Paweł Jaszczuk - Marionetki
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Marionetki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Marionetki
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Marionetki: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marionetki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Marionetki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marionetki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Obok niej stała poczciwa Halinka Badurek, szefowa działu kulturalnego „Kuriera”, przygotowująca relację z całej uroczystości. Na widok Sterna i de Brie otworzyła oczy ze zdziwienia. Pozdrowili się, lecz nie nawiązali rozmowy, gdyż każde z nich miało tego dnia do wykonania własne odpowiedzialne zadanie.
Stern rozpoznał dwie studentki z uniwersytetu, w którym nie tak dawno prowadził ćwiczenia na studium sądowym. Było też kilkanaście rozemocjonowa- nych gimnazjalistek polujących na autografy i młody ksiądz w sutannie próbujący odnaleźć się w tej trudnej dla niego sytuacji. Wśród całej tej ciżby Stern dostrzegł również niestety podpitego i ledwie trzymającego się na nogach Czabaka, który po chamsku czkał i bekał.
Ten wyjątkowy, podekscytowany tłum aktorów i publiczności ze wszech miar zasługiwał na uwiecznienie. Dziennikarz wyjął więc z futerału welteksa i pstryknął kilka zdjęć, oślepiając zebranych fleszem. Wszystkie oczy zwróciły się na niego i jego towarzyszkę. Ukłonił się więc jak prawdziwa gwiazda i dokładnie w tym momencie tłumaczka zaklaskała i ogłosiła w kilku językach, by udać się za nią na pierwsze piętro, gdzie w lustrzanej sali odbędzie się uroczyste powitanie gości.
Kolorowy tłum zafalował i ruszył za czerwoną garsonką po schodach.
Na Sternie hotel nie robił już większego wrażenia. Był w nim kilkanaście razy. Miał też okazję jeść tu wyszukane potrawy, słuchać mów polityków, a nawet uścisnąć dłoń Janowi Kiepurze po jego występie na balkonie. Był również świadkiem niezapomnianej sceny, gdy przed kilkoma laty na balu sylwestrowym pułkownik Edward Godlewski, dowódca 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich, prowadził po parkiecie białą klacz i rozdawał kobietom białe i czerwone goździki. Za to Wilga de Brie była naprawdę przejęta. Zapisywała w notesie fragmenty rozmów, a nawet naszkicowała torreadora, który machał płachtą na parskającego byka. Zaniepokojona rozglądała się po tłumie, jakby szukała w nim kogoś, kto pomógłby jej w rozwiązaniu kryminalnej zagadki. W końcu jednak skupiła uwagę na scenie zmieszana, gdy pijany Czabak pozdrowił ją poufale podniesioną ręką.
Uroczystość inauguracyjna odbyła się według oryginalnego scenariusza: zamiast stołu prezydialnego i mównicy zaaranżowano scenę, przed którą wystąpił wiceprezydent Lwowa Stanisław Ostrowski ubrany w melonik i ozdobioną złotymi gwiazdami niebieską pelerynę. Z zawodu dermatolog, stał skromnie na uboczu, trzymając w dłoni pozłacaną sześciokątną tubę z tekstem powitalnej mowy. Gdy rozległ się gong, wyszedł na środek, niczym Charlie Chaplin ukłonił się melonikiem, a potem rozwinął kolorowy rulon i zaczął czytać, lekko i dowcipnie, jak zawodowy aktor przez cały czas uśmiechając się do zebranych spod szczoteczki czarnych wąsów. Jego strój i mowa spodobały się publiczności. W nagrodę rozległa się burza oklasków, a potem do akcji wkroczyli aktorzy i ich marionetki. Kilkanaście lalek o niespotykanej urodzie odśpiewało jednocześnie w kilku językach włoską piosenkę Santa Lucia z repertuaru legendarnego Enrico Caruso. Następnie wykonały brawurowy taniec do rytmu piszczałek, tamburynów i ogłuszającego klekotu kastanietów.
Wilga uśmiechnięta kołysała się na boki, zapominając o prawdziwym celu ich wizyty, a Stern poddał się nastrojowi i strzelał zdjęcie za zdjęciem, utrwalając ulotną chwilę w lustrzanej sali.
Kiedy zachwyt ustąpił, pojawiło się doznanie niedosytu. Jakiś idiotyczny żal, że marionetki, które widział w willi przy Zielonej, zostały skazane na zapomnienie i nie mają prawa uczestniczyć w tej uroczystości.
Gdy część oficjalna imprezy zbliżała się do finału, Jakub pożegnał się z de Brie i ruszył do domu. Z melodią o świętej Łucji doszedł w kwadrans na Pohulankę. Nucił ją jeszcze, gdy z Anną i dziećmi siedli do kolacji. Miał wyśmienity humor, więc opowieściom o występach aktorskich nie było końca.
