Tako rzecze Zaratustra.
Gardzicielom ciała chcę słowo me rzec. Nie na to wszakże, aby siebie lub innych oduczali, lecz aby ciału swemu „bywaj zdrowe!” rzekli – i tako oniemieli.
„Ciałem jestem i duszą” – powiada dziecko. I dlaczegóż by nie należało mawiać jako dzieci?
Lecz człek ocknięty i uświadomiony powiada: ciałem jestem na wskroś i niczym ponadto; zaś dusza jest tylko słowem na coś do ciała należącego.
Ciało jest wielkim rozumem, mnogością o jednej treści, jest wojną i pokojem, jest trzodą i pasterzem.
Narzędziem twego ciała jest twój mały rozsądek, bracie mój, który zwiesz „duchem”, narzędziem jest on i igraszką twego wielkiego rozumu.
„Ja” powiadasz i chełpisz się z tego słowa. Lecz rzeczą większą – w co wierzyć nie chcesz – jest twe ciało i jego wielki rozum: ono nie mówi: „ja”, ono „ja” czyni.
Co zmysł wyczuwa, co duch poznaje, nigdy temu końca nie masz. Lecz zmysł i duch przekonać by cię rade, iż one to są końcem rzeczy wszelkich: tak bardzo próżne są.
Narzędziem i igraszką jest zmysł i duch, poza nimi jest jeszcze samotność. Samotność szuka oczyma zmysłów, słucha uszami ducha.
Zawszeć samość słucha i szuka: porównywa 52 52 porównywa – dziś popr.: porównuje. [przypis edytorski]
, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje i jest też władcą jaźni.
Poza twymi myślami i uczuciami, bracie mój, stoi władca potężny, mędrzec nieznany – zwie się on „ty sam”. W twoim ciele on mieszka, twoim jest ciałem.
Więcej rozsądku jest w twym ciele, niźli w twej największej mądrości. I któż wiedzieć może, ku czemu twe ciało swej największej właśnie potrzebuje mądrości?
Twa samość śmieje się z twego „ja” i jego dumnych skoków. „Czymże mi są te skoki i poloty myśli? – powiada sobie. Zboczeniem podrożnym 53 53 podrożny (neol.) – tu przydarzający się po drodze. [przypis edytorski]
ku memu celowi. Jam jest, co twe „ja” na pasku wiedzie i jego pojęcia weń wdycha.
Samość mówi do jaźni: „tu ból czuję”. I wówczas cierpi ona i myśli, jakby usunąć cierpienie, – i po to właśnie myśleć powinna .
Samość mówi do jaźni: „tu radość czuję”. I wówczas weseli się ona i myśli, jakby się częściej weselić, – i po to właśnie myśleć powinna .
Gardzicielom ciała chcę słowo rzec. Iż gardzą, dzieje się to dlatego, iż poważają. Boć czymże to jest, co stworzyło poważanie, wzgardę, wartość i wolę?
Twórcza samość stworzyła sobie poważanie i wzgardę, ona stworzyła sobie rozkosz i boleść. Twórcze ciało stworzyło sobie ducha, jako ramię woli swej.
Nawet w waszym nierozsądku i wzgardzie, wy ciała gardziciele, służycie swej samości. Powiadam ja wam: samość wasza umrzeć chce i odwraca się precz od życia.
Nie podoła ona już temu, czego najserdeczniej pragnie – tworzyć ponad siebie już nie zdoła. Tego ona pragnie najbardziej, to jest żarem wnętrznym. Lecz za późno już na to dla niej: – przeto chce wasza samość zaniknąć, wy ciała gardziciele.
Zaniknąć chce wasza samość i temu 54 54 temu – tu: dlatego. [przypis edytorski]
staliście się wy ciała gardzicielami! Gdyż nie zdołacie wy już ponad samych siebie tworzyć.
I przeto złorzeczycie życiu i ziemi. Nieświadoma zawiść jest w kosym 55 55 kosy – skośny, z ukosa. [przypis edytorski]
wejrzeniu waszej wzgardy.
Drogą waszą ja nie pójdę, wy, ciała gardziciele! Nie jesteście wy dla mnie mostem ku nadczłowiekowi! —
Tako rzecze Zaratustra.
O radości i namiętnościach
Bracie mój, jeśli cnotę posiadasz, a jest ona twoją cnotą, masz ją nie społem z kimkolwiek, lecz dla siebie wyłącznie.
