– Wygląda na to, że rodzinka świętuje – zauważył Mike.
– Bo może rzeczywiście mają co świętować.
– To mogliby chociaż dla przyzwoitości zaciągnąć te zasłony. W końcu straciła męża. Powinna chyba okazać trochę szacunku.
– Jak mi się zdaje, to nawet za życia nie darzyła go szacunkiem – skwitowała Joanna szeptem, gdy Mike parkował wóz tuż obok bordowego jaguara. – Czy ktoś już ją powiadomił?
– Oczywiście – odparł Mike. – Wcześniej było u niej paru naszych ludzi.
Obeszli jaguara, zaglądając przez szyby do wnętrza: auto było czyste, schludne i zadbane. Na tablicy rejestracyjnej widniał bieżący rok produkcji.
Zbliżając się do rezydencji, usłyszeli dobiegający z ogrodu dziecięcy śmiech. Popatrzyli po sobie, zaskoczeni.
– Coś mi tu nie pasuje – zauważyła Joanna. – Zupełnie jakbym trafiła pod zły adres.
Zaintrygowani rozbrzmiewającym śmiechem, zamiast do drzwi frontowych udali się do położonego za domem ogrodu. Na wielkim, zielonym trawniku leżały tu i ówdzie świeżo opadłe liście, a Sheila Selkirk w towarzystwie małej dziewczynki o słodkiej buzi Shirley Tempie starannie je wygrabiała. Przez chwilę Joanna i Mike obserwowali, jak babcia i wnuczka zgarniają mokre liście, usypując je w małe stosy. Ich szczególną uwagę przykuwało roześmiane, szczebioczące dziecko. Było śliczne jak z obrazka. Ubrane w purpurowy płaszczyk, zielone spodenki i maleńkie, czerwone kalosze, przypominało małego elfa. Biegało, śmiejąc się radośnie, potrząsając burzą złocistych loków i wyciągając rączki do góry, by schwytać porwane wiatrem liście. Wtedy Sheila Selkirk przerwała na chwilę, oparła się o grabie i nie zważając na rozrzucane przez wiatr liście, popatrzyła na dziecko jak zaczarowana. Ten widok przywołał Joannie w pamięci słynny obraz Madonny z Dzieciątkiem i stanowił uroczy kontrast dla brzydoty Gallows Wood – miejsca brutalnej egzekucji – i Joanna, bojąc się przerwać tę sielankę wiadomością o śmierci Jonathana Selkirka, stała w miejscu bez ruchu. Zerknęła tylko na Mike’a i zauważyła, że on też uległ urokowi tej wzruszającej sceny. Wreszcie odchrząknęła głośno.
– Dzień dobry, pani Selkirk – odezwała się.
I nagle czar prysł. Sheila Selkirk zesztywniała, a dziewczynka zamilkła, podbiegła do babci i chwyciła ją za nogi. Na jej twarzyczce malowały się nieufność i strach. Kobieta stała nieruchomo, jakby sparaliżowana.
– Dzień dobry, pani inspektor – odparła. – Spodziewałam się pani – dodała spiętym głosem, jakby czuła się winna.
Joanna zastanawiała się, dlaczego: bo miło spędza czas z wnuczką, czy może ma jakieś inne powody?
Sheila popatrzyła po twarzach funkcjonariuszy i dostrzegła na nich wyraz niezadowolenia.
– A co mam robić, pani inspektor? – spytała obronnym tonem. – Nie jestem hipokrytką. To jest mój lek na cale zło – dodała, gładząc dłonią niesforne loki dziecka. Jej wargi poruszały się nerwowo. – Mam siedzieć w domu i udawać żałobę? Przecież to bez sensu. Jonathan nie żyje, wiedziałam to od samego początku, gdy tylko zniknął ze szpitala – przyznała, siląc się na uśmiech. – Myliłam się tylko co do szczegółów. Myślałam, że to praca i kłopoty finansowe go wykończyły – przerwała, patrząc w dal na dwa sękate drzewa na końcu ogrodu. – Jonathan z natury był pesymistą. Podejrzewałam, że nie wytrzymał i odebrał sobie życie. Ale okazuje się, że się myliłam. Wasi ludzie już u mnie byli i wszystko mi powiedzieli – przyznała. Po jej twarzy przeszedł cień smutku. – Wiem już, że ktoś go zastrzelił. Justin przyjechał do mnie prosto z prosektorium. – Przełknęła ślinę. – Niczym mnie nie zaskoczycie – dodała, rzucając im śmiałe, wyzywające spojrzenie.
