• Пожаловаться

Olga Tokarczuk: Dom dzienny, dom nocny

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk: Dom dzienny, dom nocny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Olga Tokarczuk Dom dzienny, dom nocny

Dom dzienny, dom nocny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom dzienny, dom nocny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

»Dom dzienny, dom nocny« jest najambitniejszym projektem prozatorskim Olgi Tokarczuk. Ta pełna melancholijnego smutku (a miejscami i okrucieństwa) książka oferuje nam w finale wspaniały, optymistyczny koncept. Otwiera nas na poznawanie życia, doświadczanie naszego istnienia w jego wielowymiarowej postaci. Nie udzielając nam porad ani nie serwując nam odpowiedzi na tzw. najistotniejsze pytania, zachęca do otwarcia się na tę niełatwą próbę, jaką jest nasza własna, niepowtarzalna egzystencja".

Olga Tokarczuk: другие книги автора


Кто написал Dom dzienny, dom nocny? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Dom dzienny, dom nocny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom dzienny, dom nocny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
I o miejscach, w których tych ludzi zasadzała jak rośliny. Mogła mówić godzinami, aż ja miałam dość i szukałam grzecznego pretekstu, żeby jej przerwać i wracać już przez trawy do domu. Czasem przerywała te swoje wywody nagle, bez powodu i nie wracała do tego tematu przez tygodnie, żeby potem ni stąd, ni zowąd zacząć: „A pamiętasz, jak ci mówiłam…” „Pamiętam”. „Więc to było dalej tak, że…” – i ciągnęła jakiś zasuszony wątek, a ja szukałam w pamięci, o kim mówi i na czym przerwała. I co dziwne, przypominała mi się raczej nie sama historia, ale właśnie opowiadająca Marta, jej drobna postać, jej okrągłe plecy w sweterku o porozciąganych dziurkach, jej kościste palce. Czy mówiła to w przednią szybę samochodu, gdy jechałyśmy do Wambierzyc zamówić deski, czy może rwałyśmy wtedy rumianek na polu Bobola. Nie potrafiłam nigdy odtworzyć tej historii samej w sobie, lecz zawsze samą scenę, okoliczności, świat, który ją we mnie zakorzenił, jakby te historie były jakieś nierealne, zmyślone, wyśnione, poodbijane w jej i mojej głowie, rozmyte przez słowa. Przerywała je tak samo nagle, jak zaczynała. Z powodu jakiegoś widelca, który upadł na podłogę i jego aluminiowy brzęk roztrzaskiwał ostatnie zdanie, zatrzymywał następne słowo w jej ustach tak, że musiała je przełknąć. Albo wchodził Taki-a-Taki, jak to on, zawsze bez pukania, tupiąc buciorami od progu i ciągnąc za sobą strużki wody, rosy, błota – cokolwiek tam było na zewnątrz – a przy nim w ogóle nie dało się już niczego powiedzieć, taki był hałaśliwy.

Wielu rzeczy opowiadanych przez Martę nie zapamiętałam. Zostawały mi po nich jakieś niewyraźne puenty, jak musztarda zostawiona na brzegu talerza, kiedy główny posiłek został już zjedzony. Jakieś scenki, straszne lub zabawne. Jakieś obrazy wyrwane z kontekstu – że dzieci łowiły pstrągi w strumieniu gołymi rękoma. Nie wiem, po co gromadziłam takie szczegóły, a zapominałam całą opowieść, która przecież musiała coś znaczyć, skoro była opowieścią z początkiem i końcem. Zapamiętywałam same pestki, które potem moja pamięć – i słusznie – musiała wypluć.

To nie było tak, że tylko słuchałam. Ja też do niej mówiłam. Kiedyś na początku powiedziałam jej, że boję się umierania, nie śmierci w ogóle, ale samego momentu, kiedy już nie będę mogła niczego przesunąć na potem. I że ten strach przychodzi zawsze wtedy, gdy jest ciemno, nigdy za dnia, i trwa kilka strasznych chwil, jak atak epileptyczny. Zaraz zawstydziłam się tego nagłego wyznania. Wtedy to ja starałam się zmienić temat.

Marta nie miała duszy terapeuty. Nie dopytywała, nie rzucała nagle mytych naczyń, żeby przy mnie usiąść i poklepać mnie po plecach. Nie próbowała, tak jak inni, wszystkiego co ważne umieścić w czasie i zapytać nagle: „Kiedy to się zaczęło?” Nawet Jezus nie uniknął tej bezsensownej pokusy i spytał o to samo opętanego, którego miał uzdrowić. „Kiedy to się zaczęło?” A przecież wydawałoby się, że najważniejsze jest tylko to, co trwa teraz, przed samymi oczami. Że pytanie o początek i koniec nie daje żadnej wartościowej wiedzy.

Czasem myślałam, że Marta nie słucha albo jest nieczuła jak ścięte, martwe drzewo, bo w takiej chwili brzęk naczyń, jak oczekiwałam, nie milkł, a jej ruchy nie traciły automatycznej płynności. Wydawała mi się nawet jakaś okrutna, nie raz i nie dwa, jak na przykład wtedy, gdy tuczyła te swoje koguty, a potem zabiła je i zżarła, wszystkie naraz, w ciągu dwóch jesiennych dni.

Nie rozumiałam Marty i teraz jej nie rozumiem, gdy o niej myślę. Ale po co mi rozumienie Marty? Co miałoby mi dać jasne odkrycie motywów jej zachowań, źródeł, z jakich płynęły jej wszystkie opowieści? Co dałaby mi jej biografia, jeżeli w ogóle Marta miała jakąś biografię? Może są ludzie bez biografii, bez przeszłości i bez przyszłości, którzy zjawiają się innym jako wieczne teraz?

