Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niedawno rozmawiał o absolwentach KSSiP ze znajomym z apelacji gdańskiej, twardzielem od przestępczości zorganizowanej. „Za dwa lata będziemy ich wszystkich widywać w sądach po drugiej stronie – mówił. – Są zwyczajnie za dobrzy. Naszemu państwu rzadko coś wychodzi, ale tym razem efekty są zdumiewające. Wykształciliśmy nowoczesne maszyny do wymierzania sprawiedliwości. I teraz te maszyny montujemy w naszym systemie. Oczywiście można włożyć sportowy silnik z turbosprężarką do poloneza. Tylko po co?”.

Edmund Falk był rodowitym olsztynianinem. Wiedział, że jedno z miejsc asesorskich czeka w jego rodzinnym mieście. I wiedział, że zasady rozdziału miejsc są bardzo proste. Dlatego zdał egzamin końcowy najlepiej na roku. Nie dlatego, że zależało mu na wyniku. Po prostu chciał wybierać jako pierwszy. To była logiczna decyzja.

A potem przyjechał do Olsztyna, spotkał się z szefową i zamiast pocałować ją w pierścień jak królową matkę, postawił warunek: jest gotów na uczynienie im zaszczytu w postaci swojej asesorskiej obecności, ale tylko jeśli jego patronem zostanie prokurator Teodor Szacki.

I tak oto Szacki po raz pierwszy w swojej karierze dorobił się terminatora. Nie zapytał Falka, dlaczego tak mu na tym zależało, myśląc, że Falk sam go o tym poinformuje. Nie poinformował.

– Załatwiłem sprawę w Barczewie. Nie powinni już nas niepokoić – zameldował Falk. Nigdy nie wdawał się w dyskusje o sporcie i pogodzie.

– Przesłuchałem osadzonego Grzegorza Jędrasa i uznałem, że jego zawiadomienie jest częścią większego problemu, który należy rozwiązać.

Szacki spojrzał pytająco. Zawiadomienie Jędrasa było typowym humbugiem. Więzień zaświadczał, że przeszedł na islam, jest głęboko wierzący, a administracja tego nie zaakceptowała i prześladuje go ze względu na wyznanie, nie chcąc wyeliminować wieprzowiny z menu, a przede wszystkim nie godząc się na przydzielenie mu celi z oknem na Mekkę i nie dostosowując rozkładu dnia do rytmu islamskich modlitw. Ostatnio nawrócenia stanowiły modną rozrywkę wśród osadzonych, zawsze można było liczyć na zmianę celi albo chociaż kilka przesłuchań, żeby potem rozerwać towarzyszy opowieścią, jak to się witało prokuratora zwrotem „salam alejkum”.

– I jak pan rozwiązał ten problem? – Starał się nie okazać zdziwienia. Sam był legalistą, ale nie mógł uwierzyć, że Falk potraktował sprawę poważnie.

– Porozmawiałem z naczelnikiem więzienia i wspólnie ustaliliśmy, że położenie geograficzne zakładu w Barczewie niestety nie pozwala nikomu mieć celi z oknem w stronę Mekki. Dlatego w trosce o wolność wyznania osadzonego Jędrasa zostanie on w trybie pilnym przeniesiony do zakładu w Sztumie. Tamtejszy naczelnik był na tyle wyrozumiały, że choć w stosunku do Jędrasa nie ma podstaw do zastosowania artykułu osiemdziesiątego ósmego kodeksu karnego wykonawczego, zgodził się go umieścić w jedynym bloku z celami wychodzącymi na Mekkę. Z diety Jędrasa zostaną też wyeliminowane wszystkie produkty pochodzenia mięsnego, ponieważ uznaliśmy, że nie sposób na tyle skontrolować kuchni i pracujących w niej więźniów, żeby nie skrzywdzili, złośliwie lub przez przypadek, osadzonego Jędrasa obecnością wieprzowiny w menu.

Szacki skinął głową z aprobatą, chociaż wiele go kosztowało zachowanie powagi. Falk rozerwał Jędrasa na strzępy. Wyrwał go z naturalnego środowiska kumpli, gdzie się najwyraźniej dobrze bawił, i wysłał do cieszącego się złą sławą więzienia w Sztumie. Na dodatek uczynił go wegetarianinem i w trosce o wiarę umieścił w „ence”, oddziale dla niebezpiecznych przestępców. Było to wyjątkowo ponure miejsce, gdzie nie wolno posiadać swoich ubrań, trzeba przechodzić rewizję przy każdym wyjściu i wejściu do jednoosobowej celi, a defekacji dokonuje się pod czujnym okiem kamery. Oczywiście Jędras się z tego wybroni, pisząc kolejne odwołania, ale młyny penitencjarne mielą powoli. Przez ten czas bez wątpienia zostanie wojującym ateistą.

