Ziewnął potężnie raz i drugi, a potem jak stał, runął na szerokie, przykryte futrami łoże i niemal natychmiast zachrapał. Już nie widział, jak Woodou, kłaniając mu się nisko, opuścił komnatę, ani tym bardziej nie dostrzegł smukłej figurki Ajoka, który bezszelestnie wyszedł zza kotary. Nikt z wartowników, strażujących dzień i noc pod drzwiami władcy, nie zdziwił się, widząc syna, wychodzącego z pokoju ojca. Czyż nie było to normalne…?
Urgh spał, chrapiąc donośnie. Woodou, mimo nocy, pełen energii pilnował przygotowania drewnianej komnaty – klatki, która musiała być gotowa już rankiem. Zaś Ajok…
Ajok nie spał, a w jego umyśle aż kotłowało się od zmiennych, niezwykle podniecających wrażeń.
– Czyż ten Woodou nie jest jednak mądry? – myślał chłopiec. – Luelle, gdyż tak powinna mieć na imię ta dziewczyna, jest na pewno piękna. Ma złote, pszeniczne włosy, a oczy pochmurne, szarobłękitne, jak niebo przed burzą. Na pewno ją pokocham… Zasiądę na tronie razem z nią, czemu nie? Ale jeszcze w dniu ślubu, lub nawet wcześniej szepnę jej, że to właśnie ona, potomkini rodu Luilów będzie prawdziwą władczynią. Ja pozostanę u jej boku tylko dla pozoru, dla uspokojenia groźnych rycerzy mego ojca, a naprawdę to wcale nie będę rządził, bo mnie to nie interesuje. Będę pisał wiersze i księgi, potem iluminował je najpiękniejszymi farbami. Będę hodował ulubione zwierzęta… będę dobry dla służby… Będę szczęśliwy… tak, na pewno będę razem z Nią szczęśliwy.
Księżyc, zakryty dotąd chmurami, złotym sierpem wypłynął znowu na granatowe niebo – i myśli Ajoka zmieniły się. W sposób właściwy poetom, Ajok ulegał zmiennym, niecierpliwym, kapryśnym nastrojom i pomysłom.
– … a jeśli Ona będzie ze mną nieszczęśliwa? Jeśli nie zechce mnie na męża? Jeśli pragnie tylko, aby do samego końca wypełniła się Pieśń Jedyna? Co wówczas?… – twarz Ajoka nagle rozjaśniła się. – Wtedy pomogę jej stąd uciec!
Chmury znowu przysłoniły księżyc, a noc stała się mroczna, groźna, niemal czarna.
– … jak mógłbym pomóc jej uciec z warownego Zamku? Przecież to niemożliwe! Nawet mysz się tędy nie przeciśnie bez zgody mojego ojca! Wszędzie stoją podwójne lub nawet poczwórne straże! Nie, nigdy to mi się nie uda, a skoro tak… To jednak ślub, który uratuje ją od stosu, jest lepszym wyjściem… lecz jeśli ona go nie pragnie? Jeśli jedyne co pragnie to wolność? Prawdziwa wolność…? A czyja w ogóle chcę tego ślubu? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Po co mi żona, nawet z najlepszego rodu i najpiękniejsza? Przywykłem przecież do samotności i wystarczyłoby mi, gdyby ta nieznajoma dziewczyna z Pieśni pozostała moim jedynym przyjacielem. Nigdy nie miałem przyjaciela. Poza służbą w kuchni, która mnie lubiła, nie miałem nikogo takiego, kto by… no takiego, kto by mnie lubił nie z litości ani współczucia, ale dla mnie samego, takiego jakim jestem. To by było wspaniałe, gdyby właśnie ona zechciała być moim przyjacielem…
Gdy Ajok tak miotał się sam na sam ze swymi myślami Dziewczyna w skarbcu leżała nieruchomo, skrępowana siecią, z szeroko otwartymi oczami mimo całkowitej ciemności. Wzywała z całych sił Czarownicę, bez słowa, skupiając jednak całą swą istotę na tym bezgłośnym wołaniu. I była niemal pewna, że choć nigdy nie próbowała tego sposobu jej myśli drogą telepatii musiały dotrzeć do opiekunki. A jednak w odpowiedzi słyszała tylko ponurą, głuchą ciszę skarbca. I do jej serca po raz pierwszy naprawdę wkradł się lęk i przekonanie, że to niebezpieczeństwo jest rzeczywiście niebezpieczeństwem poważnym.
