Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– No dobrze, Basiu, powiedz nam, o co chodzi – powiedziała Miszczyk, odstawiając paterę.

Sobieraj siedziała sztywno na skórzanej sofie w stylu „Konstancin lata osiemdziesiąte”, od Szackiego, umoszczonego w fotelu od kompletu, oddzielał ją szklany stolik. Jeśli Miszczyk chciała stworzyć w swoim gabinecie domową atmosferę, biorąc za wzorzec przeciętne wyposażenie sześcianu polskiego, to osiągnęła sukces.

– Chciałabym zrozumieć – Sobieraj nie potrafiła albo nie próbowała ukryć pretensji w głosie – dlaczego prowadząc od siedmiu lat własne śledztwa w naszej prokuraturze, zostaję odsunięta od zabójstwa Eli. I chciałabym wiedzieć, dlaczego ma je prowadzić pan Teodor, którego osiągnięć nie neguję, ale który nie zna jeszcze za dobrze miasta i jego specyfiki. I chciałabym powiedzieć, że było mi przykro dowiedzieć się o tym w ten sposób. Mogłaś mnie chociaż uprzedzić, Misiu.

Twarz Miszczyk zrobiła się autentycznie po matczynemu zatroskana. Biło z niej takie ciepło i zrozumienie, że Szacki poczuł zapach przedszkolnej stołówki. Był bezpieczny, pani przedszkolanka na pewno rozwiąże ten problem tak, żeby nikomu nie było smutno. A potem ich przytuli.

– No wiem, Basiu, przepraszam. Ale kiedy dowiedziałam się o Eli, musiałam działać szybko. Normalnie taka sprawa czekałaby na ciebie. Ale nie jest normalnie. Ela to twoja bliska przyjaciółka, Grzegorz był z tobą związany. Przyjaźniłaś się z nimi, spotykałaś. Jakiś adwokat mógłby to wykorzystać przeciwko nam.

Sobieraj zagryzła wargę.

– Poza tym emocje nie pomagają w śledztwie – dobił ją Szacki, wziął drugi kawałek ciasta i odpowiedział uśmiechem na mordercze spojrzenie.

– Gówno pan wie o moich emocjach.

– Błogosławiona to niewiedza.

Miszczyk klasnęła w dłonie i spojrzała na nich, jakby chciała powiedzieć „oj, dzieci, dzieci, naprawdę dałybyście już spokój”. Szacki zmusił się, żeby nie spuścić wzroku i wytrzymać wyrzut w jej łagodnych, rozmaślonych, matczynych oczach.

– Potem sobie podogryzacie, kochani. Teraz wam powiem, jak wygląda wasza sytuacja zawodowa.

Sobieraj drgnęła i szybko zaczęła mówić. Ileż to Szacki widział takich neurotycznych lasek w życiu? Legion.

– Mam nadzieję, że…

– Basiu – wpadła jej w słowo Miszczyk. – Chętnie wysłucham waszych opinii i propozycji. Zawsze słucham chętnie, wiesz o tym, prawda? Ale teraz powiem, jak wygląda wasza sytuacja zawodowa.

Sobieraj zamknęła się błyskawicznie, a Szacki spojrzał uważnie na Miszczyk. Ciągle była mamuśką o łagodnych oczach, uśmiechu dziecięcej terapeutki i głosie, w którym pobrzmiewał zapach waniliowy i proszek do pieczenia. Ale gdyby odrzeć ostatni komunikat z formy – zostawało stanowcze usadzenie podwładnej i przyjaciółki.

Miszczyk dolała wszystkim herbaty.

– Znałam Elę Budnik, znam też Grześka, zresztą jak wszyscy tutaj. Nie musimy go lubić albo się z nim zgadzać, ale trudno go przeoczyć. To będzie, już jest, wielkie i głośne śledztwo. Sytuacja, kiedy prowadzi je przyjaciółka denatki…

– I głównego podejrzanego – wtrącił Szacki.

Sobieraj parsknęła.

– Proszę uważać na słowa. Nie zna pan tego człowieka.

– Nie muszę. Jest mężem denatki. Na tym etapie to czyni go głównym podejrzanym.

– I właśnie o tym mówię. – Sobieraj triumfalnie uniosła ręce do góry. – Dlatego powinien się trzymać od tej sprawy z daleka.

Miszczyk odczekała chwilę, aż znowu zapanuje cisza.

– Właśnie dlatego prokurator Szacki nie dość, że nie będzie trzymał się od tej sprawy z daleka, to jeszcze będzie prowadził to śledztwo. Ponieważ chcę uniknąć sytuacji, kiedy zwłoki, podejrzani i śledczy to grupa przyjaciół, którzy jeszcze wczoraj umawiali się na grilla. Ale masz rację, Basiu, że pan Teodor jest tutaj nowy. Dlatego będziesz służyła mu radą, pomocą i wiedzą o wszystkim, co dotyczy miasta i jego mieszkańców.

