Wojciech Cejrowski - Gringo Wśród Dzikich Plemion

Здесь есть возможность читать онлайн «Wojciech Cejrowski - Gringo Wśród Dzikich Plemion» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gringo Wśród Dzikich Plemion: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gringo Wśród Dzikich Plemion»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

,,Gringo… to książka podróżnicza pełna przygód i zaskakujących zwrotów akcji. Autor – Wojciech Cejrowski, znany z niezwykłego poczucia humoru -po raz kolejny wprowadza nas w odległy, tajemniczy i całkowicie obcy współczesnemu europejczykowi świat indiańskich wierzeń i obyczajów. Na szczególną uwagę zasługują zamieszczone w książce zdjęcia ukazujące najbardziej egzotyczne zakątki świata i barwne wizerunki ich dzikich mieszkańców. Lektura tej ksiażki całkowicie pochłania czytelnika przenosząc go w ginący klimat pierwotnych kultur i plemiennych obyczajów.

Gringo Wśród Dzikich Plemion — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gringo Wśród Dzikich Plemion», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dzisiaj nie wiadomo już, czy chodzi o Gran Desierto na pograniczu Arizony i Meksyku, czy może o pustynię Atacama – najbardziej suche miejsce na kuli ziemskiej Kto wie, może wcale nie tam.

Na pustynie jeżdżę przy każdej okazji Jest w nich coś, co mnie woła. Wzywa Specyficzny stan ducha umysłu, duszy Nieosiągalny – przynajmniej dla mnie – nigdzie indziej na ziemi.

Niektórzy ludzie dążą do takiego stanu wyciszenia poprzez posty, umartwienia i modlitwy Wtedy potrafią odkryć to, co w nich siedzi najgłębiej. Odkrywają swoją Prawdę Tajemnicę. Poza tym zdarza się, ze zaglądają do świata. niematerialnego, który na co dzień jest dla nas, śmiertelników, niedostępny Robili to prorocy, mistycy, szamani, robił Jezus z Nazaretu.

Ja w tym celu – w poszukiwaniu mojej Tajemnicy – przemierzam pustynie. Środkowa Australia, północny Meksyk, kalifornijska Dolina Śmierci, Sahara, Gobi – wszystko jedno gdzie, małe czy duże – nieważne, ponieważ w każdym z tych miejsc dusza ludzka może wreszcie wyjść z ukrycia, wyplątać się z sieci powszednich uwikłań i swobodnie rozprostować kości.

Posłuchajcie.

Znajomy Indianin zabrał mnie kiedyś na pustynię Wędrowaliśmy po ziemi bez jakichkolwiek śladów życia Ani jednego kaktusa, nawet najlichszej trawki, nie mówiąc o skorpionach czy owadach Martwa pustka Środowisko zredukowane do samej tylko topografii. Na dalekim horyzoncie widać było blady grzebyk gór (Choć równie dobrze mogły to być złudzenia – igraszki rozgrzanego powietrza) Za nimi czekały na nas konie i powrót do domu Ale to dopiero za kilka dni.

Żar dnia i chłody nocy przez miliony lat kruszyły tutejszą ziemię, jak potężne żarna. Wszystko dookoła, także i te góry w oddali, pokrywał chrzęszczący pył Chrzęścił wszędzie pod butami i pod powiekami, w zębach i we włosach, za kołnierzem Wyglądał jak drobniutka sól, tymczasem zrobiony był z najczystszego szkła – kwarc bez domieszek – wszystkie inne pierwiastki wywiał wiatr.

Na kwarcu nic nie chce rosnąc, a gdzie nie ma roślin nie ma tez zwierząt – to była najbardziej pustynna pustynia, jaką widziałem. Prawdziwy wzór pustynności. Po prostu jedno wielkie „ „ ciągnące się aż po horyzont.

* * *

Indianin myślał na odwrót przekonywał mnie, ze wokół nas jest bardzo tłoczono, bo wkroczyliśmy do Krainy Duchów.

– Sprowadzają się tu wkrótce po śmierci – tłumaczył – i wówczas na pustyni przybywa kolejne białe ziarenko piasku.

Na pierwszy rzut oka był to raczej kolejny indiański zabobon.

Z drugiej strony, naukowcy od dawna twierdzą, ze inteligentne formy życia wcale nie muszą być zbudowane z białka – kwarc jest równie dobry Przynajmniej teoretycznie Więc może kwarcowa dusza po śmierci nie idzie do nieba, tylko do piachu?

A może to chodzi o jakąś formę przejściową w drodze do Raju? Może te dusze, o których mówił Indianin, uwięzione w ziarenkach piasku przechodzą właśnie przez swój Czyściec? Pustynia jako namiastka Piekła. Po jakimś czasie każde, nawet najdrobniejsze ziarenko ulega erozji, pęka i uwalnia duszę do Nieba Całkiem dobry model. Pasuje nawet do teologii chrześcijańskiej – oczyszczające cierpienia.