* * *
Ciało Czarownicy, sztywne, nieruchome, z pozoru martwe, spoczywało w tajemnym schowku pod kamiennym tronem w Białej Sali Pałacu Królów. Jej Duch przebywał daleko – i głęboko, w Królestwie Podziemi, jak najbliżej Prastarych Mocy. Krążył wokół Nich cicho, bezszelestnie, pijąc z niewyczerpalnej krynicy ich Potęgi, nabierając nowych sił. Głuchy na wszelkie wezwanie z ziemi – Duch Czarownicy delikatnie ocierał się o drzemiące Prastare Moce, tak aby ich nie zbudzić. Z tych przecież drzemiących Prastarych Mocy wzięły się wszystkie tajemnicze i niezwykłe Dary, jakie posiadły niektóre z ludzkich istot. To z nich wziął się ogień i woda, życie i śmierć, dar uzdrawiania i zabijania, miłość ł nienawiść, całe Dobro i całe Zło tego świata. Duch Czarownicy postanowił nie opuścić tego miejsca tak długo, aż nie wrócą mu wszystkie, zużyte już siły. Bez nich jego właścicielka nie mogłaby służyć pomocą swej wychowance, nigdy też nie spełniłaby się Pieśń Jedyna…
W Pałacu Królów trwała niczym nie zmącona cisza; nie były zdolne przerwać jej ciche, melodyjne syki żmij. Przeciwnie, ta melodia współgrała z ciszą, którą mógłby przerwać jedynie głos człowieka, A zresztą żmije także spały i melodyjny syk był tylko echem ich kolorowych, zielonozłotych snów.
Z głębokiego snu zbudził Ajoka poufały szept Woodou. Sługa jego ojca stał nachylony nad nim i mówił z fałszywą uniżonością:
– Mój młody panie i władco, czas wstawać. Czeka cię bowiem nie lada niespodzianka. A i trudne zadanie…
Ajok ocknął się gwałtownie i otwarł szeroko oczy. Nagle przypomniał sobie wydarzenia minionej nocy, rozmowę Woodou z ojcem, szalone plany i własną gonitwę myśli.
– Zapewne ci wiadomo, że schwytałem Istotę z Pieśni Jedynej – szeptał dalej Woodou gorliwie. – Zostałem za to ministrem twego szlachetnego ojca i teraz już z tej wysokiej pozycji będę mu służyć najlepszymi radami, na jakie tylko mnie stać. A potem, mój młody panie, gdy korona z jego czoła spłynie na twoje skronie, stanę się twoim najwierniejszym sługą. I ministrem. Już teraz, dzięki moim radom będziesz najsławniejszym spośród wszystkich władców Imperium. Będziesz równie sławny jak twój praprapradziad, Urgh I, który podbił ten wspaniały kraj. On bowiem go tylko podbił, ale ty, mój młody, dumny panie, ocalisz go od zagłady…
– … zagłady? – wymamrotał Ajok.
– Tak, zagłady, którą mu wróży przeklęta Pieśń Jedyna, wymyślona przez złe i okrutne Czarownice, niosące zło tej krainie. I tylko ty jesteś w stanie odsunąć widmo tej klęski, żeniąc się z prawowitą potomkinią królewskiego rodu Luilów. Proroctwu stanie się zadość, gdyż ród ten powróci na tron, ale zarazem nikt z was go nie utraci.
– Ona mnie nie zechce – wyszeptał Ajok z rozpaczą – gdy się dowie, że to ja ją zdradziłem, ja, który jedyny pojąłem słowa Pieśni… Ona mnie znienawidzi!
– Nie musisz tego mówić, mój panie. Któż ci każe? A nikt z nas cię. nie zdradzi. Za chwilę udasz się do jej nowej komnaty i wspomnisz, że twój ojciec pragnie ją spalić na stosie, lecz ty jesteś gotów ocalić jej życie przez ślub. Wprowadzisz ją dzięki temu na tron, należny jej rodowi.
Ajok słuchał oszołomiony. Słowa Woodou trafiały do jego myśli i marzeń z minionej nocy. do tej cząstki jego istoty, która wyrosła z Urghowej krwi, z jego nasienia. Zarazem ta cząstka jego osobowości, którą dziedziczył po matce, wzdragała się zarówno przed kłamstwem, jak i przed intrygą, mającą uniemożliwić spełnienie się Pieśni. Chłopiec równocześnie czuł, że biorąc w tej intrydze udział, oddaje się w ręce Woodou – i ogarnęło go obrzydzenie.
– Pieśń Jedyna jest ponad wszystkim – wyjąkał wreszcie z bezradną szczerością, gdy po krótkiej wewnętrznej walce duch zmarłej matki zwyciężył ponury, lecz żywy cień Urgha XIII.
– Jeśli zdradzisz się z takimi myślami przed ojcem, nie tylko spali natychmiast tę dziewczynę, ale kto wie czy razem z nią nie spłoniesz na tym stosie i ty. Wówczas Pieśń Jedyna i tak się nie spełni, gdyż do Czaru zabraknie tej Istoty syknął ze złością Woodou. – Masz w swoich rękach jej życie lub śmierć. Więc zastanów się, co wybierasz. Na drugiej szali znajduje się długie i szczęśliwe panowanie rodu Urghów na tej ziemi. Chcesz czy nie, jesteś z rodu Urghów i Pieśń Jedyna zagraża najbliższej ci osobie, twemu ojcu. Ale zagraża też i tobie! I jego, i ciebie czeka śmierć!
Читать дальше