• Пожаловаться

Władysław Szpilman: Pianista

Здесь есть возможность читать онлайн «Władysław Szpilman: Pianista» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Władysław Szpilman Pianista

Pianista: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pianista»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdy piszę te słowa, do oskarowej gali 2003 pozostało jedynie kilka godzin. Film "Pianista" Romana Polańskiego ma szansę na zdobycie aż siedmiu statuetek. Nigdy nie twierdziłem, że ilość zdobytych Oskarów lub nominacji jest wyznacznikiem jakości filmu. Mimo wszystko miło jest wiedzieć, że obraz będący w dużej części produkcją polską zdobył tak wielki, międzynarodowy mir. Długo nie zdawałem sobie sprawy, iż "Pianista" to "tylko" ekranizacja tak samo zatytułowanej książki. Dowiedziałem się o tym dopiero wtedy, gdy wspomnienia Władysława Szpilmana wydane w twardej, czarnej oprawie, wpadły w moje ręce. Władysławowi Szpilmanowi, polskiemu Żydowi, który przed Drugą Wojną Światową pracował jako Pianista w Polskim Radiu nie udało się uniknąć koszmaru Holokaustu – zdołał jednak, jako jeden z nielicznych Żydów, ocalić swe życie. Wszystkie lata wojny spędził w okupowanej przez faszystów Warszawie; początkowo mieszkając wraz z rodziną w getcie, a potem, gdy rozpoczęły się masowe mordy, ukrywając się w coraz gorszych warunkach przed bezlitosnymi hitlerowcami. Swoje wojenne wspomnienia spisał wkrótce po wyzwoleniu Polaków, a wydane zostały one po raz pierwszy w 1946 r. Niestety, nie obeszło się bez znacznej ingerencji cenzury. Oryginalna wersja pamiętnika Szpilmana była zapomniana przez pięćdziesiąt lat, aż wreszcie ukazała się w Niemczech w 1998 r. Błyskawicznie wspięła się na szczyty list bestsellerów, wywołując poruszenie społeczeństw na całym globie. Recenzowane tu wydanie jest pierwszą polską, wolną od cenzury publikacją wspomnień Władysława Szpilmana. 31. sierpnia 1939 roku nie było w Warszawie już prawie nikogo, kto byłby zdania, że wojny z Niemcami można jeszcze uniknąć, i tylko niepoprawni optymiści byli przekonani, że Hitler przestraszy się nieprzejednanej postawy Polski. Ich optymizm był przejawem oportunizmu, wiary pozbawionej wszelkiej logiki, że do wybuchu wojny nie dojdzie i że będzie można nadal żyć w spokoju; życie było przecież takie piękne. Pianista to wierny opis warszawskiej rzeczywistości z lat 1939-1945. Narratorem jest Żyd nieustannie zagrożony śmiercią z rąk faszystów, więc dziwić może fakt, że książka jest napisana bardzo obiektywnie i zawiera niezwykle umiarkowaną dawkę sensacyjności. Wolf Biermann pisze zresztą w posłowiu: "Czytelnicy z pewnością zauważą sami; mimo że pamiętnik ten pisany był "na gorąco", gdyż powstał, gdy ruiny jeszcze dymiły, gdy tlił się jeszcze popiół światowej pożogi, to język, jakiego używa Władysław Szpilman jest zadziwiająco powściągliwy. Autor z melancholijnym niemal dystansem opisuje to wszystko, co właśnie przeżył." Mimo wszelkich okropieństw, jakich Szpilman doświadczył w czasie wojny, ani razu nie usiłuje on wyrazić swojego uczucia nienawiści czy chęci zemsty. Pianista to literatura faktu. Autor relacjonuje autentyczne wydarzenia, ale ich osąd czy wyciąganie wniosków pozostawia nam. W moich oczach owa rzeczowość książki jest jedną z jej największych zalet. Wypiliśmy kawę i chcieliśmy zacząć grać. Usiadłem do fortepianu otoczony grupą wrażliwych słuchaczy, którzy umieli ocenić przyjemność jakiej za chwilę mieliśmy doznać. Po mojej prawej stronie ustawił się skrzypek, z lewej zaś strony siedziała młoda, śliczna przyjaciółka Reginy, która miała przewracać kartki nut. Czego mogło mi jeszcze brakować do szczęścia? Czekaliśmy jeszcze na Halinę, która musiała wyjść na chwilę do sklepu na dół, by gdzieś zadzwonić. Wróciła, niosąc wydanie specjalne jednej z gazet. Wielkimi literami, chyba największymi z tych, które były w dyspozycji drukarni, napisano na pierwszej stronie dwa słowa: PARYŻ ZDOBYTY! Oparłem głowę o fortepian i wybuchnąłem po raz pierwszy w czasie tej wojny płaczem. Pianista przedstawia