Taki-a-Taki

W ciągu kilku następnych wieczorów, zaraz po Teleexpressie, przychodził Taki-a-Taki, nasz sąsiad. R. grzał wino, sypał do niego cynamonu i wrzucał goździki. Taki-a-Taki co wieczór opowiadał zimę, bo zima musi być opowiedziana, żeby mogło przyjść lato. Była to cały czas ta sama historia – o tym, jak powiesił się Marek Marek.

Słyszeliśmy tę opowieść od innych, a wczoraj i przedwczoraj od Takiego-a-Takiego. Ale on zapominał, że ją opowiadał, i zaczynał wszystko od początku. Początkiem było pytanie, dlaczego nie przyjechaliśmy na pogrzeb. Nie mogliśmy przyjechać, bo to było w styczniu. Nie mogliśmy się zebrać do kupy, żeby przyjechać na pogrzeb. Padał śnieg, samochody nie odpalały, rzęziły akumulatory. Droga za Jedliną była zasypana i autobusy stały w rozpaczliwych korkach.

Marek Marek mieszkał w domku z blaszanym dachem. Jego klacz zeszłej jesieni przychodziła do naszego sadu zjadać spadłe jabłka. Wygrzebywała owoce spod nadgniłych liści. Na nas patrzyła obojętnie. R. mówił nawet, że ironicznie.

Taki-a-Taki wracał z Rudy po południu, gdy już zaczęło się ściemniać. Zobaczył, że drzwi domu Marka Marka są przymknięte tak samo, jak były rano, oparł więc rower o ścianę i zajrzał przez okno do środka. Zobaczył go od razu. Ni to wisiał, ni to leżał przy drzwiach, powykręcany i niewątpliwie martwy. Taki-a-Taki przysłonił dłonią oczy, żeby zobaczyć lepiej. Marek Marek miał ciemną posiniałą twarz i wywalony język. Jego oczy wpatrywały się gdzieś wysoko. „A to głupi ciul”, powiedział Taki-a-Taki do siebie, „nawet powiesić się nie umiał”. Wziął rower i poszedł.

Czuł się trochę nieswojo w nocy. Zastanawiał się, czy dusza Marka Marka poszła do nieba, czy do piekła, czy gdzie się tam idzie, jeżeli się w ogóle gdzieś idzie.

Obudził się nagle, gdy było już szaro, i zobaczył go koło pieca. Marek Marek stał i patrzył na niego. Taki-a-Taki zdenerwował się. „Ja cię bardzo proszę, idź sobie stąd. To mój dom. Ty masz swój”. Zjawa nie poruszyła się; patrzyła prosto na niego, lecz jej wzrok jakby przeszywał go na drugą stronę, był dziwny. „Marek, ja cię proszę, idź stąd”, powtórzył Taki-a-Taki, ale Marek, czy ktokolwiek to teraz był, nie zareagował. Wtedy Taki-a-Taki, pokonując jakiś nagły wstręt do wszelkiego ruchu, wstał z łóżka i wziął do ręki gumowiec. Tak uzbrojony podszedł w stronę pieca. Na jego oczach zjawa znikła. Zamrugał powiekami i wrócił do ciepłej, wygrzanej pościeli.

Rano, gdy szedł po drzewo, znowu zajrzał przez okno do domu Marka. Nic się nie zmieniło, ciało leżało w tej samej pozycji, ale dzisiaj twarz wydawała się ciemniejsza. Cały dzień Taki-a-Taki ściągał z gór drzewo na łozach, które sam zrobił zeszłego lata. Zwoził pod dom drobne brzózki, które sam mógł ściąć, i grube pnie przewróconych świerków i buków. Składał je do szopy i przygotowywał do cięcia na mniejsze kawałki. Potem nahajcował w piecu, aż rozgrzał blachę do czerwoności. Ugotował szybko zupę kartoflaną sobie i psom, włączył czarno-biały telewizor i jedząc, przyglądał się migającym obrazkom. Nie słyszał ani słowa. Kiedy wchodził do łóżka, przeżegnał się pierwszy raz od kilkudziesięciu lat, może od bierzmowania, a może od ślubu. Ten dawno zapomniany gest nasunął mu myśl, żeby iść z taką rzeczą do księdza. Następnego dnia nieśmiało zakręcił się koło plebanii. Spotkał księdza, gdy ten szybkim krokiem, omijając plamy topniejącego śniegu, sunął do kościoła. Taki-a-Taki nie był głupi, nie powiedział nic wprost. „Co by ksiądz zrobił, gdyby księdza nawiedzał jakiś duch?” Tamten spojrzał na niego ze zdziwieniem i zaraz jego wzrok powędrował na dach kościoła – trwał tam nie kończący się remont. „Kazałbym mu odejść”. „A gdyby ten duch był uparty, nie chciałby odejść, to co ksiądz by zrobił?” „We wszystkim trzeba być stanowczym”, odpowiedział ksiądz refleksyjnie i zgrabnie wyminął Takiego-a-Takiego.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Olga Tokarczuk: E. E.
E. E.
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk: Szafa
Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk: Prawiek I Inne Czasy
Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Siergiej Łukianienko: Dzienny Patrol
Dzienny Patrol
Siergiej Łukianienko
Siergiej Łukjanienko: Nocny Patrol
Nocny Patrol
Siergiej Łukjanienko
Отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.