Emil Zola - Germinal

Здесь есть возможность читать онлайн «Emil Zola - Germinal» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Germinal: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Germinal»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Germinal: walka Kapitału i Pracy, czyli o mrocznych wiekach bez praw pracowniczych i zasad BHP.Rozparliśmy się już dawno, Europejczycy, w pluszowych fotelach i nie pamiętamy, czemuż to słusznym i pięknym ideom, które patronują wrzeniom rewolucyjnym, towarzyszy szał zniszczenia, wściekłość, zezwierzęcenie i mord – czemu pokrzywdzeni są tak brzydcy i brudni (po prostu niemedialni).Okazję powtórnej analizy podłoża buntu społecznego, jego surowej gleby, daje naturalistyczna, symboliczna, oparta na analizie faktów i danych statystycznych powieść Emila Zoli Germinal w tłumaczeniu Franciszka Mirandoli.

Germinal — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Germinal», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak, tak, byleby było co jeść – wymruczał Stefan znowu.

– Właśnie do tego mówię – odparł stary. – Póki jest chleb, można żyć!

Bonnemort zamilkł i zwrócił oczy na kolonię robotniczą. W oknach domów poczęły błyskać światła. Z wieży Montsou wybił zegar czwartą. Oziębiło się jeszcze bardziej.

– A czy bogata ta wasza Kompania? – spytał Stefan.

Stary podniósł w górę ramiona, a potem opuścił je znowu gestem, jak gdyby uginał się pod ciężarem złota.

– No, naturalnie! – rzekł. – Może nie tyle ma pieniędzy, co sąsiadka w Anzin, ale posiada i tak grube miliony. Ani porachować! No bo jakże? Dziewiętnaście kopalń, z czego trzynaście w eksploatacji. Voreux, Victoire, Crèvecoeur, Mirou, Saint-Thomas, Madeleine; Feutry-Cantel i wiele innych. Dziesięć tysięcy robotników, koncesje na obszarach sześćdziesięciu gmin, dzienna produkcja pięć tysięcy ton, wreszcie kolej łącząca wszystkie kopalnie, a ile warsztatów, fabryk, ani zliczyć, ani zliczyć! Ho, ho, złota im nie brak!

Zadudniły po szynach wózki, żółty koń nastawił uszy. Windę widocznie już naprawiono, a przesuwacze wzięli się na nowo do roboty. Starzec zaprzągł konia do pustych wózków i gotując się do odjazdu, rzekł doń głosem miękkim:

– A próżniaku jakiś, znowu mielesz językiem, znowu wdajesz się w pogadanki. Hej, gdyby tak pan Hennebeau wiedział, na czym czas tracisz, dałby ci on!

Stefan zapatrzył się w ciemność. Nagle rzekł:

– Więc kopalnia jest własnością pana Hennebeau?

– Ale gdzie tam! – odparł stary – pan Hennebeau jest tylko generalnym dyrektorem. Opłacają go podobnie jak i nas.

Stefan wskazał ręką wokół.

– Więc czyjeż to wszystko?

Bonnemort dostał nagle takiego ataku kaszlu, że długą chwilę mówić nie mógł. Gdy się wreszcie uspokoił i otarł z ust czarną pianę, odparł, walcząc z wiatrem, który szalał teraz ze zdwojoną gwałtownością.

– Ha, czyje to? Ano nie wiadomo… ludzkie!

I ręką wskazał w ciemności, punkt jakiś, odległe niewidzialne miejsce, kędy mieszkają ci, dla których rodzina Maheuów od stu lat przeszło pracuje i życie niesie w ofierze. Głos jego drżał, przebijał w nim strach zabobonny, jak gdyby mówił o świętości, o niedostępnym przybytku, gdzie w chwale nasycenia żyje potężny Bóg, niewidzialny dla swych sług, którym zabiera życie i zdrowie, ilekroć mu się tak uczynić spodoba.

– Tak, tak, byle mieć chleb! – powtórzył po raz trzeci bez związku Stefan.

– Ha, ha, gdyby się miało codziennie chleb, byłoby dobrze… oj dobrze!

Koń znikł w ciemnościach, a za koniem powlókł się stary inwalida, ale pomocnik nie ruszył się z miejsca. Siedział na ziemi nieruchomy, zwinięty w kłębek z brodą ukrytą między kolanami, z zagasłym wzrokiem, w przestrzeń utkwionym.

Stefan podniósł z ziemi swe zawiniątko, ale nie ruszał się z miejsca. Czuł, że grzbiet jego odrętwiał od zimnego wiatru, podczas gdy piersi palił mu żar ogniska. A może by, myślał, mimo wszystko zwrócić się do zarządu kopalni. Stary był może źle poinformowany. Zresztą zadowoli się byle czym, przyjmie każdą pracę. Inaczej, gdzież pójdzie i co się z nim stanie w tej ogłodzonej okolicy, gdzie nie było pracy dziesięć mil wokół. Ale strach go ogarniał na myśl o tej kopalni Voreux, co w czarny całun nocy okryta leżała na pustkowiu. Wiatr dął coraz zacieklej, jakby z coraz większych szedł dali, na niebie dotąd nie ukazał się brzask, pusto było, czarno, strasznie, tylko piece i koksowe ogniska rzucały łunę, barwiąc krwawo ciemności, ale nie rozświecając tajemniczych rzeczy, co drzemały w ich toni. Kopalnia przyczajona, jak zła stwora jakaś, dyszała coraz to potężniej, jak gdyby dostała astmy, obżarłszy się zbytnio ciałami ludzkimi.

