Komisarz uprzytomnił sobie, ilu jeszcze stukniętych i nadmiernie komunikatywnych pracowników telewizji musi odpytać, i stracił cały apetyt na kotlet schabowy zakwitający przed nim wykwintnym garnirunkiem z zielonej sałaty i czerwonego pomidorka.
Ilonka nakarmiła swojego gremlina i bez mała powłócząc nogami, udała się do montażowni. Niestety, godzina, która teraz nastąpiła, pozbawiła ją woli walki w jeszcze większym stopniu. Na kasecie tak kunsztownie ukrytej przed komisarzem Ogińskim, tak podstępnie skopiowanej, ani ona, ani montażysta Piterek nie zauważyli niczego podejrzanego. Przejrzeli materiał kilka razy – nic, po prostu nic. Ilonce nie chciało się nawet komentować tej porażki. Zostawiła kasetę w Piterkowej szafce i bez entuzjazmu skierowała kroki w stronę newsroomu. Powinna teraz odbyć kilka rozmów telefonicznych, poumawiać się na różne zdjęcia, wywiady i montaże, ale jakoś nie miała serca do uprawiania pracy zawodowej. Siadła przy swoim biurku i zamyśliła się ponuro. Stanu, w którym się pogrążyła, nie powinno się właściwie nazywać zamyśleniem, bowiem z myślami nie miał wiele wspólnego. Był to raczej rodzaj letargu. Na małą chwilkę przerwał go Ilonce gwałtowny okrzyk jednego z kolegów, któremu Gizmo w ataku swojego ADHD nadgryzł nowiutki telefon komórkowy z wszystkimi bajerami, na skutek czego telefon stracił bezpowrotnie część tych bajerów.
– I czego się drzesz na biednego małego mopsika, co on może złego zrobić?
Kolega Michał Grapś spojrzał na Ilonkę, która najwyraźniej straciła właśnie kontakt z rzeczywistością i zaniechał podtykania jej poszkodowanej komórki pod nos. Czołowy damski pistolet redakcyjny nie nadawał się do kontaktów międzyludzkich.
– Ilonka, znowu masz deprechę? – Krysia weszła do newsroomu i skierowała się prosto w stronę boksu z załamaną redaktorką.
– Nie, skąd. Jestem w najlepszej formie.
Ton Ilonki przeczył jej własnym słowom. Podniosła mopsa z podłogi i posadziła przed sobą na biurku. Początkowo trochę się wiercił, ale ostatecznie usiadł na stercie konspektów Magazynu Motoryzacyjnego i wpatrzył się wiernie w swoją panią. Wyglądał jak nieduży kosmita.
– Nasza koleżanka ma cyklofrenię. – Michał specjalizował się w materiałach o służbie zdrowia i miał nieźle opanowaną terminologię fachową. – Fazy pobudzenia na zmianę z fazami… no właśnie, wystarczy na nią popatrzeć. Z tymi drugimi. Teraz ma tę drugą.
Zaraz ją pobudzimy. – Krysia machnęła Ilonce przed nosem jakimś papierkiem. Nie zareagowała, natomiast Gizmo zawarczał i fuknął przez nos. – Nie śpij, koleżanko. Dostałam mejla w twojej sprawie. Od pani dyrektor nieodżałowanej pamięci!
– Zza grobu ci przysłała? – spytała apatycznie Ilonka. – Pokaż.
– Wysłała w środę po naszej wiekopomnej próbie, ale wczoraj byłam zajęta programem, a potem tym całym cyrkiem z policją i dopiero teraz otworzyłam pocztę. No i co ty na to?
Ilonka, której oczy pod wpływem lektury Krysinego wydruku otwierały się coraz szerzej, wypowiedziała bardzo głośno kilka słów absolutnie niestosownych w ustach kobiety. Uczciwie mówiąc w ustach majstra budowlanego również brzmiałyby nieprzystojnie. Faza depresji znalazła się w odwrocie.
Misterna wiącha zaintrygowała obecnych. Redakcja informacji uniosła głowy znad komputerów i jednym głosem zażądała wyjaśnień.
Ilonka jak eksplodowała, tak zamilkła.
– Kryśka, co jest w tym kwicie?
– Pani dyrektor prosi mnie, żebym załatwiła wszystkie formalności związane z przejęciem Magazynu Motoryzacyjnego przez Żoża. Od następnego wydania. I żebym zawiadomiła o tym panią redaktor Kopeć. Patrzcie, ona nawet nie zauważyła, że Ilonka zmieniła nazwisko…
W newsroomie rozbrzmiał tym razem niecenzuralny wielogłos. Magazyn Motoryzacyjny wymyśliła Ilonka, załatwiła sobie sponsora, niezwykle starannie opracowała formułę i od trzech lat realizowała program wspólnie z policją drogową. Zebrała za niego mnóstwo pochwał i nagród, i właśnie niedawno udało jej się sprzedać go ogólnopolskiej Trójce.
– Jestem bardzo ciekawa, czy to był jej własny pomysł, czy Żożo ją poprosił… w ramach rewanżu!