Szacki odetchnął z ulgą, gdy wielki kawał ciasta jednak przecisnął się przez przełyk. Szykuje się szampańska zabawa, pomyślał. Sobieraj tkwiła nieruchomo na kanapie, zamieniając się w gigantyczny foch. Miszczyk zerknęła matczynym okiem na filiżanki i paterę. Przekręciła ją o sto osiemdziesiąt stopni.

– Z tej strony jest więcej powideł – szepnęła teatralnie i wzięła kawałek.

Szacki odczekał chwilę, uznał, że audiencja jest skończona, i wstał. Miszczyk dała mu znak ręką, że jak tylko przełknie, to jeszcze coś powie.

– Spotykamy się tutaj o dziewiętnastej. Chcę zobaczyć pierwsze protokoły i dokładny plan śledztwa. Wszystkie media wysyłacie do mnie. Jeśli uznam, że prywatne animozje przeszkadzają wam w tej sprawie…

Sobieraj i Szacki zgodnie zawiesili wzrok na wydatnych, pokrytych okruszkami wargach szefowej. Uśmiechnęła się do nich ciepło.

– …urządzę wam piekło, którego nigdy nie zapomnicie. A z dostępnych prac w instytucjach państwowych zostanie wam mycie podłóg w pierdlu. Czy to jasne?

Szacki pokiwał głową, ukłonił się obu paniom i położył rękę na klamce.

– Rozumiem, że mam przekazać komuś swoje pozostałe sprawy.

Miszczyk uśmiechnęła się miękko. Zrozumiał, że w ogóle niepotrzebnie pyta. Wręcz obraża ją myślą, że mogła o tym nie pomyśleć. Już na pewno wszystko jest załatwione, a sekretarka wynosi akta z jego gabinetu. – Oszalał pan chyba. Do roboty.

8

Prokurator Teodor Szacki stał w swoim gabinecie, patrzył przez okno i myślał, że prowincja ma swoje dobre strony. Miał tylko dla siebie wielki gabinet, z którego w Warszawie wykrojono by trzy dwuosobowe pokoje. Miał ładny widok na zieleń, willową zabudowę i wieże Starego Miasta w oddali. Miał dwadzieścia minut spacerem z domu do roboty. Miał szafę pancerną, a w niej akta swoich ośmiu bieżących spraw – dokładnie dziewięćdziesiąt siedem mniej niż w Warszawie pół roku wcześniej. Miał tę samą pensję, co w stolicy, a wyborna kawa w ulubionej kafejce na Sokolnickiego kosztowała go ledwie pięć złotych. No i w końcu – wstydził się tego, ale nie potrafił ukryć zadowolenia – miał porządnego trupa. Nagle ta koszmarna senna dziura wydała mu się całkiem znośnym miejscem.

Trzasnęły drzwi. Szacki się odwrócił, dodając myśl, że ma też partnerkę, która z PMS-a uczyniła sposób na życie. Automatycznie przywdział swoją chłodną, zawodową maskę prokuratora, obserwując, jak piczka-zasadniczka Sobieraj podchodzi do niego z teczką w dłoni.

– Właśnie przyszło. Powinniśmy to obejrzeć.

Wskazał dłonią miejsce na kanapie (tak jest, miał w gabinecie kanapę) i usiedli obok siebie. Zerknął na jej dekolt, nie dostrzegł tam niczego ciekawego, bo zasłonięty był kompletnie aseksualnym czarnym golfem. Otworzył teczkę. Pierwsze zdjęcie przedstawiało zbliżenie rozpłatanego gardła denatki. Sobieraj głośno zaczerpnęła powietrza i odwróciła wzrok, a Szacki już miał to skomentować, ale zrobiło mu się przykro i zachował złośliwość dla siebie. Ani ich wina, ani wada, że wszyscy tutaj razem wzięci przez całe życie widzieli tyle trupów, co on w ciągu roku.

Odłożył na bok zdjęcia zwłok.

– I tak musimy zaczekać na oględziny. Pójdzie pani na Oczki?

Spojrzała bez zrozumienia.

– Przepraszam. Do szpitala. Na sekcję.

W jej oczach błysnął lęk, ale szybko się opanowała.

– Myślę, że powinniśmy być tam razem.

Szacki przytaknął i rozłożył na stole kilkanaście zdjęć dokładnie obfotografowanej brzytwy. Wedle rozłożonej pod nią miarki brzytwa miała ponad czterdzieści centymetrów, z tego samo prostokątne ostrze około trzydziestu. Rękojeść pokrywało ciemne drewno, na mosiężnej oprawie było coś wygrawerowane. Szacki poszukał zbliżenia. Wytarty napis głosił: C.RUNEWALD. Na jednym ze zbliżeń dostrzegł odbijającą się w wypolerowanej, gładkiej jak lustro klindze dłoń fotografa. Pani fotograf, mężatki, sądząc po obrączce. Błękitne ostrze było pozbawione plam, zadrapań i szczerb. Niewątpliwie arcydzieło sztuki metalurgicznej. Zabytkowe arcydzieło.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x