José Saramago - Baltazar i Blimunda

Здесь есть возможность читать онлайн «José Saramago - Baltazar i Blimunda» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Baltazar i Blimunda: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Baltazar i Blimunda»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jan V, władca Portugalii na początku XVIII wieku, pragnie syna i ślubuje po jego narodzinach wznieść ogromny klasztor. Gdy królowa zachodzi w ciążę, przyszły ojciec, chcąc dotrzymać obietnicy, kładzie kamień węgielny pod budowę monumentalnej bazyliki. W tym samym czasie, pewien ksiądz -heretyk realizuje swoje marzenie: budowę napędzanej siłą ludzkiej woli maszyny latającej, która mogłaby go przenieść do innej, szczęśliwszej krainy. W zadaniu tym pomagają mu okaleczony żołnierz Baltazar i olśniewająca Blimunda, córka zesłanej do Angoli czarownicy. Niesamowite przygody tej trójki splatają wątek miłosny z historią o uporze człowieka walczącego o swoją godność i wolność.

Baltazar i Blimunda — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Baltazar i Blimunda», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Na przedzie jadą św. Wincenty i św. Sebastian, ich figury są największe, słusznie więc należy się im dowództwo, obydwaj są męczennikami, choć o męczeństwie św. Wincentego świadczy jedynie symboliczna palma, gdyż oprócz tego zdobi go diakoński strój i emblematyczny kruk, podczas gdy drugi święty, jak wszystkim wiadomo, stoi przywiązany do drzewa, a jego nagie ciało jest całe podziurawione strasznymi ranami, z których jednak przezornie wyjęto dzidy, by nie połamały się podczas podróży. Zaraz za nimi znajdują się trzy damy, trzy wdzięczne gracje, z których najpiękniejsza jest św. Elżbieta, królowa węgierska zmarła w wieku zaledwie dwudziestu czterech lat, dalej św. Klara i św. Teresa, dwie namiętne natury trawione wewnętrznym ogniem, przynajmniej tak można wnosić z ich słów i czynów, lecz o ileż więcej moglibyśmy wnosić, gdybyśmy wiedzieli, co kryje się w duszach świętych. Tuż obok św. Klary znajduje się św. Franciszek i nie dziwmy się tej sympatii, znają się przecież jeszcze z czasów Asyżu, teraz zaś spotkali się na drodze do Piteus i niewiele warta byłaby ich przyjaźń, czy jak tam nazwać to, co ich łączyło, gdyby na nowo nie podjęli rozmowy, przerwanej, można powiedzieć, w połowie. Jeśli uznać, że św. Franciszek znalazł się rzeczywiście w najodpowiedniejszym dla siebie towarzystwie, jako że ze wszystkich świętych jadących w tym orszaku ma on najwięcej kobiecych zalet, takich jak łagodne serce i wesołe usposobienie, to trzeba stwierdzić, że również na swoim miejscu są św. Dominik i św. Ignacy, obydwaj tak bardzo iberyjscy i posępni, że wręcz demoniczni, za przeproszeniem demona, którego być może obrażamy, trzeba wszakże oddać im sprawiedliwość, jeśli jeden święty potrafił wymyślić inkwizycję, drugi zaś kształtowanie dusz. Dla każdego, kto zna te dwie policje, nie ulega wątpliwości, że św. Franciszek musi być dla nich podejrzany.

Lecz jeśli już mowa o świętych, to trzeba powiedzieć, że mamy ich do wyboru, do koloru. Potrzebujemy na przykład świętego zamiłowanego do prac ogrodniczych, a jednocześnie uprawiającego literaturę, proszę bardzo, mamy św. Benedykta. Potrzebujemy innego, którego życie byłoby surowe, mądre, pełne umartwień, św. Brunonie wystąp. Potrzebny nam taki, który w imię dawnych tradycji zwoła nowych krzyżowców, nikt nie zastąpi tu św. Bernarda. Wszyscy trzej jadą razem, może dlatego, że są podobni z twarzy, może dlatego, że cnoty całej trójki razem wzięte starczyłyby na jednego uczciwego człowieka, a może po prostu dlatego, iż ich imiona zaczynają się na tę samą literę, często wszak bywa, że ludzi łączą podobne przypadki, i kto wie, czy nie taki właśnie zbieg okoliczności zaważył na związku Blimundy i Baltazara, a skoro już o nim mowa, to nie od rzeczy będzie wspomnieć, że powozi parą wołów, która ciągnie wóz ze św. Janem Bożym, jedynym świętym portugalskim w całym tym bractwie, które przypłynęło z Włoch do portu w Santo Antonio de Tojal, zmierzając, jak prawie wszystko, o czym opowiada niniejsza historia, w kierunku Mafry.

