Paweł Jaszczuk - Marionetki

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Marionetki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marionetki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marionetki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marionetki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marionetki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stern sam nie wiedział, dlaczego wykonuje polecenia znachora. Posłusznie zdjął marynarkę i położył się na brzuchu na zakurzonej drewnianej podłodze.

Mężczyzna przyklęknął obok i delikatnie zaczął przesuwać palcami wzdłuż jego kręgosłupa.

- Niech teraz zaciśnie zęby i się nie obraca.

Stern poczuł ostry ból, jakby Dzik na żywca wyjmował mu obcęgami z krzyża kowalski gwóźdź. Szorstkie dłonie wędro-wały wzdłuż kręgosłupa, ugniatając, szczypiąc, poklepując. Ale to nie było jeszcze najgorsze. Gospodarz, posapując i pochrząkując jak prawdziwy dzik, zdjął buty i zanim Stern zdążył zaprotestować, wgramolił się mu na plecy, przyciskając go swoim ciężarem do podłogi. Słychać było głuchy trzask kręgów, dzikie wrzaski Jakuba i dyszenie mężczyzny.

- Teraz niech leży i spokojnie oddycha - usłyszał kolejne polecenie. - Niech odpoczywa. Przyszedł do mnie w samą porę. Dostał wczoraj od wiedźmy obrzydliwy strzał, Hexens-chuss! To nie śmiech. Nawet nie wie, że mógł zejść ze świata.

Stern milczał. Stary najwyraźniej bredził.

- Będzie jeszcze boleć przez kilka dni, aż rana całkiem się nie zagoi. Zobaczył obłoczki?

Stern kiwnął głową.

- Jak pociemniało w oczach, znaczy, że pomaga.

Redaktor włożył marynarkę i zamierzał przysiąść na krześle, gdy mężczyzna padł na kolana przed kominkiem i ruchem głowy kazał mu zrobić to samo. Jakub klęknął przed paleniskiem, mając nad sobą las krzyżyków, wycięte z papieru serca i gipsową figurkę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. I trwali tak obok siebie ze złożonymi na piersi rękoma, kierując pod niebo swoje skryte prośby. Kiedy wstali i otrzepali kolana, Dzik przystawił palec do ust i wyszeptał:

- Nawet żonie nie może pisnąć słowa. Niech nikomu o mnie nie mówi. Zrozumiał? Nikomu. Może jestem prostolinijny, ale nie idiota! Zrozumiał? - zakończył niespodziewanie i Stern kolejny raz, sam nie wiedział dlaczego, posłusznie kiwnął głową.

Kiedy wyszedł na ulicę, chłodny cień przykrywał miasto. Zbierało się na burzę. Wiatr pędził znad Pasiek Halickich poszarpane granatowe chmury, które przesłoniły kopiec Unii i szczyt wieży Korniaktowskiej. Był oszołomiony. Ból pleców zupełnie ustąpił i znowu czuł się rześko. Bez trudu znalazł drogę powrotną, a gdy wszedł na plac Teodora, pomyślał o Annie i o dzieciach i zadowolony przyspieszył kroku.

Piątek, 1 lipca 1938

Niekiedy nachodziła go melancholia i wtedy, jak w ten piątkowy poranek, jego uwagę przykuwał sentymentalny widok z okna, gdy słońce niczym czerwony lizak wynurzało się zza lasku Cetnerówki. Innym razem bawiła go gęsta mgła, oddzielająca korony drzew od pni i pozwalająca im wbrew zasadom grawitacji unosić się w powietrzu. Bywały też dni, gdy Stern szukał takich obrazków nie na zewnątrz, lecz wewnątrz siebie, przypominając sobie dawne dobre czasy i wielogodzinne wędrówki z Hillelem po okolicy, doprowadzające matkę do palpitacji. Nie miał wtedy nic na swoje usprawiedliwienie prócz zapachu dymu, jakim przesiąkło jego ubranie, kiedy do nocy na Wzgórzach Zniesieńskich piekli w ognisku smakowite kartofle.

Już miał odejść od okna, gdy dostrzegł swego sąsiada, który spacerował po ulicy ze starą wyżlicą. Ilekroć widział ten obrazek, tylekroć porażała go cierpliwość kulawej suki dotrzymującej właścicielowi kroku. Teraz

zwierzę kuśtykało obok niego na trzech łapach i z psią godnością obsikiwało drewniany parkan.

Pan Stefan Piątkowski, nauczyciel historii i rówieśnik Sterna krytycznie nastawiony do jego dziennikarskich poczynań, okazywał swej suce, nazywanej przez niego Starą Łyżwą, nieprawdopodobne wręcz zrozumienie. Miał zwyczaj rozmawiać z nią i traktować bez mała jak powiernicę. Minionej soboty zaczął dwumiesięczne wakacje, a ponieważ Anna pozazdrościła mu, namawiała Jakuba, by wydębił u Mańkiewicza chociażby dwa tygodnie zaległego urlopu. Od maja rozmawiali o wyjeździe do Juraty, lecz nic z tych planów na razie nie wyszło. Jakub rozumiał żonę doskonale, ale ostatnie zagadkowe morderstwa wymagały pilnego rozwiązania, więc urlop w tej sytuacji mógłby być odebrany jako zwykłe tchórzostwo.

