Stendhal - Czerwone i czarne
Здесь есть возможность читать онлайн «Stendhal - Czerwone i czarne» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_18, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czerwone i czarne
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czerwone i czarne: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwone i czarne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czerwone i czarne — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwone i czarne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Jego Królewska Mość wysiadła pod pięknym, nowym kościołem, który tego dnia przybrany był bogato karmazynowym suknem. Król miał spożyć obiad, a zaraz potem wsiąść z powrotem do powozu, aby odwiedzić czcigodną relikwię świętego Klemensa. Zaledwie król wszedł do kościoła, Julian puścił się z powrotem do domu. Tam złożył z westchnieniem błękitny mundur, szablę, epolety, aby przywdziać czarne wyświechtane ubranko. Wsiadł z powrotem na konia i w kilka chwil znalazł się w Bray-le-Haut, na szczycie malowniczego wzgórza.
– Zapał mnoży tych chłopków – pomyślał. – W Verrières nie można się poruszać, a tu, dokoła tego starożytnego opactwa jest ich przeszło dziesięć tysięcy”.
Kościół, wpół zrujnowany przez wandalizm Rewolucji, odbudowano z nastaniem Restauracji wspaniale i zaczynano bąkać o cudach. Julian odszukał księdza Chélan, który połajał go ostro i dał mu sutannę i komżę. Ubrał się spiesznie i obaj księdzem Chélan poszli do młodego biskupa z Agde. Był to siostrzeniec pana de la Mole, świeżo mianowany: on miał pokazać relikwie królowi. Ale nie podobna było odnaleźć biskupa.
Księża niecierpliwili się. Oczekiwali zwierzchnika w posępnym gotyckim klasztorze starego opactwa. Ściągnięto dwudziestu czterech proboszczów, iżby reprezentowali dawną kapitułę Bray-le-Haut składającą się przed 1789 z dwudziestu czterech kanoników. Nabiadawszy się trzy kwadranse nad młodością biskupa, księża uchwalili, aby ksiądz dziekan udał się do Jego Dostojności uprzedzić, że król przybędzie lada chwila i że czas byłby przejść na chór. Dziekanem był ksiądz Chélan dla swego podeszłego wieku; mimo iż nierad z Juliana, dał mu znak, aby się udał za nim. Julian nosił bardzo godnie swoją komeżkę. Za pomocą jakichś tajemnic eklezjastycznej toalety uczesał bujne faliste pukle zupełnie gładko; ale przez zapomnienie, które zdwoiło gniew księdza Chélan, pod fałdami sutanny można było dostrzec ostrogi gwardzisty.
U wejścia do apartamentów biskupa świetni lokaje, suto szamerowani złotem, ledwie raczyli odpowiedzieć staremu księdzu, że Jego Dostojność nie przyjmuje w tej chwili. Wyśmiano go, kiedy przedkładał, iż w charakterze dziekana szlachetnej kapituły Bray-le-Haut ma o każdej porze przywilej wstępu do celebrującego biskupa.
Zuchwalstwo lokajów oburzyło ambitnego Juliana. Przebiegł korytarze starego opactwa, próbując wszystkich drzwi, które napotkał. Jedne drzwiczki ustąpiły pod jego dłonią: Julian znalazł się w celi wśród pokojowców Jego Dostojności, czarno przybranych, z łańcuchami na szyi. Z pośpiechu Juliana sądzili, że przybywa na wezwanie biskupa i pozwolili mu przejść. Postąpił kilka kroków i znalazł się w wielkiej gotyckiej sali, bardzo ciemnej i wyłożonej czarnym dębem; z wyjątkiem jednego, okna sklepione w łuk były zamurowane. Nagie cegły stanowiły smutny kontrast ze starożytnym przepychem boazerii. Wzdłuż ścian tej sali, słynnej wśród burgundzkich antykwariuszy, a zbudowanej około 1470 przez Karola Śmiałego dla odpokutowania jakiegoś grzechu, ciągnęły się bogato zdobione drewniane stalle. Wyobrażone tam były w mozaice z różnokolorowego drzewa tajemnice Apokalipsy.
Ta melancholijna wspaniałość oszpecona widokiem nagich cegieł i świeżego tynku wzruszyła Juliana. Zatrzymał się w milczeniu. W drugim końcu sali, koło jedynego okna, przez które wnikało światło, ujrzał ruchome zwierciadło oprawne w mahoń. Młody człowiek w fioletowej sukni, w koronkowej komży, z gołą głową, stał przed lustrem. Sprzęt ten wydawał się dziwny w tym miejscu; przywieziono go zapewne z miasta. Julian zauważył, że młody człowiek ma minę poirytowaną; prawą ręką rozdawał poważne błogosławieństwa w stronę lustra.
