Ostatnio spędzała w ten sposób mnóstwo czasu.
Zdarzało jej się też obstawiać na loterii albo skusić się na partyjkę małego go – skromniejszą, niezu¬pełnie legalną wersję gry. Czasami wygrywała, czę-sto wychodziła na zero, niekiedy przegrywała tro¬chę więcej, niż pierwotnie zamierzała. Rayne zru¬gał ją za to kilka razy, opowiadając historię ksi꿬nej Devonshire, którą nieopanowane zamiłowanie do hazardu doprowadziło do utraty fortuny. Jed¬nak Aleksa wciąż grała, a Rayne'a chyba przestało to w końcu obchodzić.
Obiecała mu, że zachowa ostrożność, przecież nie była już dzieckiem. Miała pieniądze, które mo¬gła wydawać według własnego widzimisię, i nie po¬trzebowała do tego braterskiego pozwolenia.
– Teraz pani rozdaje, panno Garrick – usłyszała głos, który wyrwał ją z zamyślenia. Wyglądał nie¬zwykle atrakcyjnie: przystojny, w idealnie skrojo¬nym szarym fraku, bordowej kamizelce i ciemno¬szarych spodniach. Te posępne barwy, w które zwykle się ubierał, jedynie dodawały mu mrocznej atrakcyjności.
Przy kartach czas szybko mijał. Aleksa popatrzy¬ła na talię i przygryzła dolną wargę. Przez cały wie¬czór systematycznie przegrywała.
– Może zrobimy krótką przerwę? Chyba opuści¬ło mnie szczęście.
– Nonsens – odparł hrabia. – Czyżby pani nie pamiętała kilku ostatnich rozgrywek? Pani szcz꬜cie zaczęło się odmieniać. – Faktycznie, wygrała kilka ostatnich rozdań. Wpatrywał się w nią nie¬bieskimi oczami, a ona poczuła, jak jej serce wprost zamiera. – Oczywiście, możemy przerwać, chyba że… boi się pani wyzwania.
Wyprostowała się. Jeśli sądził, że stchórzyła, to był w grubym błędzie.
– A więc, do kart, milordzie. Przed nami jeszcze wiele godzin. Powiedziałabym nawet, że dopiero co zaczęliśmy. Uśmiechnął się, a ona jeszcze raz pomyślała, ja¬ki z niego przystojny mężczyzna. Być może nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, gdyż Falon wcale nie był ładny. Miał twarde, mocno rzeźbione rysy twarzy, kształtne i męskie czarne brwi. To nie był chłopiec, ale mężczyzna w każdym calu.
Rozejrzała się po wysoko sklepionej sali, nie¬świadomie porównując go z innymi siedzącymi w pobliżu dżentelmenami. Wśród grających było również kilka kobiet, zaś przy jednym z zielonych stolików panie i panowie grali w faro. Spostrzegła, że niektóre kobiety rzucają hrabiemu ukradkowe spojrzenie, a kilku mężczyzn od czasu do czasu spogląda na niego z wyraźną wrogością.
Grali dalej. Mijały kolejne kwadranse, on wciąż się uśmiechał, a gdy prawił jej komplementy, ru¬mieniła się i czuła dziwne drżenie rąk. Był bardziej czarujący niż kiedykolwiek wcześniej, no i te oczy…
Zawsze uważne, podziwiające ją bez słów, wyra¬żające pożądanie, mówiące, że jej obecność przy stoliku jest tym, o czym marzył. I że pragnie jeszcze więcej.
Tłum osób przebywających w Sali Indyjskiej po¬woli topniał, chociaż kilku zapalonych graczy wciąż oddawało się swojej pasji, a wśród nich Aleksa i hrabia. Reszta towarzystwa udała się na późną kolację serwowaną na długim bufecie w jadalni.
Aleksa przez cały wieczór nic nie jadła, tylko po¬pijała sherry z kieliszka, który – przy dziesiątkach kręcących się dookoła służących – wydawał się nie mieć dna. Gdyby nie napięte nerwy i obecność śniadego hrabiego, z pewnością byłaby już mocno podchmielona.
– Pani kolej, panno Garrick.
Spojrzała na swoje karty. Powinna była skończyć już kilka godzin temu. Rayne byłby wściekły, gdy¬by się dowiedział, że spędziła tyle czasu w towarzy¬stwie lorda Falona, ale karty znowu się odmieniły. Trzymała całe naręcze atutowych pików i była na prowadzeniu.
