Ross MacDonald - Błękitny młoteczek

Здесь есть возможность читать онлайн «Ross MacDonald - Błękitny młoteczek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny młoteczek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny młoteczek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prywant detektyw, Lew Archer, otrzymuje typowe zlecenie: ma odnaleźć obraz skradziony z zamożnego domu Biemeyerów. Obraz jest dziełem kalifornijskiego malarza, który rozgłos i sławę zdobył dopiero po swym tajemniczym zniknięciu. W trakcie poszukiwania zaginionego arcydzieła wychodzą na jaw tajemnice bohaterów. Archer stopniowo rozwiązuje zagadkę. Reakcją na jego działania jest seria makabrycznych zbrodni.

Błękitny młoteczek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny młoteczek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie rozumiem, dlaczego nie przesłuchano Richarda Chantry?

– To bardzo proste. Chantry opuścił granice stanu jeszcze przed znalezieniem zwłok. Starałem się sprowadzić go tu z powrotem – rozumie pan, nie twierdzę bynajmniej, że był winny – ale przełożeni nie poparli mnie w tej sprawie. Rodzina Chantrych miała jeszcze wielkie wpływy polityczne i ich nazwisko nie zostało wcale wspomniane. Nie ogłoszono nawet, że Mildred Mead była jego matką.

– Czy stary Felix Chantry żył jeszcze w roku 1943?

– Nie. Umarł rok wcześniej.

– Kto prowadził kopalnię miedzi?

– Facet nazwiskiem Biemeyer. Nie był jeszcze oficjalnie głową firmy, ale o wszystkim decydował.

– I on zadecydował, że nie należy przesłuchiwać Richarda Chantry?

– Skąd mogę to wiedzieć?

Mówił teraz innym głosem. Zaczął kłamać lub zatajać prawdę. Podobnie jak każdy szeryf w każdym okręgu kraju musiał mieć swoje polityczne zobowiązania i nienaruszalne tajemnice.

Chciałem go spytać, kogo usiłuje osłaniać, ale zrezygnowałem. Byłem daleko od własnego terenu, wśród ludzi, których nie znałem i nie mogłem w pełni zrozumieć, a w powietrzu unosiła się zapowiedź nieoczekiwanych kłopotów.

21

Szeryf pochylił się ku mnie lekko, jakby chciał podsłuchać moje myśli. Stojąc tak nieruchomo przypominał mi groźnego, szykującego się do ataku jastrzębia.

– Byłem z panem szczery – powiedział. – Ale pan ukrywa wszystko przede mną. Nie dowiedziałem się nawet, kogo pan reprezentuje.

– Biemeyera – odparłem.

Szeryf uśmiechnął się szeroko nie pokazując zębów.

– Żartuje pan sobie ze mnie.

– Nie. Mówię poważnie. Ta dziewczyna jest jego córką. Jego uśmiech, nie przechodząc żadnej wyraźnej zmiany, przeobraził się nagle w grymas zaskoczenia i lęku. Chyba zdał sobie sprawę, że odkrywa swe uczucia. Rozluźnił mięśnie twarzy, jakby rozprostowywał zaciśniętą pięść, i nadał jej wyraz obojętności. Tylko jego bystre szare oczy pozostały czujne i wrogie. Wskazał kciukiem stojącą za plecami górę.

– Więc dziewczyna, którą pan tam zostawił, jest córką Biemeyera?

– Zgadza się.

– Czy nie wie pan, że jest właścicielem większości akcji kopalni miedzi?

– Wcale tego nie ukrywa – odparłem.

– Ale dlaczego nic mi pan nie mówił?

Niełatwo mi było odpowiedzieć na to pytanie. Być może wyobrażałem sobie, że Doris ma szanse znaleźć szczęście w świecie tak bardzo odległym od świata jej rodziców, przynajmniej na pewien czas. Ale ten świat również należał do Biemeyera.

– Kopalnia miedzi zatrudnia więcej pracowników niż jakakolwiek inna firma w tej części stanu – powiedział szeryf.

– W porządku, poślemy dziewczynę do pracy w kopalni.

– O co panu, do diabła, chodzi? – zesztywniał nagle. – Nikt nie ma zamiaru posyłać jej do pracy.

– Po prostu żartowałem.

– Nie ma w tym nic śmiesznego. Musimy zabrać ją z tej podejrzanej farmy, zanim przytrafi jej się coś złego. Żona i ja możemy ją przenocować. Mamy ładny pokój gościnny – była to kiedyś sypialnia naszej córki. Jedźmy, co?

Szeryf zostawił Freda pod opieką swego zastępcy i pojechaliśmy na górę jego służbowym wozem. Zaparkował go na poboczu, za starym, niebieskim Fordem Freda. Zza przełęczy wyglądał ku nam biały, wyszczerbiony księżyc.