Na średniowiecznych obrazach Czyściec przedstawiano jako miejsce pełne postaci zakopanych do połowy w ziemi. Od pasa w dół ich ciała trawiły płomienie piekielne, od góry zaś było już Niebo. Trochę za wysoko, by go dosięgnąć, ale jednak doskonale widoczne i prawie dostępne Wystarczyło, by Aniołowie podali nam ręce i podciągnęli w chmury Zbawienie było kwestią czasu – usilnych próśb zanoszonych do Nieba i odrobiny pomocy jego mieszkańców A od spodu diabły przypalały tyły.

* * *

Potknąłem się i gwałtownie wróciłem myślami na pustynię.

Indianin opowiadał właśnie, ze wszelkie przemieszczanie się ziarenek piasku dookoła nas – na przykład ich osypywanie się po zboczu wydmy, a nawet kurz lecący w powietrzu – to nic innego jak migracje Dusz. Ich podróże, przeprowadzki, odwiedzin}' u znajomych, poszukiwanie wcześniej zmarłych członków rodziny, albo jakieś tajemnicze wzajemne konszachty.

Przypomniałem to sobie wieczorem wytrzepując garstkę „Duchów” z moich skarpetek: Ciekawe, czy zabłąkali się przypadkowo, czy może podróżują na gapę?

– A burza piaskowa to ich wojna plemienna czy raczej karnawał? – zażartowałem na głos.

Indianin nie chwycił żartu. Dla niego świat duchów był rzeczywistością wprawdzie nienamacalną, ale realną i moje pytanie miało głębszy sens.

– Kiedy wiatr wieje prosto – powiedział po chwili namysłu – i piasek naciera na jakąś wydmę, to jest wojna, a kiedy robi się trąba powietrzna to znaczy, że duchy świętują; tańczą dookoła niewidzialnych ognisk i śpiewają. Można nawet zrozumieć o czym. Trzeba tylko pamiętać, że duchy śpiewają gęściej niż ludzie, więc trzeba ich gęściej słuchać.

Nie pytałem, co miał na myśli mówiąc gęściej . Pewnie i tak nie potrafiłby mi tego wytłumaczyć – takie sformułowania albo się rozumie od razu, albo nigdy [Przypis: KOWADŁO!].

O tym, że w przestronnej pustce wokół nas tłoczą się duchy, przypominał mi po kilka razy na dzień. Powtarzał z powagą (ślizgającą się czasami niebezpiecznie blisko granicy groźby):

– Pamiętaj, idź dokładnie po moich śladach. Jak zboczysz ze szlaku, możesz zobaczyć coś, czego absolutnie nie chcesz oglądać. To się czasami przytrafia. Wy Biali mówicie wtedy, że człowiek dostał udaru. Boli głowa, ma się sny i brednie. A bywa i tak, że Duchy porywają ludzi do siebie. Tych, co widzieli zbyt wiele i mogliby wygadać jakieś Tajemnice. Wtedy ciało błąka się między żywymi, bo jeszcze nie nadszedł jego czas, a dusza błąka się już pośród Duchów i nie umie stamtąd wrócić. Wy Biali mówicie o takich ludziach „obłąkani”. Pamiętaj, idź dokładnie po moim śladzie, żebyś się nie zabłąknąl.

Szedłem.

Tuż za nim. Ze spuszczoną głową i wzrokiem utkwionym w jego pięty.

Coraz wolniej. I coraz bardziej suchy.

Miałem wrażenie, że przeceniłem swoje siły. On także. Ale teraz już nie było odwrotu – pozostał nam tylko powrót. Musieliśmy dotrzeć do gór! Tam była jego wioska. I nasz ratunek.

Wreszcie stanęliśmy nad brzegiem głębokiego kanionu, który Indianie uważają za koniec pustyni. Na jego dnie, pod rumowiskiem otoczaków, sączył się cienki strumyczek – w porze deszczów rwąca rzeka. Godzinę, może półtorej, a może było to tylko kilka chwil, za to bardzo długich, odgarnialiśmy kamienie, żeby zaczerpnąć pierwszy od dwóch dni łyk gorzkiej wody.

Wieczorem, już konno, dotarliśmy do wioski.

RAJSKA OPOWIEŚĆ

Indianin jak zwykle wisiał w hamaku. Patrzył w ognisko i od dłuższego czasu nic nie mówił. Rozmyślał? Raczej nie – po prostu cieszył się chwilą.

Ja, tuż obok, przycupnięty na ciepłym kamieniu, układałem opowieść o pustyni. Dałem jej tytuł „Tydzień w piekle”. Trochę pretensjonalny, przyznaję, ale wówczas najlepiej oddawał moje wrażenia.

W pewnej chwili zapytałem go, jak właściwie wygląda indiański raj? Indianin powisiał chwilę w ciszy, zupełnie jakby nie usłyszał pytania, a potem powiedział coś melodyjnie w swoim miękkim języku pełnym przydechów i głosek nosowych. Łatwo było poznać, że to fragment jakiejś Opowieści – wyuczone na pamięć słowa przekazywane z pokolenia na pokolenie; coś jak indiańskie wersety Koranu.

Potem mi to przełożył na hiszpański:

Raj to białe pustkowia rozpalone słońcem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gringo Wśród Dzikich Plemion»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gringo Wśród Dzikich Plemion» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gringo Wśród Dzikich Plemion»

Обсуждение, отзывы о книге «Gringo Wśród Dzikich Plemion» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x