To były najlepsze karty, jakie dostała przez cały wieczór. Jeśli dopisze jej szczęście, będzie mogła podnieść stawkę, odzyskać przegrane pieniądze i pokazać lordowi Falonowi, jakim to ona jest wspaniałym graczem.
Uśmiechnęła się.
– Myślę, że dotąd zachowywaliśmy się zbyt po¬wściągliwie, milordzie. Co pan powie na podwoje¬nie stawki?
Wygięta w łuk czarna brew uniosła się.
– Prowadzi pani dość niebezpieczny tryb życia, prawda?
– Jeśli to zbyt ostra gra, milordzie, to ja oczywiście…
Uśmiechnął się.
– Pani życzenie jest dla mnie rozkazem, milady. Tak więc stawki zostały podniesione i gra potoczyła się dalej. Niestety, jej dobra passa się skoń¬czyła i teraz karty lorda Falona z rozdania na roz¬danie okazywały się coraz lepsze.
– Pan… zupełnie mnie wykończył – przyznała jakiś czas później. – Chyba nigdy w życiu nie widziałam, żeby komuś tak szła karta.
– Po prostu łut szczęścia.
– I doskonała gra.
– Podobnie jak z pani strony, panno Garrick.
– Wstał z uśmiechem i podszedł, by odsunąć jej krzesło. – Jeśli chodzi o kwotę, którą pani przegrała, to nie sądzę, by nosiła pani przy sobie taką ilość gotówki. Chętnie przyjmę pisemne potwier¬dzenie.
– Tak… chyba straciłam rachubę, ile jestem winna. – Zerknęła na zapis, który lord Falon właśnie podniósł ze stołu.
Sprawdził kartkę i uniósł kąciki ust.
– Wygląda na to, że jest mi pani dłużna dzie¬więćdziesiąt tysięcy funtów.
Aleksa wydała zduszony okrzyk.
– Dziewięćdziesiąt tysięcy? – Serce załomotało jej w piersi, z każdą sekundą coraz mocniej ude¬rzając o żebra. – Nie wierzę, żeby to była aż tak wy¬soka kwota!.
– A dokładnie dziewięćdziesiąt tysięcy trzysta trzydzieści dziewięć.
– To… to musi być pomyłka, jakiś błąd w podsu¬mowamu…
– Taka kwota wynika z zapisu. – Podał jej kart¬kę, a ona popatrzyła na liczby, które zapisane czar¬nym atramentem w równym słupku niemalże oskarżycielsko odpowiadały na jej spojrzenie.
Aleksa przeczytała je raz, potem drugi. Nie było wątpliwości, że grała ostro i straciła małą fortunę. Uspokoiła oddech, wbijając wzrok w hrabiego.
– Czy tego właśnie paą, chciał? Moich pienię¬dzy? Czy właśnie dlatego pan mnie tropił i obser¬wował?
Rozejrzał się, aby sprawdzić, czy ktoś przysłu¬chuje się ich rozmowie, i stwierdził, że większość osób albo już wyszła, albo jest zajęta swoją grą.
– Tu nigdy nie chodziło o pieniądze, Alekso.
Wyprostowała ramiona, zastanawiając się, jak mogła dać się tak łatwo podejść i dlaczego teraz czuje się zdradzona.
– Nie musisz się obawiać, że ci nie zapłacę. Jestem bardzo bogata, o czym z pewnością wiesz. Niestety, może mi to zająć trochę czasu.
– Jak długo? – spytał.
– Mogę spłacać dług w małych ratach, tak jak wpływają kolejne sumy mojej pensji, ale to mój brat jest powiernikiem mojego majątku do czasu, aż wyjdę za mąż lub ukończę dwadzieścia trzy lata.
– Dlaczego nie poprosisz go o te pieniądze?
– Nie chcę wciągać Rayne'a w moje sprawy. To nie on jest dłużnikiem, lecz ja. Sama dopilnuję spłaty.
Sądziła, że zaoponuje, a,le on po prostu uśmiechnął się.
– Miałem nadzieję, że to właśnie powiesz.
– Co… jak to?
– Już ci mówiłem, Alekso, że nie chodzi mi o pieniądze, ale o ciebie, piękna damo. Pragnąłem cię od chwili, gdy po raz pierwszy cię ujrzałem.
Oblała się rumieńcem..
– O czym ty mówisz? Chyba nie sugerujesz, że…
– Dziewięćdziesiąt tysięcy to ogromna suma.
– Wbił w nią spojrzenie swoich świdrujących niebieskich oczu. – Spotkaj się ze mną i zostań ze mną na noc, a wtedy oddam ci twoje pisemne poświad¬czenie długu.
– Oszalałeś!
Читать дальше