Sobota, 2 lipca 1938
Godzinę przed kolegium i pod nieobecność Wilgi, która wyszła do miasta w jakiejś sprawie, nieoczekiwanie wparował do redakcji Zięba i skierował kroki wprost do pokoju Sterna.
Inspektor był ubrany w wygnieciony beżowy garnitur, miał rozczochrane włosy, a na nosie ciemne okulary. Wyglądał jak zbity pies i, co najbardziej podobało się Sternowi, przyszedł do niego z osobistą prośbą.
- Ja wiem, że możesz mieć do mnie urazę, ale spójrz na to, co robię, z drugiej strony. Nastały nowe czasy, zmienił się komendant, a jeszcze na dodatek...
Stern nie wierzył własnym uszom - inspektor się kajał.
- Kiedy dzieliliśmy się informacjami, obaj odnosiliśmy sukcesy. Były awanse i nagrody, pamiętasz?
- Gówno pamiętam! - przerwał mu Stern i z marsową miną splótł ręce na piersiach.
- Chciałem nawet ci pomóc... - zaczął Zięba.
- Przecież to nie moja wina, że głowę kasjera znalazły dzieciaki.
- Czekasz, bym im pogratulował?
Zięba siadł za biurkiem Wilgi, wyjął papierosy i przyjacielskim gestem podsunął je Sternowi. Dziennikarz, czekając na dalszy ciąg porywającej opowieści, zapalił i strzepnął popiół do popielniczki.
- Mam informacje, że byłeś, Kuba, w George’u. Widziano cię tam wczoraj z twoją panienką. Robiłeś zdjęcia?
- Siedzisz mnie? O co ci chodzi?
Inspektor łamał się przez moment, a potem westchnął ciężko i zaczął monolog:
- W mieście jest nowa afera. Tylko błagam cię, nie śmiej się! Zginęła lala. Nie żadna dziunia z Sieniaw- skiej, lecz jakaś marionetka. Nazywa się Sisi czy jakoś tak. Chcieliśmy to zbagatelizować, ale w sprawę wdała się wielka polityka. Goście z Indii zawiadomili swego ambasadora, a ten naszego premiera. Jeden telefon ze stolicy postawił całą komendę na nogi. Rano przyjechał jakiś ważny facet w turbanie, zdaje się, że konsul. To jakieś przeklęte wariactwo, mówię ci! Całą noc jestem na nogach i sam się dziwię, że nie chce mi się spać. Przepytałem już obsługę hotelu, przeleciałem się w dół i w górę po wszystkich piętrach. Byłem na strychu, w kuchni i w piwnicy, zajrzałem pod stoły, łóżka i nawet, kurwa, do klozetów, lecz ich przeklęta Sisi czy Sushi zapadła się pod ziemię.
- Ta lalka nazywa się Shishi - poprawił go Stern - ale mów dalej, to naprawdę interesujące.
Zięba zdjął okulary, chuchnął na ciemne szkła i zaczął przecierać je krawatem.
- O siódmej rano ściągnąłem tłumaczkę i od gadania bolą mnie ręce i głowa. Pierwsze ustalenia już mam. Wynika z nich, że wkrótce po inauguracji Hindusi za- kumplowali się z Włochami i spotkali się po kolacji w pokoju trzysta osiem na ostro zakrapianej imprezie. Kiłka minut przed północą, upomniani przez personel, rozeszli się grzecznie do swoich pokoi. Około pierwszej ktoś zapukał do aktora z Kalkuty. Wyrwany ze snu Hindus pomyślał, że to boy, i wpuścił delikwenta do środka. Wtedy dostał w pyszczydło i film mu się urwał.
O drugiej ocknął się z rozbitym baniaczkiem, wyskoczył na korytarz i zaczął wzywać pomocy. Stary chłop zwariował. Wrzeszczał, że zginęła mu laleczka. „Oddajcie mi moją laleczkę”, słyszysz, Kuba? Ja nie żartuję.
Stern nie przerywał. Pierwszy raz słyszał tak długi wywód w wykonaniu inspektora.
- Gdybym wiedział, kupiłbym mu sto razy lepszą zabaweczkę na Owocowej. - Zięba zaśmiał się zjadliwie, patrząc z nadzieją na dziennikarza.
Stern podstawił grubasowi popielniczkę.
- Więc jeśli nie masz nic przeciwko temu - kontynuował inspektor - chciałbym teraz zobaczyć te twoje fotki. Oczywiście byłoby lepiej, gdybyś zechciał mi je wypożyczyć na... dłużej - dodał po sekundzie namysłu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Marionetki»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marionetki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Marionetki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.