• Пожаловаться

Witold Gombrowicz: Pornografia

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz: Pornografia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Witold Gombrowicz Pornografia

Pornografia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pornografia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pornografia jest dziełem wielkim. Żadna lektura ani żadna interpretacja nie jest w stanie wyczerpać jej sensów, stanowi tylko formę zbliżenia, formę wydobycia tych znaczeń, ujęć, symboli, które wydają się najdonoślejsze. Wielkie dzieło przerasta bowiem to, co jest w stanie o nim powiedzieć czytelnik i interpretator gdyby tego nie czyniło, nie byłoby wielkim dziełem. A Gombrowiczowska Pornografia jest nim niewątpliwie. z posłowia Michała GłowińskiegoNa podstawie powieści Witolda Gombrowicza powstał film w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego.Chciałem być wierny książce, szedłem za literkami. Bez rezultatu. Gombrowicz nie jest filmowy. Ale kiedy zdobyłem się na bezczelność wobec autora, ta powieść zaczęła się przede mną otwierać jak żywy człowiek. (Jan Jakub Kolski)

Witold Gombrowicz: другие книги автора


Кто написал Pornografia? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Pornografia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pornografia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I zresztą, ilekroć zdarzało mi się spojrzeć na niego w momentach, gdy, będąc zajęty czym innym, nie odpowiadał mi spojrzeniem na spojrzenie, czułem się jak gdybym popełniał podłość – bo on stawał się podły. Mimo to ukryłem się za firanką. Siedział jeszcze dość długo, jak go pozostawiłem na ławce, z nogami wyciągniętymi. Patrzył na drzewa.

Poruszył się, wstał. Jął spacerować z wolna dookoła dziedzińca, obszedł go ze trzy razy… zanim skręcił w szpaler, dzielący sad od parku. Posuwałem się za nim z daleka, aby nie stracić go z oczu. I już wydawało mi się, że jestem na tropie.

Gdyż w sadzie była Henia, przy kartoflach – czyżby tam zmierzał? Nie. Zapuścił się w boczną alejkę, wiodącą do stawu, przystanął nad wodą i spoglądał, a twarz miał gościa, turysty… Więc spacer jego był tylko spacerem – już miałem odejść i rodziła się we mnie pewność że wszystko com wymarzył, było jedynie moją fatamorganą (bo czułem, że ten człowiek powinien mieć nosa do tej sprawy, i że, jeśli on tego nie wywęszył, to tego nie ma) – gdy wtem zauważyłem, że wraca do szpaleru. Poszedłem za nim.

Niespiesznie stąpał i zatrzymywał się, oglądał krzaki, zamyślony, jego mądry profil pochylał się nad liściami, abstrakcyjnie. Ogród był cichy. Znów podejrzenia moje rozwiewały się, ale pozostało jedno, trujące: że on przed sobą udaje. Jakoś zanadto się ruszał w rym ogrodzie.

Nie omyliłem się. Jeszcze ze dwa razy skręcał w rozmaitych kierunkach – zagłębił się w sad – uszedł kawałek, stanął – ziewnął – rozejrzał się… a ona o sto kroków od niego na słomie przed piwnicą, przebierająca kartofle! Okrakiem na worku! Zawadził o nią wzrokiem przelotnie. Ziewnął. Ach, to już było niewiarygodne! Ta maskarada! Przed kim? Po co? Ta ostrożność… jakby nie pozwalał osobie swojej wziąć pełnego udziału w tym, co robił… ale widać było że całe krążenie to do niej zmierza, do niej! O… a teraz oddala się w stronę domu, ale nie, na pole wyszedł daleko, daleko, przystając, rozpatrując, niby że to spacer… jednakże łukiem ogromnym celuje na gumno i już pewne, że na gumno pójdzie. Widząc to, pobiegłem co tchu przez krzaki aby zająć stanowisko obserwacyjne za szopą i, gdy pędziłem z trzaskiem patyków w wilgotnych zaroślach nad rowem, gdzie wyrzucono ścierwo kocie i gdzie skakały żaby, pojąłem, że wtajemniczam gąszcz i rów w nasze sprawki. Wybiegłem za szopę. Tam stał, za wozem, na który gnój ładowano. Naraz konie pociągnęły wóz, on zaś znalazł się naprzeciwko Karola, który po drugiej stronie gumna, przy stelmarni, oglądał -jakieś żelazo.

Wówczas się zdradził. Ujawniony tym usunięciem się wozu, nie wytrzymał otwartej przestrzeni pomiędzy sobą i swoim obiektem – zamiast stać spokojnie, uskoczył prędko za płot, aby tamten go nie zobaczył – i zatrzymał się, zadyszany. Ale to gwałtowne poruszenie zdemaskowało go, więc, przestraszony, wypadł na drogę żeby wracać do domu. Tu spotkał się oko w oko ze mną. I szliśmy ku sobie po linii prostej.

Nie mogło być mowy o wykrętach. Ja jego schwytałem na gorącym uczynku, on -

mnie. Zobaczył tego, kto go podpatrywał. Szliśmy jeden na drugiego i, wyznam, zrobiło mi się niewyraźnie, bo teraz coś radykalnie musiało się zmienić między nami. Wiem, że wie, wie, że ja wiem, że wie – oto co tańczyło mi w mózgu.

Jeszcze dzieliła nas spora przestrzeń, gdy zawołał:

– A, panie Witoldzie, wyszedł pan aby odetchnąć świeżym powietrzem!

Było to powiedziane teatralnie – to „a, panie Witoldzie" było na jego ustach zgrywą, nigdy tak nie mówił. Odrzekłem tępo:

– Rzeczywiście…

Ujął mnie pod ramię – czego nigdy dotąd nie robił i rzekł w sposób nie mniej zaokrąglony.

za wieczór i drzewa pachną! Może więc razem będziemy oddawać się miłej tej przechadzce?

