Honoriusz Balzak - Lekarz wiejski
Здесь есть возможность читать онлайн «Honoriusz Balzak - Lekarz wiejski» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_18, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Lekarz wiejski
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Lekarz wiejski: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lekarz wiejski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Lekarz wiejski — читать онлайн ознакомительный отрывок
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lekarz wiejski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– To pięciolecie jest w moich oczach pierwszą epoką dobrobytu miasteczka – mówił daléj lekarz po chwilowém milczeniu. – Przez ten czas wykarczowałem wszystko i wszystko zasiałem co należało, tak w umysłach jak w roli. Ruch postępowy ludności i przemysłu nie mógł już odtąd ustać. Następowała druga epoka. Wkrótce mój ludek zapragnął ubierać się lepiéj. Przybył nam kramarz, a z nim szewc, krawiec i kapelusznik. Za tym zbytkiem stroju poszła i wykwintność w jedzeniu; postaraliśmy się o rzeźnika i kupca korzennego. Niezadługo sprowadziłem akuszerkę, która mi bardzo była potrzebną, bo wiele czasu przy słabościach kobiet traciłem. Wykarczowanie gruntu dawało obfite plony, a użyźnianie nawozami, których było podostatkiem, przyczyniło się do polepszenia i tak już dobrego gatunku ziarna. Wtedy-to mogłem rozwinąć w całéj pełni swoję działalność. Oczyściwszy domy, przyprowadziwszy stopniowo mieszkańców do lepszego żywienia się i odziewania, zapragnąłem, by i zwierzęta odczuły dobroczynne dopływy cywilizacyi. Od starannéj hodowli bydła zależy piękność ras i osobników i w imię tego zacząłem na assenizacyę obór nastawać. Wykazując właścicielom, jak dalece większe korzyści przynosi bydlę dobrze karmione i czysto utrzymane, wprowadziłem nieznacznie radykalne zmiany w dotychczasowym obchodzeniu się ze zwierzętami. Chędożono woły i krowy, jak się to w Szwajcaryi i Owergnii dzieje. Owczarnie, stajnie, obory zostały przebudowane na wzór moich i pana Gravier’a zabudowań, a te są obszerne, dobrze przewietrzane, a tém samém zdrowe. W fermach naszych mieliśmy apostołów, którzy nawracali prędko niedowiarków, wykazując im dotykalnemi dowodami racyonalność moich przepisów. Biedniejszym zwłaszcza przemysłowcom pożyczałem pieniędzy. Stosownie do moich rad posprzedawano bydlęta zdefektowane i cherlające, a zastąpiono je pięknemi okazami. To téż w krótkim czasie produkta nasze odniosły na targach zwycięztwo nad produktami innych gmin. Mieliśmy przepyszne trzody, a ztąd doskonałe skóry. Postęp-to był wielkiéj doniosłości. W gospodarstwie wiejskiém nie ma takiéj rzeczy, z któréj-by się jakiejś korzyści wyciągnąć nie dało. Dawniéj korę sprzedawano prawie za bezcen, a skóry wielkiéj wartości nie miały, ale raz ulepszone oba te produkty dały nam możność założenia garbarni i rozwinięcia handlu w tym kierunku. Wino, niegdyś nieznane w