Paweł Jaszczuk - Marionetki

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Marionetki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marionetki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marionetki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marionetki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marionetki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stern był na siebie wściekły za to, że nie zapytał Czabaka, kiedy ostatni raz widział paskudną świnię żywą. Przysiadł na chwilę na obrotowym taborecie i pogrążył się w rozmyślaniach. Ponownie spojrzał do popielniczki. Zaciekawiony podniósł ze stertki zagryziony niedopałek. Trzymając go ostrożnie między palcami, podstawił pod światło garderobianej lampki. Potem przywołał w pamięci swoją czwartkową wyprawę na kopiec i ślady, które odkrył na miejscu zbrodni. Gdyby miał przy sobie tamten niedopałek, mógłby je porównać, a wtedy... Jego uwagę zwróciło nienaturalne zachowanie Czabaka. Aktor przez całą rozmowę kontrolował się, jakby się bał, że za dużo powie.

Odłożył egipskiego do popielniczki i zaintrygowany sięgnął palcem do otwartego pudełeczka z kolorowymi tuszami. Nabrał fioletowej farbki na środkowy palec i roztarł ją między opuszkami. Następnie podniósł wzrok na wiszącego pod sufitem czarnoksiężnika. Ich spojrzenia na sekundę się skrzyżowały. Wydawało się mu, że Agamel kpi z niego w najlepsze, bujając się wesoło na srebrnym półksiężycu.

Przy pasażu Andriollego nagle powrócił ból pleców, więc Stern przystanął zaniepokojony. Przypomniał sobie przyjacielską radę Okularnika, który zapewniał, że jest żywym dowodem rewelacyjnych umiejętności znanego mu kręgarza i że facet jak mało kto zna się na rzeczy.

Stern przez chwilę się wahał, aż w końcu ruszył wolnym krokiem w stronę Krakidałów na poszukiwanie cudotwórcy.

Minął plac Krakowski z hałaśliwym kolorowym tłumem kłębiącym się pośród straganów i wszedł w Owocową. Wkrótce zapach mięsa i krwi z jatek rozpłynął się w powietrzu, przekleństwa stangretów ucichły, a do jego uszu przestała też docierać smętna melodia ulicznego mandolinisty.

Szedł dokładnie według wskazówek Okularnika, lecz najwyraźniej w jakimś momencie musiał popełnić błąd i się zgubił. Przystanął na moment, zdjął kapelusz i zaczął się nim wachlować. Nie na wiele się to zdało. I tak był już spocony jak mysz. Plecy rwały go coraz mocniej, jakby ktoś wbił mu między łopatki hufnala. Nigdy jeszcze tu nie był, a przecież znał Lwów od dziecka. Przypomniał sobie, że jako uczeń powszechniaka razem z kolegą Samuelem Hillelem często szukali dróg na skróty. Postanowił więc tak jak kiedyś przejść przez czyjeś podwórze.

Wszedł nawet do pierwszej bramy, lecz szybko się z niej wycofał. Zobaczy ł rzezaka, który jednym cięciem przeciął gardło i arterię baranka powieszonego na trzepaku za tylne nogi. Pod barankiem stała miednica, a obok niej siedzieli w kucki chłopiec i dziewczynka i jak zahipnotyzowani przyglądali się skapującej do naczynia krwi.

Stern znalazł kolejną przecznicę i skręcił w lewo. Potem zrobił jeszcze kilkanaście kroków i w końcu odetchnął z ulgą. Na narożniku ceglanego jednopiętrowego budynku wisiała owalna żelazna tabliczka z podaną mu przez Długolatę nazwą.

Wąska Kotlarska biegła lukiem i już po chwili miał wrażenie, że kręci się w kółko. Wąziutki chodnik, ledwie na jednego przechodnia, zmuszał go do poruszania się przy samej ścianie, tak że widok za załomem zmieniał się niespodziewanie niczym zdjęcia wyświetlane w fotoplastykonie.

Rozglądał się, szukając drzwi oznaczonych dwiema jedynkami. Kiedy mijał trójkę, usłyszał odgłos spadającego na ciało pasa i dziecięcy krzyk. Wrzask dopadł go niespo-dziewanie, jakby ktoś dla pozoru czekał, aż obcy zniknie z pola widzenia, by dokończyć wymierzanie kary.

