne, że musiałam się ukryć…
Moreno kiwnęła głową, starając się przybrać neutralnie przyjazną minę.
– I co zrobiłaś? Pojechałaś pociągiem do Kopenhagi?
– Tak. Nocnym pociągiem. Przyjechałam rano i zameldowałam się w hotelu Excelsior. Za dworcem. Dość obskurna dzielnica, ale to było pierwsze, co znalazłam. Potem na przemian wałęsałam się po mieście i leżałam w pokoju, aż dotarło do mnie, że jeszcze trochę i oszaleję. Wtedy zadzwoniłam do mamy. Nie wiem, ile dni minęło, nic prawie przez ten czas nie jadłam… powiedziałam mamie, że żyję, ale że niedługo to potrwa, jeśli nie przyjedzie do mnie z tatą, z moim prawdziwym tatą. Można powiedzieć, że ją zaszantażowałam, ale mówiłam prawdę. Czułam się fatalnie… no i przyjechali.
– Twoja mama z tatą przyjechali do ciebie do hotelu w Kopenhadze?
– Tak. Nie wiem którego dnia, ale musiał minąć więcej niż tydzień, jak zabiłam Van Rippego. I zabijałam go każdej nocy, jak tylko zdołałam zasnąć… tak, chyba od tego wszystkiego traciłam zmysły. Chociaż kiedy mama i tata przyjechali, poczułam się trochę lepiej. Zmusiłam ich, żeby ze sobą rozmawiali. Spędziliśmy razem cztery lub pięć dni, ale tata czuł się źle bez swoich lekarstw, więc wróciłyśmy. Mama dzwoniła codziennie do Lejnic i pytała o poszukiwania, żeby nikt się nie domyślił, że jesteśmy razem… uzgodniłyśmy z mamą, że później też zachowamy to w tajemnicy. Tacie nie powiedziałyśmy, co się stało, tyle że wiemy, że nie zamordował Winnie Maas. Trudno się z nim rozmawiało, a później inspektor Baasteuwel powiedział nam tę straszną rzecz, ogarnia mnie rozpacz, jak tylko o tym pomyślę. To niesprawiedliwe, że…
– Zaczekaj chwilę – poprosiła Moreno. – Nie do końca rozumiem. Skąd nagle wziął się Baasteuwel?
Mikaela wytarła nos w serwetkę i wyjaśniła:
– Wróciliśmy z Kopenhagi. Mama wysadziła tatę w pobliżu zakładu, a potem pojechałyśmy do Aarlach. Zatrzymałyśmy się przez kilka dni u cioci Vanji, cioci nie było, ale mama ma klucze. Dyskutowałyśmy, co z tym wszystkim zrobić. Z Helmutem na przykład, czy mu powiedzieć, czy nie. W końcu uzgodniłyśmy, że nikomu nie powiemy ani słowa. Nie byłybyśmy w stanie… wróciłyśmy do domu, w poniedziałek wieczorem, a następnego ranka inspektor Baasteuwel już dzwonił do naszych drzwi. Helmuta na szczęście nie było w domu, bo inspektor w godzinę wyciągnął z nas całą historię… a potem wyjawił nam najgorsze.
– Najgorsze?
– Tak. Rozmawiał z tatą w zakładzie… wtedy gdy ja z mamą byłyśmy w Aarlach. Nie wiem, jak to z taty wydobył, no ale od nas wyciągnął, co chciał, więc pewnie jest w tym dobry.
– Najlepszy – potwierdziła Moreno. – Co takiego powiedział mu twój tata?
Mikaela zacisnęła szczęki, mrugając oczami, żeby zatrzymać napływające łzy.
– Myślał, że to mama zabiła Winnie Maas. I dlatego milczał. Żeby nas chronić.
Zamilkła. Moreno poczuła nagle pieczenie pod powiekami i dla przeciwwagi popiła łyk wody mineralnej. Czy to możliwe? Pomyślała.
W tej samej chwili zrozumiała, że tak.
Nie tylko możliwe, ale i logiczne, tworzyło sensowną całość.
– Chociaż rzeczywiście pomieszało mu się od tego w głowie – dodała Mikaela. – Na miejscu. Ale myślał, że mama ją zabiła. Przez cały ten czas. To ona tej nocy odebrała telefon od Winnie… i dowiedziała się. Wpadła w szał i wybiegła z domu. Kiedy tata znalazł później Winnie na torach, myślał, że… rozumie pani?
– Tak, rozumiem.
A Van Rippego chronił komendant, pomyślała. Bo miał romans z jego matką.
Powiedziała jej to po południu przez telefon Selma Perhovens. Jak również, że śledztwo, o ile dobrze zrozumiała, prowadzono dużo mniej intensywnie.