Wielki dom na stoku kanionu tonął w ciemności i ciszy, przerywanej tylko czasem przez chrapanie mężczyzn i cichy płacz jakiejś dziewczyny. Okazała się nią Doris. Podeszła do drzwi, gdy zawołałem jej imię. Miała na sobie białą, flanelową koszulę nocną, okrywającą ją jak namiot od szyi w dół. Jej ciemne oczy były szeroko otwarte, twarz mokra od łez.

– Ubierz się, kochanie – powiedział szeryf. – Zabieramy cię stąd.

– Ale mnie się tu podoba.

– Przestałoby ci się podobać, gdybyś tu została. To nie jest miejsce dla takiej dziewczyny jak ty.

Wyprężyła się i podniosła nagle głowę.

– Nie możecie mnie zmusić do wyjazdu. Przywódca podszedł ku nam za jej plecami, zatrzymując się jednak w pewnej odległości. Milczał. Zdawał się obserwować szeryfa z obojętnością widza, oglądającego cudzy pogrzeb.

– Nie zachowuj się w ten sposób, dobrze? – powiedział szeryf do Doris. – Sam mam córkę, wiem, jak to jest. Wszyscy lubimy przeżyć małą przygodę. Ale potem przychodzi pora powrotu do normalnego życia.

– Ja nie jestem normalna – oznajmiła.

– Nie martw się, jeszcze będziesz, kochanie. Musisz tylko znaleźć właściwego młodego człowieka. To samo zdarzyło się mojej córce. Odeszła z domu i mieszkała przez rok w komunie, w Seattle. Ale wróciła potem do nas, znalazła swego wybrańca, a teraz mają już dwoje dzieci i wszyscy są szczęśliwi.

– Nigdy nie będę miała dzieci – stwierdziła Doris. Ubrała się jednak i ruszyła u boku szeryfa w kierunku jego wozu. Ja zostałem w tyle z przywódcą sekty. Chwiejnym krokiem wyszedł na ganek. W strumieniach padającego z nieba światła jego oczy i siwe włosy zdawały się mieć fosforyzujące własności.

– Chętnie pozwolilibyśmy jej zostać z nami.

– Za określoną cenę?

– Wszyscy wnosimy tyle, na ile nas stać. Stosujemy system dziesiętny – każdy płaci w miarę swych możliwości. Mój wkład ma głównie charakter mistyczny. Niektórzy zarabiają na nasze utrzymanie jako skromni pracownicy.

– Gdzie pan studiował teologię?

– W świecie – odparł. – Benares, Camarillo, Lompoc. Przyznaję, że nie mam dyplomu. Ale udzielałem wielu porad. Mam dar niesienia pomocy ludziom. Mogłem pomóc pannie Biemeyer. Wątpię, czy potrafi to zrobić szeryf. – Wyciągnął rękę i dotknął mego ramienia długą, smukłą dłonią. – Myślę, że mógłbym też pomóc panu.

– W czym?

– Być może w niczym. – Aktorskim gestem rozpostarł ramiona. – Wydaje się pan człowiekiem uwikłanym w nie kończącą się bitwę, w wieczne poszukiwania. Czy przyszło panu kiedyś do głowy, że może należy szukać samego siebie? I żeby się odnaleźć, trzeba być milczącym i nieruchomym, nieruchomym i milczącym? – Opuścił wzniesione ręce.

Byłem tak zmęczony, że poważnie potraktowałem jego pytania, i zacząłem obracać je w myślach. Były to pytania, które sam sobie zadawałem, choć nigdy w takiej formie. W końcu, być może, prawdy, której szukałem, nie można było znaleźć w świecie. Trzeba było wejść na szczyt góry i czekać na jej objawienie lub znaleźć ją w sobie samym.

Ale nawet podczas krótkiej chwili relaksu, w trakcie którego rozważałem ten problem, spoglądałem w kierunku widocznych u wylotu kanionu świateł Copper City, myśląc o tym, co muszę tam załatwić następnego ranka.

– Nie mam pieniędzy.

– Ja też nie – odparł. – Ale zawsze jakoś ich dla wszystkich wystarcza. To dla nas najmniejszy problem.

– Szczęśliwi ludzie – powiedziałem. Udał, że nie dostrzega mojej ironii.

– Cieszę się, że pan to zauważył. Mamy naprawdę wielkie szczęście.

– A skąd wzięliście gotówkę na zakup tego domu?

– Niektórzy z naszych członków mają dochody. – Uśmiechnął się, jakby myśl o tym sprawiała mu przyjemność. – Nie zależy nam na zewnętrznych objawach przepychu, ale nasz dom nie przypomina przytułku dla biednych. Oczywiście nie jest jeszcze w pełni spłacony.

– Nie dziwię się. Słyszałem, że kosztuje was ponad sto tysięcy dolarów.

Jego uśmiech zgasł nagle.

– Czy prowadzi pan dochodzenie w naszej sprawie?

– Teraz, kiedy dziewczyna stąd odeszła, w ogóle przestałem się wami interesować.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny młoteczek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny młoteczek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Błękitny młoteczek»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny młoteczek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x