Ich uwagę odciągnęło dziecko, które uniosło rączki i zaczęło niecierpliwie ciągnąć babcię za płaszcz. Sheila Selkirk wzięła je na ręce.
– Mój ty najdroższy skarbie – powiedziała pieszczotliwym tonem, po czym podniosła wzrok. – Dziś rano przyjechała Teresa z Lucy, żeby mnie pocieszyć. Dobra z niej kobieta. – Postawiła dziewczynkę na ziemi i skierowała się w stronę domu, którego okna świeciły zapraszająco żółtawym blaskiem. – Jest w domu razem z Tonym. Proszę do środka, napijemy się herbaty. A ty, księżniczko, dostaniesz sok pomarańczowy – zwróciła się do dziewczynki.
Dziecko zachichotało i pobiegło ścieżką w podskokach, wołając za babcią. Weszli do środka tylnymi drzwiami. Mike rzucił Joannie zdziwione spojrzenie i od razu domyśliła się, o co mu chodzi: bestialskie morderstwo Jonathana Selkirka najwyraźniej wcale nie poruszyło jego rodziny. Zastanawiała się, czy to dlatego, że był aż tak podłym człowiekiem, czy może jego najbliżsi byli pozbawieni wszelkich uczuć. To skandal, pomyślała, tak się nie robi. Mogliby wykrzesać z siebie choć odrobinę żalu, nawet jeśli za nim nie przepadali.
Chwyciła Mike’a za ramię.
– Nie oceniaj jej tak surowo – szepnęła wbrew sobie. – Może kobieta po prostu umie zachować stoicki spokój.
Mike wzruszył tylko ramionami.
– Do diabła z takim spokojem – fuknął. – Mam tylko nadzieję, że gdyby jakiś drań wywiózł mnie do lasu i rozwalił mi mózg, to moja żona okazałaby więcej smutku!
Sheila weszła do kuchni, zdjęła małej Lucy kalosze, postawiła je przy piecyku i włożyła na małe stopki różowe kapcie.
– Chodź, kochanie – rzekła. – Pójdziemy poszukać mamusi i dziadka Tony’ego. – Dziewczynka wybiegła do holu, a Sheila Selkirk, Joanna i Mike ruszyli za nią.
Salon wyglądał teraz całkiem inaczej. Było tam jasno,, ciepło i przytulnie, a na pianinie stało mnóstwo rodzinnych fotografii z dzieciństwa, ślubów i innych okazji. Na jednej z nich Joanna rozpoznała Justina Selkirka z jakąś młodą, czarnowłosą kobietą, ale najwięcej było tam zdjęć małej Lucy. Joanna odniosła wrażenie, że Sheila Selkirk nagle odżyła i odnalazła sens i radość życia wśród rodziny i przyjaciół. Przyjrzała się uważniej, jednak nie dostrzegła ani jednej fotografii przedstawiającej ponurą twarz Jonathana Selkirka z drobnym, krótko przystrzyżonym wąsem.
W salonie przy kominku siedziały dwie osoby – siwy mężczyzna w średnim wieku i blada kobieta o czarnych włosach, którą Joanna rozpoznała ze zdjęcia. Na widok obcych przerwali rozmowę. Czarnowłosa kobieta obrzuciła ich wrogim, surowym spojrzeniem, pochyliła się i zdusiła papierosa w spodku.
– Muszę koniecznie kupić popielniczki – oznajmiła wesoło Sheila Selkirk, siadając na sofie. – Kochani, państwo są z policji. Prowadzą śledztwo w sprawie naszego biednego Jonathana.
Naszego biednego Jonathana. Powiedziała to takim tonem, jakby jej mąż rozbił auto w drobnej kraksie.
– To jest Teresa, moja synowa – dodała. – A to mój stary znajomy, Tony Pritchard. Moją wnuczkę Lucy już znacie.
Dziewczynka wdrapała się na kolana matki i wtuliła główkę w jej piersi. Czarnowłosa kobieta była w zaawansowanej ciąży. Utkwiła swe ciemne oczy w Sheili Selkirk.
– Mamo… – odezwała się, zaniepokojona.
– Nic się nie martw, kochanie – uspokoiła ją natychmiast Sheila.
Joanna poczuła się jak intruz, wpraszający się na rodzinną imprezę, która w niczym nie przypominała stypy.
– Przepraszam państwa – zwróciła się do mężczyzny i kobiety. – Ale chciałabym pomówić z panią Selkirk na osobności.
Mężczyzna wstał, szybkim krokiem przeszedł przez pokój i czule objął Sheilę ramieniem.
– Mam zostać z tobą, kochanie? – spytał.
Zaśmiała się.
Читать дальше