Ross MacDonald - Błękitny młoteczek

Здесь есть возможность читать онлайн «Ross MacDonald - Błękitny młoteczek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny młoteczek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny młoteczek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prywant detektyw, Lew Archer, otrzymuje typowe zlecenie: ma odnaleźć obraz skradziony z zamożnego domu Biemeyerów. Obraz jest dziełem kalifornijskiego malarza, który rozgłos i sławę zdobył dopiero po swym tajemniczym zniknięciu. W trakcie poszukiwania zaginionego arcydzieła wychodzą na jaw tajemnice bohaterów. Archer stopniowo rozwiązuje zagadkę. Reakcją na jego działania jest seria makabrycznych zbrodni.

Błękitny młoteczek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny młoteczek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie jest moim jedynym źródłem informacji. Rozmawiałem dość długo z Fredem Johnsonem i nie wydaje mi się on przestępcą.

– Niemal każdy nim jest – powiedział Mackendrick. – Trzeba tylko stworzyć mu sposobność. A Fred Johnson ją miał. Być może działał nawet w zmowie z Grimesem. To byłby niezły numer: sprzedać Biemeyerom lewy obraz Chantry’ego i ukraść go na powrót, zanim sprawa wyjdzie na jaw.

– Myślałem o takiej możliwości. Ale wątpię, czy tak było. Fred Johnson nie potrafiłby zaplanować tego rodzaju akcji ani zrealizować jej. A Paul Grimes nie żyje.

Mackendrick wychylił się do przodu, umieścił oba łokcie na blacie biurka i objąwszy lewą dłonią prawą pięść; wsparł na niej podbródek.

– Mogą być w to wmieszane inne osoby. Niemal na1 pewno tak jest. A może mamy do czynienia z grupą złodziei dzieł sztuki, złożoną z pedałów i narkomanów? Żyjemy w zwariowanym świecie.

Rozłączył dłonie i zamachał palcami przed twarzą, jaki by ilustrując tym gestem dzikość świata.

– Czy wie pan, że Grimes był pedałem?

– Tak. Powiedziała mi to dziś rano jego żona. Mackendrick szeroko otworzył oczy.

– To on ma żonę?

– Miał. Wiem od niej, że od dawna żyli w separacji. Ale prowadzi w Copper City sklep z przyborami malarskimi pod nazwiskiem męża.

Mackendrick zapisał coś ołówkiem w żółtym notatniku

– Czy Fred Johnson też jest pedałem?

– Wątpię. Ma dziewczynę.

– Właśnie dowiedziałem się od pana, że Grimes miał żonę.

– To prawda. Fred może mieć skłonności biseksualne. Ale spędziłem z nim sporo czasu i nie zauważyłem nic takiego. Nawet gdyby je miał, to nie znaczy, że jest złodziejem.

– Ukradł obraz.

– Wziął go z wiedzą i za zgodą córki właściciela. Fred jest początkującym historykiem sztuki. Chciał zbadać wiek i autentyczność obrazu.

– Teraz tak mówi.

– Wierzę mu. Naprawdę uważam, że nie powinien siedzieć w więzieniu.

Dłoń i pięść Mackendricka znów połączyły się, jak części jakiegoś mechanizmu.

– Czy Fred Johnson płaci panu za takie gadanie?

– Biemeyer płaci mi, żebym odzyskał jego obraz. Fred twierdzi, że go nie ma. Może więc nadeszła pora, by poszukać go gdzie indziej. Tym właśnie się zajmowałem, mniej lub bardziej świadomie.

Mackendrick czekał. Podzieliłem się z nim swymi informacjami o życiu Grimesa w Arizonie i o jego związkach z Richardem Chantry. Powiedziałem mu też o śmierci Williama, nieślubnego syna Mildred Mead, i o pospiesznym wyjeździe Richarda Chantry z Arizony w lecie 1943 roku.

Mackendrick wziął do ręki ołówek i zaczął rysować na żółtej kartce łączące się z sobą kwadraty; tworzyły one nieregularną szachownicę, której pola symbolizować mogły okręgi, miasta lub obszary jego umysłu.

– Nic o tym nigdy nie słyszałem – przyznał w końcu. – Czy jest pan pewien, że te informacje są wiarygodne?

– Uzyskałem większość z nich od szeryfa, który prowadził dochodzenie w sprawie zabójstwa Williama Meada. Może je pan u niego sprawdzić.

– Zrobię to. Kiedy Chantry przyjechał do Santa Teresa i kupił ten dom nad oceanem, odbywałem służbę wojskową. Wróciłem do cywila, zacząłem od roku 1945 pracować w policji i byłem jednym z niewielu ludzi, którzy go osobiście znali. – Ze słów Mackendricka wynikało, że dzieje tego miasta utożsamiał z własnym życiem. – Przez wiele lat, dopóki nie zostałem sierżantem, patrolowałem ten odcinek plaży. W ten sposób poznałem pana Chantry Miał bzika na punkcie bezpieczeństwa. Stale narzekał, że wkoło jego domu kręcą się jacyś ludzie. Wie pan, jak plaża i ocean przyciągają zawsze nowo przybyłych.

