Waldemar Łysiak - Lider

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Lider» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lider: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lider»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miał prostą dewizę: "Człowiek umiera, kiedy przyjdzie jego pora, lub kiedy się doigra!" Kochał giganta, jako lidera nowego imperium i hodował mikrusa, jako lidera nowej partii. Że nie zawsze wszystko idzie według planu – zrozumiał, kiedy pułkownik Heldbaum mu rzekł: – Umrzesz jak każdy, na tym polega demokracja…

Lider — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lider», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

„Historia rosyjskiej oligarchii”Lieonida Szudrina bezspornie dowodziła, że stałość jest cechą charakterystyczną rosyjskiego systemu – przez prawie pół tysiąclecia (XVI-XIX wiek) wszystko toczyło się w niezmienny sposób: kto nie miał poparcia „służb” , ten tracił cały majątek, często razem z życiem. Już za pierwszego wszechruskiego cara, Iwana IV, mordowano co majętniejszych bojarów okrutnie, torturując ( „kaźniąc” ) kilkupokoleniowe rodziny (żony i córki najpierw gwałcono, a później duszono lub „pławiono” ). Iwan chętnie uczestniczył, kierując egzekucjami i własnoręcznie męcząc (łapownika, który wziął od petenta pieczoną gęś nafaszerowaną złotymi monetami, pozbawiał kolejno rąk i nóg, pytając przy każdej „amputacji” czy gąska smakowała). Lecz ci bogacze, którzy chętnie i lojalnie współpracowali ze służbą represyjną Iwana, Opryczniną, byli nietykalni. Dokładnie to samo działo się za wszystkich ruskich monarchów. Casusem symptomatycznym dla kilkuwiekowej epopei Szudrin mianował krezusa Politkowskiego, człowieka, którego tuż przed połową XIX wieku zwano „rosyjskim Monte Christo” .

Milioner Politkowski był niekwestionowanym „królem Petersburga” całe 17 lat (1835-1852). Przyjęcia i bale w jego pałacach i rezydencjach nie miały sobie równych, nawet carskie „asamble” nie wytrzymywały konkurencji. Gwoli urządzania nocnych „pikników rzecznych” kupił Politkowski dwa luksusowe parostatki, nocą oświetlane „a giorno” . Zimą nigdy nie brakowało tam świeżych poziomek i egzotycznych kwiatów. Elity rosyjskie bywały

gośćmi tego Midasa właściwie „z obowiązku”, gdyż kto nie bywał na salonach Politkowskiego, ten stawał się cywilnym trupem, sui generis banitą. Wszyscy kłaniali się bonzie do pasa, i wszyscy za jego plecami spekulowali à propos źródeł jego milionów, gdyż proweniencja tej fortuny była enigmą. Politkowski twierdził, że ma szczęśliwą rękę jako hazardzista, więc wygrywa krocie przy „zielonym stoliku” . Działalności rolnej ani biznesowej nie prowadził. Wzorowo kierował biurem Komitetu Inwalidów Wojennych (KIW). Za tę wzorowość car przywieszał dyrektorowi Politkowskiemu ordery.

Prawda została ujawniona kiedy Politkowski „kojfnął” . Miał dwa źródła dochodów: kierowanie szajką wytrawnych szulerów (hazard o skali przemysłowej) i kierowanie funduszem KIW-u (megadefraudacja). Kradł z funduszu gigantyczne sumy. Był nieusuwalny, gdyż gościł i pieścił głównych dygnitarzy imperium. Co pewien czas sam składał u cara donos na siebie (anonimem lub przez podstawione figury), i przybywała kontrola, która jednak nie wykazywała żadnych braków, bo dyrektor KIW-u dzień wcześniej likwidował manko pieniędzmi pożyczanymi krótkoterminowo od kumpla, multimilionera Jako wlewa. Ale główną opokę tego hochsztaplerskiego cyrku stanowiło wspólnictwo szefa carskich tajnych służb, generała Lieonida Dubelta (Dubbelta), który miał udział w szulerskim przemyśle Politkowskiego.

Za prezydentury Borisa Jelcyna (lata 90-e XX wieku) dawny ZSRR był pełen prawnuków Politkowskiego, więc „Historia oligarchii rosyjskiej”nie zobaczyła pras drukarskich. Zdezawuowało ją kilka wydawnictw, zaś autorowi doradzono w Instytucie, by przestał szukać edytorów, jeśli chce robić karierę naukową, lub raczej jakąkolwiek karierę w jakiejkolwiek branży demokratycznego państwa. „Tiszie jediesz, dalszie budiesz!”

