Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jagiełło nie podzielała jego entuzjazmu. Opuściła skrzydełko z powrotem do roztworu.

– Niestety – zaczęła cicho – nie jestem chemikiem, tylko medykiem sądowym. Co oznacza, że wszystkie te dane musiałam połączyć w jedno, żeby uzyskać obraz śmierci ofiary.

Atmosfera zgęstniała. Teodor Szacki założył na twarz maskę prokuratora i zapiął górny guzik marynarki. Był gotowy.

– Słucham – powiedział.

– Denat nie został rozpuszczony w ługu po śmierci, lecz za życia – powiedziała spokojnie Jagiełło. – Świadczą o tym obrażenia kości. Gdziekolwiek został zamknięty, próbował się stamtąd wydrapać w ataku bólu i histerii, nie bacząc na to, że ściera sobie kości palców do drugiego paliczka. Kiedy zrozumiał, że to daremne, próbował popełnić samobójstwo lub przynajmniej stracić przytomność. Stąd pęknięcia czaszki. Dlatego są takie równomierne. Nikt go nie bił po głowie, on sam walił nią o podłoże, na którym najprawdopodobniej leżał związany.

Szacki zepchnął emocje gdzieś w podświadomość. Skupił się na tym, żeby wyobrazić sobie scenę w najróżniejszych wariantach. Gdzieś tam były ślady, poszlaki, dowody. Od tego, jakie teraz zada pytania, wiele będzie zależeć.

– Czy wiemy, gdzie to było? Wanna? Fabryczna kadź? Wybetonowana piwnica?

Zgasiła światło. Nie trzeba było zasuwać żaluzji, wczesne popołudnie w listopadowym Olsztynie było ciemniejsze od czerwcowej nocy.

– Proszę spojrzeć na kości w świetle UV. – Jagiełło zapaliła lampę. Czaszka oraz palce u rąk i stóp oraz kolana rozjarzyły się na niebiesko, jakby zostały pomalowane fluorescencyjną farbą.

– To krew? – spytał Szacki, widział nieraz takie obrazki na miejscu zbrodni.

– Nie tym razem, wszystkie ślady organiczne zostały wytrawione przez ług. Krew świeci na miejscu zbrodni w promieniach UV, ponieważ zawiera hemoglobinę, a hemoglobina zawiera żelazo. Te ślady świadczą o tym, że denat był zamknięty w jakimś stalowym, być może żeliwnym pojemniku. Co wydaje się logicznym wyborem. Ług nie reaguje z żelazem, poza tym kawałek rury łatwo przenieść lub usunąć. Wybetonowana piwnica to byłoby niewysprzątywalne miejsce zbrodni.

Szacki zmusił się, żeby ze szczegółami zobaczyć ten obraz. Stara stodoła w poniemieckim siedlisku, może jakiś popegeerowski magazyn lub zrujnowany młyn w środku lasu. Kawał starej żeliwnej rury o średnicy kilkudziesięciu centymetrów, długi na dwa metry. Jeden koniec zaspawany.

– Jak to się odbyło pani zdaniem? Ktoś wlał roztwór do pojemnika z denatem?

Pokręciła głową. Widać było, że w przeciwieństwie do Szackiego robi wszystko, aby odepchnąć od siebie te obrazy.

– Wtedy śmierć byłaby natychmiastowa. Momentalne poparzenia całego ciała i dróg oddechowych, szok, bardziej ułamki sekund niż sekundy.

– Czyli jak to się odbyło?

Jagiełło nie spieszyła się z odpowiedzią. Wyręczył ją stary profesor.

– Jak pan widział, wodorotlenek sodu przechowywany jest w postaci suchej. W takiej też postaci najłatwiej go kupić. Podejrzewamy, że denat został zasypany granulkami. Na początku nie wiedział, o co chodzi. Co to jest? myślał. Naftalina? Styropian? Stearyna? Jeśli któraś kulka nie wpadła do ust lub oka, nic się nie działo.

– A potem dodano wody? – zapytał Szacki.

– Po co? Ciało ważącego osiemdziesiąt kilogramów mężczyzny zawiera około pięćdziesięciu litrów wody. Zanurzony w granulacie denat, uwięziony w metalowej rurze, przerażony, zaczął się zapewne momentalnie pocić. Im bardziej się pocił, tym bardziej białe kulki zamieniały się w żrącą zasadę. Pot szybko zastąpiła krew, limfa, płyny ustrojowe. Denat został pożarty żywcem przez ług. Oceniam, że od czasu pierwszego oparzenia do śmierci trwało to około kwadransa.