– Czy był nerwowy?

– Chyba można go za takiego uznać. W każdym razie był odludkiem. Nigdy nie słyszałem, żeby wydał przyjęcie czy choćby zaprosił przyjaciół do swego domu. Zresztą o ile wiem, nie miał przyjaciół. Siedział w domu z żoną i facetem imieniem Rico, który był ich kucharzem. I praco wał. Słyszałem, że ciągle zajmował się pracą. Czasem malował przez całą noc i kiedy przejeżdżałem tamtędy podczas porannej służby, w domu paliły się jeszcze światła. – Mackendrick podniósł ku mnie oczy, które patrzały w przeszłość, a teraz znów wypełniły się zdumieniem nad teraźniejszością. – Czy jest pan pewny, że był – pedałem? Nigdy nie widziałem, żeby któryś z nich lubił ciężko pracować.

Nie wspomniałem o Leonardzie da Vinci, żeby nie komplikować całej sprawy.

– Jestem niemal pewny. Może pan spytać kogo innego Mackendrick gwałtownie potrząsnął głową.

– Nie mogę tego zrobić w tym mieście. Santa Teres zawdzięcza mu rozgłos – zniknął dwadzieścia pięć la temu, ale nadal jest jednym z naszych czołowych obywateli. Niech pan uważa, co pan o nim mówi.

– Czy to groźba?

– To ostrzeżenie. Powinien mi pan być za nie wdzięczny. Pani Chantry może pana zaskarżyć i niech pan sobie nie wyobraża, że tego nie zrobi. Tak omotała redakcji gazety, że pozwalają jej czytać przed wydrukowanie wszystkie mające się ukazać wzmianki o mężu. Szczegół nie problem jego zniknięcia musi być traktowany niezwykle delikatnie.

– Jak pan myśli, kapitanie, co się z nim stało? Powiedziałem panu wszystko, co wiem.

– Doceniam to. Jeśli, jak pan twierdzi, był pedałem, to mamy odpowiedź. Żył z żoną przez siedem lat i nie mógł tego dłużej znieść. Zauważyłem u tego rodzaju ludzi jedną wspólną cechę. Ich życie ma różne fazy… nie wytrzymują długiego dystansu, a w dodatku biegną po trudniejszym torze niż większość z nas.

Mackendrickowi udało się mnie zaskoczyć. W jego granitowej strukturze było jednak ziarnko tolerancji.

– Czy tak brzmi oficjalna teoria, kapitanie? – spytałem. – Że Chantry odszedł po prostu z własnej woli? Nie było to morderstwo? Samobójstwo? Szantaż?

Głęboko wciągnął powietrze przez nos i z cichym gwizdem wypuścił je ustami.

– Nawet nie będę panu mówił, ile razy słyszałem już to pytanie. Zdążyłem je już nawet polubić – dodał z ironią. – I zawsze udzielam tej samej odpowiedzi. Nie natrafiliśmy nigdy na żadne poszlaki świadczące o tym, że Chantry mógł zostać zamordowany lub uprowadzony. W świetle dostępnych nam faktów uznaliśmy, że odszedł, ponieważ pragnął rozpocząć nowe życie. A to, co powiedział mi pan o jego skłonnościach seksualnych, tylko potwierdza tę hipotezę.

– Przypuszczam, że zbadano dokładnie ten jego pożegnalny list?

– Jak najdokładniej. Pismo, odciski palców, papier listowy – wszystko. Chantry go pisał, on zostawił na nim odciski, do niego należał papier. I nic nie wskazywało na to, że pisał go pod przymusem. W ciągu dwudziestu pięciu lat, jakie minęły od tej pory, nie natrafiliśmy na żadne nowe poszlaki. Od początku szczególnie interesowałem się tą sprawą, bo znałem Chantry’ego i może pan polegać na wszystkim, co panu powiedziałem. Z jakichś przyczyn poczuł się znużony, miał już dosyć życia w Santa Teresa i wycofał się.

– Niewykluczone, że pojawił się na nowo, kapitanie. Fred Johnson jest zdania, że ukradziony obraz został namalowany przez Chantry’ego, i to zupełnie niedawno.

Mackendrick niecierpliwie machnął lewą ręką.

– Opinia Freda Johnsona to dla mnie za mało. I nie wierzę w tę jego historyjkę, że obraz ukradziono z muzeum. Myślę, że gdzieś go zamelinował. Jeśli to naprawdę Chantry, jest wart sporo pieniędzy. A może pan nie wie, że rodzina Freda Johnsona żyje w nędzy? Jego ojciec jest beznadziejnym pijakiem i nie pracuje już od lat, matka straciła posadę w szpitalu, bo podejrzewano ją o kradzież narkotyków. A zresztą Fred jest odpowiedzialny za stratę tego obrazu, niezależnie od tego, czy zgubił go, sprzedał czy dał komuś w prezencie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny młoteczek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny młoteczek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Błękitny młoteczek»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny młoteczek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x