miasteczku, gdzie pito tylko nędzną lurę, stało się z czasem potrzebą; pootwierano karczmy. Z czasem najdawniejsza z nich powiększyła się, zamieniła w oberżę i dostarczała noclegu i mułów podróżnym, którzy coraz częściéj naszym gościńcem do la Grande-Chartreuse jeździć zaczęli. Od dwóch lat ruch handlowy tak się powiększył, że dwóch oberżystów może się dzięki jemu utrzymać. Na początku drugiéj naszéj ery umarł sędzia pokoju. Szczęściem dla nas, miejsce jego zajął były notaryusz, który zrujnowawszy się w źle obmyślonych spekulacyach, miał jednak dosyć jeszcze pieniędzy, by się na wsi módz nazwać bogatym. Namówiony przez pana Gravier’a osiedlił się tutaj; zbudował sobie ładny dom, poparł moje usiłowania swojemi, założył fermę, wykarczował kawał ziemi i dziś trzy szalety na górze posiada. Oddalił dawnego pisarza i woźnego zastępując ich ludźmi o wiele wykształceńszemi, a zwłaszcza nie leniącemi się pracować. Jeden z nich założył tutaj gorzelnią, drugi pralnią wełny, i oba po za swemi obowiązkami z korzyścią dla siebie te pożyteczne przedsiębierstwa prowadzą. Przysporzywszy dochodów gminie, mogłem ich bez żadnego oporu użyć na zbudowanie magistratu, w którym pomieściłem szkółkę bezpłatną i elementarnego nauczyciela. Spełnienie tego ważnego obowiązku poruczyłem biednemu, „przysięgłemu” księdzu, którego cały departament się wyrzekł, a który znalazł u nas schronienie na stare lata. Przełożona szkółki jest bardzo zacną kobietą; straciwszy całe swoje mienie nie wiedziała, jak sobie radzić; przyszliśmy jéj z pomocą i oto teraz założyła pensyjkę, gdzie bogatsi fermerzy z okolicy posyłają swoje córki.
Dotąd miałem prawo opowiadać panu dzieje tego zakątka ziemi w mojém imieniu; to, co następuje daléj, jest już w połowie dziełem nowego proboszcza księdza Janvier, istnego Fenelona w małym zakresie, który umiał natchnąć ludność miasteczka duchem braterskości tworzącym z niéj jakby jednę rodzinę. Pan Dufau sędzia pokoju, choć najpóźniéj przybyły, zasługuje także na wdzięczność mieszkańców. Wreszcie, by panu przedstawić jasno obecne materyalne położenie naszéj gminy, posłużę się cyframi, wymowniejszemi od słów. Ma ona dziś dwieście morgów lasu i sto sześćdziesiąt morgów łąki. Nie posiłkując się niestałemi dochodami, płaci dodatkowéj pensyi proboszczowi sto dukatów, dwieście franków stróżowi polowemu, tyleż nauczycielowi i przełożonéj szkółki; pięćset franków ma zawsze w zapasie na drogi, drugie pięćset na naprawy magistratu, plebanii, kościoła i inne pomniejsze wydatki. Za jakie lat piętnaście kapitał w drzewach leżący wzrośnie do stu tysięcy franków; gmina będzie mogła opłacać wszystkie podatki, nie biorąc na nie szeląga od mieszkańców, i stanie się jedną z najbogatszych gmin we Francyi. Ale ja może pana nudzę? – zapytał przerywając sobie Benassis i spojrzał na Genestasa, który siedział w postawie tak dalece zamyślonéj, że można ją było za roztargnienie poczytać.
– O, nie! bynajmniéj! – odparł komendant.