„Co to może znaczyć? – pomyślał. – Czy ten młody księżyk dopełnia jakiej wstępnej ceremonii? To może sekretarz biskupa… Będzie niegrzeczny, jak ci lokaje… A no cóż, mniejsza! Próbujmy”.
Ruszył naprzód i przebył dość wolno całą długość sali, wciąż z oczami zwróconymi w stronę, gdzie młody człowiek uroczystym gestem bez przerwy rozdawał tysiączne błogosławieństwa.
W miarę jak się zbliżał, mógł tym wyraźniej oglądać zagniewaną minę młodego księżyka. Na widok bogatej koronkowej komży zatrzymał się mimo woli o kilka kroków od wspaniałego zwierciadła.
„Obowiązkiem moim jest zagadać doń” – rzekł sobie wreszcie; ale piękność sali onieśmieliła go; przy tym z góry już czuł się przykro dotknięty opryskliwością, jakiej się spodziewał.
Młody człowiek, spostrzegłszy Juliana w lustrze, odwrócił się i wypogadzając twarz, rzekł łagodnie:
– I cóż, drogi panie, gotowe wreszcie?
Julian zdumiał się. W chwili, gdy młody człowiek się odwracał, Julian ujrzał krzyż na jego piersiach: był to biskup z Agde.
„Taki młody – pomyślał Julian – najwyżej sześć lub siedem lat starszy ode mnie!…”
I zawstydził się swoich ostróg.
– Wasza Dostojność – odparł nieśmiało – przychodzę z polecenia dziekana kapituły, księdza Chélan.
– A, tak! Bardzo gorąco mi go rekomendowano – rzekł biskup grzecznym tonem, który podwoił zachwyt Juliana. – Przepraszam bardzo, myślałem, że pan mi przyniósł infułę. Źle mi ją zapakowano w Paryżu; srebrna lama uszkodziła się mocno u wierzchołka, to będzie fatalnie wyglądało – dodał młody biskup smutnie – i jeszcze tak mi każą czekać.
– Jeśli Wasza Dostojność pozwoli, przyniosę infułę.
Piękne oczy Juliana zrobiły swoje.
– Proszę bardzo – odparł biskup z czarującą grzecznością – muszę ją mieć natychmiast. Przykro mi bardzo, że kapituła czeka.
W połowie sali Julian odwrócił się i spostrzegł, że biskup znowu się zabrał do rozdzielania błogosławieństw. „Co to być może? – myślał – to z pewnością jakieś duchowne przygotowanie do ceremonii”. Wszedłszy do celi, w której siedzieli lokaje, ujrzał infułę w ich rękach. Ulegając bezwiednie rozkazującemu spojrzeniu Juliana powierzyli mu infułę Jego Dostojności.
Czuł się dumny, że ją niesie: szedł powoli, trzymał infułę z szacunkiem. Biskup siedział przed lustrem, ale od czasu do czasu prawa jego ręka, mimo iż znużona, udzielała błogosławieństwa. Julian pomógł mu włożyć infułę. Biskup potrząsnął głową.
– Będzie się trzymać – rzekł z zadowoleniem. – Zechce pan oddalić się nieco?
Biskup przeszedł szybko na środek, po czym, zbliżając się wolno do lustra, przybrał znowu stroskaną minę i zaczął poważnie rozdzielać błogosławieństwa.
Julian osłupiał i próbował zrozumieć, ale nie śmiał. Biskup zatrzymał się i spoglądając na chłopca z miną, która straciła nagle uroczysty wyraz, rzekł:
– Co pan powie o infule, dobrze siedzi?
– Bardzo dobrze, Wasza Dostojność.
– Nie zanadto w tył? To by wyglądało trochę głupkowato; ale znowu nie można jej nasuwać na oczy jak czako oficerskie.
– Zdaje mi się, że jest bardzo dobrze.
– Król przywykł widywać duchowieństwo czcigodne i zapewne bardzo poważne. Nie chciałbym, zwłaszcza z przyczyny mego wieku, wyglądać zbyt płocho.
I biskup zaczął się na nowo przechadzać, rozdając błogosławieństwa.
„To jasne – rzekł sobie Julian, ośmielając się wreszcie zrozumieć – ćwiczy się w błogosławieństwach”.
Po paru chwilach, biskup rzekł:
– Jestem gotów. Niech pan zechce uprzedzić księdza dziekana i kapitułę.
Niebawem ksiądz Chélan w towarzystwie dwóch najstarszych księży wszedł przez wspaniałe rzeźbione drzwi, których Julian nie zauważył. Ale tym razem trzymał się na swoim miejscu, ostatni ze wszystkich i mógł oglądać biskupa jedynie poprzez ramiona księży, którzy cisnęli się tłumnie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czerwone i czarne»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwone i czarne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czerwone i czarne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.