Ryszard Kapuściński - Heban

Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard Kapuściński - Heban» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Heban: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Heban»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna książka Ryszarda Kapuścińskiego przekraczająca tradycyjne gatunki reportażu. Heban to złożona z wielu wątków fascynująca, nowoczesna powieść-relacja z 'ekspedycji' w głąb Czarnego Kontynentu, ukazująca Afrykę u progu XXI wieku, Afrykę rozdzieraną wojnami, głodem, epidemiami, korupcją… Znakomite pióro, bogata warstwa faktograficzna, przenikliwa analiza przemian ekonomicznych, cywilizacyjnych, kulturowych i głęboka, osobista refleksja nad kondycją ludzką tworzą niepowtarzalny klimat pisarstwa Kapuścińskiego

Heban — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Heban», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z Dar es-Salaam do głównego miasta Ugandy – Kampali, w którym miały się odbyć uroczystości, pędząc od świtu do nocy z możliwie maksymalną prędkością, potrzeba trzech dni jazdy. Połowa trasy to asfalt, druga połowa – to drogi gruntowe, laterytowe, zwane afrykańską tarką, bo maj ą nawierzchnię karbowaną, po której można jechać tylko z wielką szybkością, po szczytach karbów, tak jak to jest pokazane w filmie „Cena strachu".

Pojechał ze mną Grek, trochę makler, a trochę korespondent różnych gazet w Atenach – Leo. Wzięliśmy cztery zapasowe koła, dwie beczki benzyny, beczkę wody, jedzenie. Wyjechaliśmy o świcie, kierując się na północ, mając po prawej ręce niewidoczny z drogi Ocean Indyjski, a po lewej najpierw masyw Nguru, a potem cały czas step Masajów. Wzdłuż drogi, po obu stronach, zielono i zielono. Wysokie trawy, gęste, zwełnione krzewy, rozłożyste parasole drzew. I tak aż do góry Kilimandżaro i do dwóch leżących koło niej miasteczek – Moshi i Arushy. W Arushy skręciliśmy na zachód, w stronę Jeziora Wiktorii. Po dwustu kilometrach zaczęły się problemy. Wjechaliśmy na ogromną równinę Serengeti, największe na świecie skupisko dzikich zwierząt. Wszędzie, gdzie spojrzeć, olbrzymie stada zebr, antylop, bawołów, żyraf. Wszystko to pasie się, hasa, bryka, cwałuje. A jeszcze tuż przy drodze nieruchome lwy, trochę dalej – gromada słoni, a jeszcze dalej, na linii horyzontu, wielkimi susami pomykający lampart. Nieprawdopodobne to wszystko, niewiarygodne. Jakby widziało się narodziny świata, ten szczególny moment, kiedy jest już ziemia i niebo, kiedy są-woda, rośliny i dzikie zwierzęta, a jeszcze nie ma Adama i Ewy. A więc właśnie ten świat ledwie narodzony, świat bez człowieka, a to znaczy – także i bez grzechu, widzi się tutaj, w tym miejscu, i jest to naprawdę wielkie przeżycie.

Serce kobry

Z tego nastroju uniesienia i ekstazy szybko sprowadziły nas na ziemię realia i zagadki naszej drogi. Pierwsze, najważniejsze pytanie: którędy jechać? Bo oto, kiedy znaleźliśmy się na wielkiej równinie, nasz szeroki dotąd szlak zaczął się nagle rozwidlać, rozgałęziać w kilka wyglądających identycznie polnych dróg idących jednak w zupełnie różnych kierunkach. I żadnego drogowskazu, napisu, strzałki. Gładka jak stół, porośnięta wysoką trawą równina, bez gór i rzek, bez naturalnych punktów i znaków, tylko z tą nie kończącą się, coraz bardziej nieczytelną, splątaną, zagmatwaną siatką polnych dróg.

Nie było tu nawet skrzyżowań, tylko co kilka kilometrów, a czasem nawet co kilkaset metrów, nowe i nowe rozgwiazdy, sploty i węzły, z których podobne do siebie odnogi chaotycznie rozchodziły się w najprzeróżniejszych kierunkach.

Spytałem Greka, co robić, ale on, rozglądając się niepewnie, odpowiedział mi tym samym pytaniem. Długo jechaliśmy na chybił trafił, wybierając te drogi, które zdawały się prowadzić na zachód (a więc do Jeziora Wiktorii), ale wystarczyło przejechać kilka kilometrów, kiedy nagle, bez żadnego powodu, wybrana odnoga zaczynała skręcać, w nie wiadomo jakim kierunku. Zupełnie zagubiony, zatrzymywałem wóz, zastanawiając się – którędy teraz? – tym bardziej że nie mieliśmy ani dokładnej mapy, ani nawet kompasu.

Wkrótce też pojawiła się nowa trudność, bo przyszło południe, czas największego upału, kiedy świat pogrąża się w martwocie i w ciszy. O tej porze zwierzyna chroni się w cieniu drzew. Ale stada bawołów nie mają gdzie się ukryć. Są zbyt wielkie, zbyt liczne. Każde z nich może liczyć tysiąc sztuk. Takie stado w godzinie największego upału po prostu nieruchomieje, zamiera. I to na przykład zamiera właśnie na drodze, którą chcemy jechać. Zbliżamy się; przed nami stoi tysiąc ciemnych, granitowych posągów, mocno osadzonych w ziemi, skamieniałych.