II

Kolonia robotnicza, położona wśród pól obsianych zbożem i burakami, spała dotąd. Można już było dostrzec kontury czterech grup ustawionych w rzędy domków podobnych do kasarń 6 5 kasarnia (daw.) – koszary. [przypis edytorski] czy szpitali. Stały w równoległych szeregach rozdzielone szerokimi ulicami, przed każdym zaś leżał mały ogródek. Spało tam dwustu czterdziestu ludzi. W głębokiej ciszy skrzypiały tylko targane wichrem żelazne sztachety i siatki odgradzające ogródki od siebie.

Pod numerem szesnastym, w mieszkaniu rodziny Maheuów cisza panowała, ciemność nieprzebita zaległa izbę sypialną na piętrze, gdzie spało w ciasnocie mnóstwo ludzi zmęczonych śmiertelnie, ledwo mając czym oddychać. Mimo zimna panującego na świecie powietrze miało tu wysoką, dławiącą ciepłotę, jaką mają wszelkie ciasne pomieszczenia napełnione ludźmi.

Kukułka zegara w izbie parterowej odezwała się cztery razy. Ale nikt się nie ruszył. Rozlegały się tylko oddechy i przyciszone chrapanie. Nagle zerwała się z łóżka Katarzyna. Z przyzwyczajenia przez sen policzyła cztery uderzenia zegara dolatujące z sąsiedztwa i podniosła się, nie mając jednak siły rozbudzić się zupełnie. Wysunęła spod kołdry nogi, poszukała zapałek i zapaliła świecę. Ale nie wstała z łóżka. Głowa jej leciała w tył, chwiała się między ramionami instynktownie usiłując opaść na poduszki.

Przy blasku świecy widać było izbę o dwu oknach. Stały w niej trzy łóżka, szafa, stół i dwa krzesła. Poczerniałe od zużycia i starości meble jaskrawo odcinały się od żółto lakierowanych ścian. Prócz tego umeblowania nie było nic. Na ścianach tylko wisiała odzież i na kuchennym przypiecku stał dzbanek obok czerwonej miski służącej za miednicę 7 6 miednica – tu: miska do mycia. [przypis edytorski] . W łóżku na lewo spał najstarszy Zachariasz, chłopak dwudziestoletni, wraz ze swym jedenastoletnim bratem Jeanlinem. Na prawo leżało dwoje malców, Lenora i Henryś, objąwszy się za szyję. Dziewczynka miała sześć lat, chłopak cztery. Wreszcie trzecie łóżko zajmowała Katarzyna wraz z dziewięcioletnią Alzirą, która była na swój wiek tak mała i wątła, że gdyby nie wielki garb kaleki, który uciskał Katarzynę w nocy, byłaby nie czuła jej nawet obok siebie. Przez szklane otwarte drzwi widać było wąską sionkę, w której stało czwarte łóżko zajęte przez ojca i matkę, a obok niego kołyska z najmłodszą, dopiero trzymiesięczną Estellą.

Katarzyna siedząc na łóżku czyniła rozpaczliwe wysiłki, by się rozbudzić, przeciągała się, prostowała, zanurzała dłonie w rudych włosach, spadających jej na czoło i na kark. Była na swe piętnaście lat szczupła. Z wąskiej koszuli wysuwały się tylko sinawe, jakby plamami węgla pokryte nogi i ramiona śnieżnej białości, odcinające się wyraźnie od ziemistego koloru twarzy, której skóra codziennie gryziona czarnym, ostrym mydłem pokryła się zmarszczkami i zniszczyła. Ziewnęła, ukazując w oprawie za szerokich nieco ust przepyszne białe zęby i blade, anemiczne dziąsła. Walczyła ze snem. W szarych jej oczach mających wyraz bólu i wyczerpania ukazały się łzy. Łamało się całe jej ciało, usiłując opaść na pościel.

Z łóżka rodziców rozległ się pomruk. Zakatarzonym głosem począł gderać Maheu.

– Tam do diabła! Już czas! Zapaliłaś światło, Katarzyno?

– Zapaliłam, ojcze. Wybiła właśnie czwarta.

– Prędko, prędko, śpiesz się leniu! Gdybyś była wczoraj mniej tańczyła, zbudziłabyś nas wcześniej dzisiaj. A to próżniak! – Mruczał dalej, ale sen go wnet zmorzył, słowa stawały się coraz mniej wyraźne, począł chrapać.

Dziewczyna wstała i poczęła boso, w koszuli krzątać się po izbie. Przechodząc obok łóżka malców, narzuciła na nich kołdrę, która się zsunęła. Nie zbudzili się pogrążeni w głębokim śnie. Alzira otwarła oczy i nie wyrzekłszy ani słowa obróciła się, zajmując ciepłe jeszcze miejsce po starszej siostrze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Germinal»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Germinal» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Germinal»

Обсуждение, отзывы о книге «Germinal» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x