Prokurator Teodor Szacki próbował przywołać obrazy tego, co działo się przez długie piętnaście minut. Wiedział, że to jest bardzo ważne. Ale zabrakło mu wyobraźni.

6

Umówił się z Janem Pawłem Bierutem na Statoilu przy głównym olsztyńskim skrzyżowaniu, dokładnie w połowie krótkiego odcinka między szpitalem uniwersyteckim a miejscem odnalezienia zwłok. Miał zamiar jeszcze obejrzeć niemiecki loch, ale przedtem chciał porozmawiać z policjantem. Wypił dwie kawy, zjadł hot doga i doprawił jakimś chemicznym rogalikiem, zanim Bierut przedarł się przez korki i dotarł po półgodzinie. Na piechotę doszedłby w kwadrans.

Policjant na dobry początek podzielił się informacją o wynikach badań DNA. Laboratorium potwierdziło ostatecznie, że kości należą do Piotra Najmana, o ile oczywiście sąsiad albo kochanek żony nie używał jego maszynki do golenia. Szackiego ta informacja niezmiernie ucieszyła, nadawała konkretny kierunek śledztwu. Kazał Bierutowi, po pierwsze, ściągnąć Najmanową na przesłuchanie, po drugie, ustalić, czy denat pracował sam w swojej agencji turystycznej, po trzecie, poszukać świadków, którzy pomogliby ustalić, kiedy i gdzie widziano go po raz ostatni.

Potem streścił Bierutowi ustalenia patologów, nie szczędząc makabrycznych szczegółów. Bierut w pewnej chwili poprosił gestem o przerwę i wstał. Szacki był pewien, że przesadził z opisami i policjant musi odetchnąć. On jednak poszedł tylko po zapiekankę, rogalika z malinami i gorącą czekoladę. I jadł spokojnie, potakując na znak, że do niego dociera, kiedy Szacki snuł wizję odludnego miejsca i potwornego, nieopisywalnego, niewyobrażalnego zgonu człowieka, którego ciało jest rozpuszczane przez ług.

– Wygląda na to, że do końca zachował świadomość – zakończył Szacki.

Jan Paweł Bierut otrzepał z okruszków gliniarską kurtkę trzy czwarte ze sztucznej skóry, równie dobrze mógłby mieć odblaskową kamizelkę z napisem „POLICJA”, i poszedł do automatu z kawą.

– Może pan się jednak skusi na czekoladę? – spytał, wciskając guzik. – Pyszna jest.

Prokurator pokręcił przecząco głową.

– Potrafi pan sobie wyobrazić coś takiego?

– Oczywiście, bardzo barwnie pan to opisał. – Bierut spróbował gotowej czekolady, wsypał dwie saszetki cukru i wrócił z mieszadełkiem do ich miejsca przy oknie. Upił łyk, na przedwojennych wąsach został pasek brązowej piany. – Jakie są priorytety?

Za oknem zapadł mrok, choć dopiero minęła trzecia. Mgła zgęstniała, zajeżdżające pod dystrybutory samochody zdawały się wyłaniać z innego wymiaru. Szacki patrzył na to nieobecnym wzrokiem, w głowie segregował różne punkty planu śledztwa, przestawiał je, układał w kolejności do załatwienia.

– Dwa – odpowiedział w końcu. – O ostatnim dniu już rozmawialiśmy. Przesłucham wdowę, jego pracowników, jeśli miał takich. A pewnie miał, skoro często wyjeżdżał. Samochód sprawdzić na monitoringu miejskim. Czy dojechał do pracy, kiedy wyjechał, dokąd możemy go wyśledzić. Poza tym Najman jako taki. Wszystko, co mamy na niego w bazach danych. Karalność, zeznania podatkowe, poprzednie miejsca zamieszkania, księgi rachunkowe, kontrahenci. Przeszukania w domu i biurze.

Bierut zapisywał wszystko pilnie w małym, własnoręcznie zrobionym notesiku, z kilkunastu kartek spiętych zszywkami. Szacki pomyślał, że to kolejne dziwactwo, ale nie skomentował.

– A ług? – zapytał policjant. – Sprawdzić sklepy?

– Szkoda czasu. Takiego zabójstwa nie można przygotować w weekend. A jeśli ktoś się szykował, to wystarczy, że przez miesiąc dwa razy w tygodniu był w kilku marketach i zebrał potrzebny zapas kreta. Skupmy się na ludziach. I zbierajmy informacje o wszystkich miejscach związanych z denatem. Lubił długie spacery, lubił las, lubił Warmię. I gdzieś na tym pieprzonym odludziu go rozpuścili.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x