nam Warszawę w przededniu i w pierwszych tygodniach wojny. Opisuje zajęcie stolicy przez gestapowców i początkowe relacje Polaków z Niemcami. Opowiada o pierwszych prześladowaniach Żydów i o tworzeniu getta, o panującym w nim głodzie i nędzy. Książka relacjonuje w dalszej kolejności wywożenie Żydów w nieludzkich warunkach do komór gazowych na południu kraju. Opowiada o cudownym wyratowaniu Władysława Szpilmana z objęć śmierci, które to zapoczątkowało dla niego drugi etap wojny – okres ukrywania się przed Niemcami, czas jeszcze większej niepewności, jeszcze większego strachu, jeszcze większej tragedii. Wreszcie opisuje Pianista wybuch powstania warszawskiego, który doprowadził do "śmierci miasta" i do rozpaczliwych starań Szpilmana o przeżycie wśród wyludnionych, ale nie całkowicie opuszczonych przez niemieckich żołnierzy ruin i zgliszcz. Tragizm zwykle splata się z komizmem, więc w pamiętniku znajdziemy także kilka absurdalnych lub humorystycznych epizodów, których dowcip zostaje jednak przyćmiony przez wszechobecny dramat i w ostatecznym rozrachunku dramat ten tylko uwypukla. Na kartach książki znalazło się także miejsce dla niezwykłego bohaterstwa i szlachetności Janusza Korczaka, zwanego przez swoich małych podopiecznych, z którymi dobrowolnie poszedł na śmierć, Starym Doktorem. Z pewnością jeszcze w komorze gazowej, gdy gaz dławił już dziecięce krtanie, a strach zajmował w sercach sierot miejsce radości i nadziei, Stary Doktor wysiłkiem szeptał im: – To nic dzieci! To nic… – by przynajmniej swym małym podopiecznym zaoszczędzić strachu przed przejściem z życia do śmierci. Pianista udowadnia nam także, że w życiu nigdy nie wolno nie doceniać nam roli przypadku. Historia kapitana Wilma Hosenfelda, oficera Wehrmachtu – "jedynego c z ł o w i e k a w niemieckim mundurze" – jest nierozerwalnie związana z dramatem Władysława Szpilmana. Bez jego pomocy autorowi prawdopodobnie nie udałoby się przeżyć ostatnich miesięcy okupacji. Kapitan Hosenfeld wyciągnął pomocną dłoń w kierunku Szpilmana w najbardziej krytycznym momentach ukrywania się przed nazistami. Ratunek przyszedł więc ubrany w niemiecki mundur. Życie zaskakuje czasem równie mocno co fikcja literacka. W recenzowanym przeze mnie wydaniu czytelnik znajdzie fragmenty pamiętnika Wilma Hosenfelda, którego poglądy na ideologię hitlerowską różniły się diametralnie od poglądów statystycznego niemieckiego żołnierza. Wolf Biermann w swym posłowiu stara się złożyć pomost pomiędzy postacią owego wyjątkowego – wyjątkowego, jak na czasy i miejsce, w którym żył – człowieka a opowieścią Szpilmana. – Wstawać! Podnieśli się tak szybko, jak tylko mogli, z wyjątkiem ojca rodziny, staruszka ze sparaliżowanymi nogami. Podoficer kipiał ze wściekłości. Zbliżył się do stołu, oparł oń obiema rękami, wbił sztywne spojrzenie w sparaliżowanego i wrzasnął: – Wstawać! Stary człowiek wsparł się mocno na poręczach, podejmując rozpaczliwe wysiłki, lecz bez skutku. Nim zdążyliśmy zorientować się w sytuacji, Niemcy rzucili się na niego, poderwali go z fotelem w górę, wynieśli na balkon i zrzucili z trzeciego piętra na ulicę. O Pianiście trudno napisać coś więcej. To książka godna polecenia absolutnie każdemu, ale "w gruncie rzeczy nie potrzebuje ona żadnego komentarza". Przejrzyście napisana, jest łatwa i zarazem wstrząsająca w lekturze. To jeden z tych tytułów, które czyta się jednym tchem. Jej prawdziwość trzyma w napięciu i nigdzie nie pozwala czytelnikowi na obojętność. Warto powtórzyć za Romanem Polańskim: "Pianista jest świadectwem ludzkiej wytrzymałości w obliczu śmierci oraz hołdem dla siły muzyki i chęci życia. Łamiąc wiele stereotypów jest historią opowiedzianą bez cienia żądzy zemsty." Holokaust miał miejsce ponad pół wieku i dla osób z mojego pokolenia to dość odległa przeszłość. Nie uważam jednak, żeby wolno nam było o nim zapomnieć. Będzie musiało minąć jeszcze dużo czasu, zanim będzie on miał prawo stać się tylko pojęciem. Dobrze, że istnieją dzieła takie jak Pianista, które każą nam pamiętać. Borys Jagielski

