Waldemar Łysiak - Lider
Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Lider» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Lider
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Lider: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lider»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Lider — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lider», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Daniel Dutczak pochodził ze Śląska i wcale się nie uważał za Polaka, chociaż za Niemca też nie. Roku 1971 wylądował w Warszawie, bo jeżowłosy śląski myśliciel, towarzysz Edward Gierek, zastąpił wtedy towarzysza Gomułkę jako wódz PZPR-u i zabrał ze sobą do stolicy kraju prawie cały swój śląski gang (m.in. starego Dutczaka), co się zwało „desantem śląskim” . Ojciec radził Danielowi studiować prawo, lecz młody Dutczak lubił czytać książki beletrystyczne, a nie księgi jurysdykcyjne, dlatego wolał polonistykę, sądząc, że to będzie przyjemność. Zawiódł się, jednak siłą inercji ukończył polonistykę na warszawskim uniwerku (1975). Nie chciał wszakże fedrować jako polonista i nie pragnął mieszkać w kraju gdzie reglamentowano nawet papier toaletowy, a łojowata kiełbasa była towarem bardziej luksusowym niż dla mieszkańców Zachodu ostrygi, trafie czy astrachański kawior. Gdy Gierek padł, Daniel D. wykorzystał możliwość emigracji, jaką dawała „akcja łączenia rodzin” vel „inicjatywa familijna scalająca” , i prysnął do Republiki Federalnej Niemiec (1980), bo tam miał dziadków. Dziadek ze strony matki umieścił wnuka w firmie eksploatującej surowce naturalne, której potrzebna była filia karaibska. Cztery lata później (1984) Daniel Dutczak stał się Denisem Dutem, obywatelem Jamajki, a po kolejnych dwóch latach szefem własnej eksploatacyjno-eksportowej firmy i bonzą.
Między Denisem i Mariuszem błyskawicznie zawiązała się nić sympatii, od pierwszych słów na lotnisku.
– Czołem, wuju! – palnął kpiąco „Zecer” . - Kopę lat!
Dut przytulił „kuzyna”, krzycząc wesoło:
– Witaj, chopie! Jak tam mama, ciągle robi te cudowne krupnioki?
– Ciiiszej! – syknął „Zecer” . - Moja matka umarła cztery lata temu.
– Tu nikt nie rozumie polszczyzny – uspokoił go Dut. – Ale, swoją drogą, mogły mnie, palanty, poinformować o takich detalach, żebym nie robił gaf kretyńsko, psiakrew!
Już pierwszego wieczoru przy alkoholu Denis wytłumaczył Mariuszowi jak kretyńską gafą byłoby założenie polskiego czasopisma lewicującego w stylu salonowym, charakterystycznym dla „New York Timesa”, „Newsweeka”, „Spiegla”, „Le Monde'u”, „El Pais”i wszystkich czołowych gazet świata rządzonego kulturowo przez lewactwo „humanistyczno-liberalne”:
– Po pierwsze: takie pismo nie miałoby u Polonii szans, bo Polonia jest prawicowa, konserwatywna i antykomusza do bólu.
– Przynajmniej to ją łączy – rzekł „Zecer” . - W Londynie słyszałem, że wszędzie jest skłócona jak cholera.
– Jak dżuma, cholera, malaria i tyfus razem wzięte – kiwnął głową Dut. – Zawsze tak było, lecz kiedyś jednak było z większą klasą. W dawnym Londynie wszyscy wiedzieli, że dwaj znani panowie pisarze, Ferdynand Goetel i Melchior Wańkowicz, nie pałają do siebie sympatią, ale oba tuzy wymierzały sobie ciosy eleganckie, po dżentelmeńsku. Kiedy gazeta „Wiadomości”urządziła wśród naszych pisarzy ankietę, pytając: „Kim chciałbyś być, gdybyś nie był pisarzem?”- Goetel oddepeszował: „Chciałbym być Melchiorem Wańkowiczem” . Jakaż finezja, prawda? A dzisiaj mordobicia i przysrywki niskiego lotu. Jako szefowi periodyku będzie ci, chopie, ciężko tańczyć na tym polu minowym, którym jest rodzima emigracja, nie będzie lekko.
– Czepiela mi mówił, że komuna już niedługo w kraju kipnie… – rzekł Mariusz.
– Rok, góra dwa – przytaknął Denis. – Takie decyzje niedawno w Moskwie zapadły.
– Na Kremlu?
