– No właśnie. Cieszę się, że nie masz jakichś absurdalnych wyrzutów sumienia.
– Ilonko, moja kochana… odkułaś się za te wszystkie żony policjantów.
– Co ty mówisz, zdenerwowałeś się, jak mnie Paproch chciał udusić?
– Nawet nie mów. Do końca życia będę sobie wyrzucał, że się zgodziłem na te twoje szaleństwa.
– E tam, zaraz szaleństwa. Gdybym była jakąś tam policjantką, to byś nie miał oporów.
– Ale nie jesteś jakąś tam policjantką! Ilonka, proszę, zamieszkajmy razem. Kocham cię, cholera, a ty mi się wymykasz…
– Nie wymykam ci się, Tomek. Ja przecież też cię kocham. I Gizmo cię kocha, patrz, znowu wlazł do twojego kapcia… Ale na razie jeszcze pomieszkam u siebie. Od ciebie nie widać mojej suwnicy.
Pani Ilonko. Przesyłam pozdrowienia z Manchesteru. Mieszkam u Bogusia i zaczynam się uczyć angielskiego. Słyszałem, że złapała Pani swojego złoczyńcę. Dzielna z Pani dziewczyna. Pozdrawiam Panią serdecznie. T. Kociołek.
Cześć, Ilona. Pozdrowienia z Manchesteru. Żeby tu nie było Manchester United, to bym się dawno ewakuował. Wiesz, co oni jedzą, ci Angole? Marietka chce się dopisać, to cześć.
Ilonko kochana! Wiesz, jak się nazywam? Marieta Karachulska. Chyba jednak musimy zmienić nazwisko na prostsze dla Anglików. Mam nadzieję, że też jesteś szczęśliwa. Serdecznie całuję. M.K.
– Pani Ilonko! Pani Ilonko! Niech pani nie ucieka, ja tylko porozmawiać chciałam… ja już nie mam do pani żadnych pretensji, zrobiłam świetne naleśniczki z nadzionkiem orzechowym, na słodko! Donio dzwonił z tej Anglii, Manetka jest w ciąży! Pani Ilonko kochana, ja chyba nawet jestem pani wdzięczna, że go pani wtedy nie chciała, bo tak sobie teraz myślę, że pani starsza od niego i rozwódka, i takie chucherko, a Marietka dziewczyna jak łania, dzieci może mieć kilkoro, a kocha go! Donia znaczy. I Donio ją kocha. Tak myślałam, żeby może do nich jechać, może i na stałe, ale oni mówią, że mają na razie małe mieszkanie, jakby się dorobili domu, to co innego, a na razie nie. To ja sobie myślę, że będę co i raz do pani wpadała, i przyniosę, co zrobię do jedzenia, bo pani to taka chuda, pewnie ten policjant panią objada! I porozmawiamy zawsze, ja to panią tak traktuję jak prawie synową!
– Tomek…
– No co, kwiatku?
Ty jeszcze wciąż chcesz, żebym się do ciebie wprowadziła?