Mikołajek - Goscinny R., Sempe J. J.

Здесь есть возможность читать онлайн «Mikołajek - Goscinny R., Sempe J. J.» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goscinny R., Sempe J. J.: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goscinny R., Sempe J. J.»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Goscinny R., Sempe J. J. — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goscinny R., Sempe J. J.», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- No, widzisz - powiedział Alcest. - W każdym razie, żeby nie było z tym jakichś historii, schowamy się gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie popalić.

Zaproponowałem, żeby iść na pusty plac niedaleko mego domu. Tata tam nigdy nie chodzi. Alcest powiedział, że to dobra myśl, i mieliśmy już przeleźć przez ogrodzenie, żeby wejść na plac, kiedy Alcest stuknął się w czoło.

- Masz ogień? - zapytał.

Odpowiedziałem, że nie.

- No więc - powiedział Alcest - jak będziemy palić to cygaro?

Zaproponowałem, żeby poprosić o ogień jakiegoś pana na ulicy. Widziałem, jak to robi mój tata, i to jest bardzo śmieszne, bo tamten pan zawsze stara się zapalić zapalniczkę i nie może tego zrobić z powodu wiatru, więc daje papierosa tacie, a tata przyciska do niego swój papieros i papieros tamtego pana się gniecie, i pan nie jest taki bardzo zadowolony. Ale Alcest powiedział, że ja upadłem na głowę i że żaden pan nie da nam ognia, bo jesteśmy za mali.

- Szkoda, to byłoby fajnie pognieść papierosa jakiemuś panu naszym grubym cygarem.

- To może kupimy zapałki w sklepie tytoniowym? - zaproponowałem.

- Masz forsę? - zapytał Alcest.

Powiedziałem, że moglibyśmy się złożyć, jak w szkole, przy końcu roku, kiedy kupujemy prezent dla pani. Alcest się obraził, powiedział, że on daje cygaro, więc ja powinienem kupić zapałki...

- A ty zapłaciłeś za cygaro? - zapytałem.

- Nie - odpowiedział Alcest - znalazłem je w szufladzie biurka mojego taty, a ponieważ mój tata nie pali cygar, więc mu się krzywda nie stała i nawet nie zauważy, że tam nie ma cygara.

- Jeśli nie zapłaciłeś za cygaro, to nie ma powodu, żebym ja płacił za zapałki -

powiedziałem.

W końcu zgodziłem się, że kupię zapałki, pod warunkiem, że Alcest pójdzie ze mną do sklepu tytoniowego, bo bałem się trochę iść sam.

Weszliśmy do sklepu tytoniowego i pani sprzedawczyni zapytała nas:

- Czego sobie życzycie, moje zajączki?

- Zapałek - powiedziałem.

- Dla naszych tatusiów - powiedział Alcest, ale to nie było sprytnie powiedziane, bo tamta pani zaczęła nas podejrzewać i powiedziała, że nie powinniśmy się bawić zapałkami, że nam zapałek nie sprzeda i że jesteśmy małe łobuziaki. Już wolałem tak, jak było przedtem, kiedy nazywała nas zajączkami.

Wyszliśmy ze sklepu tytoniowego i było nam bardzo głupio. Jak to trudno palić papierosy, kiedy się jest małym!

- Ja mam kuzyna harcerza - powiedział Alcest. - Zdaje się, że uczono go zapalać ogień przez pocieranie dwóch kawałków drewna. Gdybyśmy byli harcerzami, wiedzielibyśmy, co robić, żeby zapalić cygaro.

Nie wiedziałem, że harcerzy uczą takich rzeczy, ale nie można wierzyć we wszystko, co opowiada Alcest. Nigdy nie widziałem, żeby harcerz palił cygaro.

- Mam dość twojego cygara - powiedziałem Alcestowi - wracam do domu.

- Dobrze - powiedział Alcest - zresztą już jestem głodny i nie chcę spóźnić się na podwieczorek, bo będzie babka drożdżowa.

Ale w tej chwili zobaczyliśmy na ziemi, na chodniku, pudełko zapałek. Podnieśliśmy je szybko i otworzyliśmy: była w nim jedna zapałka. Alcest był taki zdenerwowany, że zapomniał o babce. Alcest musi być strasznie zdenerwowany, jeśli zapomni o babce!

- Chodźmy szybko na plac! - krzyknął.

Pobiegliśmy, przeleźliśmy przez płot w miejscu, gdzie brakuje jednej deski. Fajny jest ten plac, często chodzimy grać tam w piłkę. Wszystko tam jest: trawa, błoto, płyty z chodnika, stare skrzynki, pudełka od konserw, koty, no i przede wszystkim samochód! To jest, oczywiście, stary samochód, bez kół, bez motoru, bez drzwiczek, ale wchodzimy do środka i świetnie się bawimy. Mówimy ,,wrr, wrr...” i bawimy się także w autobus: „Dzyń, dzyń, końcowy przystanek, proszę nie wsiadać, komplet”. Fantastyczne!