– Rewanżu za co? Za interesy, czy wprost przeciwnie, życie prywatne?
– Za jedno i drugie. Ciekawe, czy już ktoś podkablował policji, żeby się zajęła Żożem…
– Słuchajcie, a kto z was go ostatnio widział? – Depresja Ilonki chwilowo znikła. – Bo ja bym go chętnie zapytała…
Zwariowałaś, Bucka chcesz pytać? A co on ci odpowie? Że pani dyrektor mu zaproponowała, a on nie zamierza się jej sprzeciwiać.
– Przecież baba zeszła!
– No i jeszcze gorzej. Kolega Bucek przez nieodżałowaną pamięć nieboszczki poleci do Eugeniusza i zaklepie sobie twój magazyn. Jeżeli już tego nie zrobił…
– O cholera! Niedoczekanie!
Ilonka zdecydowanym gestem przesunęła Gizma, który zdążył przysnąć na jej biurku i złapała za telefon.
– Halo, halo! Pani Jolu, niesłychanie pitna sprawa do szefa!… No, mówię przecież, że pilna! Oczywiście, że w sprawie morderstwa!
Newsroom słuchał z dużym zaciekawieniem.
– Geniusz! To ja. Ilona. Muszę do ciebie natychmiast przyjść. Masz teraz jakichś gości? Nie, nie zajmę ci dużo czasu. Chyba Jola ci już powiedziała? Oczywiście, że sprawa morderstwa! Lecę!
Rzuciła słuchawką, poderwała się z miejsca, chwyciła opierającego się mopsa, umieściła sobie pod pachą i wybiegła.
Newsroom nie krył rozczarowania. Wszyscy chętnie posłuchaliby wymiany zdań między rozjuszoną Ilonką a szefem, a tak, niestety, będą musieli zadowolić się ustną relacją. To zdecydowanie nie to samo. Westchnęli zbiorowo i wrócili do przerwanej pracy nad dzisiejszym wydaniem codziennego programu informacyjnego.
Ilonka wtargnęła do sekretariatu jak burza… a może nawet, zważywszy na to, co mamrotała pod nosem, jak burza z piorunami. W drzwiach zderzyła się z wysokim facetem, co spowodowało zdecydowaną reakcję Gizma, który niechcący został amortyzatorem.
– Matko Boska – powiedział mimo woli komisarz Ogiński. – Pani tak zawsze czy znowu jakieś sensacje?
– Przepraszam – warknęła Ilonka. – A pan co? Już wszystko wiecie, skoro pan wychodzi?
– A nie, jeszcze nam trochę brakuje – odwarknął komisarz, który szedł po prostu do toalety, ale nie zamierzał się z tego tłumaczyć nadaktywnej wariatce. Wyminął ją z taką godnością, na jaką tylko było go stać.
Bonka zignorowała wymachującą rękami Jolę, uniemożliwiając jej prawidłowe zaanonsowanie gościa, zgrabnym łukiem ominęła jakiegoś człowieka siedzącego w fotelu pod drzwiami i wpadła do gabinetu dyrektora Mikły.
– Geniusz, ty coś wiesz o przejęciu przez Żoża Bucka mojego Magazynu Motoryzacyjnego? – wypaliła zamiast powitania.
– Nic nie wiem. – Eugeniusz Mikło był nieco spłoszony jej impetem. – Siadaj. Mówiłaś, że masz coś związanego z morderstwem naszej drogiej Eweliny? Kazałem czekać facetowi z Urzędu Marszałkowskiego…
– Z morderstwem, ale nie Eweliny. Ja je popełnię! Osobiście! Zabiję Żoża, jeśli tknie mój Magazyn! Naprawdę nic nie wiedziałeś?
– Przysięgam, że nie. Czekaj, chcesz kawy? Na uspokojenie. Jola zrobi.
– Ludzkie z ciebie panisko. Niech zrobi.
Dyrektor wydał krótkie polecenie przez interkom. Ilonka umościła się w wygodnym klubowcu. Sama nie rozumiała, jakim cudem Geniusz miał do niej tyle cierpliwości. Powinien był ją wyrzucić na zbity łeb, a nie zrobił tego i jeszcze kawą częstował.
– Opowiadaj.
– Tu nie ma wiele do opowiadania. Kryśka mi przed chwilą pokazała mejla od szefowej, na nasze szczęście byłej szefowej… że mam oddać Magazyn Motoryzacyjny Buckowi. Musiała go wysłać tuż przed śmiercią. Krysia dopiero co go otworzyła, no i od razu mi pokazała, przez co mnie o mało szlag nie trafił. Geniuszku, ja nie wiem, czy ty się kiedy przywiązałeś do programu, ale ten magazyn to jest moje ukochane dziecko i ja go po prostu nikomu nie dam, choćbyś mnie kazał porąbać! Nie masz pojęcia, ile on mnie kosztował ciężkiej pracy, wyrabiania sobie znajomości i stosunków przyjaznych i co, mam to teraz oddać temu bucowi, żeby się woził na moich plecach?
Читать дальше