– Ale – mówił daléj lekarz – handel nasz, przemysł, rolnictwo i odbyt były tylko miejscowe. Doszedłszy pewnego stopnia, daléj-by się rozwijać nie mogły. Postarałem się więc o otwarcie biura pocztowego, o koncessyę na sprzedaż tytoniu, prochu i kart; skłoniłem poborcę podatków, by zamiast mieszkać w jakiéjś innéj gminie przeniósł się do naszego miasteczka, które jest zarazem stolicą kantonu; rozbudziwszy potrzebę jakiéjś nowéj produkcyi, starałem się ją zaraz w czyn wprowadzić, wpajałem we wszystkich poczucie własności; to téż w miarę jak wzrastała zamożność, wykarczowywały się grunta, zakwitała uprawa roli, wznosiły się posiadłości. Biedacy, którzy przed mojém przybyciem nosili pieszo sery do Grenobli, jeżdżą tam teraz porządnemi furmankami, wożąc owoce, jaja, drób, jarzyny. Wszyscy nieznacznie zamożnieli. Do najbiedniejszych należeli ci, którzy się na uprawie ogrodu, hodowaniu jarzyn i owoców ograniczać musieli. Ale nie chcąc dać zgasnąć temu domowemu ognisku, trzeba go było bezustannie podsycać. Przemysł miasteczka nie był jeszcze tak wielki, by mógł utrzymać ruch handlowy, spowodować konieczność założenia magazynów, targu. Nie dosyć na tém, jeżeli kraj nic ze swego kapitału nie traci; dobrobyt jego nie wzrośnie, gdy ta suma pod postacią produkcyi i konsumcyi przejdzie choćby przez najwięcéj rąk. Nie, nie na tém rzecz polega. Skoro kraj jest już na téj stopie, że między jego zapotrzebowaniem a produkcyą istnieje zupełna równowaga, wtedy chcąc podnieść zamożność ogółu, trzeba wejść w stosunki zamiany na zewnątrz, które-by mogły trwały stan czynny w jego handlowym bilansie zaprowadzić. Ta myśl przewodniczyła zawsze państwom pozbawionym terrytoryalnéj podstawy jak Tyr, Kartagina, Wenecya i skłaniała je do prowadzenia wywozowo-przywozowego handlu. Ja-m również chciał coś podobnego dla trzeciéj ery pomyślności mojego kantonu utworzyć. Pomyślność ta, ledwo widoczna dla oczu przechodnia, bo miasteczko nasze podobne jest do wszystkich innych, była zadziwiającą tylko dla mnie samego. Mieszkańcy, biorąc czynny udział w tym postępowym ruchu, nie mogli go także ocenić. Po siedmiu latach traf zesłał mi dwóch cudzoziemców, którzy są teraz dobroczyńcami téj miejscowości i mogą ją z czasem w prawdziwe miasto zamienić. Jeden z nich jest-to Tyrolczyk, człowiek niesłychanie zręczny, który robi obuwie dla wieśniaków, a buty dla elegantów Grenobli, a robi je tak, jakby żaden szewc paryski nie potrafił. Był on zarazem wędrownym muzykantem, prawdziwym typem tych zabiegliwych Niemców, co to sztukę i rzemiosło jednocześnie uprawiać umieją. Przeszedł tak całe Włochy pracując i śpiewając i z powrotem zatrzymał się w naszém miasteczku. Gdy się zaczął rozpytywać, czyby kto nie potrzebował obuwia, przysłano go do mnie; jakoż obstalowałem u niego dwie pary butów, a zdziwiony zręcznością, z jaką zrobione zostały, wszedłem z nim w rozmowę; a jego jasne i rozsądne odpowiedzi, obejście się i powierzchowność, wszystko to złożyło się na potwierdzenie dobrego wyobrażenia, jakie o nim powziąłem. Zaproponowałem mu, by się osiedlił w miasteczku, przyrzekając, że go wszelkiemi siłami popierać będę i na początek zaliczyłem mu dosyć znaczną sumę. Zgodził się bez wahania. Ponieważ skóry nasze, skutkiem staranniejszéj hodowli bydła ulepszyły się, jak to już zresztą nadmieniłem, przyszło mi więc na myśl, że niezadługo będziemy je mogli na własny użytek obracać, wyrabiając z nich obuwie po cenach umiarkowanych. Wypadek nastręczył mi nadzwyczaj zdatnego i pracowitego człowieka, który mi miał posłużyć za narzędzie do zaszczepienia w miasteczku jednéj z najobfitszych i najstalszych