Z uzasadnionych względów.
Z uzasadnionych względów? Zapytała Moreno, ale Selma nic więcej nie wiedziała.
Teraz nagle wszystko było oczywiste. Jasne jak słońce. Równanie zostało w końcu rozwiązane. Równanie Baasteuwela.
Skunksowi ujdzie płazem.
Ale Mikaela nie zostanie pociągnięta do odpowiedzialności.
A morderca Winnie Maas został ukarany.
Moreno spostrzegła, że zaciska dłonie w pięści niemal aż do bólu i że ma na wpół otwarte usta. Zamknęła je, próbując się rozluźnić.
Cholera, pomyślała. Czy bogowie skończyli już rozgrywkę? Mniej więcej tak to odbierała, a wynik wyglądał chyba na remis. Przynajmniej tak wyraziłby się Van Veeteren, tego była pewna… salomonowy remis.
– Zamierzam postawić tatę na nogi – przerwała jej rozmyślania Mikaela. – A przynajmniej spróbować.
– Bardzo dobrze. Słusznie postępujesz, ale zadbaj najpierw, żebyś sama się pozbierała. Trudno w sobie tyle dźwigać. Powinnaś chyba mieć jakąś pomoc, żeby sobie z tym poradzić… nie sądzisz?
– Już mam – Mikaela zaskoczyła Moreno. – Będę raz w tygodniu chodziła tu w mieście do księdza, brata inspektora Baasteuwela.
Moreno popatrzyła z niedowierzaniem na dziewczynę.
– Chcesz powiedzieć, że w Maardam jest ksiądz, który nazywa się Baasteuwel?
Mikaela potrząsnęła głową, zdobywając się na blady uśmiech.
– Zmienił nazwisko. Pewnie uważał, że nie za bardzo nadaje się do jego zawodu. Teraz nazywa się Friedmann, pasuje dużo lepiej.
– Bez wątpienia. Hm. Poprosimy, żeby podgrzali nam jedzenie w mikrofalówce? Chyba ostygło.
Mikaela spojrzała na swój talerz, uśmiechając się nieco szerzej.
– Ojej, zapomniałam, że byłam głodna.
Na Mikaelę, tak jak uzgodniono, czekali przed Vlissingen jej matka oraz ojczym. Moreno podejrzewała, że Helmuta Lijpharta ściągnięto pod jakimś pretekstem jako swego rodzaju ochronę. Żeby nie miała możliwości zadać matce Mikaeli niewygodnych pytań. Nic dziwnego.
Bo przynajmniej jedno pytanie pozostało bez odpowiedzi.
A mianowicie, dokąd poszła Sigrid Lijphart tamtej nocy.
Była na wiadukcie czy nie? Czy widziała zwłoki dziewczyny na torach przed swoim mężem?
I czy w takim razie wiedziała, że kto inny musiał być mordercą? Mordercą, którego osłaniała przez wieloletnie milczenie.
I czy może… czy może również cały czas wiedziała, co myślał Arnold?
Tak, to pytanie pozostaje, pomyślała Moreno. Zwłaszcza to.
Kiedy powoli uświadomiła sobie jego wagę, zrobiło się jej niedobrze.
Znajdzie pewnie okazję, żeby owo podejrzenie wypowiedzieć głośno, ale oczywiście nie było powodu, żeby formułować je w obecności Mikaeli. Żadnego powodu, dziewczyna odbyła wystarczająco daleką podróż do jądra ciemności.
– Byłoby miło powtórzyć spotkanie – powiedziała więc tylko. – Teraz moja kolej, żeby cię zaprosić.
Pożegnawszy się, Moreno poszła na długi spacer, żeby przemyśleć całą historię. Kiedy wróciła do domu, było dwadzieścia po jedenastej. Zawahała się przez chwilę, potem zadzwoniła do Baasteuwela.
– Gratuluję – powiedziała. – Naprawdę.
– Dziękuję – odparł Baasteuwel. – Naprawdę.
– Salomonowe rozwiązanie. Ty namówiłeś dziewczynę, żeby milczała, czy jej matka?
– Hm. W zasadzie była to decyzja Mikaeli. Dlaczego pytasz?
– Nie jestem pewna, czy to słuszna decyzja.
– Ja też nie – przyznał Baasteuwel po krótkiej pauzie. – Ale kiedy wydobyłem od nich wszystko, wyjaśniłem, że nie prowadzę już tej sprawy, że zajrzałem tylko z czystej ciekawości. Pozostawiłem im wybór i obiecałem pomóc, gdyby było jej zbyt ciężko i chciała ujawnić sprawę.
Читать дальше