Stefan Żeromski - Przedwiośnie

Здесь есть возможность читать онлайн «Stefan Żeromski - Przedwiośnie» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przedwiośnie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przedwiośnie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przedwiośnie — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przedwiośnie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oczy jego zaszły ciężkimi łzami, które pewnie w tej chwili od szeregu lat po raz pierwszy przerwały tamy męczarni jego duszy. Zaszlochał, głucho załkał na piersiach syna. Młody utulił go w ramionach. Podparł go i ugłaskał drżącymi rękoma.

— Gdzie się spotkamy? — spytał szybko Cezary.

— W nocy tu przyjdę. Będę czekał na tej pryzmie kamieni, gdzie zawsze.

— Warty w nocy chodzą dookoła koszar.

— Znam ja miejsce, gdzie warty chodzą. Nie jednę [112] jednę — dziś popr.: jedną. tu już noc przeczekałem myśląc, że przypadkiem wyjdziesz.

— Po północy wyjdę.

— Pójdziemy do mamy. Tędy polem pójdziemy.

— A skąd ty przychodzisz?

Seweryn Baryka zakreślił ręką półkole ogarniające północny horyzont.

— Ale skąd? — pytał syn.

— Ze świata.

— Ale skąd?

— Z Rosji.

— Powiedzieli mi, żeś zginął.

Po chwili Cezary zawył z radości, zawył jak pies:

— Nie zginąłeś! Nie zginąłeś! O, cóż za szczęście.

— I ty nie zginąłeś!

— A gdzieś ty był tak długo? Gdzieś był, tata?

— W legionach — daleko, daleko — w Polsce.

— Mama czekała... — wyszeptał syn.

Seweryn nie mogąc mówić wykonał znowu swój gest szeroki, pół horyzontu obejmujący. Coś wyjąkał niezrozumiałego, co ledwie można było pojąć:

— Teraz już... Teraz już — w nogi! W nogi! Chcesz?

— Och, chcę! Ale razem z tobą!

— To, to! Razem ze mną!

— No!

Objęli się jeszcze raz, jeszcze raz ramionami żelaznymi. Ktoś znowu szedł, więc Cezary ociężale powrócił do swej łopaty.

Panowanie tureckie w mieście Baku, po ukróceniu barbarzyńskiej rzezi i rabunków, nacechowane w ogóle rozumem i dobrą wolą, nie trwało długo. Traktat wersalski zmusił Turków do ustąpienia z Baku i okolicy, umożliwiając wybrzeżom kaspijskim osiągnięcie pewnej formy niezależności pod nazwą Azerbejdżanu. Lecz ta forma, a raczej foremka nie trwała również zbyt długo. Zniweczyło ją najście wojsk bolszewickich, niosących wraz z hasłami rewolucji nowe rzezie, kary, egzekucje, gwałty, nie mniej okrutne i olbrzymie, jak wszystkie poprzednie.

W tym czasie, późną jesienią, zanim rozpoczęły się ruchy wojsk sowieckich na południe, Seweryn i Cezary Barykowie gotowali się do opuszczenia Baku.

Po odejściu Turków mieszkali razem, a raczej biedowali wspólnie, przygotowując się do odjazdu. Żegnali się z żoną jednego a matką drugiego, śpiącą w ziemi. Gromadzili fundusze, zarabiając czym się tylko dało i jak tylko było można. Ale Cezary nie umiał jeszcze zarabiać, a Seweryn nie mógł z powodu braku siły. Był zbiedzony na wojnie, zrujnowany fizycznie. Miał na ciele dużo ran, a nadto czaszkę nadwyrężoną w szczycie głowy. Ostatnia rana dokuczała mu nade wszystko i przeszkadzała w pracy zarówno fizycznej, jak umysłowej.

Z trudem oporządzili się jako tako. Nosili już jednak buty, spodnie, kurtki i czapki, ale brakowało im jeszcze wszystkiego, co dla człowieka, który był wyszedł ze stanu barbarzyństwa, niezbędne jest jak koszula i buty. Nie mieli na kupno niezbędnych lekarstw dla starszego, gdyż gromadzili grosz nieodzowny na bilety. Seweryn dążył do walizki i opowiadał o niej synowi istne cuda. Sławna walizka, z którą był wyruszył na wojnę: przepyszna skóra „przedwojenna”, wspaniałe okucia, monogram, pasy spinające, imadła z kręconego rzemienia, przegródki i skrytki wewnętrzne! Towarzyszka tylu wypraw wojennych została w Moskwie, u pewnego rodaka, przyjaciela, emisariusza politycznego z Polski, Bogusława Jastruna. Czeka tam na przybycie obydwu. Skarby są wewnątrz tej walizki: wyprana i wyprasowana bielizna, cienka, grubsza i wełniana, chustki do nosa, skarpetki. Kołnierze, mankiety, krawaty! Jest tam flanela, wata — przyjaciel wojenny, termos, jest aspiryna, antypiryna, jodyna, terpentyna. Jest pewien doskonały, niezawodny środek na ciężkie męki serca. Gdzież to nie wędrowała ta płaska ręczna walizeczka! W jakichże to opresjach wspomagała po setki razy! Na samym jej spodzie leży ów tomik pamiętnika o dziadku Kalikście–Grzegorzu i jego wiekopomnej awanturze — tej, co to — „pilnować jak oka w głowie”...