Lecz, – oczywiście! – ty pragniesz ją po imieniu nazywać, pieścić, za uszy ją psotnie targać i z nią baraszkować.
I oto patrz! Posiadasz imię jej na spółkę z ludem, stałeś się tłumem i trzodą wraz z cnotą twoją!
Lepiej byś uczynił, mówiąc: „niewypowiedzialne i bezimienne jest to, co męką jest i słodyczą ducha mego, głodem wnętrzności mych”.
Niech cnota twa za wysoka będzie, aby się z nią przez imię spoufalać; a gdy cię zmuszą do mówienia o niej, nie wstydź się, że się wówczas jąkasz.
Jąkając się, powiedz wtedy: „To jest moje dobro, które ukochałem; upodobałem je sobie całkowicie, jakim jest, i takim jedynie chcę mieć dobro.
Nie pragnę go jako boskiego przykazania, jako ludzkiego przepisu lub potrzeby koniecznej: nie chcę również, aby mi było drogowskazem do zaświatów i obiecanką raju.
Ziemską jest cnota, którą kocham; niewiele w niej mądrości, a najmniej rozsądku ogółu.
Lecz ptak ten zbudował gniazdo u mnie, – polubiłem go serdecznie i oto siedzi przy mnie na swych złotych jajach”.
Tak jąkaj się i tak tylko chwal swą cnotę.
Dawniej miałeś namiętności i zwałeś je złymi. Teraz masz jedynie swe cnoty: wyrosły one z twych namiętności.
Wytknąłeś cel najwyższy swym namiętnościom: i oto stały się cnotami i uciechą twoją.
I choćbyś był z rodu zapalczywych w gniewie, w lubieżności tonących, z wiary się wściekających, pomsty żądnych:
Wszystkie twe namiętności stały się twymi cnotami, wszystkie twe diabły – aniołami.
Dawniej dzikie psy miałeś w podziemiach swych, zmieniły się one w ptaki i śpiewaczki miłe.
Ze swych trucizn wywarzyłeś sobie balsam; doiłeś swoją krowę, udręczenie, – dziś pijasz słodkie mleko jej wymion.
I żadne zło już w tobie nie dojrzeje, chyba to zło, które z walki twych cnót wyrosnąć może.
Bracie mój, jeśli z szczęśliwych jesteś, to posiadasz jedną tylko cnotę, a nie więcej: przez taki most łatwiej się przechodzi.
Czcigodny jest ten, co wiele cnót posiada. Ciężki to jednak los. Niejeden szedł na pustynię i zabijał się tam, gdyż umęczyło go – być ciągle bitwą i pobojowiskiem cnót własnych.
Bracie mój, czyż wojna i bitwa nie jest złem? Jednak konieczne jest to zło, konieczna jest zazdrość, konieczne jest niedowierzanie, konieczna jest potwarz między cnotami.
Patrz, jak każda z twych cnót najwyższego pożąda: chce ona całego ducha twego, aby był jej heroldem, chce całej twej siły w gniewie, nienawiści i miłowaniu.
Jedna cnota drugiej zazdrości. A zazdrość jest straszną rzeczą. Nawet cnoty ginąć mogą z zawiści.
Kogo płomień zawiści obejmie, ten jako skorpion zwraca w końcu żądło przeciwko sobie samemu.
Ach, bracie mój, czyliż nie widziałeś nigdy, jak cnota cnotę spotwarzać i na śmierć zażgać umie?
Człowiek jest czymś, co powinno być pokonane: dlatego też powinieneś swe cnoty kochać, – gdyż przez nie zaginiesz. —
Tako rzecze Zaratustra.
Nie chcecie zabijać, sędziowie i ofiarnicy, zanim zwierzę karku nie nagnie? Patrzcież, blady 56 56 blady – w innym wydaniu: pobladły. [przypis edytorski]
przestępca pochylił głowę: z oczu jego przemawia wielka wzgarda.
„Moje «ja» jest czymś, co pokonanym być winno, moje «ja» jest dla mnie wielkim wzgardzeniem człowieka” – tak oto mówią jego oczy.
Iż samego siebie on zasądził, najwznioślejszą to było jego chwilą: nie dopuśćcież, aby wyniosły powracał do swej niskości.
Nie masz wyzwolenia dla tego, co tak nad samym sobą boleje, prócz śmierci chyba rychłej.
Wasze uśmiercanie, sędziowie, winno być litością, a nie zemstą. A gdy zabijacie, baczcież, abyście sami życie usprawiedliwiali.
Читать дальше