* * *

Nim minęła połowa grudnia 1981 roku, wolnościowe żarty skończyły się nad Wisłą. Wieczorem 9 grudnia przyleciał do Warszawy wódz wojsk Układu Warszawskiego, marszałek Wiktor Kulikow, by pogwarzyć z gławnym komandirem wojsk PRL-u, generałem Wojciechem Jaruzelskim. Cztery dni później tzw. Ludowe Wojsko Polskie, wspomagane przez kohorty MO, hufce ZOMO i eszelony SB, ciężkim orężem (czołgi, transportery itp.) wzięło za pysk cały kraj. „Zecer” szczęśliwie uniknął aresztowania i ocalił swą drukarnię, lecz bojąc się dekonspiracji (wskutek represji i rygorów „stanu wojennego” ), przerwał działalność. Wyszukał sobie inny konspiracyjny lokal (nieznany aresztowanym, sprytniej kamuflowany, trudniejszy do zlokalizowania) i po półrocznej „kwarantannie” wznowił produkcję „bibuły” czyli, jak mówią Rosjanie, „samizdatów” . Przez te kilka miesięcy bez drukarskiej farby nie unikał jednak farby – wraz z grupą antyczerwonych „kowbojów” malował nocami gdzie się dało graffiti kontrreżimowe. „SOLIDARNOŚĆ WALCZY!” , „SOLIDARNOŚĆ ZWYCIĘŻY!” , „PRECZ Z JARUZELEM!” , „WRONA SKONA!” etc. Aż obok bawiących się sprayem „kowbojów” ni stąd, ni zowąd – czyli „deus ex machina”- zahamowały radiowóz i gazik. Major SB wyszedł bez pośpiechu, przeciągnął się sennie, spojrzał tęsknie na rozgwieżdżone zimowe niebo, i dopiero później przeczytał, sylabizując wielkie litery zdobiące mur i ociekające strużkami farby antykomunistycznej:

– SO-LI-DAR-NOŚĆ-ŻY-JE! SO-LI-DAR-NOŚĆ-WAL-CZY! PRECZ-Z-KO-MU…

Westchnął, jakby się zawiódł, i spytał:

– Którego to?

– Moje, panie władzo – powiedział „Zecer” , robiąc dwa kroki w kierunku funkcjonariusza.

– Pięknie! Bardzo pięknie!… Tylko czemu nie skończyliście napisu, obywatelu?

– Nie zdążyłem, panie władzo.

– Przeze mnie?

– Uhmm.

– Więc kończcie, nie lubię brakoróbstwa.

„Zecer” znowu stanął przy murze i dopisał dwie litery plus wykrzyknik: NĄ!

– Gotowe! -zameldował.

– Widzę… – rzekł major. – Nadjeżdżam, widzę i się za was wstydzę!

– Pan major jest poetą?

– Nie, a bo co?

– No bo tak do rymu, widzę-wstydzę…

– Raz do rymu, a raz do tematu, obywatelu. Wróćmy do tematu. Obywatelowi się ustrój nie podoba?

– No, fakt, nie podoba mi się, panie władzo.

– Z powodu?

– Z przyczyn egzystencjalnych.

– Rozumiem, obywatelu. A tak szczegółowo, to co wam, kurwa, nie pasuje?

– Bezduszność trywialnego społeczeństwa i cynizm wyemancypowanych kobiet, panie władzo.

– Znaczy jakich?

– Rozwiązłych.

– To po kiego grzyba paskudzicie mur tą „Solidarnością”?

– Chodzi nam o solidarność uciemiężonych samców. Wrażliwych samców. Wiemy, panie władzo, że są też samce bardzo nieokrzesane, gruboskórne, koszarowe, które mają do białogłów stosunek czysto użytkowy, jak mundurowi do spluwy: repetowanie, strzał, szlug, siku, i adios! Lecz my jesteśmy mutacją humanistyczną i zwalczamy komuny lubieżne…

Ten przydługi dialog musiał denerwować drugiego oficera, kapitana z gazika wojskowego (major był z radiowozu), gdyż się wtrącił:

– Grasz sobie tu bambuko, gnoju, tak?… Pogrywasz?!… Nim weźmiemy was wszystkich na „dołek” , macie to zmyć! Zeskrobać, wylizać, jakkolwiek, ale ma tego nie być, hołoto! Już!! Kapralu, pałą każdego, który nie będzie chciał wypełniać rozkazu, pałą po nerach!

Wówczas „Zecer” skoczył między dwóch funkcjonariuszy, natomiast „Znajda” strzelił im sprayem w twarze. Sikał farbą dookoła, plamiąc mundury i samochody, jednak nie to zezwoliło Mariuszowi czmychnąć, tylko fakt, że gazik nie mógł ruszyć, bo bezłańcuchowe gumy ślizgały się na lodzie. Przyblokowany gazikiem radiowóz też był bezradny.

Trójka uciekła, czwórkę skuto, spałowano i skazano. Ale krakowskie „podziemie” snuło legendy o brawurze „Zecera” i grupy „Zecera” . To się liczyło. Rodził się nimb.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lider»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lider» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Waldemar Łysiak - Cena
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Pfoertsch - Going Abroad 2014
Waldemar Pfoertsch
Waldemar Paulsen - Bismarck von unten
Waldemar Paulsen
Waldemar Bonsels - Himmelsvolk
Waldemar Bonsels
Waldemar Paulsen - Bürde der Lust
Waldemar Paulsen
Waldemar R. Sandner - 38 Geniale Geschäftskonzepte
Waldemar R. Sandner
Waldemar Knat - Бег
Waldemar Knat
Отзывы о книге «Lider»

Обсуждение, отзывы о книге «Lider» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x