Seweryn Baryka niewiele synowi mówił o swych przygodach na wojnach, gdyż te rzeczy były mało zrozumiale i niezbyt sympatyczne dla młodego. Więcej zaciekawiały Czarusia powrotne przejścia ojca, gdy się z legionów polskich przekradał, przemycał i prześlizgiwał poprzez całą Rosję, ażeby dotrzeć do rodziny zostawionej w dalekim Baku. Czegóż to bowiem nie przedsięwziął, gdzie nie był, jakich nie zażył podstępów, udawań, przeszpiegów, sztuk i kawałów — jakie zniósł udręczenia, prywacje, prześladowania, niedole i męki, zanim w przebraniu za chłopa dotarł do miejsca! Dokładna znajomość Rosji, jej mowy, gwar, obyczajów, nałogów ułatwiała mu drogę i możność przedzierzgania się w różne postaci.

Lecz rewolucja spiętrzyła na tej drodze trudności tak nieprzebyte, iż tylko sama jedna bezgraniczna miłość pokonać je potrafiła. Ona to pchała go i wiodła w bezmierną rosyjską dal, gdy człowiek fizyczny w wagonach– tiepłuszkach tracił oddech ostatni; ona mu dodawała siły, gdy trzeba było czekać i czekać, na ludzi, na wagony, na pozwolenia, przepustki, paszporty, bilety, przeróżne świadectwa, kartki, znaczki. Ona uczyła cierpliwości wobec przemocy, kaprysów, złej woli, nikczemnej rozkoszy szkodzenia dla szkodzenia, wobec samowładzy komisarzy, panów, władców, despotów, imperatorów w postaci zwyczajnych niby funkcjonariuszów [113] funkcjonariuszów — dziś popr. forma: funkcjonariuszy. . Ona to dodawała mu ducha wytrwania, gdy siedział w więzieniu, jechał w kupieckich obozach [114] obozy (z ros.) — tabory. — albo szedł piechotą w tłumie wędrujących na południe. Ona go uczyła znakomicie kłamać, wymyślać niebywałe ambaje [115] ambaje (z łac.) — bzdury. , przygód niebyłych, grać role, błaznować, śmieszyć, schlebiać, podlizywać się, służyć, a wciąż trwać i trwać w przedsięwzięciu.

Dążyli tedy, obadwaj [116] obadwaj — dziś popr.: obydwaj. teraz, na razie w marzeniu do walizki w Moskwie. Ale nie mogli ukryć przed sobą nawzajem wątpliwości i obaw, czy ona aby dotrwa. Wielkie bowiem potęgi — reakcja i rewolucja, wszechwładny carat i wszechpotężny proletariat — na śmierć walcząc ze sobą, sprzysięgły się na tę małą skórzaną skrzynkę. Czyhały na nią prawa osiągnięte wprost z łaski bożej i prawa materialistycznego pojmowania dziejów człowieczeństwa, prawa indywidualnej grabieży i prawa komunistycznego podziału dóbr tego świata — jako na własność zasługującą w każdym wypadku na doraźną konfiskatę. Zawierał się w niej przecie pewien ułamek cywilizacji świata skazanego na zagładę, a jednak budzącego skryte pożądania. Nie ulegało wątpliwości, że świat stary może z łaski bożej złupić, a świat nowy przypuści szturm do tej ostatniej twierdzy reakcji. Cezary był na rozdrożu. Z odrazą myślał o poparciu, jakiego nawet w imaginacji udzielał staremu porządkowi rzeczy, zatajając miejsce ukrycia i sam fakt posiadania zakonspirowanej walizki, a jednak nie mógł się oprzeć marzeniu o skarpetkach, chustkach do nosa, ba! — o krawacie. Co ważniejsza, nie mógł przecie odmówić ojcu prawa tęsknoty za aspiryną i antypiryną, które mu tak często były potrzebne.

Ileż to razy stary pan wzdychał:

— Ach, gdybym to miał tafelkę aspiryny Bayera! Zaraz bym wyzdrowiał...

Bez tej tafelki gorączkował, chorzał, drżał z dreszczów i cierpiał z powodu bólu głowy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przedwiośnie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przedwiośnie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Słowo o bandosie
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Wszystko i nic
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Zmierzch
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Aryman mści się
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Popioły
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni, tom drugi
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Echa leśne
Stefan Żeromski
Отзывы о книге «Przedwiośnie»

Обсуждение, отзывы о книге «Przedwiośnie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x