Przeszedł wolno obok zabitej deskami piątki, zostawił za sobą siódemkę i drewniane rusztowanie, na którym leżały czerpak i uwalana zaprawą czapka, minął dom pod dziewiątką, z którego buchał na ulicę ekscytujący zapach kapuśniaku, i wreszcie stanął u drzwi z namalowaną białą farbą jedenastką. Miał zamiar zapukać, gdy nagle wyszła na niego zza załomu dziwna para: pijana kobieta ubrana w pogniecioną balową suknię i chuda, czarnowłosa dziewczynka w przykrótkiej szarej kiecce. Kobieta wyrywała się, chichocząc bezwstydnie, dziewczynka zaś starała się z całych sił przytrzymać ją przy sobie. Jakub zszedł na środek uliczki i przypadkowo zderzył się wzrokiem z dziewczynką. Ta natychmiast oblała się rumieńcem, jakby nieznajomy nakrył ją na czymś nagannym. Próbował jeszcze raz pochwycić jej spojrzenie, ale nie odwróciła głowy i szła ze wzrokiem wbitym w ziemię, aż skryła się za węgłem.

Stern wciągnął powietrze i zapukał do drzwi. W tym momencie naszła go myśl, że kolejny raz na własne życzenie pakuje się w kłopoty. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, ostrożnie nacisnął klamkę i wszedł do środka.

Korytarz, w którym się znalazł, był niski i zastawiony jakimiś pudłami, a w powietrzu unosiła się woń świecy zmieszana z kwaśnym odorem pleśni. Stern stąpał ostrożnie, gdyż podłoga uginała się pod nim, jakby miała się zaraz zarwać, a on mógłby wpaść niespodziewanie do piwnicy pełnej szczurów.

Instynktownie wybrał pomieszczenie z prawej strony, z którego wlewała się do sieni kredowa poświata. Zaciekawiony wsunął tam głowę i znieruchomiał. Zobaczył nieogolonego mężczyznę w robociarskiej bluzie i spodniach na szelkach klęczącego pod figurą Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Był drobnej postury, a gipsowa rzeźba stojąca na kominku była niewiele od niego mniejsza. Na mięsistym nosie Stern dostrzegł grube okulary, których szkła przypominały denka butelek.

Jakub głośno kaszlnął. Miał zamiar powiedzieć, że przychodzi z polecenia redaktora Staszka Długolaty, lecz gospodarz przerwał modlitwę i spojrzał na niego groźnie zza okularów.

- Niech teraz milczy. Zrozumiał? Niech mi teraz nic nie gada! - oznajmił surowo.

Stern posłusznie kiwnął głową. Kiedy mężczyzna wrócił do modlitwy, wsłuchiwał się w tykanie zegara wiszącego przy kominku. Porażający był las krzyży i krzyżyków ustawionych na okapie. Krucyfiksy były liche, wykonane z ułamanych patyków powiązanych sznurkiem, zbite gwoździkami, jakby w prostocie kryła się ich niepojęta siła. Jakub próbował je policzyć, lecz ich ramiona się splatały, tworząc nieprzebrany gąszcz. Między nimi leżały wycięte z papieru serca. Niektóre były pokoloro-wane, inne tylko szare. Miały namalowane promienie wylatujące w niebo jak ogniste strzały. W kącie pomieszczenia stało czarne pianino z mosiężnymi pedałami. Na jego pokrywie leżały bezładnie jakieś czasopisma, broszury i księgi.

Stojąc tak w cudzym mieszkaniu, obok obcego sobie człowieka, Jakub zapomniał raptem o otaczającym go świecie. Nieważna była redakcja i wszystkie te bzdury, z którymi przyszedł. Liczyła się wyłącznie trwająca kilkanaście minut modlitwa.

W końcu mężczyzna niespodziewanie powiedział głośno „amen” i się przeżegnał. Potem wstał, otrzepał kolana i podał gościowi na przywitanie małą szorstką dłoń.

- Jak? - zapytał, patrząc na oniemiałego Sterna.

- Zapytałem się go, czy mu pomogło.

Jakub automatycznie kiwnął głową i siadł na kozetce.

- Ma żonę pigularę? Elegancka blondynka, Anna? - zapytał mężczyzna, a gdy Stern kiwnął głową, uśmiechnął się triumfalnie i dorzucił: -I parkę dzieci? Piotruś i Kasia, tak?

- Skąd pan wie?

Mężczyzna znowu tajemniczo się uśmiechnął.

- Trzeba tłumaczyć? On musi to przyjąć do wiadomości, bo inaczej won za drzwi! - zaśmiał się ze swego grubiańskiego żartu.

Jakub patrzył nieufnie, wciąż nie potrafiąc odnaleźć się w krępującej sytuacji.

- Stchórzył. Po oczach widać, że ma stracha! - powiedział Dzik. - A więc teraz dokończymy dzieła. Niech zdejmie marynarkę i niech kładzie się na podłodze, ale już! - Dzik wyciągnął ramiona wzdłuż tułowia. - Ma być grzeczny jak trusia i nie bać się. Zrozumiał?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marionetki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marionetki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Marionetki»

Обсуждение, отзывы о книге «Marionetki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x