- Zapalimy cygaro w aucie - powiedział Alcest.

Weszliśmy do środka, a kiedyśmy usiedli, sprężyny w siedzeniach śmiesznie zaskrzypiały, zupełnie jak ten fotel dziadka u babci, którego babcia nie chce naprawić, bo przypomina jej dziadka.

Alcest odgryzł koniec cygara i wypluł go. Powiedział, że widział to na filmie z bandytami. Potem bardzo ostrożnie zapaliliśmy zapałkę, żeby nam nie zgasła - udało się.

Ponieważ cygaro było Alcesta, więc Alcest zaczął; wciągnął dym, wydając przy tym rozmaite odgłosy, i narobił bardzo dużo dymu. To pierwsze zaciągnięcie zaskoczyło go, zaczął

okropnie kaszleć i oddał mi cygaro. Zaciągnąłem się i muszę powiedzieć, że wcale mi to tak bardzo nie smakowało i też zacząłem kaszleć.

- Nie masz pojęcia o paleniu - powiedział Alcest. - Spójrz! Teraz puszczę dym nosem!

I Alcest wziął cygaro, i spróbował wypuścić dym nosem, i zaczął jeszcze gorzej kaszleć. Potem ja spróbowałem, poszło mi lepiej niż jemu, ale dym gryzł mnie w oczy.

Zabawa była na medal!

Podawaliśmy tak sobie po kolei to cygaro, aż w końcu Alcest powiedział:

- Tak mi jakoś dziwnie. Wcale nie jestem głodny.

Zrobił się zielony na twarzy i nagle pojechał do rygi. Wyrzuciliśmy cygaro, bo i mnie kręciło się w głowie i chciało mi się płakać.

- Idę do mamy - powiedział Alcest i poszedł trzymając się za brzuch; myślę, że dziś wieczorem nawet nie tknie drożdżowej babki.

Ja także poszedłem do domu. Czułem się dosyć kiepsko. Tata siedział w salonie i palił

fajkę, mama robiła na drutach, a mnie okropnie zemdliło.

Mama była zaniepokojona, pytała, co mi jest. Powiedziałem, że to od dymu, ale nie zdążyłem jej powiedzieć o cygarze, bo znowu mnie zemdliło.

- Widzisz - powiedziała mama do taty - zawsze ci mówię, że twoja fajka cuchnie.

I teraz, od czasu kiedy paliłem cygaro, tak u nas jest, że tacie nie wolno palić fajki.

TOMCIO PALUCH

Pani powiedziała nam, że dyrektor szkoły odchodzi na emeryturę. Żeby to uczcić, przygotowuje się niezwykłe rzeczy, zupełnie jak na rozdanie nagród: przyjdą tatusiowie i mamusie, ustawi się w dużej sali krzesła, fotele dla dyrektora i profesorów, estradę udekoruje się girlandami. Aktorami, jak zawsze, będziemy my, uczniowie. Każda klasa coś przygotowuje. Starsi koledzy będą się gimnastykować; staną jedni na drugich, a ten, który będzie najwyżej, machnie chorągiewką i wszyscy zaczną klaskać. Zrobili tak w zeszłym roku na rozdanie nagród i to było bardzo fajne, chociaż na końcu niezupełnie się udało z chorągiewką, bo upadli, zanim zaczęli machać. Ci, co są o jedną klasę wyżej niż my, będą tańczyć. Przebiorą się za chłopów, będą mieli saboty. Ustawią się w koło, będą stukać sabotami na estradzie, a zamiast machać chorągiewką, będą powiewać chusteczkami i krzyczeć: „Hej, ha!” Oni też robili to w zeszłym roku, to jest gorsze niż gimnastyka, ale przynajmniej nie upadli. Jedna klasa będzie śpiewać „Panie Janie”, a potem jeden dawny uczeń nam opowie, że wyszedł na ludzi i został sekretarzem w merostwie, bo dyrektor dawał

mu dobre rady.

My... to będzie fantastyczne! Pani powiedziała nam, że odegramy sztukę. Sztukę taką jak w teatrach i w telewizorze Kleofasa, bo mój tata ciągle jeszcze nie chce kupić telewizora.

Sztuka nazywa się Tomcio Paluch i Kot w Butach i dziś w klasie będziemy mieli pierwszą próbę, pani rozda nam role. Gotfryd na wszelki wypadek przyszedł przebrany za kowboja, bo jego tata jest bardzo bogaty i kupuje mu masę rzeczy, ale pani nie była wcale zadowolona z tego przebrania.

- Uprzedzałam cię już, Gotfrydzie - powiedziała mu - że nie lubię, jak przychodzisz do szkoły w tym przebraniu. Zresztą w tej sztuce nie ma kowbojów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goscinny R., Sempe J. J.»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goscinny R., Sempe J. J.» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goscinny R., Sempe J. J.»

Обсуждение, отзывы о книге «Goscinny R., Sempe J. J.» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x