Za św. Janem Bożym, którego dom w Montemor odwiedził półtora roku temu król Jan V, było to wtedy, gdy odprowadzał księżniczkę do granicy, lecz we właściwym czasie nie wspomnieliśmy o tych odwiedzinach, co dowodzi, jak mało wagi przywiązujemy do rodzimych wielkości, mamy wszakże nadzieję, że święty nie obraził się z powodu tego przemilczenia, a więc, jako się rzekło, za św. Janem Bożym sunie paru mniej głośnych świętych, nie chcemy tu bynajmniej pomniejszać ich cnót i zalet, lecz codzienne doświadczenie niezbicie dowodzi, iż bez odpowiedniego rozgłosu na ziemi niemożliwa jest też sława niebieska, co jest oczywistą niesprawiedliwością, i jej ofiarami padli właśnie ci wszyscy święci, którzy przez to, że mniej ważni, nazywają się po prostu Jan da Mata, Franciszek de Paula, Kajetan, Feliks de Valois, Piotr Nolasco, Filip Neri, zupełnie jakby byli zwykłymi ludźmi, choć z drugiej strony nie mogą się skarżyć, każdy bowiem jedzie na oddzielnym wozie, i to nie byle jak, ale tak samo jak święci pierwszej klasy na miękkim łożu z pakuł, wełny i worków wypełnionych plewami, dzięki czemu nie pogniecie im się ani jedna fałda i niczyje ucho się nie obtłucze, marmur bowiem mimo swojej twardości jest kruchy, wystarczy lekko uderzyć, by Wenus straciła obie ręce, A my tracimy chyba pamięć, bo przecież wymienialiśmy tu Brunona, Benedykta, Baltazara i Blimundę, a zapomnieliśmy o Bartłomieju de Gusmao, czy też, jak kto woli, Bartłomieju Wawrzyńcu, ale jak się zwał, tak się zwał, byleby się dobrze miał. Słusznie powiadają, że biada temu, kto umiera, lecz podwójnie biada temu, którego nie zbawi jakiś prawdziwy czy też fałszywy święty. Minęliśmy już Pinteus i jedziemy w kierunku Fanhoes, na osiemnastu wozach znajduje się osiemnaście posągów, a ciągnie je tyleż par wołów, którym towarzyszy odpowiednia liczba ludzi ze sznurami, nie jest to jednak przygoda na miarę tamtej z kamieniem Benedictione, takie rzeczy zdarzają się tylko raz w życiu, gdyby ludzki koncept nie potrafił wymyślić sposobu na to, by rzeczy trudne stawały się łatwymi, to świat nie wydobyłby się z prymitywu stanu pierwotnego. Ludzie wychodzą na drogę, by uczcić przejazd świętych, dziwi ich tylko, że jadą oni na leżąco, i mają rację, o ile bowiem piękniejszy i bardziej budujący byłby widok świętych figur stojących na wozach niczym na feretronach, wtedy nawet najniższe, nie przekraczające według dzisiejszej miary trzech metrów, byłyby widoczne z daleka, nie mówiąc już o dwóch pierwszych, św. Wincentym i św. Sebastianie, którzy mierzą sobie prawie po pięć metrów, są to gigantyczni atleci, chrześcijańscy herkulesi, orędownicy wiary, i gdyby tak mogli spoglądać ponad płotami i koronami drzew oliwnych na szeroki świat, to ich religia nie ustępowałaby w niczym greckiej i rzymskiej. W Fanhoes cały orszak się zatrzymał, gdyż mieszkańcy chcieli się dokładnie dowiedzieć, jak się nazywa i kim jest każdy poszczególny święty, przecież nie co dzień zdarza im się przyjmować, choćby i przejazdem, gości tak wielkich duchem i ciałem, to zupełnie co innego niż codzienne przejazdy wozów z materiałami budowlanymi, tego panteonu świętych nie da się porównać nawet z niedawnym orszakiem ponad stu dzwonów, które tędy przejechały w stronę Mafry, gdzie będą rozbrzmiewać na wieczną pamiątkę tych wydarzeń. Poproszono miejscowego proboszcza, by służył za przewodnika wśród świętych figur, lecz nie stanął na wysokości zadania, nie wszystkie bowiem posągi miały imiona wypisane na piedestale, toteż pojawiły się trudności z identyfikacją, co innego przecież rozpoznać św. Sebastiana, a co innego recytować z pamięci i na wyrywki, Drodzy bracia, święty, którego teraz widzicie, to Feliks de Valois, który był wychowankiem św. Bernarda, widzimy go tam z przodu, tenże Feliks wraz z Janem da Mata, jadącym z tyłu, ufundował zakon Trynitarzy założony w celu wykupywania niewolników z rąk niewiernych, zwróćcie uwagę, jak piękne karty zawiera historia naszej religii. Cha, cha, cha, śmieją się mieszkańcy Fanhoes, a kiedy wreszcie powstanie zakon wykupujący niewolników z rąk wiernych, księże proboszczu.

Wobec zaistniałych trudności ksiądz zwrócił się do komendanta konwoju z prośbą o udostępnienie papierów eksportowych przysłanych z Włoch i dzięki temu wybiegowi udało mu się odzyskać nadwątloną wiarygodność i mieszkańcy Fanhoes mogą teraz podziwiać swojego niedouczonego pasterza, jak stojąc na przykościelnym murze ogłaszał błogosławione imiona zgodnie z porządkiem przejeżdżających wozów, aż do ostatniego, na którym jechał św. Kajetan prowadzony przez Józefa Małego, który uśmiechając się do wiwatujących ludzi zarazem się z nich naśmiewał. Ale ten Józef Mały to złośliwa bestia, nie bez racji więc Pan Bóg go skarał, a może diabeł go skarał tym garbem na plecach, ale raczej ta kara pochodzi od Boga, gdyż, o ile wiadomo, diabeł nie ma takiej mocy nad żywym człowiekiem. Świątobliwy pochód przedefilował, kieruje się teraz w stronę Cabeço Monte Achique, szczęśliwej drogi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Baltazar i Blimunda»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Baltazar i Blimunda» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Baltazar i Blimunda»

Обсуждение, отзывы о книге «Baltazar i Blimunda» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x