Potężna siła drzemie w tym stadzie, potężna i – jeżeli eksploduje gdzieś przy nas – śmiertelna. To siła górskiej lawiny, tyle że rozpalonej, oszalałej, napędzanej spienioną krwią. Bernhard Grzimek opowiada, jak latając małym samolotem, miesiącami śledził w Serengeti zachowanie bawołów. Samotny bawół w ogóle nie reagował na warkot pikującego samolotu: spokojnie pasł się dalej. Inaczej było, kiedy Grzimek nadlatywał nad duże stado. Wystarczyło, że znalazł się w nim jakiś nadwrażliwiec, jakiś histeryk i mimoza, który na dźwięk motoru zaczął się rzucać, chciał uciekać. Całe stado natychmiast wpadało w panikę i przerażone ruszało przed siebie.

A tu stoi przede mną takie właśnie stado. Co robić? Zatrzymać się i stać? Stać -jak długo? Zawrócić? Już za późno: boję się zawrócić, bo może rzucą się za nami. To piekielnie szybkie, zaciekłe i wytrwałe zwierzęta. Robię znak krzyża i wolno, wolno, na pierwszym biegu, na półsprzęgle, wjeżdżam w stado. Jest ono wielkie, ciągnie się prawie po horyzont. Obserwuj ę byki, które są na czele. Te, które stoją na drodze samochodu, zaczynają ospale, z namysłem usuwać się na tyle, aby wóz mógł jechać. Przy czym nie usuwają się nawet na centymetr więcej, niż jest to konieczne, i land-rover cały czas szoruje o ich boki. Jestem cały mokry. To jest tak, jakby się jechało zaminowaną drogą. Kątem oka spoglądam na Leo. Ma zamknięte oczy. Metr po metrze, metr po metrze. Całe stado stoi w milczeniu. Nieruchome.

Setki par mrocznych, wyłupiastych oczu w masywnych łbach. Te oczy zawilgłe, tępe, bez wyrazu. Trwa ten przejazd długo, ta przeprawa zda się nie mieć końca, ale wreszcie jesteśmy znowu na bezpiecznym brzegu – stado zostało w tyle, jego mocna, ciemna plama na tle zielonej powierzchni Serengeti staje się mniejsza i mniejsza.

Im bardziej mijał czas, im dalej jechaliśmy, krążąc i błądząc, tym większy czułem niepokój. Od rana nie spotkaliśmy żadnych ludzi. Nie natrafiliśmy też ani na szosę, ani bodaj na jakiś drogowskaz. Upał był przerażający, nasilał się z każdą minutą, jakby trasa, czy nawet wszystkie możliwe trasy, prowadziła prosto w słońce i jakbyśmy jadąc nieuchronnie zbliżali się do momentu, w którym spłoniemy jako ofiary złożone na jego ołtarzu. Rozpalone powietrze zaczęło drgać i falować. Wszystko stawało się płynne, każdy obraz poruszony i rozmyty jak na nieostrym filmie. Horyzont oddalił się i zatarł, jakby podlegał oceanicznemu prawu przypływów i odpływów. Szare, zakurzone parasole akacjowców poruszały się rytmicznie i zmieniały miejsce -zdawało się, że niosą je jacyś obłąkańcy, którzy snują się tu, nie wiedząc, gdzie się podziać.

Ale najgorsze było to, że drgnęła i zaczęła się poruszać owa pogmatwana siatka dróg, która od kilku godzin trzymała nas w swojej zdradliwej i duszącej matni. Widziałem, jak ta sieć, cała ta zawiła geometria, której co prawda nie umiałem rozszyfrować, ale która była jakimś stałym nieruchomym elementem na powierzchni sawanny, teraz sama szamoce się i dryfuje. Dokąd dryfuje? Dokąd ciągnie nas uwikłanych i miotających się w jej splotach? Gdzieś sunęliśmy, Leo, samochód i ja, nasze drogi, sawanna, bawoły i słońce, w jakąś nieznaną, świecącą, rozjarzoną przestrzeń.

Nagle zgasł silnik i samochód gwałtownie stanął. To Leo, widząc, że coś się. ze mną dzieje, przekręcił kluczyk w stacyjce. – Daj – powiedział – poprowadzę dalej. – Jechaliśmy tak, aż zelżał upał i wtedy zobaczyliśmy daleko dwie afrykańskie chatki. Podjechaliśmy. Były to puste domki, bez drzwi i okien. We wnętrzu stały drewniane prycze. Domki te najwyraźniej nie należały do nikogo, miały po prostu służyć przygodnym podróżnikom.

Nie wiem, jak znalazłem się na pryczy. Byłem ledwie żywy. Słońce szumiało mi w głowie. Żeby opanować senność, zapaliłem papierosa. Nie smakował mi. Chciałem go zgasić i kiedy odruchowo spojrzałem na moją rękę kierującą się w stronę podłogi, zobaczyłem, że chciałem go zgasić na głowie leżącego pod pryczą węża.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Heban»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Heban» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ryszard Kapuscinski - The Shadow of the Sun
Ryszard Kapuscinski
Ryszard Kapuściński - Another Day of Life
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuscinski - The Soccer War
Ryszard Kapuscinski
Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach
Ryszard KAPUSCINSKI
Richard Montanari - The skin Gods
Richard Montanari
Ryszard Kapuściński - Cesarz
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Chrystus z karabinem na ramieniu
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Imperium
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Busz po polsku
Ryszard Kapuściński
libcat.ru: книга без обложки
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem
Ryszard Kapuściński
libcat.ru: книга без обложки
Ryszard Kapuściński
Отзывы о книге «Heban»

Обсуждение, отзывы о книге «Heban» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x