gałęzi handlu. Na szczęście nie omyliłem się w moich rachubach. Dzisiaj mamy już pięć garbarni, które zużytkowują wszystkie skóry z całego departamentu, a nawet często się po nie do Prowancyi udają. I cóż pan powiesz! garbarnie te nie mogą nastarczyć skór Tyrolczykowi, w którego warsztacie pracuje przeszło 40 robotników….. Co się tyczy drugiego, którego historya, acz nie mniéj ciekawa, może-by pana znużyła, jest-to prosty chłop, trudniący się wyrobem kapeluszy z szerokiemi rondami, jakie tu powszechnie noszą. Doszedł on do tego, że sprzedaje je taniéj niż inni i handluje niemi nie tylko w okolicy, ale i w sąsiednich departamentach, a nawet w Sabaudyi i Szwajcaryi. Dwa te rękodzieła, mogące się stać niewyczerpanemi źródłami dobrobytu dla kantonu, gdyby się tylko w dobroci gatunków i nizkości cen utrzymały, nasunęły mi myśl utworzenia tu trzech jarmarków do roku. Prefekt, zdziwiony szybkim rozwojem naszego przemysłu, poparł mnie w staraniach o uzyskanie na to koncesyi. Jakoż w zeszłym roku odbyły się w miasteczku trzy jarmarki i znane są już w Sabaudyi pod nazwą jarmarków obuwia i kapeluszy. Na wieść o tych przeobrażeniach, pomocnik jednego z notaryuszów z Grenobli, młodzieniec ubogi lecz wykształcony i pracowity, zaręczony przytém z panną Gravier, udał się do Paryża, by prosić o miejsce notaryusza w naszém miasteczku, które téż i uzyskał. Nic go ten urząd nie kosztował; teraz wystawił sobie dom naprzeciwko domu sędziego pokoju. Co tydzień jest targ w miasteczku, na którym się dość znaczne interesa na bydle i zbożu robią. W przyszłym roku będziemy mieli zapewne aptekarza, potém zegarmistrza, skład mebli i księgarnię i dojdziemy może do tego, że nasza skromna mieścina będzie w stanie dostarczyć wszystkiego, co ludziom rozwiniętym moralnie i fizycznie jest koniecznie do życia potrzebném. Cywilizacya tyle już tutaj zrobiła, że nie spotkałem najmniejszego oporu ze strony rady municypalnéj, gdym podał projekt naprawy i upiększenia kościoła, zbudowania plebanii, obsadzenia drzewami rynku i budowania domow pod linię, by miéć z czasem porządne i proste ulice. Takim-to sposobem stało się, że zamiast stu trzydziestu siedmiu dymów gmina ma ich teraz tysiąc dziewięćset, zamiast ośmiuset nędznych sztuk bydła rogatego – trzy tysiące pięknych okazów i wreszcie zamiast siedmiuset dusz – dwa tysiące mieszkańców w miasteczku, a tysiąc w dolinie. Z tych, dwanaście rodzin można śmiało bogatemi nazwać, sto innych do zamożnych się liczy, reszta się dorabia i pracuje. Wszyscy umieją czytać i pisać, a nawet różne gazety mają tu siedemnastu prenumeratorów. Nie ulega wątpliwości, że spotkasz się pan i z nieszczęśliwemi w naszym kantonie; ja ich, niestety, aż za wielu widzę, ale nikt tu nie żebrze; dla każdego znajdzie się praca. Na jednym koniu niepodobna mi wszystkich chorych objechać, muszę miéć drugiego pod siodłem na zmianę i mogę bezpiecznie o każdéj porze chodzić po okolicy, nikt już do mnie nie strzeli, a kto-by miał ten zamiar, sam-by przy życiu nie został. Skąpe w objawach, ale rzetelne przywiązanie mieszkańców jest-to jedyny osobisty zysk, jaki dla mnie z tych zmian wypłynął i poprzestaję na nim chętnie, mając jeszcze i to zadowolnienie, że każdy, kto mnie spotka, wita mnie wesoło i przyjaźnie. Pojmujesz pan, że majątek, jaki mimowolnie z moich wzorowych ferm zebrałem, jest dla mnie nie celem, ale środkiem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Lekarz wiejski»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lekarz wiejski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Lekarz wiejski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.