Władysław Szpilman: другие книги автора


Кто написал Pianista? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Pianista — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pianista», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W ostatnich tygodniach jesieni, w niecałe dwa miesiące po wkroczeniu Niemców, Warszawa powróciła nagle i niespodziewanie do swojego zwykłego rytmu życia. Postępujące bez trudności ekonomiczne ożywienie było dla wszystkich jeszcze jedną niespodzianką w tej najdziwniejszej ze wszystkich wojnie, w której wszystko miało przebiegać inaczej, niż należałoby się tego spodziewać. Olbrzymie miasto, częściowo zniszczoną stolicę wielomilionowego państwa, z armią bezrobotnych urzędników nawiedziła fala wysiedleńców ze Śląska, Pomorza i okolic Poznania. Nieoczekiwanie dla tych ludzi, ludzi bez dachu nad głową, bez szans na zdobycie pracy i bez żadnych widoków na przyszłość, okazało się, że można zarabiać ogromne pieniądze na omijaniu niemieckich rozporządzeń. Im więcej ich się ukazywało, tym większe były możliwości nieuczciwego zarobkowania.

Życie zaczęło płynąć dwoma torami: pierwszym, zgodnym z obowiązującymi prawami, w którym ludzie musieli pracować od rana do wieczora, prawie głodując, i drugim, nielegalnym, wypełnionym bajecznymi możliwościami bogacenia się, ze wspaniale działającym handlem dolarami, brylantami, mąką, skórą czy też fałszywymi dokumentami, wprawdzie nieustannie zagrożonym karą śmierci, ubarwionym jednak rozrywkami w luksusowych restauracjach, do których jeżdżono rikszami.

Niewielu żyło wtedy dostatnio. Gdy wracałem wieczorem do domu, codziennie widywałem siedzącą we wnęce jednego z domów przy Siennej kobietę, śpiewającą smutne rosyjskie pieśni. Zawsze zaczynała żebrać dopiero po zmierzchu, jakby obawiała się, że ktoś mógłby ją rozpoznać. Miała na sobie szary kostium, którego elegancki wygląd świadczył o tym, że jego właścicielka przeżywała kiedyś lepsze czasy. Jej ładna twarz w szarym świetle zapadającego zmierzchu sprawiała wrażenie martwej, a oczy utkwione były ciągle w jeden punkt, gdzieś ponad głowami przechodniów. Śpiewała przyjemnym, niskim głosem, przygrywając sobie melodyjnie na akordeonie. W całej jej postawie i w tym, jak opierała się o ścianę, dawało się rozpoznać kobietę z wyższych sfer, którą tylko wojna mogła zmusić do zarabiania w ten sposób na swoje utrzymanie. Ale nie szło jej źle. W ozdobionym jasnokolorowymi wstążkami tamburynie, który z pewnością uważała za symbol stanu żebraczego i który stawiała u swych stóp, tak by nikt nie wątpił, że oczekuje wsparcia, znajdowało się zawsze sporo monet, a czasem nawet banknoty pięćdziesięciozłotowe. I ja wychodziłem, gdy tylko mogłem, nie wcześniej niż po nadejściu zmierzchu, ale z zupełnie innych powodów. Wśród wielu uciążliwych, skierowanych przeciw Żydom zarządzeń było jedno niepisane, którego należało bezwzględnie przestrzegać: mężczyźni pochodzenia żydowskiego musieli się pokłonić przed każdym napotkanym niemieckim żołnierzem. Ten idiotyczny i obraźliwy nakaz doprowadzał Henryka i mnie do białej gorączki. Robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, by go omijać. Gdy z daleka widzieliśmy nadchodzącego Niemca, przechodziliśmy na drugą stroną ulicy, a gdy nie dawało się już uniknąć konfrontacji, odwracaliśmy głową, udając, że go nie widzimy, mimo iż zawsze groziło to co najmniej pobiciem. Zupełnie inaczej postępował ojciec. Wyszukiwał większe ulice, by się po nich przechadzać i kłaniając się, pozdrawiał Niemców w przesadnym, ironicznym geście, zachwycony, gdy taki wojskowy, zmylony jego radosną twarzą, odpowiadał mu uprzejmie i z uśmiechem, jak komuś dobrze sobie znanemu. Co wieczór po powrocie do domu nie mógł sobie odmówić przyjemności nadmienienia mimochodem, jak daleko sięgały wówczas jego kontakty: wystarczyło, by wyszedł na chwilę na ulicę, a zaraz otaczały go dziesiątki znajomych. Nie mógł się od nich opędzić i ręka drętwiała mu od ciągłego uchylania kapelusza. Opowiadał nam o tym z filuternym uśmiechem, zacierając ręce z zadowolenia.