Z tymi myślami wszedł do łazienki. Po wczorajszej wizycie u Dzika czuł się znakomicie. Podśpiewując Bal u weteranów, szybko się ogolił i wziął zimny prysznic, na koniec zaś włożył robocze ubranie, gdyż postanowił zrobić w ogrodzie porządek ze złamaną przez wiatr magnolią. Stojąc przy niej, przypomniał sobie, że prawie dziewięć lat temu posadził ją dla pierwszej żony, Agnieszki. Anna długo nie akceptowała tego krzewu, miała nawet zamiar wyciąć go na wiosnę i posadzić na jego miejscu starą francuską odmianę róży Mare- chal Niel o delikatnych złotych płatkach. Na szczęście na prośbę Kasi zmieniła zdanie. Magnolia rosła więc dalej na swoim miejscu, a francuska róża od miesiąca rozwijała się na skraju domowego ogródka.

Stern odciągnął złamaną gałąź i porąbał ją siekierą na małe kawałki, które ułożył w stosik w drewutni. Kiedy zakończył pracę, podniósł wzrok i zobaczył Piotrusia przyglądającego się mu z okna w sypialni. Synek miał na sobie różową piżamkę i pozdrawiał go zabandażowaną rączką jak marionetka. Szybko pojawiła się w oknie Anna i firanka zamknęła się za nim jak opuszczona kurtyna.

- Chodź! Rzuć wreszcie te swoje papierzyska! - powiedziała Wilga i spojrzała na Sterna z niecierpliwością. - Weź aparat. Po drodze wszystko ci opowiem. Nie możemy się spóźnić, za kwadrans zaczynają.

Wzięli zaproszenia i wyszli z redakcji na tonącą w słońcu ulicę. I znowu mogło się z boku wydawać, że stanowią dobraną parę. Stern opowiedział Wildze o wczorajszej rozmowie z Czabakiem, ta zaś przeprosiła za swoje ostatnie dziwne zachowanie. Nie omieszkała też dodać na usprawiedliwienie, że odtworzyła już cały aktorski zespół Traudera. Rozmawiała ze wszystkimi aktorami i aktorkami, których nazwiska poznała z jedynego zachowanego afisza, pomijając, rzecz jasna, Rewalskiego i pijaczynę Czabaka.

- Sam mi mówiłeś - uderzyła w czuły punkt - że liczą się tylko szczegóły. Połączenie ich w logiczną całość to kwestia czasu. Jasne, że przełom w śledztwie dostarczy nam porządnego motywu. Musimy za wszelką cenę znaleźć taki, który wyjaśni, dlaczego Rewalski i Trauder pożegnali się z życiem. Łączyła ich scena, lecz z pewnością coś jeszcze. Tylko co?

- Co? - powtórzył kpiarsko, patrząc, jak drobi nogami w obcisłej granatowej sukience, podobna do Coco Chanel.

- Kuba, daj spokój! - udała, że się złości. - Oni wszyscy już od pierwszej próby gryźli się jak psy. Trauder dokonał najgorszego w życiu wyboru: zatrudnił do zespołu same indywidualności i nigdy nad nimi nie zapanował.

Szli do hotelu George, w którym nocował kiedyś Paganini, Balzak i sam cesarz Franciszek Józef. Śpieszyli się na otwarcie fascynującej imprezy, o której od kilku miesięcy mówiło całe miasto.

Przecięli plac Mariacki, minęli Najświętszą Panienkę i stojącego na cokole wieszcza i skierowali się do głównego hotelowego wejścia, z lewej strony księgarni.

W holu naprzeciw recepcji, przy plakacie festiwalu lalek kłębił się już różnojęzyczny tłum, nad którym górowało trzech Hindusów w czerwonych turbanach, z czarnymi brodami i zakręconymi wąsami. Pośród nich, jakby w otoczeniu straży przybocznej, stał mały chłopiec o dziewczęcej urodzie ubrany w przewiewny strój w łososiowym kolorze. Niedaleko nich sterczał na jednej nodze Murzyn z Senegalu podpierający się dzidą, a tuż przy nim dostrzegli Japonkę w fantastycznym kimonie kłaniającą się nieustannie nie wiadomo komu. Była też grupka trzeszczących Włochów, ubranych jak jeden w trumienne garnitury, i jegomość w weneckiej masce okryty granatową peleryną. Przybyli również Hiszpanie w torreadorskich strojach i kapeluszach montera, dumnie wodzący po zebranych wzrokiem jakby w poszukiwaniu szarżującego byka. Między aktorami uwijała się żwawo elegancka tłumaczka, ubrana w obcisły czerwony żakiecik. Dopisali też krytycy teatralni, wśród których brylowała wiekowa dama w kapeluszu ze strusimi piórami, trzepocząca nerwowo wachlarzem i powtarzająca, nie wiadomo o kim: „boski, boski”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marionetki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marionetki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Marionetki»

Обсуждение, отзывы о книге «Marionetki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x