Odpowiedziałem równie menuetową grzecznością, gdyż jego ton mi się udzielił:

_ Ależ owszem, jak najchętniej, to mnie zachwyca!

Skierowaliśmy się w stronę domu. Ale ten marsz już nie był zwyczajny… coś takiego, jakbyśmy wkraczali w ogród w nowej inkarnacji, prawie uroczyście, nieomal przy dźwiękach muzyki… i podejrzewałem że jestem w szponach jakiejś jego decyzji. Co się stało z nami? Po raz pierwszy odczułem go, jako wrogość, i to bezpośrednio zagrażającą. Nadal po przyjacielsku ujmował mnie pod ramię, ale bliskość jego była cyniczna i zimna. Minęliśmy dom (przy czym bez przerwy unosił się nad „gamą światłocienia", wywołaną zachodem) i spostrzegłem, że najkrótszą drogą, na przełaj przez trawniki, idziemy do niej… do dziewczynki… a park rzeczywiście, nasycony smugami blasków, był bukietem i świetlistą lampą czarną od świerków i sosen rozrastających się, zjeżonych. Szliśmy na nią. Spojrzała na nas. Siedziała na worku, z kozikiem! Fryderyk zapytał:

– Nie przeszkadzamy?

– Skąd. Już skończyłam z kartoflami. Ukłonił się mówiąc głośno i okrągło:

– Czy przeto możemy upraszać, aby dziewczę towarzyszyło nam w naszej wieczornej przechadzce?

Wstała. Odpięła fartuszek. Ta uległość… która zresztą mogła być tylko uprzejmością. Było to zwykłe zaproszenie na spacer, w tonie nieco przesadnym, starokawalerskim… ale… ale w tym dojściu do niej, w tym przystąpieniu, zawierała się dla mnie nieprzyzwoitość, którą można by określić w ten sposób:

„zabiera ją, żeby coś z nią zrobić" oraz „ona idzie z nim, żeby coś z nią zrobił".

Najkrótszą drogą, poprzez trawniki, szliśmy na gumno, i zapytała: – Idziemy do koni?… Cel jego, jego nieznane zamierzenie, przeszywały rozgałęziony układ alej i ścieżek, drzew i klombów. Nie odpowiedział – a to, że nie udzielił żadnego objaśnienia prowadząc ją dokądś, znów stało się podejrzane. Dziecko… to przecież dziecko szesnastoletnie… ale już gumno przed nami, czarna, pochyła jego ziemia; okolona stajnią, stodołami, z rzędem klonów przy płocie, ze sterczącymi dyszlami wozów koło studni… i dziecko, dziecko… ale tam, przy stelmarni, drugi dzieciak młodzieńczy, który rozmawiając ze stelmachem trzyma w ręku żelazo, obok sporo desek, drągi i wióry, w pobliżu wóz z workami i zapach sieczki. My podchodziliśmy. Po tej wzdętej, czarnej pochyłości. Podszedłszy, zatrzymaliśmy się we troje.

Słońce zapadało i szczególny rodzaj widoczności, jasnej a jednak ciemnej, zapanował – w niej pień, załamanie dachu, dziura w płocie stawały się obojętnie i wyraziście sobą, oczywiste w każdym szczególe. Czarno-brunatna ziemia gumienna rozkładała się aż po szopy. Pogadywał coś ze stelmachem, powolnie, po wiejsku, z tym żelazem, oparty o słup, na którym wspierał się daszek stelmarni, i nie przerwał rozmowy, tyle tylko, że spojrzał na nas. My staliśmy z Henią i naraz to spotkanie ukształtowało się w tym sensie, że przyprowadziliśmy mu ją i to tym bardziej, że żaden z nas się nie odzywał. A bardziej jeszcze, że nie odzywała się Henia… której ściszenie wstyd wyzwalało. Odłożył to koło żelazne i podszedł, ale nie było dobrze wiadomo, do kogo podchodzi – do nas, czy do Heni -

i to wytworzyło w nim jakąś dwoistość, niezręczność, przez chwilę stał się niejasny – ale stanął przy nas swobodnie i nawet wesoło, młodzieńczo. Jednakże milczenie wskutek ogólnej niezręczności naszej przedłużyło się jeszcze o parę sekund… i tego wystarczyło, aby gniotąca i dławiąca rozpacz, żałość i wszystkie nostalgie Losu, Przeznaczenia skłębiły się nad nimi jak w ciężkim, błądzącym śnie…

Rozżalenie, tęsknota, piękność szczupłego kształtu przed nami – z czegóż pochodziły, jeśli nie z tego, że nie był mężczyzną? Bo my przyprowadziliśmy mu Henię, jak kobietę – mężczyźnie, lecz on, jeszcze, nim nie był… nie był samcem. Nie był panem. Nie był władcą. I nie mógł posiadać. Nic nie mogło być jego, nie miał prawa do niczego, był tym, 32 który musi służyć i ulegać -

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pornografia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pornografia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Witold Gombrowicz: Kosmos
Kosmos
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz: Opętani
Opętani
Witold Gombrowicz
Poul Anderson: Stanie się czas
Stanie się czas
Poul Anderson
Alessandro Baricco: Jedwab
Jedwab
Alessandro Baricco
Jude Deveraux: Przypływ
Przypływ
Jude Deveraux
Candace Bushnell: Seks w wielkim mieście
Seks w wielkim mieście
Candace Bushnell
Отзывы о книге «Pornografia»

Обсуждение, отзывы о книге «Pornografia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.