Jednakże nie należało lekceważyć wszystkich tych szykan ze strony Niemców. Były częścią programu, który miał na celu utrzymywanie nas w ciągłym nerwowym napięciu i niepokoju o przyszłość. Co parę dni pojawiały się nowe rozporządzenia, pozornie nic nie znaczące, ale dające nam wciąż do zrozumienia, że Niemcy o nas myślą i zapomnieć nie zamierzają.

Zakazano Żydom używania kolei. Musieli uiszczać czterokrotnie wyższą niż Aryjczycy opłatę za przejazd tramwajem. Rozeszły się też pierwsze pogłoski o tworzeniu getta. Krążyły przez dwa dni, doprowadzając ludzi do szaleństwa, by nagle ucichnąć.

4 Getto

Gdy w końcu listopada słoneczne dni wyjątkowo długiej w tym roku jesieni stawały się rzadkością i coraz częściej padał zimny, ulewny deszcz, po raz pierwszy otarliśmy się wraz z ojcem i Henrykiem o śmierć. Pewnego wieczora zasiedzieliśmy się w trójką u jednego ze znajomych i gdy spojrzałem na zegarek, stwierdziłem z przerażeniem, że za chwilą zaczyna się godzina policyjna. Trzeba było natychmiast wychodzić. Nie mieliśmy wprawdzie szans, by zdążyć na czas do domu, ale przecież chwila spóźnienia nie mogła być aż tak wielkim grzechem. Postanowiliśmy więc, że spróbujemy.

Założyliśmy płaszcze, pożegnaliśmy się pośpiesznie i wybiegliśmy na ulicę. Było ciemno i prawie pusto. Deszcz smagał nas po twarzach, podmuchy porywistego wiatru szarpały szyldami, a cała okolica wypełniona była metalicznym klekotem. Z podniesionymi kołnierzami staraliśmy się iść wzdłuż ścian domów tak szybko i cicho, jak tylko było to możliwe. Byliśmy już na ulicy Zielnej i wydawało się, że szczęśliwie dotarliśmy do domu, gdy nagle zza rogu wynurzył się patrol żandarmerii. Nie starczyło czasu, by się wycofać lub ukryć. Stanęliśmy w oślepiającym świetle latarek, a jeden z żandarmów zbliżył się do nas, żeby przyjrzeć się dokładniej naszym twarzom.

– Jesteście Żydami?

Pytanie miało charakter raczej retoryczny, bo nie czekał na odpowiedź:

– No tak…

W jego głosie dało się wyczuć zarówno nutę triumfu, że udało mu się upolować tak wspaniałą zwierzynę, jak też groźbę i drwinę. Zanim zdołaliśmy zorientować się, co zamierzają, postawili nas twarzami do ściany, odeszli parę kroków i odbezpieczyli karabiny. Tak więc miała wyglądać nasza śmierć… Nadejdzie za parę sekund. Potem będziemy jeszcze leżeli w kałużach krwi z roztrzaskanymi czaszkami do następnego dnia, zanim nie dowiedzą się o wszystkim siostry z matką i tu nie przybiegną. Znajomi będą sobie czynili wyrzuty, że pozwolili nam wyjść od siebie o tak późnej porze. Wszystkie te myśli przewijały mi się przez głowę, nie docierając w pełni do mojej świadomości, jakby dotyczyły kogoś zupełnie innego. Usłyszałem, jak ktoś powiedział:

– To jest już koniec!

Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że był to mój własny głos. Ktoś głośno zapłakał. Odwróciłem głowę i w świetle latarek ujrzałem ojca klęczącego na mokrym asfalcie. Szlochając, błagał żandarmów o darowanie nam życia. Jak mógł się tak poniżać! Henryk stał pochylony nad ojcem, szeptał coś do niego i próbował go podnieść. Henryk, mój brat, z jego wiecznie sarkastycznym śmiechem, miał w tym momencie w sobie coś rozbrajającego i delikatnego. Nigdy go takim nie widziałem. Musiał w nim tkwić najwyraźniej jeszcze jeden, zupełnie inny człowiek, z którym mógłbym się nawet dobrze rozumieć i z którym nie kłóciłbym się nieustannie, gdybym tylko miał okazję go wcześniej poznać. Odwróciłem się z powrotem do ściany. Nasza sytuacja była nadal beznadziejna. Ojciec płakał, Henryk próbował go uspokoić, a Niemcy nadal w nas celowali. Nie widzieliśmy ich zza ściany światła.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pianista»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pianista» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pianista»

Обсуждение, отзывы о книге «Pianista» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.