– Nie przeszkadza panu działanie na granicy prawa? – zapytał wprost asesora.

– Na papierze wszystko wygląda jak wyraz najwyższej troski o osadzonego. Szukałem rozwiązania, które nie tylko uspokoi Jędrasa, ale też wyśle czytelny sygnał do innych osadzonych, czym kończy się marnowanie czasu urzędu prokuratorskiego. Podatnik ma słuszne prawo wymagać, żebyśmy dbali o porządek, a nie zabawiali osadzonego Jędrasa. To było logiczne rozwiązanie.

Czasami Szacki rozumiał, dlaczego reszta rejonu nazywała Falka „Pinokiem”. Był naprawdę sztywny, jak wystrugany z drewna. Innym to przeszkadzało, niestety naturalną ludzką tendencją było bratanie się, zaprzyjaźnianie i skracanie dystansu. Szackiemu ta postawa imponowała.

– Coś jeszcze?

– Umorzyłem sprawę Kiwita.

Szacki spojrzeniem poprosił o przypomnienie.

– Przedwczoraj szpital wojewódzki zawiadomił policję, że pogotowie przywiozło im mężczyznę z obrażeniami. Sam wezwał pomoc. Obrażenie niezagrażające życiu, ale dość poważne, nigdy już nie będzie słyszał na lewe ucho. Witold Kiwit, lat pięćdziesiąt dwa, przedsiębiorca.

– Jaka kwalifikacja?

Falk nie zawahał się ani na sekundę.

– Sto pięćdziesiąt siedem.

Szacki potwierdził. Pytanie było podchwytliwe, teoretycznie wcześniejszy artykuł 156 mówił wprost o pozbawieniu człowieka „wzroku, słuchu, mowy, zdolności płodzenia”, ale z orzecznictwa wynikało, że musiało to być całkowite pozbawienie, a nie uszkodzenie. Różnica była spora, za 156 było od roku do dychy, za 157 od trzech miesięcy do pięciu lat.

– Nie chciał być przesłuchiwany, powtarzał w kółko, że nie składa skargi.

– Wystraszony?

– Zdeterminowany raczej. Wytłumaczyłem mu, że to nie Ameryka, że z urzędu zajmujemy się ściganiem ludzi wkładających innym ludziom ostre przedmioty do ucha, bo tacy ludzie są źli. A nie dlatego, że poszkodowany tego sobie życzy. Wtedy zmienił front, powiedział, że to był wypadek. Poślizgnął się na lodzie, wracając do domu, i uderzył uchem w ostry słupek z ogrodzenia. Nie pamięta gdzie, był w szoku. Pewnie gdzieś na Rybakach, bo tam mieszka.

– Rodzina?

– Żona, dwóch synów w liceum i gimnazjum.

– A ten jego biznes? Pensjonat? Knajpa?

– Plandeki.

Szacki pokiwał głową. Raczej nie była to działalność, przy której chłopcy z miasta upominali się o swoją dolę. A taką możliwość trzeba było rozważyć przy dziwacznych uszkodzeniach ciała. Oczywiście facet mógł działać w szarej strefie, plandeki mogły być, nomen omen, przykrywką. Posiadanie rodziny tłumaczyłoby wtedy strach Kiwita przed angażowaniem organów ścigania.

– Porozmawiałem z nim spokojnie. Wyjaśniłem, że jeśli ktoś mu grozi, to jego rodzina wcale nie będzie bezpieczniejsza, jak zacznie udawać, że zagrożenia nie ma. – Falk udowadniał, że bezbłędnie nadąża za tokiem rozumowania swojego patrona. – Opowiedziałem o prawach pokrzywdzonego, wytłumaczyłem, jakie środki możemy zastosować wobec podejrzanego sprawcy. Że przy takim uszkodzeniu i groźbach areszt byłby możliwy. Że on sam nie musiałby się bać o dzieci. Liczyłem, że coś go ruszy. Ale nie.

Szacki myślał. Coś mu tu nie grało.

– Jak on wygląda? Mały, chudy?

– Postawny, barczysty, z brzuchem.

– Inne obrażenia?

– Nie.

Sprawa powinna być z automatu umorzona, nie było sensu prowadzić śledztwa w wypadku bójki, kiedy pokrzywdzony nie chce zeznawać. Jeśli to nie była bójka, tylko facet prowadził szemrane interesy na przykład z Rosjanami, sam był sobie winien. I Falk podjął bardzo życiową, logiczną decyzję. Szacki chyba zrobiłby to samo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x