– Na Łubiance. Lub raczej obok, blisko. Komunizm się skichał, bo przez wyścig zbrojeń już nie wyrabia finansowo, czyli ekonomicznie, to jest normalna plajta gospodarcza, bankructwo holdingu ZSRR. Chłopcy z KGB wiedzą, że bez kapitalizmu nie da się już ciągnąć tego wozu, karmić tego proletariatu, totalne bankructwo. A totalny głód, to masowy bunt, lepiej przeciwdziałać póki można coś zrobić… No pięknie, wróćmy do naszych spraw. Gdy komuna zwinie żagle…
– Gdy komuna padnie, to my z prawicowym periodykiem lądujemy na śmietniku historii! – przerwał mu „Zecer” , machając lekceważąco ręką. – W kraju władzę obejmą różowi, czyli michnikowcy, kuroniowcy, geremkowcy, wszelkie prydupasy KOR-u, a kto nie różowy, dostanie wała.
– Fakt – zgodził się Denis. – Przemianowana demokratycznie esbecja i jej kukiełki zrobią salonowy rząd. Jeden, drugi, trzeci, to potrwa nie tak krótko. Media będą też salonowe, chopie, będą wspierały postkomunę oraz różowych. Ale będą i wyjątki potwierdzające regułę, jakieś gazetki prawicowe, niemające większego znaczenia. Wy będziecie dalej robić na emigracji periodyk bardzo prawicowy i konserwatywny, czekając…
– Na co?
– Na radykalną, a nie efemeryczną zmianę wiatrów, na nowe kaprysy elektoratu, czyli na mocno odchylone wahadło wyborcze. I na sygnał, że wchodzicie tam do gry. Czyści niby anioły, niezbrukani aferami, nieskalani bolszewizmem, kundlizmem, lizusostwem, różowością i salonowością, jako świeży kwiat polityki, zbawienie ojczyzny, płomyk sprawiedliwości u krańca tunelu. Miną lata nim to nastąpi, panie „Zecer” . Przez te lata będziesz ze-cerem własnego pisma, chopie, ważną emigracyjną figurą.
– Jakiego pisma? Tygodnika, miesięcznika, kwartalnika?
– Zaczniemy od miesięcznika, a gdy zbierze się solidna paka redaktorów i autorów, również krajowych autorów, przejdziemy na tygodnik.
– O jakim tytule?
– Patriotycznym, kolego. Możemy wymyślić coś już teraz, pod kielonek. „Biały Orzeł”, „Patria”, „Szpalta Rodzima”, „Gazeta Niepodległa”, et cetera. No to cyk!
Klara Mirosz zatytułowała swoje „opus magnum” (swoją pracę dyplomową): „Emilia du Châtelet – wielka uczona doby Oświecenia”. Triumfalizm tytułu korelował z triumfalizmem treści i anonsował (prawem łaskawej wróżby) triumf uroczystej, zorganizowanej przez lokalną grupę feministyczną, prezentacji dyplomu. Wszelako w przeddzień tego publicznego występu, 16 maja 1993, spotkała Klarę duża przykrość. Ściana podestu schodów hallu głównego uczelni pełniła rolę tablicy informacyjnej, gdzie trzy gabloty mieściły różne ogłoszenia dziekanatu i samorządu studenckiego (kilka lat wcześniej, gdy studiował tu Johnny Seren, gablot jeszcze nie było i do przyszpilania ogłoszeń służyła boazeria obok drzwi rektoratu, więc Janek na niej wywiesił złośliwy cytat z Lutra). Wewnątrz gabloty środkowej przyczepiono pinezkami arkusz bristolu, który mieścił obszerny tekst, wykaligrafowany starannie tuszem, a podpisany: „Ottawskie Koło Wolterianistów” . Tekst brzmiał tak:
„Jutrzejsza ekstraordynaryjna prezentacja dysertacji dyplomowej poświęconej pani filozofce Châtelet, serdecznej przyjaciółce pana filozofa Woltera (członka rzeczywistego Akademii Francuskiej), budzi solidarny sprzeciw wszystkich serdecznych miłośników pana Woltera, gdyż autorka pracy, panna Klara Mirosz, serdeczna przyjaciółka pana historyka Bready'ego (profesora rzeczywistego Wydziału Historii), potraktowała swą bohaterkę jako boginię nauki i rozumu, a geniusza Oświecenia jak psie gówno. Zrobiła to metodą wypaczania realiów, ukrywania faktów i stosowania kuglarskich interpretacji. W związku z tym Ottawskie Koło Wolterianistów zawiadamia publiczność jutrzejszej prezentacji, że:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Lider»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lider» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Lider» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.